Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Neosettler


Rekomendowane odpowiedzi

Metropolia. Modyfikacja, prątkowanie stereofoniczne błędnika, człowieczeństwo idzie w beton,
social spam, pęd. Dezorientacja w motłochu. Krzyczą: sale, sale! Fenicja jest na sprzedaż. Rekonstrukcja struktur. Destrukcja. Trzeba coś zniszczyć, by coś zbudować. Zapach ryb
- grubych ryb z miętową cygaretką w taksówkach. Rżną swoje żony,
kochanki, byłych mężów żony kochanki.
Skandal.
Między afiszami musi być dużo plakatów i skandali, niuansików na Facebooku - na wieczór
mniej w beton ludzi. Więcej ordynacji.
Gejów, za mało gejów, więcej tęczy, szczęścia, peace and love, jeszcze więcej tablic z dofinansowań, fundacji, departamentu parlamentów i walką z HIV,
burgerów w zestawie z frytkami i kolą za darmo - konsumpcjonizm do porzygania i inwigilacja zaglądająca
w krocze. Religie wszystkie won, człowiek wymyślił boga,
człowiek wymyślił człowieka, iPody, emancypację, kosmopolityzm, wolność i teletubisie.
Przydałby się shot sen, więcej koki, monet w stanikach, adrenaliny, spiętych nadgarstków,
kurwa.


Moje miasto śpi. Ma otępiałe smugi w latarniach, smutne, żylaste lagi. Odleżyny wielkości
Apeldoorn. Post-apokalipsa. Izolacja społeczna, wpasowani w notebooki.
Puste katedry wtopione w nieudolność pogody. Więźniowie cichych spelun
tańczą chwiejnie na ulicy. Metra zapełnione gęstym tchnieniem. Domy,
w których bieda zagląda w gardła i pod zmęczone powieki. Im więcej wrzasku,
tym mniej snu, tym - statystycznie trzykroć w górę - nieprzerwanej zabawy
w neonach i trzy de. Nieustanna depresja. Wyrosły wewnątrz grzeszne głosy małp,
żywią się kłamstwem, karmią bezsilnością, subtelną paranoją,
szepcą strachem o jutro [Ojciec domaga się melisy, pensjonatu dla spokojnej starości,
wódki i morfiny - wszystkiego- tkwi w .głębi jakaś nieskończona implozja,
a potrafi przyciągać tylko muchy.].

Tu nie ma miejsca dla zwyczajnych, należy się odzwyczajnić. Iść bez celu w długą, nigdy nie obserwować,
nie pytać o nic, klikać coś na ekranie, nie mieć zdania, iść tylko
otępiale w system.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@sława_zaczek
Mam dziwne poczucie, że wielu młodych... pędzących z impetem do przodu, z całą tą nowoczesnością, megatechnologią, pędem, wszechstronnością, podążaniem za więcej i więcej -sukcesywnie zapominają o wartościach wpajanych przez starszyznę- w tym o Bogu. Ale, to już tylko moja chwilowa, osobista obserwacja... Dziękuję za wgląd, pozdrawiam, Sławomiro.
Piotr

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Piotr_Płoszaj

Piotr? Powoli dochodzimy do sedna. Wiemy wszystko, widzimy wszystko, narzekamy, płaczemy.
boZydzi, bo masoni, bo gender, bo KK, bo Bóg, Bo ateiści, bo pederaści, bo zboczony Watykan.
Ostatnio zrozumiałem, że wcale nie jesteśmy więcej wiedzący, mądrzejsi, wrażliwsi.
Ludzie bełkoczący o upadku( do niedawna ja również), przypominają mi stado pijanyc świń siedzących w gnoju i porozumiewawczo mrugających jedna do drugiej wymowne:"ja wiem", spojrzenie na drugą:"ona też wie",. "widzisz"? Wiemy"!!!
Po kolei świnie są wyciagane i zarzynane, gnoju coraz mniej pod dupą, ale wszystkie świnie: "my wiemy"!!!
I modlimy się aby nie szlachtowano mnie albo bliskiej mi świni. Mrzonka. Nie zachowamy stanu posiadania.
Świniopas przaychodzi, tłucze świnie kijem po grzbietach i wisi mu, że świnie wiedzą, że kwiczą.
Niech wiedzą, niech kwiczą. Niech zrozumieją, że są ścierwem...
I wtedy...jest nadzieja, że świnie nie bąędą chciały być ścierwem.
Żadna świnia nie powie swojemu prosięciu:"nie bądź prosięciem"...póki co.
Tekst dobry. Do zakwiczenia!!ups!!!do napisania




Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Pomyłek_Stokrotny
@Pomyłek_Stokrotny
Powoli dochodzimy do sedna. Wiemy wszystko, widzimy wszystko, narzekamy, płaczemy.
bo Żydzi, bo masoni, bo gender, bo KK, bo Bóg, bo ateiści, bo pederaści, bo zboczony Watykan.
Ostatnio zrozumiałem, że wcale nie jesteśmy więcej wiedzący, mądrzejsi, wrażliwsi.
Ludzie bełkoczący o upadku (do niedawna ja również), przypominają mi stado pijanych świń... siedzących w gnoju i porozumiewawczo mrugających, jedna do drugiej, wymowne:"ja wiem", spojrzenie na drugą: "ona też wie". "Widzisz? Wiemy."
Po kolei świnie są wyciagane i zarzynane, gnoju coraz mniej pod dupą, ale wszystkie świnie: "my wiemy"!!!
- jakoś szczególnie to mnie urzekło :)
I modlimy się aby nie szlachtowano mnie albo bliskiej mi świni. Mrzonka. Nie zachowamy stanu posiadania.
Świniopas przychodzi, tłucze świnie kijem po grzbietach i wisi mu, że świnie wiedzą, że kwiczą.
Niech wiedzą, niech kwiczą. Niech zrozumieją, że są ścierwem...
I wtedy...jest nadzieja, że świnie nie będą chciały być ścierwem.
Żadna świnia nie powie swojemu prosięciu:"nie bądź prosięciem"...póki co.


Pomyłku, ciekawe przemyślenia. Masz rację, nie jesteśmy nadzwyczajni. Siedzi w nas świnia, tak, aż chyba czuję poczucie winy i nie wiem do końca dlaczego...
Miło, że czyjaś obserwacja wprowadza w taki stan rozkminiania. Dzięki za wgląd, pozdrawiam gorąco, goręcej nawet, bo dolnoślązaka, Piotr (tak, Piotr, heh, nie wiem skąd ten znak pytania) :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Piotr_Płoszaj
Knur, wieprz, arcyświnia jestem, wieprz nad wieprze.
Obecnie sam już nie wiem z kim mam się identyfikować.
Nie mam parcia na męczeństwo. Gdybym miał wybór zginąć za "Łojczyznę", albo w bójce na noże o kurwę to wybrałbym chyba to drugie.
Piotr. Dziadek był oficerem AK. Wyszedł w stanie agonalnym z łagru. Po dwóc tygodniach zmarł. Ja mam tą krew.
Katyń, rzeź Woli, makabra Wołynia, pacyfikacje wiosek, =Ofiara Szarych Szeregów, polska Golgota ogólnie.
Klęcze nad ich grobami i chylę czoło pokornie.
Na nasze groby mam nadzieję, że potomkowie naszczają i nasrają.
Kto wie czy nie kolejne masowe i tak polskie cierpiętnicze.
To co napisałeś w tekście to nie rzeczywistość Zachodu. To szumowina i odpady, zgnilizna, którą się raczymy.
Wy,ć się chce kiedy idę porzez Jelenią i widzę puskę wszędzie, jedynie Tesco pełne. Mocne słowo. Naród podły, nikczemny, głupi.
Nieważne, czy pederaści, lkewacy, katolicy, patrioci.
Jaki naród, takie elity, tacy lekarze, p0rawnicy, księża itd.
Jak Pan Bóg nie wskaże drogi to się zwiniemy w smrodliwej implozji i tak zostaniemy. Nie mam złudzeń już.
My potrzebujemy demitologizacji narodowej.
Bywaj Ziomie;)))

