Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Sprostał Prostak Pryszczatemu
kiedy ten go spytał wprost
powiedz brachu ile widzisz
na mej twarzy brzydkich krost?

Prostak walnął prosto z mostu
ja ciekawość twoją ziszczę
brachu nie masz żadnej krosty
te wypryski to są pryszcze.

Tu wtrąciła się Nieśmiała
z odpowiedzią wciąż się czaję
według mnie to nie wypryski
ani krosty, lecz liszaje.

Z tego powstał galimatias
oraz pomruk wśród gawiedzi
bo pytanie niby proste
a wciąż nie ma odpowiedzi.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Prawisz, że to zachciewajki
a ja mówię, że nic z tego
bo przed chwilą zapytałem
o łaknienie Pryszczatego

a ten odrzekł lakonicznie
z jakąś taką flegmą w głosie,
że się jemu nic już nie chce
i te rzeczy też ma w nosie.

Pozdrawiam
HJ
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




A któż chciałby w letni upał
kiedy żar się z nieba leje
pisać czułe poematy,
albo ody lub eseje.

Żar najlepiej zgasić żartem
a następnie hop do wody
żeby rozgrzanemu ciału
odrobinę dać ochłody.

Pozdrawiam serdecznie
HJ
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Jakie czarnej ospy bywają objawy?
Dzisiaj tego nie wiem lecz jestem ciekawy
bo jeżeli są to jakieś krosty czarne
to z góry zaznaczam, szanse mamy marne.

Pryszczaty zwykł wodę używać jedynie
po nocnej libacji gdy kac suszy dynie
stąd jego karnacja to mówię z przykrością
odbiega od normy i trąca czarnością.

Pozdrawiam
HJ
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Stanąłem, więc goły przed moim zwierciadłem
kiedy weń spojrzałem omal nie upadłem
bo to, co żem ujrzał to zgrozą napawa
- obejrzałem z lewa a następnie z prawa

i stwierdzam ze wstydem, że na ciała bieli
ani jeden pryszczyk nigdzie się nie ścieli
a chciałem zabłysnąć, być na topie listy
lecz by to osiągnąć muszę internisty

zapytać się o to lub dermatologa
jak uzyskać pryszcze i którędy droga
biegnie po czempionat, po prymat, po sławę
lecz nim to uczynię to dopiję kawę.

Pozdrawiam
HJ
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Przechodzą mnie ciarki i tak zwane prądy
bo kiedy pomyślę, że lepry i trądy
od zarania dziejów są ludzkości plagą
to jestem szczęściarzem, bo ja pod tą flagą

nie muszę dnia witać porannym apelem
a krosty i pryszcze są jedynie celem
na tarczy humoru, bo choć humor czarny
to wydźwięk i aspekt może być figlarny.

Pozdrawiam
HJ
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Stanąłem, więc goły przed moim zwierciadłem
kiedy weń spojrzałem omal nie upadłem
bo to, co żem ujrzał to zgrozą napawa
- obejrzałem z lewa a następnie z prawa

i stwierdzam ze wstydem, że na ciała bieli
ani jeden pryszczyk nigdzie się nie ścieli
a chciałem zabłysnąć, być na topie listy
lecz by to osiągnąć muszę internisty

zapytać się o to lub dermatologa
jak uzyskać pryszcze i którędy droga
biegnie po czempionat, po prymat, po sławę
lecz nim to uczynię to dopiję kawę.

Pozdrawiam
HJ

Oj Panie Henryku , uśmiałam się oj uśmiałam ,,a kunszt poetycki w pełni!
Dziękuje!
Pozdrawiam serdecznie!
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Stanąłem, więc goły przed moim zwierciadłem
kiedy weń spojrzałem omal nie upadłem
bo to, co żem ujrzał to zgrozą napawa
- obejrzałem z lewa a następnie z prawa

i stwierdzam ze wstydem, że na ciała bieli
ani jeden pryszczyk nigdzie się nie ścieli
a chciałem zabłysnąć, być na topie listy
lecz by to osiągnąć muszę internisty

zapytać się o to lub dermatologa
jak uzyskać pryszcze i którędy droga
biegnie po czempionat, po prymat, po sławę
lecz nim to uczynię to dopiję kawę.

Pozdrawiam
HJ

Oj Panie Henryku , uśmiałam się oj uśmiałam ,,a kunszt poetycki w pełni!
Dziękuje!
Pozdrawiam serdecznie!

