Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Samotna


Rekomendowane odpowiedzi

Zamilkły marsze weselne
I pożegnano już gości,
A w przedpołudnie niedzielne
Cicho łka z bezsilności
Mężatka młoda i myśli
- Dlaczego nie odróżniłam
Miłości od nienawiści ?

Pod byle jakim pozorem
Mogłam wyzwolić się, zniknąć
I choćby wczoraj wieczorem
"Nie chcę" w kościele wykrzyknąć !
Cóż robić przez całe życie
Z tak obcym dla mnie człowiekiem ?
Noc każdą przepłakać skrycie ?
Noc każda jest całym wiekiem !

Choć próbowała się zmuszać
Uczucie chcąc wmówić sobie
I własne myśli zagłuszać
... czuła się prawie jak w grobie

Jak żywcem w grobie zamknięta,
Co głosu wydać nie może,
O której nikt nie pamięta
I nikt jej nie pomoże

On książek nie czytał żadnych,
Lubił seriale poślednie
I tak przez kilka lat ładnych
Dzień za dniem płynął bezwiednie ...
Nie rozmawiali już wcale,
A o drobnostki powszednie
walczyli zapamiętale

Aby na moment usunąć
W cień koszmar co nie przeminie,
By brzemię smutku odsunąć
- Uczyła grać na pianinie

On jej nie robił trudności,
Chociaż muzyki nie znosił
Bo wiedział, że każdy z gości
Będzie pieniądze przynosił

Tak bardzo by chciała odejść,
Drzwi z hukiem wreszcie zatrzasnąć
Cóż zrobić by się z nim rozejść ?
Myśli, nie mogąc zasnąć ...

W sonaty rytm zasłuchana
Marzy by wolność odzyskać
I nie śpi prawie do rana,
Aż zorze poczęły błyskać

Więc może jutro mu powie,
Krótko wyjaśni dlaczego,
Wreszcie niech od niej się dowie,
Że życie z nim do niczego

Nie ma z nim dzieci - to dobrze,
Tego nie mogłaby już znieść,
Może u niego wyżebrze,
By zgodził się z nią rozwieść ?

Ufna, że on to zrozumie,
Zechce wysłuchać i przyjąć,
Że żyć z nim dalej nie umie,
Rzekła z myślami się bijąc:
Widzisz, że to nam nie wyszło,
Ja już tak dłużej nie mogę,
Zobacz do czego nam przyszło !
A on - uderzył niebogę ...

I odtąd było najgorzej,
Jakby ją zakuł w kajdany,
Pogardzał, bił coraz ostrzej,
Zwłaszcza gdy był pijany

Teraz i we dnie i w nocy,
Choć żyć już prawie nie chciała,
Nie mogąc umknąć przemocy
Śniła, że kogoś poznała
Kogoś, kto da jej nadzieję,
Mrok przygnębienia rozproszy,
Chłód, zawieruchę, zawieję
Zmieni w ogrody rozkoszy

Jak śnić ma o nieznajomym
Wiedząc, że sen to, nic więcej ?
Spotkania ze swym wyśnionym
Pragnęła coraz goręcej

I nadszedł dzień, gdy w skupieniu
Ucznia utworów słuchając,
tonęła w śnie, odrętwieniu,
Ocknęła się ... już kochając

Spojrzała na oblubieńca,
A on się ku niej pochylił ...
Wnet pocałunek młodzieńca
Poły jej sukni rozchylił

Mąż sen miał twardy, kamienny,
Wódkę pił wczesnym wieczorem,
By później w sposób niezmienny
Usnąć przed telewizorem

Odtąd przez długie tygodnie
Czekając, aż mąż jej zaśnie
Jak gorejące pochodnie
Ciała splatali miłośnie
Czule, gwałtownie, łagodnie
Wierząc, że miłość nie zgaśnie

Jak długo jeszcze w ukryciu
Mają tak trwać w niepewności ?
Czym najpiękniejsza w ich życiu
Miłość jest bez przyszłości ?

"Odejdź od męża - chodź do mnie"
"On nas zabije" - drży ona.
Rzekł młodzian: więc potajemnie
wspólnie otrujmy demona !

Otrujmy, zakopmy w lesie
Wiem, gdzie jest gęsta brzezina.
Rok minie, wieść się rozniesie
Że przepadł gdzieś pijaczyna.

Ona, choć ją to przeraża
W końcu z kochankiem się godzi,
Że żywy mąż im zagraża
A martwy już nie zaszkodzi

Jutro, Kochany, jak myślisz ?
- Pyta go szepcząc bezgłośnie,
Na pewno się nie rozmyślisz ?
Czy nas to nie przerośnie ?

Kochanek śród pocałunków
Rozgonił jej smutków chmury:
Już oszczędź sobie frasunków,
W nas miłość, co kruszy mury

Miksturę z proszkiem nasennym
Postaw mu w szklance na ławie
On ją zwyczajem codziennym
Wychyli po popijawie

Nie traćmy minut bezcennych
Wsiadam w samochód za chwilę
By na terenach bagiennych
kopać dla niego mogiłę

Czy zajmie mi to godzinę,
Nie wiem, lecz nie chcę pomocy,
Głazy zgromadzę, darninę,
A Ty mnie czekaj dziś w nocy

Wtedy go zdejmę z fotela
I prześcieradłem owinę
Twojego ciemiężyciela
Wkrótce wywiozę w gęstwinę

Tam w głuszy spocznie na wieki
Nikt go nie znajdzie, choćby chciał
Szybko zarosną przesieki
Zniknie, jak gdyby nie istniał

Ona - jak rzekł jej - zrobiła
Lecz gdzie kochanek ? Już świta.
Przecież z miłości zabiła,
Kiedyż on do niej zawita ?

Na kogo tak z utęsknieniem
Przy zwłokach męża wciąż czeka ?
Czyżby wiedziona marzeniem
Wymyślić mogła człowieka ?

Nie zna ni jego imienia,
Adresu ni telefonu.
Powstał z jej marzeń, cierpienia,
Pragnienia despoty zgonu

Tej świadomości nie zniosła,
Gdy słońce błysło na niebie
Spokojnie szklankę uniosła,
By wypić i zabić siebie


div
18 stycznia 2015

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


×
×
  • Dodaj nową pozycję...