Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

List otwarty Do Prezydenta Rzeczpospolitej Polskiej Bronisława Komorowskiego.


Jacek_Dyć

Rekomendowane odpowiedzi

Jacek Dyć Łęczna 22 października 2013
(.............)
(...............)




Do Prezydenta Rzeczpospolitej Polskiej Bronisława Komorowskiego.


Już na wstępie zamiast Pana, Panie Prezydencie postawię pytanie; co ja mogę i jakie mam prawa? Z poniższym wnioskiem w dniu 17 września 2009 roku wystąpiłem do Sądu o odszkodowanie za stan wojenny, a zatem będzie to jakby odpis owego Wniosku. Sprawa ciągnie się jak do tej pory i nie widać jej pomyślnego dla mnie zakończenia, przeto w determinacji postanowiłem poinformować Pana, co dzieje się z tymi, którzy narażali się, by mogli tacy jak Pan piastować wysokie urzędy w Polskim państwie. Swego czasu również występowałem z prośbą do Prezesa Rady Ministrów – zbyto mnie niestety, pewnie zostanę podobnie potraktowany przez Pański urząd, bo jak spostrzegłem pisma nie dochodzą na ręce adresata, ale na sekretarza, który ma kompetencje w spławianiu natrętów.

W dniu 31 stycznia 1983roku Przedsiębiorstwo Państwowe PRG w Łęcznej rozwiązało ze mną (wnioskodawcą) umowę o pracę za uprzednim ustawowym wypowiedzeniem. Na skutek zaskarżenia decyzji uczestnika do Komisji Odwoławczej ds. Pracy w Lublinie, moje żądanie o przywrócenie do pracy zostało oddalone w przedmiocie uznania za bezskuteczne wypowiedzenie umowy o pracę (syg. akt VIIP 941/83). Umotywowano to tym, iż zakład pracy miał prawo rozwiązać umowę o pracę, a jako wnioskodawca nie mam prawa odwołania, jako że zwolnienie w stanie wojennym nie podlega rozpatrywaniu przez Sądy Państwa. Następnie Sąd Wojewódzki w lublinie oddalił moją rewizję w części dotyczącej przywrócenia do pracy i wypłacenia odszkodowania za czas pozostawania bez pracy (określone orzeczenia zostały przesłane mi przez mojego pełnomocnika mec. Władysława Stworowskiego i nigdy nie dotarły do rąk adresata, jako że zostały wykradzione z poczty w Minkowicach k. Świdnika przez funkcjonariuszy SB w marcu 1984roku). Kierownictwo uczestnika dokonało wypowiedzenia umowy o pracę, ponieważ byłem rzekomo niebezpieczny i naruszałem porządek publiczny (stanu wojennego) na terenie zakładu pracy. Za podstawę prawną mojego zwolnienia przyjął uczestnik dekret o stanie wojennym z dnia 13 grudnia 1981 roku, który został wydany przez Radę Państwa Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej. Zatem zostałem zwolniony za moje przekonania i działalność na rzecz zdelegalizowanego związku NSZZ ”Solidarność”, (akta IPN str 1 Analiza z dnia 1988.05.18 materiał sprawy operacyjnego sprawdzenia krypt. „ARAB” dot. figuranta Dyć Jacka) ogółem pozostawałem bez pracy ok. dwa i pół roku. W czasie pozostawania bez pracy byłem szykanowany przez funkcjonariuszy SB i ich TW otaczających mnie szczelną inwigilacją w ciągu dnia i nocy. W konsekwencji zmusiło mnie to do ukrywania się, aby uniknąć ewentualnego aresztowania i skazania na karę grzywny pod byle pretekstem, z wyłączeniem rzekomych szykan politycznych (o tym mówią liczne, nierzadko bzdurne meldunki donosicieli TW), które zalegają moje akta w IPN, z operacyjnego rozpracowywania figuranta;
akta IPN str 7 RAPORT z dnia 1986.11.06, str 8 WYCIĄG Z NOTATKI SŁUŻBOWEJ z dnia 1986.11.19, str 9 CHARAKTERYSTYKA z dnia 1986.11.24, str 10 WNIOSEK z dnia 1986.12.11, str 11 NOTATKA SŁUŻBOWA z dnia 1986.12.12, str 17 NOTATKA SŁUŻBOWA z dnia 1986.03.31, str 24 WYCIĄG Z INFORMACJI z dnia 1987.06.07