Bywa, że ja także śmieję się też z tego
i nieraz powiadam pofolguj kolego
nie rozciągaj tekstu, strofy - góra dwie, trzy
lecz na nic zakazy, bo gdy ręka zwietrzy

że może swobodnie pisać, co popadnie
choćbym się utopił i już leżał na dnie
to czy to ocean czy to dno bajora
to jeszcze po piachu pisać ciągle skora

a gdyby mi kopa ktoś zasadził w zadek
biorąc pod rozwagę i taki przypadek
pewnie bym w powietrzu kreślił, choć koślawo
naprzemiennie strofy na lewo i prawo

wedle tej zasady, że na nieboskłonie
nikt nie poda pióra a więc obie dłonie
mając niezajęte językiem migowym
też bym coś napisał i o tym i owym.

Pozdrawiam
HJ
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Stanąłem, więc goły przed moim zwierciadłem
kiedy weń spojrzałem omal nie upadłem
bo to, co żem ujrzał to zgrozą napawa
- obejrzałem z lewa a następnie z prawa

i stwierdzam ze wstydem, że na ciała bieli
ani jeden pryszczyk nigdzie się nie ścieli
a chciałem zabłysnąć, być na topie listy
lecz by to osiągnąć muszę internisty

zapytać się o to lub dermatologa
jak uzyskać pryszcze i którędy droga
biegnie po czempionat, po prymat, po sławę
lecz nim to uczynię to dopiję kawę.

Pozdrawiam
HJ

Oj Panie Henryku , uśmiałam się oj uśmiałam ,,a kunszt poetycki w pełni!
Dziękuje!
Pozdrawiam serdecznie!

Bywa, że ja także śmieję się też z tego
i nieraz powiadam pofolguj kolego
nie rozciągaj tekstu, strofy - góra dwie, trzy
lecz na nic zakazy, bo gdy ręka zwietrzy

że może swobodnie pisać, co popadnie
choćbym się utopił i już leżał na dnie
to czy to ocean czy to dno bajora
to jeszcze po piachu pisać ciągle skora

a gdyby mi kopa ktoś zasadził w zadek
biorąc pod rozwagę i taki przypadek
pewnie bym w powietrzu kreślił, choć koślawo
naprzemiennie strofy na lewo i prawo

wedle tej zasady, że na nieboskłonie
nikt nie poda pióra a więc obie dłonie
mając niezajęte językiem migowym
też bym coś napisał i o tym i owym.

Pozdrawiam
HJ


I oto ,cały kunszt poezji , finezji ,,,i czego kto zapragnie!
I Pana Henryka spełniania , tak na zawołanie
I jak miło , lekko jest do poczytania!

Serdeczności!

Hanna
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Mówisz o mnie kreślarz
a ja dodam skromnie
kreślę by cośkolwiek
pozostało po mnie.

Nie stawiam pałaców,
mostów nie buduję
robię to co umie
więc sobie rymuję.

Potrafię sensownie
potem wszystko sklecić
odrzucając plewy
wiersza nie zaśmiecić.

