Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Cisza, jak oddech własny,
Przerażenie, jak sny z pół wieku.
Wspomnienia w siwej głowie tkwią,
Miejsca dzieciństwa chwastami zarosły.

Matka z trudami życia na twarzy,
Ojca kij posiwiał z bezczynności.
Po gołębiach z dzieciństwa
W szczycie stodoły tylko otwór pozostał.

W domu trzask polana - ogniem pożarty,
Któreś pokolenie kota na ciepłym piecu.
Na ścianach gwoździe z patyną czasu,
Tylko elektryczne rurki pachną niezmiennie.

Po pokojach powietrzem przeszłości chodzi,
Piec kaflowy nie grzeje żadnego zmarzniętego grzbietu.
Tylko rodziców ślubny portret zatrzymał się w czasie,
I kufer w którym lawendą pachną kilimki.

Ulica zapomniała, jakie są dzieci,
Czeremchy pnie z samotności mchem porosły.
Wieś bez życia dogorywa
I diabeł nie mówi już dobranoc.

Opublikowano

Widzę potencjał w tym wierszu, tylko jeszcze by go dopracować:
Na ścianach gwoździe z patyną czasu
elektrycznych rurek, które pachną niezmiennie, nie rozumiem
diabeł przestał mówić bez 'dobranoc', które jest już w tytule.
pozdr.
g.

Opublikowano

Masz rację, tak chyba będzie lepiej: "Na ścianach gwoździe z patyną czasu", I diabeł przestał mówić dobranoc, zmieniłem na: I diabeł nie mówi już dobranoc. "elektrycznych rurek, które pachną niezmiennie, nie rozumiem" - chodziło mi o to, że jak w pierwszej połowie lat 60-tych ub. stulecia po wsiach podlaskich zakładali elektryczność w domach - to kable, które elektrycy kładli na ścianach, były w takich rurkach, z pewnością dla bezpieczeństwa w razie uszkodzenia elektrycznego kabla. Chyba dlatego, że ściany są drewniane i kabli elektrycznych nie było można schować pod tynk. Kable w tych rurkach na ścianie są do dziś - i one niezmiennie tak samo pachną, coś w rodzaju jakby naftaliny. "Na ścianach gwoździe z patyną czasu" - pięknie. Ponieważ choć serce mam poety, a nie ukrywam, że intelekt prostego człowieka, co nie idzie w parze, zatem każde poprawki z miłą chęcią przyjmuję. Za co serdecznie dziękuję. Pozdrawiam. Mietko Podlasiak

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Jestem pod wrażeniem. Pozdrawiam
    • był piękny, słoneczny poranek obłoki spokojnie sunęły po niebie powiewał leciutki zefirek a ona szła   bez celu, byle przed siebie   bezstronnie, bez wahań - kto bardziej? a co było? minęło, nie przeliczała patrzyła prosto i najzwyczajniej   stopa przed stopę, bo jednak ostrożnie  - od siebie  dojrzała i ogarnęła  przykryła lekko, współczule pomniejsze   i nagle słońce zdało jej się zbyt ostre a wiatr wstrząsnął swą siłą bo serce zadrżało o bezbronne   moje maleństwo - szepnęła - wyrośniesz    i z nowym poczekaj, wytrwaj - ja wrócę   w pełni nadziei, uśmiechu i z dobrym słowem przelewając spomiędzy  poiła dzień za dniem nie ustając w trudzie   aż przyszedł czas zrozumienia tak, uroniła dwie łzy - skoro nie mogło być więcej   ale powstała z kolan i ruszyła dalej bo najlepszy grunt? to nie stracić  siebie samej   i dobrze wie: nie rozkwitnie gdzie nie przyjmuje się miłości   ***   czego nie mogła dostrzec w chwili nieobecności   ziemię już dawno rozgrzebano   bo liczył się nie plon   lecz jej żywe  ziarno        
    • dziękuję za twoje yang   co wprawione w ruch - kołysze się z rozwianymi myślami powroty wybieram spokojniejsze   moje yin na pohybel temu, który podejdzie  wystarczy i tak _ nigdy nie będziemy tacy sami   chciałeś być bliżej? czy chodziło o wiatr?   *** ona pragnie być wyżej i wyżej upewnia się wykręcając głowę jesteś - stoisz - zapadasz   popychasz z odskokiem   jej góra - tobie dół a przecież bliskości rezonują każdego z nas  (bo cóż ponad piachem?)   nie zatrzymuj  nawet do mnie i usiądź czasem   bo masz prawo  bujać się jak ona, jak ja   wiesz, nie wszystko musi być razem  
    • Łu noju uż kapelki w ksiotki łustrojóne só, i szlejfki furaju na zietrze, abo dzie eszcze. Na majowe litanije buł cias, jek w októłber różaniec est. Matulko Śwanto ma modry klejd, tlo niebo Warniji i spsiyw. Ziziphus spina-christi,zielóne szczepy zawdy, abo krew?             Kapliczki już kwiatkami przystrojone. Wstążki fruwają na wietrze, i nie wiem gdzie jeszcze. Był czas na majowe litanie, bo w październiku przewidziany różaniec. Mateńka Święta ma błękitną sukienkę, jak niebo warmińskie jak śpiew. Głożyna wiecznie zielona, czy może krew? Na górze Synaj o miłości było, na chwałę Boga, tu nic się nie zmieniło. Czy zielone krzewy znów broczą karminową posoką? Cud odkupienia- wciąż tyle rozstajnych dróg. Czy ciernie są podobne do gorących ust? I znów wiatr popędził arterią poprzeczną, rozłożył ręce, świat zasłonił deszczem. Majowe pola się śmieją w barwnej sukience, jak marzenie z zapachów róż. Wracaj wietrze i wiej tylko tu jeszcze. Pieśni miłosne śpiewaj na chwilę dla snów. Cienie drzew rozkołysz w tę letnią noc. Drogą Krzyżową zaszum, lśniącą oprawą łąk. Bądź.
    • @Roma nie wiem co powiedzieć. Chyba tylko..... dziękuję Roma.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...