Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Szczerych ujmuje przymiotami
- ponad czterdzieści w sobie godzi
brzydzi się jednak pochlebstwami.
Cieszą Go prawi - starzy, młodzi.

Stańcie się, wzywa, miłowane
dzieci
na Ziemi udręczonej
naśladowcami mymi - zwane
świadkami prawdy w dobie owej.

Fascynująca osobowość
Jehowy Boga tych pociąga,
którzy rzucili ideowość,
wręcz utopijną. Wiedzie Księga.

Pozwala dumać godzinami
nad każdą cechą Ojca w niebie
(chwały dowodzi gardeniami),
więc analizuj szczerze siebie...

Acz informacje to za mało
- wykorzystane w życiu jawią,
jak dzięki cechom to się stało,
za co Jehowę Boga sławią.

Podziw, atencję wywołuje
i chęć zbliżenia przez modlitwę.
Taki kto Słowo wciąż studiuje,
zbożną docenia cną myślówę.

Stopniowo zgłębia każdy przymiot
i naśladować pragnie, przy tym
czeka, aż zniknie wraży pomiot
Węża co zwodzi będąc nikim.


Zestrój bierze pod uwagę m.in.:
Efezjan 5:1
Jozuego 23:8
Psalm 73:28
Objawienie 12:9; 20:10

[img]http://ak6.picdn.net/shutterstock/videos/4426880/preview/stock-footage-timelapse-of-white-gardenia-flower-blooming-on-black-background.jpg[/img]

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Jest ktoś taki. I to nie jeden. Może być nikim i w istocie jest nikim, także z mojego punktu widzenia. Jezus stanowczo zanegował istotę najpodlejszej istoty i jego dzieci: Wy jesteście z dziedzin na dole, ja jestem z dziedzin w górze. Wy jesteście z tego świata, ja nie jestem z tego świata. Dlatego wam powiedziałem: Pomrzecie w swych grzechach. Bo jeśli nie uwierzycie, że to ja jestem, pomrzecie w swych grzechach Odezwali się zatem do niego: "Kim jesteś?" Jezus im rzekł: "Po cóż ja w ogóle do was mówię? Wiele mam do powiedzenia o was, a także do osądzenia. Przecież ten, który mnie posłał, jest prawdziwy, i właśnie to, co od niego usłyszałem, mówię na świecie". Oni nie pojęli, że mówił im o Ojcu. Dlatego Jezus im rzekł: "Kiedy już uniesiecie w górę Syna Człowieczego, wtedy poznacie, że to ja jestem i że nic nie czynię z własnej inicjatywy, ale wszystko mówię tak, jak mnie nauczył Ojciec. A ten, który mnie posłał, jest ze mną; nie pozostawił mnie samego, ponieważ zawsze czynię to, co się jemu podoba". Gdy to mówił, wielu w niego uwierzyło. I przemówił Jezus do Żydów, którzy mu uwierzyli: "Jeżeli pozostajecie w moim słowie, to rzeczywiście jesteście moimi uczniami i poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli". Odrzekli mu: "Jesteśmy potomkami Abrahama i nigdy nie byliśmy niczyimi niewolnikami. Jakże to mówisz: "Staniecie się wolni?"" Jezus im odpowiedział: "Zaprawdę, zaprawdę wam mówię: Każdy, kto grzeszy, jest niewolnikiem grzechu. Ponadto niewolnik nie pozostaje w domu na zawsze; syn pozostaje na zawsze. Jeżeli więc Syn was wyzwoli, to będziecie rzeczywiście wolni. Wiem, że jesteście potomkami Abrahama; usiłujecie jednak mnie zabić, ponieważ moje słowo nie robi u was żadnych postępów. Ja mówię to, co widziałem u mojego Ojca; wy zaś czynicie to, co słyszeliście od waszego ojca". Na to rzekli do niego: "Naszym ojcem jest Abraham". Jezus powiedział im: "Jeżeli jesteście dziećmi Abrahama, to spełniajcie uczynki Abrahama. Teraz zaś usiłujecie zabić mnie, człowieka, który wam powiedział prawdę usłyszaną od Boga. Abraham tego nie czynił. Wy spełniacie uczynki waszego ojca". Rzekli do niego: "Myśmy się nie narodzili z rozpusty; mamy jednego Ojca - Boga". Jezus rzekł do nich: "Gdyby Bóg był waszym Ojcem, miłowalibyście mnie, bo ja od Boga wyszedłem i tu jestem. Wcale też nie przyszedłem z własnej inicjatywy, lecz On mnie posłał. Dlaczego nie wiecie, co mówię? Dlatego, że nie możecie słuchać mego słowa. Wy jesteście z waszego ojca, Diabła, i chcecie spełniać pragnienia waszego ojca. Ten był zabójcą, gdy rozpoczął, i nie stał mocno w prawdzie, ponieważ prawdy w nim nie ma. Kiedy mówi kłamstwo, mówi zgodnie z własnym usposobieniem, gdyż jest kłamcą i ojcem kłamstwa. Ja natomiast mówię prawdę i dlatego mi nie wierzycie. Kto z was udowodni mi grzech? Jeżeli mówię prawdę, czemuż mi nie wierzycie? Kto jest z Boga, ten słucha wypowiedzi Bożych. Wy dlatego nie słuchacie, że nie jesteście z Boga". Odpowiadając, Żydzi rzekli do niego: "Czy nie mówimy słusznie, że jesteś Samarytaninem i masz demona?" Jezus odpowiedział: "Ja nie mam demona, lecz szanuję mego Ojca, a wy mnie znieważacie. Ja zaś nie szukam chwały dla siebie; jest Ten, który szuka i sądzi. Zaprawdę, zaprawdę wam mówię: Jeżeli ktoś będzie zachowywał moje słowo, przenigdy nie ujrzy śmierci". Żydzi rzekli do niego: "Teraz już wiemy, że masz demona. Abraham umarł, a także prorocy; ty zaś mówisz: "Jeżeli ktoś będzie zachowywał moje słowo, przenigdy nie zakosztuje śmierci". Czyżbyś ty był większy niż nasz ojciec Abraham, który umarł? Również prorocy pomarli. Za kogo się uważasz?" Jezus odpowiedział: "Jeżeli ja sam siebie otaczam chwałą, moja chwała jest niczym. To mój Ojciec otacza mnie chwałą, ten, o którym mówicie, że jest waszym Bogiem; lecz wyście go nie poznali. Ale ja go znam. I gdybym powiedział, że go nie znam, byłbym kłamcą jak wy. Ale ja rzeczywiście go znam i zachowuję jego słowo. (Jana 8:23-55). Jak czytasz makarios nie sam jeden idzie w Jego ślady - http://www.jw.org/pl/nauki-biblijne/pytania/diabe%C5%82-demony-kontrola/ .
A ty?

