Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

nie znam pani osobiście
ale w myślach los zabukował
empatię do kobiety zniewolonej
złością

na co dzień ferment emocji
o mieć
dużo i za wszelką cenę
burzy rodzimą codzienność

czym skorupka za młodu
tym większy fetor jesienią
czas nagli kolana do skruchy
aż po pszenność żalu

z ziarenek dobrej woli
może wyrosnąć chleb
pojednania

warto spróbować

2014- 04- 03

Opublikowano

Nie łatwo posiąść empatię dla konfliktowej osoby
a co dopiero do takiej, która uważa rzecz i wszystko inne
ważniejszą od człowieka.
Taki „przykład” dla dorastających dzieci, to przyzwyczajanie
do tego, że sumienie, to nie fajna sprawa.

Tak mi się Krysiu skojarzyło, mając pod nosem takie zachowania
sporej części ludzi. Tak nas „wychowują” politycy i specjaliści od mas
poprzez media.

Jednak najważniejszym przesłaniem wiersza jest właśnie empatia
dla ciągle niezadowolonych, nieszczęśliwych ludzi, nie widzących prawdziwego sensu.
Jedynie skrucha wobec życia oraz wobec siebie i innych zmienia światopogląd.
Musi coś „tąpnąć”, aby zrozumieli i ugięli kolana.

Trudny i frustrujący temat, ale jak to Krysia, ujęła wierszem pogodnie :)))

Serdecznie pozdrawiam :) Zbyszek.

Opublikowano

@Zbyszek_Dwa
Zbyszku, przede wszystkim i na pierwszym miejscu wychowuje rodzina. czym skorupka nasiąknie za młodu, tym na starość trąci

A co do przesłania - już tytuł ukierunkowuje, że ... wiersz "zaadresowany" do konkretnej osoby - do kobiety zniewolonej złością - a nie do ... "ludzkości". Jeśli spróbuje z żalem "skruszenia kolan", być może... i ona zostanie obdarzona "empatią" do być zamiast siać "ferment emocji" ale to już jej sprawa... ups, chyba za dużo powiedziałam...

Dziękuję za osobiste refleksje... wiersz b. się cieszy i autorka także :)

Serdecznie pozdrawiam :)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      To przepiękna zwrotka warta najlepszych poetów ! I ostatnia też złota warta. Gdyby udało się dotrzymać kroku pozostałym ... 
    • @Poezja to życie Dobrze prawisz i rym jest...  
    • @Jacek_Suchowicz Piękny wiersz o zbliżającej się jesieni. Pozdrawiam serdecznie

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

       
    • W koszulce pirackiej i mycce z czaszką, Pochylony nad balią z praniem, Pianę wzbijałem ku niebu – chlup, chlup, Wiosłem szarpałem ocean zbyt spokojny.   Wichry w koszulę łapałem na kiju, Kurs obierałem – ahojj! – wołałem. Ster trzymał mój język, nie ręce, Żagiel inspiracją: tam, gdzie wiatr dmie!   Świat zmierzyłem bez lunety i bez map, Z oceanem biłem się z tupotem i krzykiem. Gwiazdom nie wierzyłem, bo mrugają okiem. Ja wam dam, wy żartownisie, dranie!   Na Nilu mętnym, wezbranym i groźnym, Szczerzyłem kły z krokodylem rozeźlonym. Ocean zamarł, gdy dryfem szedłem – skarpetki prałem, Rekin ludojad nad tonie morskie skoczył i zbladł.   Na prerii mustang czarny jak moje pięty, Ogonem zamiótł mi pod nosem – szast! Wierzgnął, kopytem zabębnił, z nozdrzy prychnął, Oko puścił i w cwał – patataj, patataj!   Na safari gołymi przebierałem piętami – plac, plac! Słoń zatrąbił, nie uciekłem, w miejscu trwałem. W ucho dostał, ot tak – i odstąpił: papam, papam. Został po nim tylko w piasku ślad i swąd.   Lew zaryczał – też nie pękłem, no nie ja! W pierś bębniłem – bim, bam, bom – uciekł w dal. Ciekawskiej żyrafie, mej postury chwata, W oczy zaglądałem – z dumy aż pękałem.   A na kontynencie płaskim i gołym, Jak cerata w domu na stole świątecznym, I strusia na setkę przegoniłem – he, he! Bo o medal z kartofla to był bieg.   Aż tu nagle: buch, trach, jęk – strachem zapachniało! Coś zatrzęsło, coś tu pękło – to nie guma w gaciach... Łup! okrętem zakręciło, bryzg mi wodą w oko, Flagę z masztu zwiało i na tyłku cumowałem.   Po tsunami pranie w błocie legło, Znikły skarby i trofea farbą plakatową malowane, Z lampy Aladyna duch też nawiał – łotr i tchórz, Kieł mamuta poszedł w proch, złoto Inków trafił szlag.   Matka w krzyk „Ola Boga!” – ścierą w plecy chlast! Portki rózgą przetrzepała jak to dywan. Aj, aj, aj, aj! chlip, chlip! to nie jaaaa... Smark, smark, łeee – nawyki to z przedszkola.   Z domku, skrytym w kniejach dębu, ot kontrola lotów. Słyszę łańcuch jak klekoce, rama trzeszczy. Dzwonek – dzyń! błotnik – dryń! szprychy aż pękają. Kłęby kurzu w dali widzę – nie, to nie Indianie.   To nie szeryf z gwiazdą pędzi na rumaku, To nie szalik śwista (z klamrą...? e tam) Ojciec w drodze z wywiadówki – coś mu śpieszno. Aż mnie ucho swędzi, no to klapa, koniec pieśni...  
    • 1) - Łaskawy, zasłużony, zasłużony… dobry, dobry, dobry… - bry, bry… ( Zasypia znużony)                          2) Łaskawy, szczery, szczodry… i niedobry. Frajer ! Święty – przez lucyfera zaklęty. Taki diabli bajer…          
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...