Pozostając bez pracy, a tym samym środków do życia, składałem podania o przyjęcie do pracy w różnych firmach (i to wtedy, gdy były nabory pracowników w tych zakładach pracy) takich jak kop. Lubelskiego Zagłębia Węglowego, Cementowni w Chełmie Lub., Przedsiębiorstwa Robót Górniczych w Łęcznej, Fabryki Samochodów Ciężarowych w Lublinie, Zakładów Metalurgicznych „Ursus” Lublin, a nawet do Przedsiębiorstwa Gospodarki Rolniczej w Łęcznej. Jednak, pomimo, iż przyjmowano innych, przykładowo moi koledzy z pracy; Ryszard M. pracował w PRG Łęczna od 01.01.1979 został zwolniony za porzucenie pracy 03.06.1980 ponownie przyjęty 07.10.1981, zwolniony za nieobecności nieusprawiedliwione i porzucenie pracy, jednak przyjęty ponownie 21.02.1985, zwolniony za wulgarne odnoszenie się do dozoru pracowniczego, odmowę poleceń i dużą ilość opuszczonych nieusprawiedliwionych dni w pracy 04.04.1985. Następny to S. Henryk; pracował od 30.12.1987 zwolniony dyscyplinarnie 18.02.1980 ponownie przyjęty 19.10.1981 zwolniony za bumelanctwo 23.03.1982, przyjęty ponownie ? i zwolniony z kolei 31.05.1983 za nieprzestrzeganie dyscypliny i bumelanctwo, następnie przyjęty do pracy do kopalni jeszcze w tym samym półroczu. Takich jak te, wymienionych drastycznych przykładów możnaby wyszukać w archiwach pracowniczych z tamtych lat wiele, jednak ja wciąż otrzymywałem odmowy zatrudnienia, chociaż byłem pracownikiem bez nagan, o nikłej absencji chorobowej, bez dni nieobecnych nieusprawiedliwionych, a gdy zwolniono mnie z pracy został mi wypłacony ekwiwalent za niewykorzystane urlopy z zaległych trzech lat. (akta IPN str 34 NOTATKA SŁUŻBOWA z dnia 1988.02.16) Uważano moją osobę za o wiele mniej wartościową, od takich jak wymieniłem powyżej, a akta osobowe zostały spalone przez esbeków ( w związku z tym wzywany byłem do Prokuratury
31 marca 1991roku).
Nie mogąc uzyskać zatrudnienia w zakładach zatrudnienia publicznego, a tym samym środków, do jako takiej egzystencji, (brak kartek żywnościowych) podejmowałem pracę dorywczą, takoż państwo, jako uczestnik z silnym ramieniem służb bezpieczeństwa pozbawiał mnie legalności zamieszkania, przez robienie rewizji u znajomych, u których miałem możność zatrzymania, a którzy stykając się z taką rzeczywistością prosili mnie o opuszczenie ich lokalu. (akta IPN str 36 NOTATKA SŁUŻBOWA z dnia 1988.03.20 i str 6 z dnia 1986.10.28) NOTATKA SŁUŻBOWA z dnia 1986.10.28 pod którą widnieje adnotacja kpt. a. Rycerza-szefa SB „jak jego podwładni dopuścili do tego, że otrzymałem przydział na zamieszkanie w hotelu robotniczym
Jak jest to już oczywiste dzisiaj, cóż było dla uboli zabić kogoś im niewygodnego, nieraz byłem przy zatrzymaniu ostrzegany dwuznacznie; może ci się coś stać, kiedy spostrzegali, iż nie robi to na mnie większego wrażenia, bezczelnie z ironią mawiali, że może się to stać mojemu dziecku bawiącemu się samotnie na placu zabaw, lub mojej kobiecie, przed którą pewne swoje działania utrzymywałem w tajemnicy, by ją chronić to raz, a dwa, by nie szkodziła mi. Zatem czy dla nich był problem pozbawienia kogoś lokum? (WNIOSEK o rozliczenie z opuszczonego mieszkania, w którym byłem zameldowany na stałe, a które zostało wyburzone). Kiedy już pozyskałem nie całkiem legalnie pracę u uczestnika w postaci Peerelu, a tym samym zakończyłem etap ukrywania się, inwigilacja i prześladowanie stały się bardziej dotkliwe i skuteczniejsze. Za rozrzucenie ulotek, skutkiem czego było zasądzenie pięćdziesiąt tysięcznego kolegium i aby ratować się przed zwolnieniem z pracy, skryłem się, jako chora osoba w szpitalu. Na łóżko obok położono oficera SB, a na drugim ormowca (akta IPN str101 NOTATKA SŁUŻBOWA z dnia 1987.12.22 i str 104 NOTATKA SŁUŻBOWA z dnia 1988.01.06), ci aniołowie sklecili mistyfikację, niby to w awanturze o przekonania polityczne pobiłem