Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

tutaj czas bezszelestnie
przesypuje się czarnoziemem
między twarzą a palcami
napływa bólem wiary, nadziei
nawet gdy wiary w nadzieję już nie ma

moje osobiste dziś trwa teraz
jak zawsze
dopóki nie zblednie, nie zgaśnie
klaruję się zaczyn fantazyjnych myśli i wrażeń
jeszcze soczystych
jeszcze kwaśnych

napełniam kieliszek błyskiem
do pełna
nim minie chwila rozmigotania rozkoszy
gdzieś między powieką a światłem lampy
w tym mikroświecie doznaję wstąpienia
i już jestem, wspaniały
gotowy
by zabić tą cholerną noc

wypełniony po brzegi zmysłów
już pustą butelką nadziei
sens ukrył się między pierwszą a ostatnią
stworzeni na obraz, skrzywiony
szkło rozszczepia światło jeżeli to Bóg
to ja jestem tęczą

15.10

Opublikowano

Sebku wiersz zatrzymuje ,to ważne!
Peel rozgoryczony szuka pocieszenia ,,,znajduje ale to chwilowe złudne na trochę , a potem od nowa gra o lepsze , radosne chwile !
Ostatnia zwrotka najbardziej przypadła , tęcza zawsze jest symbolem połączenia , mostem , nadzieją na lepsze!
Serdecznie!
Ja

Opublikowano

Zatrzymuje owszem i parę ciekawych jest stwierdzeń ale jest przegadany. Jak zawsze, do pełna po co te dopełniaczówki potrzebne? Jest tego więcej. Tekst nie jest zły tylko za dług. Plusem jest zrozumiałość tekstu. Większoś nasypie tych wymyślnych słów, metafor, itp że brzmi jak bełkot. Nie wiem komu zaimponować tacy chcą chyba sobie. Czytelnik nie ma czasu na latanie po słownikach i w diabły takie teksty wyrzuca. Odrobinę skrócić i ok będzie. Poz.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Z całym szacunkiem krytyku uważam , że wiersz płynie jedną myślą w głąb rozterek , i z każdym wersem wgłębia sie w przekaz .
A anafora , jak najbardziej wskazana przecież to środek poetycki!
A dopełniaczowe -zawsze można pozmieniać !
Nie uważam ich za wielokrotność !
Pozdrawiam!
Ja
Opublikowano

Pani chyba coś źle zrozumiała z tego co napisałem. W pierwszym wersie jest zgrzyt tu gdzie czyli nijak. Trzeba wybrać albo tu albo gdzie, to jakby napisać zaraz za chwilę czyli za chwilę czy też zaraz. Oczywiście to są detale. Tekst właśnie wyröżnia się płynnością czytania dlatego go przeczytałem. Staram się wskazać autorowi ulepszyć tekst a nie wpadać w nic nie wnoszące pogaduchy w komentarzach. Ten tekst mnie zainteresował, drugie jest zrozumiały i dobrze się go czyta. Nie latam po forum czytając wszystko bo mi zdrowie psychiczne ważniejsze. Ten zwrócił moją uwagę więc cosik ma;-) Starajmy się ulepszać a nie głupie dyskusje przez komentarze prowadzić. Takie jest moje zdanie. Poz.

Opublikowano

Sebku,
Twój wiersz jest pełen fajnych i nietypowych metafor. Podobają mi się. Zatrzymują, bo jest w nich jakas pełniejsza myśl. Po prostu. Jednak w pewnym stopniu zgodzę się z Krytykiem...
Wiersza jest za "dużo". Tematycznie jest spójny, ale z powodzeniem można z niego zrobić co najmniej dwa odrębne wiersze.
Ja wybieram ten drugi, od drugiej zwrotki...napełniam kieliszek błyskiem...
Pozdrawiam serdecznie
Lilka

Opublikowano

no rzeczywiście, gdy spojrzałem na to teraz...to dwa odrębne wiersze :)
...dzielą się w połowie a jedyne połączenie to metaforyczne, dojrzewające wino z końca drugiej zwrotki :)...chociaż, może jeszcze ,,moje osobiste dziś...,, trochę łączy się z zawartym póżniej umiejscowieniem akcji w czasie
i podkreśleniem przemijania, łączy i przeczy sobie zarazem

dziękuję za zawsze konstruktywną krytykę, Aluna, Krytyk, Lilka

dzięki cezary za tak na ostatnie wersy, bałem się że wypadną
kiczowato

na razie nie zmieniam jeszcze nic, ale obiecuję, obiecuję
przeanalizować kwestie

Opublikowano

dziękuję, to znaczy dla mnie wiele, choć nie żywię wielkich nadziei bo z doświadczenia wiem że jak stawiam krok do przodu to póżniej robię dwa do tyłu :)
...choć właśnie wpadłem na coś co może okaże się przełamaniem tego cholernego fatum ;)