Pozdrawiam
HJ

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @huzarc Cześć, dziękuję

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      @violetta O matko, jakie piękne...
    • Pewnego razu żył pewien drwal.   Miał dom i ogród, na którym rosły różne krzewy, kwiaty oraz warzywa. W zagrodzie były rózne sprzęty, którymi posługiwał się na codzień, starannie wykonując nimi meble, donice, wycinając deski pod dach chroniący go przed deszczem. Codziennie chodził do lasu pozyskując nowy materiał dla potrzeb wytwarzania kolejnych dóbr.   Tak mijał czas, a drwal i jego życie obfitowało.   Pewnego razu na jego posesję padło ziarno by po kilku dniach zakiełkować. Roślina niepostrzeżenie rosła, tworząc łodygę i puszczając liście.   W końcu została dostrzeżona przez właściciela, lecz nie wiedział on jaki jej gatunek.   Czas wciąż płynął, a roślina przybierała coraz to większych rozmiarów. Ze względu na to, że drwal miał wiele obowiązków i nie przywiązywał dużej wagi do wznoszącej się wśród innych - zieleniny - za każdym razem, kiedy odwiedział owe miejsce był bardzo zdziwiony tempem w jakim rosła.   Codziennie słońce rzucało promienie na usytuowane w kącie posesji drzewo, deszcz je podlewał, a noc przynosiła mu wytchnienie.   Było to silne drzewo - wichry i burze nie zrobiły mu krzywdy. Z każdym dniem w drwalu rosła ciekawość - co to za drzewo i czy w zależności od tego wyda jakieś owoce.   Mijały lata - ukazał się pień, wyrosły gałęzie, w cieniu drzewa można było zaznać ochłody. W końcu, jesienią pojawiły się i owoce - małe zielone kulki, jabłoń.   Dojrzały, a drwal z przyjemnością je zerwał i spożył, zadziwiony ich niezwykłą słodyczą.   Czynił tak co roku, rozkoszując się coraz to obfitszymi plonami. W końcu drzewo stało się na tyle duże, że pośród jego gałęzi ptaki uczyniły sobie gniazda, a w jego pniu wydrążyła sobie norkę wiewórka. Życie wokół drzewa obfitowało.   Drwal chętnie zbierał owoce, lecz brakowało mu motwyacji i czasu, by zbierać je wszystkie, dlatego zaprosił do pracy swoje dzieci i znajomych, darując im prawo by również je spożywały.   Gdy drzewo osiągnęło wielkich rozmiarów, zimą opadały z niego usychające gałęzie, którymi drwal palił w piecu w pokoju swojego domu grzejąc swoje ciało oraz oraz swoich najbliższych.   Przyszły jednak lata, kiedy deszcz padał coraz rzadziej i rzadziej. Plony były coraz mniej obfite, a nie podlewane przez nikogoo drzewo w końcu nie dało owoców. Zapuszczało jednak skromnie liście, gdy drwal zastanawiał się co z nim zrobić.   W końcu, po dłuższym namyśle, stwierdził ostatecznie, że drzewo należy ściąć. Decyzję tę podjął dużym trudem - bowiem jego pień był bardzo szeroki i silny, a samo drzewo na tyle wysokie, że ze strachem rozważał, gdzie upaść powinna jego korona, by nie uszkodzić znajdujących się w pobliżu: domu oraz sprzętów, a także ogrodzenia.   Nadszedł sądny dzień.   Drwal, po przyjemnej, kojącej nocy, wypoczęty i w pełni sił, wstał z łózka, spożył obfite śniadanie i z siekierą w ręce dumnie ruszył w kąt ogrodzenia.   Stając przed drzewem przyjrzał się jego pniowi, skrupulatnie oczami szukając miejsca, w które wbić ostrze. Dostrzegając odpowiednie miejsce, zatarł ręce, chwycił narzędzie i podszedł bliżej by zadać pierwszy cios. Aby wziąć zamach odchylił daleko ramiona, biorąc swoim siermiężnym nosem głęboki oddech.   Uderzył raz. Uderzył drugi raz. Uparcie uderzał z całych sił, bez tchu, bez żadnych wątpliwości, będąc zdeterminowanym by drzewo obalić. Błyskawiczna przerwa, szybka szklanka wody, zagrycha - uderza dalej, znów bez tchu i bez namysłu - drzewo musi zostać ścięte.   Walcząc aż do póżnego popołudnia, w końcu został tylko fragment pnia, który pozwalał na jego złamanie. "Teraz wystarczy wziąć linę, zarzucić poniżej korony i lekko pociągnąć, łatwa sprawa" - pomyślał. Szybko pobiegł do stodoły po sznur. Wrócił spokojnym i dostojnym krokiem, po czym rzucił grubą nicią, wydając przy tym odgłos wysiłku.   Lekko już zmęczony podszedł pod drugi koniec liny i zaczął ciągnąć. Pień, lekko już uschnięty łamał sie pod naporem niewielkiej siły. Odlatująca kora i fragmenty drewna wydawały pękający dźwięk. W końcu pękły ostatnie wrzeciona, odsłaniając wieloroczne słoje jabłoni, po czym drzewo ze świstem i hukiem, trzaskiem pękających gałęzi zostało obalone.   Zadowolony drwal tyłem odszedł kilka kroków aby spojrzeć na swoje drzewo. Nie było to dla niego nic szczególnego. Kątem oka jednak zwrócił uwagę na nadlatujące z zachodu chmury, a jego dłoń musnął powiew chłodnego, jesiennego wiatru. Był to okres zbiorów.   Jego twarz, z zadowolenia przemieniła się - nieco spoważniała i posmutniała. Po chwili, z nieba spadły krople deszczu, a drwal stojąc w bezruchu i spoglądając na wystający z ziemi, ściety pień gorzko zapłakał...
    • I namokłe dyby mamy bydełkom Ani
    • Ule dam, a sad, dom okrutny syn Turkom odda sam, Adelu
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...