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Maciek.J

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

       
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

       
    • Nie ma to jak turkus morza:)
    • @Robert Witold Gorzkowski To będzie dla mnie przyjemność :) Zawsze piszę wiersz na kartce. Pomazana moim myśleniem :) Póżniej czytam z kartki do notesu samsunga. Poprawiam wariactwa i dopiero wklejam. Kartkę z tworzenia mam. Jest Twoja.   Pewno, że z przyjemnością "wezmę" coś Twojego. Tylko daj adres na priv. Dziękuję.  
    • Odeszła, zanim przyszła. Zeszła z mojego istnienia jak światło gasnące za horyzontem, jak oddech, który znika z powietrza. Nie zostawiła blizn - tylko ciszę, której nie można dotknąć. Byliśmy snem, który się nie zaczął, a jednak obudziłem się z jej śladem na policzku. Byliśmy krwią, w której nie zamieszkało żadne serce, a jednak moja nabrała koloru jej subtelności. Całowaliśmy się w języku, którego nikt nie znał. Teraz gryzę litery rozsypane na portalu, kwaśne, jakby alfabet umarł w moich ustach i wziął ze sobą wszystkie możliwe „przepraszam”. Paragon za nadzieję leżał obok - wyglądał jak wspomnienie. Rozstaliśmy się bez słowa. Jakby ktoś przeciął powietrze żyletką i kazał nam iść w przeciwnych kierunkach we wnętrzu tej samej minuty. Milczenie - ostatnie zdanie. Zostały po niej okruchy, z których nie da się złożyć chleba: ciemne pęknięcia w świetle poranka, guziki z koszuli, której nigdy nie miała, zapach, który pachnie jak zbyt późne pytanie - „czy to coś znaczyło?” – wypowiedziane w próżnię. I włos - kasztanowy, zatrzymany w futrynie światła, jakby cień jej nieobecności miał kolor. I niebieski odblask jej oczu w lustrze, który nie był moim spojrzeniem, ale patrzył na mnie z wyrzutem. I cytryna w lodówce - przecięta, sucha, uśmiechnięta krzywo jak stary żart, którego nikt już nie opowiada, ale wszyscy pamiętają śmiech, bo echo bywa głośniejsze niż głos. Kiedyś wydawało mi się, że w jej głosie słyszę „do zobaczenia”, ale echo powtarzało tylko: „nigdy, nigdy, nigdy”. Czuję się jak jezioro, w które wrzucono skałę - a żadna fala nie powstała. Jak skóra, która pamięta dotyk, choć nie było dłoni. Jak Persefona, która nie wróciła na wiosnę - a ziemia zamilkła na zawsze. A ja - z ziarnem granatu rozgniatanym językiem w ustach pełnych żalu. Zegar tyka, ale wskazówki stoją. Czas oddycha – nie rusza się z miejsca. Chwile gonią się nawzajem, a ja - w tym wszystkim – znowu umieram w rozpaczy. Chodzę po pokoju jak niedokończona modlitwa. Moje mysli - jak koty bez właściciela: gryzą, drapią, miauczą w rytmie rozpaczy. Kładę się na podłodze jak porzucona metafora. Ściany są zrobione z jej spojrzenia, a sufity - z tego, czego nie powiedziała. Kochaliśmy się przez skórę duszy, a teraz moja dusza ma wysypkę z małych, czerwonych „gdyby”. I wtedy pękła szklanka. Nie spadła. Po prostu pękła na stole - jakby nie wytrzymała tego wszystkiego za mnie. Zostało mi echo jej oddechu, rozsypane w głowie jak tabletki LSD w kieszeni po końcu świata. A niebo? Cholerne niebo - ciąży nade mną jak zasłona bez gwiazd, zimna, ciężka, nieprzenikniona. Cisza rozdziera czas na strzępy. Migotanie bez światła. I nikt nie odpowiada.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...