Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki
🎄 Wesołych świąt życzy poezja.org 🎄

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

zaciemnia okna snem o dniu
niestrudzenie pochylonym
nad przesłaniem zrób już dziś
rozrachunek z wczoraj wyrzuć
cuchnącą tandetę schowaną
na wszelki wypadek

balast hamuje lot nad hałasem
o nic
liczy się tylko czas zapisany w ciszy
bez kalkulacji i kilka pożywnych słów
z kromką na bezdomnym talerzu
tyle jeszcze miejsca na miłość
a do świtu niedaleko

zapalę światło w sobie i zaniosę tam
gdzie ciemność skacze do gardła
po omacku opowiem o nadziei
ogołoconych drzew które wierzą
na przekór zimie

stopnieją lody w nabrzmiałych żyłach
ruszą soki odrodzenia a noc pojaśnieje
jak dzień

bądź gotowy na progu

2014-11-28

Opublikowano

@Mieczysław_Borys
Hmm... zadumany autor to i taki a nie inny wiersz; a tak na serio - nie potrafię nie myśleć, nie rozważać, nie marzyć i nie szukać nawet w ciemności choćby odblasku światła; nie umiem się nie cieszyć nawet, gdy na policzku łza a nad kimś bliskim zamyka się ziemia... żyję i kocham życie tak po prostu, bo przecież ono jest największym darem jaki mógł otrzymać człowiek od Stwórcy. I to, co mnie "wypełnia" musi mieć ujście w poezji... ktoś kiedyś powiedział, że gdybym się nie dzieliła, to bym eksplodowała z nadmiaru, więc piszę, piszę i piszę :))

Dziękuję Mietku, że mnie czytasz i serdecznie pozdrawiam :)

Opublikowano

Ja też jestem za tym pisać, pisać, pisać i pisać szczerze, choćby to miało ośmieszać autora. Dlatego tak się rozpisuję w wierszach,
nie kierując się zwięzłością. Ale rozumiem, że Twoje, czy czyjeś poprawki przy moich wierszach nie szkodzą, a pomagają.
Szczerość leczy z różnych przeżyć ludzkich... Serdeczności.

Opublikowano

@teresa943
1 strofa - nie dla mnie. mogłoby jej nie być, ciężko się czyta.
2, 3 i 4 - kupuję mimo tradycyjnej już chyba "miłości" i wzniosłego "zapalę", "zaniosę", "opowiem"
końcowy wers - jeśli już podczepiłbym pod 4 strofkę.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Nie lubisz klimatu, choć jest on scenerią, w której coś się dzieje... nie szkodzi. Wiem, przerzutnie ciężko się czyta, jeśli się nie wczuje ale niekoniecznie musi być łatwo :)

Fajnie, że "kupujesz aż trzy zwrotki i to "mimo" :) dziękuję.

A co do wzniosłości... nie widzę takowej, bo liryczność często jest wewnętrznym monologiem - to nie ktoś "zapali", "zaniesie" czy "opowie" tylko podmiot liryczny, więc ...wybacz ;)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Mietku, cieszę się, że mogę w czymś pomóc, tym bardziej, że taka bezinteresowna pomoc jest b. cenna tam "w górze" :) Fakt, ze zwięzłością masz kłopot ale... walcz z tym a kiedyś odkryjesz, że w wierszu najważniejsze jest "sedno" :)

Pozdrawiam adwentowo :)
Opublikowano

Trafnie i pięknie ujęta myśl, temat, dotyczący każdego bez wyjątku, tylko nie każdy to widzi.
A przecież na pustym talerzu tak wiele miejsca na miłość
i noc pojaśnieje jak dzień
więc bądźmy gotowi na progu

Kapitalnie pokazany temat.

Serdecznie pozdrawiam Krysiu :)

Opublikowano

@teresa943
nie o to chodzi że nie lubię klimatu. lubię gdy nie jest podany na przysłowiowej tacy :)

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


a jeżeli, po wersach w zakończeniu:

stopnieją lody w żyłach
ruszą soki noc pojaśnieje
w ten dzień

bądź gotowy na jego przyjście


- dodałbym, to co w kursywie, czy sens wróciłby do pierwotnego koryta? ;)


Edit: Jego z dużej ;)

owszem... byłoby bardziej "kawoławowo" ...

pozdrawiam :)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio w Warsztacie

    • BITWA MRÓWEK część druga - ostatnia.

       