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Waldemar_Talar_Talar Dzięki. @Ana Dzięki za komentarz.
    • Mroczny Mesjaszu, wciąż czekasz, rozpostarty na ciemniejącym horyzoncie własnego serca. Wciąż kochasz, choć miłość dawno o tobie zapomniała. Zbliżasz się z każdym kolejnym wieczorem, odnajdujesz pokutę pośród bezkresnych myśli.   Kołysze się w tobie wczorajszy oddech, boleśnie zapomniany, zdany na łaskę wieczystości. Szukasz samotności tam, gdzie jest jej pod dostatkiem; odnajdujesz mur, jaki wznosiłeś przez utracone lata, dekady wykradzione opatrzności.   Osamotniony Mroczny Mesjaszu, to tylko wyspa, na której zabrakło ludzi. To przegrany wstęp do tej splagiatowanej autobiografii. Usiłuję odszukać w bólu krztynę dobroci, lecz wiem, że uśmierzenie powróci, zada kolejne retoryczne pytanie.   Powleczona miękkim dotykiem, skazana na dożywotni sen, pragnę powierzyć tobie kęs wolności, brakujący element światła. Ubogi Mroczny Mesjaszu, odszukam cię, choć umierają jabłonie, a popiół przykrywa skamieniałe sady.   Pogodzę się z przyszłością, wybaczę przeszłości. Odkryję w tobie siłę, która dotąd była mi bezdomnym dniem.
    • Dzika Róża.   A gdy światła zabraknie, poeta zapomni pytanie: Czy różą różo wciąż jesteś? Czy tylko wspomnieniem swym?   I gdy świata zabraknie, dzień nocą się stanie, człowiek o sobie zapomni. Wzywa go powołanie. Opuszcza dom. Ty zostajesz. Ty Różo pozostaniesz.   Ojczyzna nasza w potrzebie.   Ty będziesz żyła dzika Różo samotna, zbyt piękna, by świat o Tobie zapomniał. Ty w kolce uzbrojona dzika Różo samotna, nawet gdy zapach utracisz, on z deszczem powróci znów.   Pamiętaj, że tempo passa. Nawet, gdy słońca zabraknie, dzień nocą się stanie, Ty różą pozostaniesz. Rozkwitniesz, przekwitniesz, przeczekasz ten trudny czas.   Pytaj i pytaj wtedy natrętnie zapachem wspierając słowa. Poprzez swych kolców cierpienie, gdy w palce je wbijasz lubieżnie, zostawiasz czerwony ślad.   Skupiona na dzikim przetrwaniu Dzika różo samotna, porzucona w pośpiechu, zdradzona.   Nie chciej się dopasować do świata w zbyt dużym pędzie. Ty walcz o nasze (swoje?) szczęście moja Różo Samotna w pośpiechu zdradzona.
    • Sytuacja wyglądała tak, że nad zmasakrowanymi zwłokami, pod lampą przypominającą tę nad stołem chirurgicznym, stał były lekarz, kardiochirurg, i czekało go złączenie dwóch kawałków człowieka w jedno. To jak leczenie, ale wyglądu. Na dworze błysnęło. Spojrzał w kierunku okna. Wiatr się wzmógł, łamał małe gałęzie, a deszcz się tak rozpadał, że po szybie spływała gruba warstwa wody. Było ciemno, zupełnie jakby już zapadł zmierzch. Zagrzmiało. Aż zatrzęsły się szyby. Spojrzał na zwłoki. Zmarły miał otwarte oczy. Nie wiadomo, czy otworzyły się dopiero chwilę wcześniej, czy cały czas były otwarte. Wydawało się, że samobójca patrzy na Marka, człowieka, który przeszedł na martwą stronę życia, i błaga o cud. Marek poczuł się jak doktor Frankenstein. Dreszcz przebiegł mu po plecach. Natychmiast sięgnął do oczu zmarłego i zamknął mu powieki. Przez chwilę wydawało mu się, że wiatr na zewnątrz śmieje się z niego. Wicher gwizdał w gałęziach, zaułkach i na krawędziach budynków, jakby kibicował niemożliwemu: wskrzeszeniu umarłego. Ciało nagle drgnęło. Jakby spięły się mięśnie. Światło zamigotało. Odskoczył. Ale natychmiast oprzytomniał. Oto on, Marek Olkuń, kiedyś pan życia, a teraz pan śmierci. Szukał swojej przeszłości. Zdawało mu się, że słyszy wydobywający się z czeluści śmiech. I echo, które temu towarzyszyło. Wszystko wybrzmiało razem: śmiech, wycie wiatru i dźwięk uderzającego pioruna. Marek opadł bezsilnie na stojący obok stołek. Zaczerpnął głęboko powietrza. I odczekał dłuższą chwilę. W końcu za pomocą grubych nici chirurgicznych połączył dwa fragmenty ciała tak dobrze, jak to było możliwe.
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      @Dagmara Gądek Tekst do końca przemyślany. Jest tylko jedna, niemodnie inkrynowana inwersja, czyli "czereśnia majowa", przez autorkę użyta  jak najbardziej świadomie, dlatego taż nie pojmuje, czego komentatorce jest "szkoda"? To wszak problem samej komentatorki, bo autorka zawsze cyzeluje swoje utwory do perfekcji
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...