Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

jesteś zawsze
moim jednym z pierwszych
nie wiń o szukanie
niebo
wybrukowane złymi intencjami

tylko rzeczywistość ogarnia
próbne prowokacje
lepiej tworzyć we wspólnym tempie

nie zapytasz
czy nie chcesz szczepionki
prośba wisi w powietrzu

wołam

jesteś zawsze
moim jednym z ostatnich
groszy w portfelu

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Nata, rozumiem, co masz na myśli, ale z drugiej strony wiem, że to słowo w dużym stopniu tworzy intymność tego tekstu. Nawet w pierwszym odruchu zamierzałam je usunąć, ale chyba nie, jednak nie. Pozdrawiam,
Penelope
Opublikowano

Widzę, że tekst napisany jest w sposób emocjonalny. Tworzy pewną klamrę, która zamyka w sobie najprawdopodobniej jakiś okres życia. Nie dotyczy jednak sytuacji krańcowych, raczej konstatuje pewien stan rzeczy. Zastosowanie klamry może oznaczać też zamknięcie, w odniesieniu do zewnętrznych informacji, często raniących, przykrych. Lekarstwem na to jest całkowita akceptacja zmieniających się okoliczności. Bezemocjonalne podejście to uodpornienie, o którym tutaj mowa. Choć kobieta, o której piszesz Penelope, bardzo potrzebuje czegoś, czego szuka, wie, że najważniejsze jest to, co było co jest i co będzie. Jak grosz, na szczęście. A im więcej tych groszy tym lepiej. Bardzo piękny, emocjonalnie głęboki, zahaczający o bolesne sprawy wiersz, który świadczy o dużej dojrzałości autorki, która chociaż w bardzo młodym wieku, wszystkie sprawy ma już świetnie przemyślane i ułożone. Pisz tak więcej i częściej, bardzo chętnie Cię czytam. A.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Dziękuję za tak wnikliwe przyjrzenie się moim słowom i interpretację, nie powiem, że bezbłędną, ale z pewnością zaangażowaną. Fajnie, gdy tekst porusza. Pozdrawiam,
Penelope
Opublikowano

Może wiersz ważny. Dla Autorki.
Czytelnik oczekuje raczej wyrazistości, tego, aby wiersz nie był miałki, rozjechany walcem drogowym. Trochę porozrzucanych słów, które obiegowo służą wywoływaniu wrażenia jak:

wiń
złe intencje
prowokacje
szczepionka (to już najgorsze!)
prośba

Narzucasz nimi swój scenariusz:-) i dla mnie nic nie zostało w pamięci z różnych sfer odbioru wrażeń.
Pozdrawiam. E.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Marysiu, jeśli ten sposób pisania, narzucający interpretację, nie jest dla Ciebie wyzwaniem, spróbuj uznać go właśnie za prowokację, albo kpinę. To czym się staje tekst, w dużym stopniu zależy od czytelnika. Pozdrawiam,
Penelope
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Zrobisz jak chcesz, ale -tak czy inaczej- ten wiersz jest dobry. Pozdrawiam,
Penelope


Naprawdę??? Dobry?

To najmniej chwalebna postawa prawdziwego twórcy - samozachwyt. I mało produktywna.
Wydawało się, że już tu takich "twórców" nie będzie, a jednak...

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Zrobisz jak chcesz, ale -tak czy inaczej- ten wiersz jest dobry. Pozdrawiam,
Penelope

Widzę, że nic nie jest w stanie zachwiać pani twórczej satysfakcji ;)
Nie. To nie jest dobry wiersz. Brak w nim myśli organizującej i porządkującej tekst, "dialogu" pomiędzy poszczególnymi wersami i strofami. Jest infantylna klamra, od której zapewne wiersz się począł i wypełniająca ją składanka poetyckich "wynalazków", nie pierwszej świeżości. Co my tu mamy ? Przysłowie wywrócone na lewą stronę w celu znanym tylko autorce, łopatologiczne konstatacje (tylko rzeczywistość ogarnia próbne prowokacje), makatkowe refleksje i rady (lepiej tworzyć we wspólnym tempie, nie chcesz szczepionki) i obowiązkowa cisza z krzykiem (prośba wisi w powietrzu wołam) o telenowelowej proweniencji. Charakterystyczny jest sposób w jaki broni pani zaimka "moim". Tworzy intymność ? Wszelka intymność została przegnana z wiersza powtórzonym zwrotem "jesteś jednym z". To intymność kolejowego dworca. Proponuje pani zupełną dowolność w odbiorze tekstu. Tekst poruszający, prowokacja, kpina... Wszystko jedno ? Chyba tak, wszak wiersz "tak czy inaczej jest dobry"... ;)
Opublikowano

Nie za bardzo rozumiem na czym polega Wasz problem. Chyba jest to jasne, że gdybym nie uważała, że wiersz jest dobry, to bym go tutaj nie wklejała.

