Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

czynię znak i bezkresne czarnoziemy od odessy po lwów
łąki jak dywany rozpędzonych wiatrem armii srebra i karminu
a na nich wołodyjowski i sobieski i rarogów wysokie loty
suhaki wyłażą z oczeretów susły perełkowate wysuwają pyszczki
z norek pośród limanów
wpłynąłem na suchego przestwór oceanu
tam gniazda dropów w lasach galeriowych żółte i czewone tulipany
wonne sasanki i modraki tatarskie sino-fioletowe kosaćce
złociste korony miłków w powodzi traw i kwiatów
omijam koralowe ostrowy burzanów
błękitny kobierzec szałwii spektakularne buńczuki falujących ostnic
bodiaki stanisławskiego z czerwonymi główkami wyczółkowski i chełmoński
orka babie lato i jak dniestr długi kaspijski połoz
bezpańskie mózgi perekotypole
w niebo patrzę gwiazd szukam przewodniczek łodzi*
co płynie do swych zródeł pośród pagórków kościołów cerkwi
i kurhanów sienkiewicz i petlura zbarascy zasławscy ostrogscy
słyszę ciągnące żurawie i hej sokoły i orlęta lwowskie i wielki głód
i podłe porohy kołomyjka euroazjatycka i gruszki na wierzbie
jak pomarańcze demokracji
tak płynę przez błogosławieństwo biskupa leona z kamieńca
zielonopłową falą za tym przejmującym wołaniem
naprzeciw pustynnym wiatrom ciemnym gwiazdom
ku rozświetlającym drogę dzikim polom bezkresom i akermanom
i wylewam się majestatycznie
na czarnomorski brzeg solidarnym tchem kozackim
z siłą husarii i huraganu
by ogłosić światu zwycięstwo











*Stepy akermańskie, A.Mickiewicz

Opublikowano

pozostaje mi podtrzymać swoje zdanie - teraz jest jeszcze bardziej uzasadnione: szkodzisz temu portalowi , podobnie jak bard niekompetencją ,arogancją oraz zideologizowaniem. Takim zaściankowym pseudointelektualizmem,który jedynie może bawić i rozśmieszać do łez.
Bez odbioru................................................................

Opublikowano

Powtarzam po raz trzeci : najzupełniej serio i bez żadnej ironii: SZKODZICIE ty i bard temu forum. Najlepiej będzie jeśli się stąd wynisiecie,wtedy są jakieś szanse na jego rozwój. Jeśli będziecie się upierać przy komentowaniu i wydawaniu cenzurek - portal na tym bardzo straci. Nie potraficie moderować z przyczyn które już podałem. Jeśli tego sami nie dostrzegacie - jesteście ślepi.

Opublikowano

"...wylewam się majestatycznie na czarnomorski brzeg"

Oj, wylał sie Autor wylał.
Z reguły czytam wszystkie publikowane tutaj teksty, do Twojego podchodziłam wczoraj i ponownie dzisiaj i naprawdę trudno mi skomentować utwór pozytywnie.
Dla mnie za gęsto, zbyt nafaszerowane wszystkim co myśl może przynieść. Przez to robi się gęsty witraż nie niosący światła.

Opublikowano

mithotyn: upór godny lepszej sprawy...............:DDDDDDDD. Zanim coś zaczniesz komentować wylej z siebie swoje "międzyżebrowe" jady. Atmosfera na forum dzięki twojej aktywności jest obrzydliwa.