ormowca, a że wraz ze mną kurowały się figury aparatu władzy, (dowiedziałem się dopiero po latach z akt IPN). Chciano tym sposobem wsadzić mnie za kratki z przyczyn czysto kryminalnych, aby zdyskredytować mnie w oczach tych, którzy mnie postrzegali, jako działacza podziemia. Wobec tego wezwano do szpitala świeżo upieczonego funkcjonariusza SB, by to wszystko do kupy sklecić wmanewrowując go w coś, co nigdy nie miało miejsca. Jednak owy esbek nie chciał brać udziału w tak haniebnym wobec niego procederze, więc sporządził szczerą notę. Za niesubordynację postanowiono jemu ultimatum, aby zwolnił się sam nim oni to zrobią. Znając niektóre szczegóły z akt IPN, nie znałem całej prawdy poliszynela i owa kwestia rozjaśniła się na sprawie w dniu 23 października 2013, gdy zeznawał, jako świadek tamtych dni, owy zdyskwalifikowany esbek. Także swoich TW umieszczano ze mną w sanatoriach (akta IPN str 37 NOTATKA SŁUŻBOWA z dnia 1988.06.20), a Można to wszystko zaliczyć do zbiegów okoliczności, tylko tych, było za wiele i zaprocentowały na lat5a dzisiejsze.
Jaki wielki spokój mieli moi koledzy i Pan Panie Prezydencie Komorowski, gdy będąc internowanymi nie doznawaliście szykan, restrykcji, ani głodu przy braku środków do egzystencji. Rodziny internowanych chodziły w chwale zabezpieczane przez plebana i takich jak ja, narażających się na szykany ubeckie, zbierających pieniądze, by zapewnić byt ich rodzin. Gdy wyszli z internowania, powracali do swych miejsc pracy. O wiele łatwiej i prościej było mi dać się aresztować, czy schwytać w drugim żucie internowania, lub przystać na początku, do ubeckich propozycji wyjazdu z kraju o bilecie w jedną stronę, ale tego bałem się, czy nie jest to prowokacją z ich strony i przy wyrażeniu zgody nie pójdę do internatu. Jednak ukrywając się, nie dałem się aresztować, a na propozycję wyemigrowania hardo odparłem; iż Polska jest moim krajem, a ja nie mam zamiaru opuszczać Jej w potrzebie. Wtedy usłyszałem, że jeszcze pożałuję swojej arogancji i zuchwałości i myślę, że to im się w pełni powiodło, ponieważ Polska zapominając „swych synów” wypięła się na nich.
Państwo Peerelowskie było nacechowane przymusem pracy, ale z ubeckich akt wynika, że tego przywileju pozbawiano mnie celowo, by w rezultacie ukarać za uchylanie się od powszechnego obowiązku pracowania. W obecnym czasie egzystuję w granicach tego samego państwa, jednak moje ciało jest w takim stanie zdrowia i w takim wieku, że nikt nie wyraża ochoty na zatrudnienie mojej osoby i jak na dzisiaj, chociaż walczyłem z władzą o przemiany polityczno-ekonomiczne, o wiele się nie zmieniło na moją korzyść. Kiedyś musiałem ukrywać się przed esbekami, dzisiaj także ukrywam się przed komornikami Panie Komorowski i jak nie miałem pracy, tak i nie mam, ale i świętego spokoju też nie.. Zdrowie straciłem drążony ciężką pracą górnika już jako młody człowiek, o czym mówi zaś. z sanatorium z 1979, przy czym moi Rówienicy już od dziesiątek lat przebywają na emeryturach, a nawet dużo, dużo młodsi ode mnie, także jej dostąpili. Peerelowskie państwo, tak wiele nakładów finansowych przeznaczało by mnie nękać, opłacali swoich tajnych współpracowników, by śledząc mnie mogli zbierać idiotyczne dane, może zatem obecny gospodarz jako uczestnik mojego konfliktu z Peerelem naprawi to, co tak skutecznie popsuł Peerelowski sługus okupanta. Poniżej wyszczególniam karty IPN mówiące o nieudanych próbach osaczania konspiratora, co w świetle dzisiejszym o wiele korzystniejsze byłoby dać się osaczyć, gdyż byłbym z tego powodu Panie Prezydencie osobą znaną, odznaczaną, honorowaną i tuzinkową.