Naprawdę, jest mi bardzo przykro z powodu zaistniałej sytuacji, tym bardziej, że nigdy nie było moim zamiarem wprowadzanie kogokolwiek w błąd. Nie było i nie jest tajemnicą, jakie wiersze pisałam, piszę i najprawdopodobniej mój styl nie zmieni się w ciągu tygodnia na jakiś diametralnie odmienny.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Migrena zakończenie mega! tak
    • Witam - tak bywa w życiu - ale to mija -                                                                        Pzdr.serdecznie.
    • Mieli po dziewiętnaście lat i zero pytań. Ich ciała świeciły jak płonące ikony, nadzy prorocy w jeansowych kurtkach, wnukowie Dionizosa, którzy zapomnieli, że śmierć istnieje. Wyjechali – na wschód snu, na południe ciała, na zachód rozsądku, na północ wszystkiego, co można rozebrać z logiki. Motel był ich świątynią, moskitiera – niebem, które drżało pod ich oddechem. Miłość? Miłość była psem bez smyczy, kąsała ich za kostki, przewracała na trawie, śmiała się z ich jęków. Ale czasem nie była psem. Była kaskadą ognistych kruków wypuszczoną z klatki mostu mózgowego. Była zębami wbitymi w noc. Jej włosy – czarne wodorosty dryfujące w jego łonie. Na jego ramieniu – blizna, pamięć innej burzy. Jej uda pachniały mandragorą, jego plecy niosły ślady świętej wojny. Ich języki znały alfabet szaleństwa. Ich pot był ewangelią wypisaną na prześcieradłach. Ich genitalia były ambasadorami innej rzeczywistości, gdzie nie istnieją granice, gdzie Bóg trzyma się za głowę i mówi: ja tego nie stworzyłem. Ich dusze wyskakiwały przez okno jak ćmy wprost w ogień – i wracały. Zawsze wracały, rozświetlone. Każdy pocałunek – jak łyk z kielicha napełnionego LSD. Każda noc – jak przyjęcie u proroków, gdzie Jezus grał na basie, a Kali tańczyła na stole, i wszyscy krzyczeli: kochajcie się teraz, teraz, TERAZ! bo jutro to tylko fatamorgana dla głupców. Nie było ich. A potem cisza – tylko ich oddechy, jak fale na brzegu zapomnianego morza, gdzie świat na moment przestał istnieć. Nie było ich. Była tylko miłość, która miała skórę jak alabaster i zęby z pereł. Był tylko seks, który szarpał jak rockowa gitara w rękach anioła. Było tylko ciało, które płonęło i nie chciało gaśnięcia. Pili siebie jak wino bez dna. Palili siebie jak święte zioła Majów. Wciągali się nawzajem jak kreskę z lustra. Każdy orgazm był wejściem do świątyni, gdzie kapłani krzyczeli: Jeszcze! Jeszcze! To jest życie! A potem jeszcze raz – jak koniec kalendarza Majów. Byli młodzi, i to znaczyło: nieśmiertelni. Byli bezgłowymi końmi pędzącymi przez trumnę zachodu słońca. Byli gorączką. Ich dusze wyskakiwały przez okno jak ćmy wprost w ogień – i wracały. Zawsze wracały, rozświetlone. Lecz w każdym powrocie, cień drobny drżał, jakby szeptem jutra czas ich nękał. Kochali się tak, jakby świat miał się skończyć jutro, a może już się skończył, i oni byli ostatnimi, którzy jeszcze pamiętają smak miłości zrobionej z dymu i krwi. Ich serca były granatami. Ich dusze – tłukły się o siebie jak dwa kryształy w wódce. Za oknem liście drżały w bladym świetle, jakby chciały zapamiętać ich imiona, zanim wiatr poniesie je w niepamięć. Ich wspomnienia – nie do opowiedzenia nikomu, bo nie ma języka, który wytrzyma taką intensywność. Wakacje były snem, który przekroczył sny. Były jedynym miejscem, gdzie Bóg i Diabeł zgodzili się na toast. Oni – dzieci światła, dzieci nocy, dzieci, które pożarły czas i nie umarły od tego. Jeśli ktoś pyta, kim byli – byli ewangelią spisaną spermą i łzami. I gdy noc gasła, ich spojrzenia się spotkały, ciche, jak dwa ptaki na gałęzi, co wiedzą, że świt jest blisko, a lot daleki. I w ciszy nocy, gdy wiatr ustawał, słychać było tylko szelest traw, a świat na zewnątrz, daleki i obcy, czekał na powrót, którego nie chcieli. Byli ogniem w płucach. Byli czymś, co się zdarza tylko raz. I zostaje na zawsze. Jak tatuaż pod skórą duszy.          
    • łzy raczej nie kłamią uśmiech nie krwawi zaś droga  donikąd gdzieś prowadzi ból to niewiadoma   krok zawsze krokiem horyzont czasem boli tak samo jak myśli które w głowie się panoszą   kłamstwo  śmierdzi kalendarz to prawda śmierć to szczerość człowiek to moment wszechświata 
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...