wawrzynek: przyjmuję Twój komentarz do przemyślenia - przynajmniej cień jakiegoś konstruktywizmu................. Podrawiam.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Moje dłonie siegają częściej po wino niż po chleb. Do późnego wieczora jestem zbyt zajęty umartwianiem duszy by odpowiadać na choć najskromniejsze potrzeby ciała. Są dni gdzie łóżko mnie więzi. Są jednak i takie gdzie łaknę wolności ścian swego odludnego więzienia. Przed snem, błądzę w ciemnościach zakurzonych kątów by choć przez chwilę dać posmakować artretycznie powyginanym palcom, zimna użytych do aranżacji farb. Szkarłatu krwi i perłowości łez. Duchy ze ścian poznają mój zapach. Łaszą się do swego pana. Mimo agonii, czasami zmuszą się do krótkiego śmiechu. Wołają mnie po imieniu. Tym ziemskim nie piekielnym. Wypalonym na duszy. Przed którym drżą aniołowie i ziemskie błazny. Kiedyś miałem imię. I czas na to by żyć. Bez bólu i lęku. Broniłem się przed cieniem. Uciekałem, lecz on był zawsze przed mym krokiem jeszcze o krok. Gdybym wtedy spłonął razem z moimi wierszami. Czy cień wkroczyłby za mną w ogień? Ale to przecież ogień rodzi cień. Języki ognia namawiają bym spłonął. Języki cieni liżą me rany. Trucizną próbują wymusić we mnie kolejny raz uległość. Tak przecieka rzeczywistość, przez dziurawy dach. Wschodzi czarna tarcza słońca. Gdy cząstka jego światła mnie dosięgnie. Obrócę się w proch. Duchy ze ścian pytają czasami, czy stąd daleko do nieba. Nie wiem. Mi tylko piekło pisane. I znów wczesnonocne harce. Trupi blask gwiazd. Nad łąkami. W zbożu jeszcze zielonym, cichutkie stąpania. To stopy bose północnic. Ich śpiewy przerywają świsty sierpów. Tną szyję i żywoty kochanków. Dobrze im tak. Kto jeszcze ufa miłosnym potworom. A może i żałować ich należy. Ja przecież też kiedyś ufałem. A teraz przeklinam nawet siebie. Czas się uwolnić. Udało mi się wzniecić wreszcie żar na zalanym przed laty i zapomnianym palenisku. Wiązki brzozowego chrustu czekały na tę chwilę. Języki ognia dostrzegły mnie, choć w narkotycznym uniesieniu chwili, były tak spragnione swego istnienia, że wolały pięścić ceglane ściany kominka. Pieściłem ich zmysły. Dorzucając drewna i szczap. Duchy ze ścian milczały zatrwożone, patrząc jak piekło wychodzi poza ramy swego świata. Prawie mnie mieli. Cienie tańczyły dziko, okadzone dymem. Pogrzebaczem wybiłem wszystkie okna by świeżym oddechem powietrza, wzbudzić furię ognia. Spod kuchennego stołu wyciągnąłem bańkę na naftę. I cisnąłem ją w ogień. Pamiętam tylko to jak cienie, porwały mnie przez rozsadzony pożarem komin. Duchy wybiły rygle z drzwi i rozpierzchły się w mgielny mrok boru. Płonąłem żywcem. Niesiony przez diabły w trupi blask gwiazd. Dobrze byłoby żałować i uronić choć łzę. Mnie ogarnął jednak demoniczny śmiech, który objął połacie okolicy. Okoliczni bajali potem, że słyszeli piorun, który najpewniej zniszczył chatę. Płonęła kilka godzin. Wiele miesięcy później na pogorzelisku, stanął jesionowy krzyż i światło łojowych świec rozświetlało mrok i klątwę. Na darmo jednak. Bo nikt stąd jeszcze nie trafił do nieba.
    • @Omagamoga Oj też nam się zdarza, ale dużo rzadziej :)
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      my nie robimy tego na pokaz 
    • jest zieleń odnaleziona dalej pagórki i skrzydła ptaków niebo włóczy się między słowami ostatni wers sączy atrament na starym cmentarzu przekwitły szafirki samotny Chrystus czyta wiersze zmarli odeszli z marzeniami zostały pękające nagrobki i bezdomny poeta linijką wiersza zraniony
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...