Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

nie zliczę istnień które mógłbyś ocalić
przed ptaszyskami strachu
gdyby czas miał więcej dopływów
a ja nie piłabym tak łapczywie
bez rozmieniania haustów
na sercołomne odloty
ulicami o wielkich oczach

twoja kapota rozpina skrzydła
nad moim ogródkiem
znowu bezpiecznie stąpam
głucha na wróblopodobne

Opublikowano

To trudny wiersz.

Bardzo dużo jest sercołomnych odlotów, wielkich oczu na ulicach, ptaszysków strachu, haustów, dopływów.

Mam wrażenie nadprodukcji, przesady.

Natomiast ostatnia strofa to clou. Rozczuliłaś mnie...Pięknie jest.

Pozdrowienia, B. - E.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




nie wiem do czego odnosi się tytuł, chyba, że moja krótkowzroczność
lub asekuracja gubi gdzieś korelację (może to czas, zintegrowana z bezsilnością codzienność, pląsający egzystencjalizm, albo stagnacja)

niekiedy idąc z psem na poranny ekspres traw i słupów,
ze słuchawkami na uszach zadaję sobie pytania od czapy:

"gdyby czas miał więcej dopływów", może wtedy nadążyłbym
"bez rozmieniania haustów" na to, co jest, a co nie jest pod
plandeką losu bez względu na to, czy żyję życiem, czy śmiercią..?

.................sobie przemalowałem, ale na własne, pejzażowe potrzeby

A mnie to przemalowanie dyskretne w niczym nie zawadza, tyle że strach dość jednoznacznie uniemożliwia wygrzebanie się spod "plandeki losu".
A mistrz to taki strach na lękowe łopoty - czasem warto pozwolić starszym duszom przejąć ster, zwłaszcza gdy łapa drży;)
Pozdrawiam.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Strach ma wielkie gały, zwłaszcza w ślepych uliczkach, więc jak już się odejdzie od horroru rodem z Hitchcocka, to się chce całować po piętach wybawcę - tak tylko ten pean kwiecisty da się usprawiedliwić.
Ostatnią też lubimy, Elu ;))

Pozdrawiam Cię już wiosennie:)


Opublikowano

czy można kogoś ocalić przed strachem...? wątpię, to nie musi wynikać z zewnątrz, a najczęściej pochodzi z samej psychiki i ujawnia się nieoczekiwanie, nawet bez bodźca z zewnątrz; po prostu - taka predyspozycja;
"gdyby czas miał więcej dopływów" - zawsze coś ciekawego dowiaduję się o właściwościach czasu...dla mnie to frazeologia bez pokrycia; podobnie jak poetyzmy w rodzaju "sercołomne odloty"...
cały wiersz dla mnie zaistniał od ostatniego czterowersu i łapię poprzez tą końcówkę haust metafizyki...

Opublikowano

@Jacek_Aleksander_Mateusz_SOJAN
To nie jest zapis psychologicznej analizy wychodzenia z dysfunkcji - strach jest nasz, bez dwóch zdań, i nasze sposoby ucieczki, ale czasem czyjaś uporczywa wiara w sukces przenosi się na dotkniętego.

A teraz o "dopływach": nie są odkrywcze, jeśli mowa o czasie - rzece, płynności, itd.
Zresztą nie stawiam na oryginalność, raczej na wspólne skojarzenia z doświadczeniem czytelnika - np. taki Ryszard Lwie Serce albo Gibson pod ksywką "Braveheart" nie wiedzieliby, co to "sercołomne odloty" ;)

Pozdrawiam.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Marek.zak1   Zapytała mistrzyni dziewczyna: chłop jest lepszy, czy lepsza maszyna?   Chłop cię utuli i wycałuje, maszyna tylko chuć opanuje. Z chłopem to nawet i Kamasutrę! Czy takie cuda da się z tym chuchrem?   Lecz sama oceń i sama wybierz. Czy chłop rycerski, czy z gumy rycerz?  