Kiedy w 1989 roku zatryumfował układ z Okrągłego Stołu, ponownie wniosłem pozew o przywrócenie do pracy (sygn. akt VP 170/90), orzeczenie Sądu ustalone w dniu 17 grudnia 1990 roku brzmiało; zatrudnić wnioskodawcę w terminie nie przekraczającym siedem dni od daty wyroku, oraz zaliczyć do stażu pracy okres od 1 lutego 1983 do 31 czerwca1985roku jednak ówczesny uczestnik PRG Łęczna nie nawiązał ze mną, (jako wnioskodawcą) ponownego stosunku pracy. Powodem nie wywiązania się z umowy postanowienia sądu, był zły stan mojego zdrowia, co wskazałem powyżej, iż ono było w już w złym stanie kiedy mnie zwalniano z pracy. Już ówcześnie miałem kwalifikacje do przejścia na rentę chorobową, o czym zakład pracy zdawał sobie sprawę, ale pracodawcom było na rękę, by pracownik nie korzystał ze zwolnień chorobowych i nie przechodził na rentę chorobową z tytułu uszczerbku zdrowia spowodowanego nadmierną eksploatacją fizyczną ciała. Schorzeń zwyrodnienia układu kostnego i dyskopatii nie nabywa się ot tak sobie, bo ku temu pora z przyczyn przeżytego wieku.
Tymczasowe Zarządy podziemnych struktur „Solidarności” z Krajową Komisją Koordynacyjną owych ówcześnie nielegalnych organizacji, były same w sobie na tamte czasy rządem w PRL. Kiedy komunistyczny system przeterminował się, ci ludzie z owych struktur wygodnie rozsiadając się w fotelach legalnej władzy, skutecznie zadbali o swą przyszłość i tych, których uznali za „swoich”. W wolnej Polsce, gdzie tylko pozmieniano szyldy, kierownictwo niższego szczebla pozostało w skansenie „grubej kreski Mazowieckiego”, można już było pogardłować, ale nie za wiele, prosty robotnik skorzystał z przywileju swojego głosu i wolności, więc wybrał mnie na swojego przewodniczącego w Komisji Zakładowej ”S” i byłem niby taki sam dla tych postawionych wyżej, a jednak swój nie byłem. Wtedy, kiedy nie było wolno, występowałem jako wolny strzelec w imieniu ogółu krzywdzonych, dzisiaj jak wtedy pozostaję sam, a „wszyscy” w imieniu których działałem w narażeniu, nie pamiętają ani o mnie, ani o tym.
Toteż dzisiaj występując w swoim imieniu, jako ten, który nie zaprzedał się, żądam odszkodowania i zadość uczynienia za poniesioną utratę szansy godnego życia, poświęconej młodości na walkę z nierzeczywistym i niegodnym życiem w komunistycznym ustroju, niedoczekanej łaski emerytalnej, (brakuje mi pięciu lat do emerytury, tylko gdzie i jak je dopracować?) i zniweczonego życia rodzinnego. Żadne pieniądze nie powetują tego, co straciłem i co mogłem zyskać żyjąc z opuszczoną głową, przyklaskując i przytakując, tym, którzy tłamsili wolność słowa i wszelki przejaw niesubordynacji wobec nich.
Reasumując – nie o takiej Polsce myślałem wystawiając swoją wolność na szwank – Polsce pełnej bezrobotnych, bezdomnych, (co prawda mieszkam, ale jako najemca lokalu) rzeczywistej biedy w bezradności pazernych kapitalistycznych przemian, bezkarności rozpasanych wyrostków i chuligański band, złodziejstwa w imię prawa, jak i rozbudowanej biurokracji, kumoterstwa i korupcji. Z czystym sumieniem mogę powiedzieć, szkoda było tego wszystkiego, co położyłem na szalę lepszego jutra, by oglądać tak idiotyczny szybki przejaw wypaczonej demokratyzacji państwa. Ja już wystarczająco zapłaciłem za wolność naszą i waszą, teraz wolna Polska mogłaby zrekompensować mój wkład za jej wolność, ponieważ walczyłem o godne życie Jej obywateli, toteż i ja mógłbym wreszcie u schyłku swoich dni pożyć trochę godniej. PRL zadbała o swoich oprawców na tych, którzy walczyli i byli mordowani za niewinność, więc wolna Polska mogłaby zadbać o niewinnych swojego położenia, którzy nie przesypiając położyli swoją cegiełkę anonimowo dla wolności Jej mieszkańców, by żyło wam się lepiej.