jednak widzę że chyba wuchodzę z totalnego chaosu jakim to bagażem dysponowałem na początku, to jest już jakiś postęp ;)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Nata_Kruk Nato, z której strony nie spojrzeć to będzie za i przeciw. Nie chcę się tutaj rozpisywać, bo kocham rodzeństwo, ale nie masz pojęcia ile na głowie może mieć najstarsze dziecko.
    • Znam temat, a mam podobnie. Dobrze i ładnie to opisałeś. Pozdrawiam
    • Czasem słowa błądzą i wchodzą przez nos by rozgrzać ciało   chłód powoli obejmuje ziemię patrzy na serce kamienne kruszy dzisiaj, wczoraj, jutro zostawia bez sensu   dziś jest przelotne zahacza wargami o sytuację z mroku wyłonioną i krzyczy zostań.
    • Jest takie powiedzenie jakoby w jakiejś zapadłej dziurze. Zatęchłej i brudnej jak myśli moich kochanych klientów na widok dziewiczych, zaokrąglonych w biodrach i piersiach podlotków dziewczęcych z mojej najlepszej sutereny, robactwo miałoby żreć Cię człowiecze żywcem.   Niby nie dziwić to może w mieście tak zepsutym jak to. Gdzie wszelka zaraza i mór lecą z prądem wiatru, wody i krwi po ulicznym rynsztoku. Gdzie tyfus, dżuma i trąd stają w szranki, kto w danym roku wywoła większą hekatombę zarazy i poślę więcej dusz i duszyczek do wszelkich świętych lub diabłów. Nie dziwi to nikogo i w lochach Neufchatel. Tu wszy, pchły i szczury ucztują na spoconych i odartych ciałach skazańców. Nie inaczej było i ze mną.     Obudził mnie dreszcz łaskotek w okolicach twarzy i podkulonych pod głowę rąk. Zerwałem się w cichym okrzykiem i zacząłem machać rękoma. Najwidoczniej ta reakcja i dość żywa jakby nie było postawa nie spodobała się moim futrzanym sąsiadom z celi, którzy oddalili się szybko w mrok narożników ścian z głośnym, piszczącym sprzeciwem. Zakląłem pod nosem i dopiero teraz uczułem jak bardzo mocno boli mnie głowa a myśl o pragnieniu i strawie jest jedyną, którą przyjmuje do siebie umęczony organizm.     Oczy jeszcze nie przywykły do mroku celi, ledwie wybudzone ze snu, próbowały odróżniać pojedyncze detale. Po krótkim czasie namierzyłem zarys drzwi z kratą za plecami. Spróbowałem do nich wstać lecz od razu prawie zachybotałem się jak na pokładzie łajby i znalazłem się na czworakach. Więc pełzłem a brudna, sklejona odchodami słoma czepiała mi się palców u dłoni. Znów zaczepiłem o szczurzy ogon a jego właściciel, próbował w odwecie odgryźć mi kciuk. Wtem, będąc już na kilka kroków od drzwi, usłyszałem za nimi czyjeś gorączkowe acz ściszone do granic szeptu głosy. Głosy były męskie i raczej dość młode i wyraźnie zbliżały się do celi. Po klucz, przekręcił leciwy zamek i cela stanęła otworem.   W progu znalazły się dwie postaci. Strażnik miejski baszty i ojciec zakonu benedyktynów. Obaj jak jeden mąż zaraz po wejściu spuścili oczy pod nogi na moją postać, zamarłą w dzikiej pozie, zamilkli a zakonnik dodatkowo przeżegnał się i ucałował złoty, masywny krzyż pański, dyndający na jego piersi.   - Wstań synu - głos jego był zupełnie niepodobny do postury i długiej brody zgolonej w zwarty szpic. Był prawie kobiecym falsetem pozbawionym jakiejkolwiek gardłowości i mocnego akcentu. Chyba plotki o tym, że co niektórym braciom, przeorzy czy generałowie każą po ślubach ucinać jajca, nie są do końca wyssane z palca - Nic Ci już nie grozi. Bóg ojciec jest z Tobą.     Dał dyskretny acz całkiem zrozumiały sygnał ręką dla strażnika, że ten może się oddalić do innych zajęć a sam wkroczył pewnie do celi nie spuszczając mnie jednak z oczu. Wiedziałem co go sprowadza w te zaiste skromne progi mojej celi ale jak przystało na porządnego łotrzyka, zamierzałem odstawiać marny teatrzyk do końca.     - Wybaczcie mi ojcze taką sposobność otoczenia - owionąłem dłonią powietrze wokół siebie - I moją steraną trudem żywotu więźnia aparycję. Wstać również do Was nie mogę. Solidnie oberwałem przed przybyciem tutaj i stanie na nogach sprawia mi kłopot. Przestrzeń faluje mi we łbie moim kaprawym jak po zakrapianej solidnie libacji.   Zakonnik nie odrzekł z początku nic. Zachowywał się dziwnie. Krocząc wokół mnie powolnym stąpaniem. Rozglądał się ciekawie, jakby oglądał freski kapliczne a nie umorusane posoką i gównem ściany lochu.   - Więc jeśli Ci to nie sprawi bólu czy innej przykrości Synu, po prostu usiądź a ja spocznę jak brat i bliźni obok Ciebie.   I faktycznie osunął się na kolana obok mnie. Ściągnął kaptur z podgolonej głowy o resztkach jasnobrązowych włosów I obdarzył mnie lekkim uśmiechem pełnym pogody ducha i nadziei. Przyznaję, zdziwienie odjęło mi mowę a zaiste nie często zdarzenia mojego krótkiego acz burzliwego, ulicznego żywota na to pozwalały. Zakonnik widział te zawachanie w moich oczach i rzekł jeszcze spokojniej   - Jestem tu by uratować Twą duszę przed potępieniem - zamilkł, przełknął ślinę i kontynuował - A może i ciało nie ulegnie karze. Wszystko zależy od ciężarów grzechów, skruchy i żarliwości pokuty. I spowiedzi świętej przed obliczem Boga. A więc jaki to grzech sprowadził Cię tu Synu, do podziemi slynnego Neufchatel? Mów. Bóg słucha.   I faktycznie zamilkł z wyrazem oczekiwania na twarzy.  
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...