      Pierwsze rzędy zatrzymały się w bezpiecznej odległości. Nastała grobowa cisza. Słychać tylko było szelest liści na pobliskich drzewach poruszanych powiewem. Nawet wiatr nie chciał przeszkadzać.
      Po prostu zdębiałem, coś takiego zdarza się tylko w opowieściach fantastycznych. 
      Zdumienie moje było nie do opisania, a moje oczy z niedowierzaniem analizowały ten widok, bo kogo by nie zaskoczyło takie zachowanie małych istot.
      Dwie duże armie mrówek stają na przeciwko sobie gotowe do okrutnej walki, a polana z zielonego koloru zamieniała się w czerwono czarny dywan. 
      Przelotna myśl otarła się o mój umysł: Co było powodem tej konfrontacji?! Z ludzkiego punktu widzenia będą toczyć bój o cały pobliski teren, czyli taki mrówkowy terytorialny spór. 
      Coś zaczęło się dziać i musiałem zaprzestać swoich domysłów o co w tym wszystkim chodzi koncentrując się na działania dwóch armii.
      Pierwsze szeregi ruszyły na siebie i rozpoczęły się bezlitosne i okrutne działania obu stron. Wszystkie mrówcze żeby, a raczej żuwaczki nie pozostawały bierne. Trupy i ranne mrówki gęsto pokrywały drogę swoimi małymi ciałkami.
      Musiałem pozostać cichym świadkiem tej masakry, nie w mojej mocy było zakończenie tego konfliktu. Żałowałem tylko, że nie mam ze sobą aparatu fotograficznego, a jeszcze lepiej kamery do filmowania.
      Mrówki bezlitośnie kontynuowały swoje dzieło zniszczenia i trudno było określić na czyją stronę przechyla się szala zwycięstwa.
      Słońce już zaszło, gdy losy bitwy rozstrzygnęły się na korzyść czarnych mrówek. Niedobitki i resztki czerwonych mrówek uciekały w głąb lasu, lecz nie dane im było przeżyć, czarne mrówki zniszczyły wroga doszczętnie. Polanka należała do niech.
      Pamięć o tym wydarzeniu pozostała mi głowie na zawsze. Zmęczony, wróciłem późnym wieczorem do domu. Nie mogłem zasnąć, a mój umysł wciąż analizował to coś co było na pograniczu fantastyki naukowej i rzeczywistości.
      Na drugi dzień poszedłem zobaczyć pobojowisko, a moje zdziwienie znów ogarnęło umysł. Na polance nie było żadnego dowodu stoczonej bitwy. Zauważyłem jednak, że czarne mrówki budują duże mrowisko i zagospodarowują się na zdobytym terenie.
      Pomyślałem wówczas, że ta bitwa tylko mi się przyśniła, lecz ku mojemu zaskoczeniu odkryłem dowód na potwierdzenie całego wczorajszego zajścia, czyli stos zwłok czerwonych mrówek przygotowanych do konsumpcji i ułożonych w grupie małych kopców.
      Zawsze podziwiałem pracowitość i mądrość mrówek, ale po tamtym zdarzeniu pozostał mi niesmak ponieważ mrówki jak ludzie są w stanie eksterminować swój własny gatunek.

       

      Styczeń 1977 roku.

       

      KONIEC

       

       

       

       

      ******************************************************

      Edytowane przez Wiechu J. K. (wyświetl historię edycji)
  • Najczęściej komentowane w ostatnich 7 dniach



  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • BITWA MRÓWEK część druga - ostatnia.   Pierwsze rzędy zatrzymały się w bezpiecznej odległości. Nastała grobowa cisza. Słychać tylko było szelest liści na pobliskich drzewach poruszanych powiewem. Nawet wiatr nie chciał przeszkadzać. Po prostu zdębiałem, coś takiego zdarza się tylko w opowieściach fantastycznych.  Zdumienie moje było nie do opisania, a moje oczy z niedowierzaniem analizowały ten widok, bo kogo by nie zaskoczyło takie zachowanie małych istot. Dwie duże armie mrówek stają na przeciwko sobie gotowe do okrutnej walki, a polana z zielonego koloru zamieniała się w czerwono czarny dywan.  Przelotna myśl otarła się o mój umysł: Co było powodem tej konfrontacji?! Z ludzkiego punktu widzenia będą toczyć bój o cały pobliski teren, czyli taki mrówkowy terytorialny spór.  Coś zaczęło się dziać i musiałem zaprzestać swoich domysłów o co w tym wszystkim chodzi koncentrując się na działania dwóch armii. Pierwsze szeregi ruszyły na siebie i rozpoczęły się bezlitosne i okrutne działania obu stron. Wszystkie mrówcze żeby, a raczej żuwaczki nie pozostawały bierne. Trupy i ranne mrówki gęsto pokrywały drogę swoimi małymi ciałkami. Musiałem pozostać cichym świadkiem tej masakry, nie w mojej mocy było zakończenie tego konfliktu. Żałowałem tylko, że nie mam ze sobą aparatu fotograficznego, a jeszcze lepiej kamery do filmowania. Mrówki bezlitośnie kontynuowały swoje dzieło zniszczenia i trudno było określić na czyją stronę przechyla się szala zwycięstwa. Słońce już zaszło, gdy losy bitwy rozstrzygnęły się na korzyść czarnych mrówek. Niedobitki i resztki czerwonych mrówek uciekały w głąb lasu, lecz nie dane im było przeżyć, czarne mrówki zniszczyły wroga doszczętnie. Polanka należała do niech. Pamięć o tym wydarzeniu pozostała mi głowie na zawsze. Zmęczony, wróciłem późnym wieczorem do domu. Nie mogłem zasnąć, a mój umysł wciąż analizował to coś co było na pograniczu fantastyki naukowej i rzeczywistości. Na drugi dzień poszedłem zobaczyć pobojowisko, a moje zdziwienie znów ogarnęło umysł. Na polance nie było żadnego dowodu stoczonej bitwy. Zauważyłem jednak, że czarne mrówki budują duże mrowisko i zagospodarowują się na zdobytym terenie. Pomyślałem wówczas, że ta bitwa tylko mi się przyśniła, lecz ku mojemu zaskoczeniu odkryłem dowód na potwierdzenie całego wczorajszego zajścia, czyli stos zwłok czerwonych mrówek przygotowanych do konsumpcji i ułożonych w grupie małych kopców. Zawsze podziwiałem pracowitość i mądrość mrówek, ale po tamtym zdarzeniu pozostał mi niesmak ponieważ mrówki jak ludzie są w stanie eksterminować swój własny gatunek.   Styczeń 1977 roku.   KONIEC         ******************************************************
    • @infelia Coś trzeba liniom pokazać, skoro tęsknią za sprawiedliwością.
    • @truesirex   dziękuję truesirex :) a Perfect Blue …uwielbiam :) 
    • @huzarc Zapachniało Norymbergą.
    • @Radosław Krótka forma, ogrom treści.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...