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Pozdrawiam!  
    • Pola zmieniają swoje sukienki, układają je miękko na ziemi, nagą piersią chcą jeszcze nęcić lecz on odchodzi, już nic nie zmieni.   Może choć drzewa w domu sadzie, rumianą dotkną go dłonią, rozkoszną słodycz wtopią w usta, do pozostania tutaj go skłonią.   Żurawie snują pieśni smętne o tym by serca nie zamykał a on wplątany już w ich skrzydła, gdzieś w horyzoncie westchnień zanika.   Wszystko porzuca na swej drodze, nie obejmie nikogo ramieniem, ani mnie stojącej na progu, ani słońca z ostatnim promieniem.
    • Noc rozlała się po mieście jak smoła. W jej czerni kołysały się izraelskie iskry - maleńkie, wściekłe gwiazdy Dawida, niosące śmierć palestyńskim dzieciom, spadając prosto w ich kołyski. Wcześniej był tu szept bajek na dobranoc, teraz tylko świst spadających bomb. Na progu domu leży rozerwana lalka. Niebo pękło jak gliniane naczynie napełnione krzykiem. Z rozdarcia wypłynął ogień, który wypala imiona z pamięci ulic. Domy, wczoraj pachnące chlebem i snem, teraz stały się grobowcami oddechów. Pusta miska, w której jeszcze wczoraj pachniała zupa, dzisiaj pełna jest gruzu, Na progach - miski z wodą, której nikt już nie dotknie. Ulice zamieniły się w koryta bezimiennych rzek, niosących małe sandałki, szmery warkoczy, plusk niedokończonych historii. Dzieci - wiosny, które nigdy nie zakwitną - spoczywają w ramionach piasku. Ich rączki zaciśnięte na powietrzu, jakby chciały chwycić chmurę i napić się deszczu. Wiatr czesze im włosy jak matka, która nie umie przestać kołysać. Oczy, które znały tylko kształt matki, gasną, nim zobaczą poranek. Głód ma twarz wygaszonego ognia, gościnnie gasząc głosy głodnych, idzie od domu do domu i niesie w niebyt najmniejszych, w ciemność, ciszę i chłód. Każda ruina to zamrożony krzyk. Każdy cień - zapamiętane imię. Powietrze pachnie spaloną kołysanką. Na krawędzi popiołu rośnie drobny chwast. W jego cieniu drży pamięć światła, ostatnie westchnienie świata, którego już nie ma. Morze staje się lustrem, w którym odbijają się rozmyte twarze, odpływające powoli, jakby ktoś gasił światło w oczach całego świata. Księżyc, blady świadek, przykrywa ich swoim światłem jak prześcieradłem, żeby nikt nie widział, jak dzieci odchodzą, zabierając ze sobą całe słońce. I w tej ciszy, w tym popiele, tylko wiatr śpiewa mszę nad utraconymi: dla kobiet, dla starców, dla dzieci, dla świata, ktory umarł w jednej nocy. Płaczą drzewa, płaczą dachy, płaczą kamienie. Każdy krok po ulicy to echo niewypowiedzianego krzyku. Każdy oddech jest listem, którego nikt już nie przeczyta. List do matki, list do brata, list do świata, który nie usłyszał, nie widział, nie poczuł. I choć noc wciąż spowija miasto jak smoła, w jej ciemności drży pamięć - pamięć, która płonie, jak lalka, a wiatr niesie jej dym, choć światło już dawno zgasło.  
    • @andrew  tak to prawda. Wielu. I każdemu z nas to się uda. Piękny poetycki
    • @Marek.zak1 Poziam tak. Mogó? Powiem tak. Mogę? Równouprawnienie, równouprawnienie! Krzyczą wszyscy. No i ok- nie mam nic przeciwko. Ale to równouprawnienie często kończy się np gdy trzeba wtargać meble- na czwarte piętro ( bez windy)
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...