PS. Myślę, że otrzymam jakąś odpowiedź od Pana Panie Prezydencie Polski w koronie, a nie od jakiegoś sekretarza, który wykaże swą kompetentność w pozbywaniu się intruza, owy list zamierzam opublikować. Z szacunkiem dla byłego działacza internatu.
Jacek Dyć



Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@5_i_1_kilo_
Nie ważyłem, ale ze trzy kilo, z półtora ryzy, a moje prywatne, grubości dwóch ryz papieru, które w 1991chciałem wyrzucić na śmietnik, wziął jako historię kolega Tadeusz S. do Warszawy, a pozostało jeszcze raz tyle osobistych. Nie mówąc już o tych, które ubecja spaliła, (na co mam dowód prokuratorski spalenia konkretnie moich akt) Pracownik IPN nadmienił, iż mało kto ma tak spuchnięte akta, wzięło się to z tego, że załaziłem im za skórę, nie mieli mnie na widelcu, więc pracowali, by znaleźć i ująć i tworzyli akta,by pokazać że nie biorą kasy za nic, a akta puchły i puchły i tyle w nich pierdoł niedorzecznych w ich notatkach powielanych i donosach TW, a także mojej byłej, która podkreślała, iż nie robi tego z zawiści, ale dla dobra państwa, jej bratem, a moim szwagrem był pułkownik kontrwywiadu wojskowego, więc pewnie chciała iść w jego ślady. Chociaż tyle lat minęło, jednak po niej smród do dzisiaj mnie nęka, więc samo z siebie nie daje się o tym zapomnieć. Obiecałem sobie, że gdy to wszystko już poukładam, wszystkie te papierzyska, które są widmem przeszłości, spalę w kominku. Akta znanych kombatantów są mizerniutkie, bo cóż mogli o nich pisać ubecy, kiedy byli ci przyszpileni, jak motyl internowaniem, toteż tkwili pod ich chałupami, jeździli za nimi i deptali krok w krok, dlatego z powodu ciągłej inwigilacji, a nie możności większej konspiracji, są dziś zajebiście pokrzywdzonymi i im się należą odszkodowania, medale i durny naród uważając ich za ikony, usadzał wyborami na stołkach władzy.
Do poczytania

Ps. Stasia, o którym piszę w tekście, mój kolega grający w restauracji do kotleta widywał ciągle przy barze drinkująjego. Staś umarł, ledwie go zmieścili w kapotę sosnową o rozmiarach XXX, wątroba nie wytrzymała mitingu. Cały mój stan wojenny opisując go wierszem, zamieściłm na www.opowiadania.pl pod jacek_dyć, no i tutaj trochę spieprzyłem w odpowiedzi na komentarz, bo pisząc ciagle myślałem, że odpisuję pod komentarzem Upiory stanu wojennego, ale to się i tak ściśle łączy, przy braku pewnych szczegułów.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


×
×
  • Dodaj nową pozycję...