Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano


I

nigdy nie znała ciepłej strony życia
ale przekonana o mym sercu
uwierzyła w nie

naprawdę nie wiem jak do tego doszło
mówiło do niej wolno starannie
dobierało przykłady Mahler Händel Purcell
tutaj jest kwiat widzisz wybaczenie jest dobre
ja jestem rzeczą słabą czas by był już czas
najwyższy czas

nigdy nie pomyślało że przemieni ją to w
kroplę

II

serce czuje się winne
wie że nie może
napełnić się i chłonąć

wchodzi więc do tej kropli
dysharmonii łez
i prosi jeszcze raz
piano pianissimo possibile
Opublikowano

Trudno wyobrazić sobie silniejszą, bardziej naturalną i w swej prostocie piękniejszą relację, niż między matką a dzieckiem.
Tam już nie ma czego "zdobić", przemetaforyzowanie może tylko zaszkodzić, wprowadza pewną sztuczność i umowność.
Tak jest w tym przypadku.

Opublikowano

coś w tym wierszu mnie zatrzymało;
nie skomplikowany i misterny jego mechanizm,
który swą budową przypomina "maszynę do mięsa" - po prostu wciąga, w sobie znanym celu (;
ale jest to coś, co każe się zastanowić nad determinacją autora do tego, aby właśnie tak zmetaforyzować swoje przeżycia i dać tym samym do zrozumienia czytającemu, że sam nie bardzo wie na co się zamierzył i że słowa - mimo swej ulotności - nie są w stanie oddać jego uczuć z którymi się borykał, jeszcze zanim nastapiło to nieuniknione, a tym bardziej teraz, gdy nie ma już ich źródła, a one wciąż się mnożą i nieustannie płyną i brzemię ich wzbiera i ciąży, rozpiera niewidzialne i niematerialnie, więc pęknąć nie pęknie, ulgi nie przyniesie i będzie tak istnieć do skończenia w ciszy kropli zamknięte... i nieadekwatne :p

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Tajsko am Boże - Modry Ponie, dzie słónko tako samo śwyci, am nie ziam, nie poziam, Bachy tam só i some śmiych. Tajskno Modry Ponie. Tam dangi furajó dali i eszcze abo dzie? A Bociony kapelków nie łoślipsió, a żniwa to psiankno śpisiywanie. dzie Annioł modli sia noczajści i wpierw. Zietrz łuraduje ten zimny deszcz.             Tęsknię Boże, mój Niebieski Panie, czy tam słońce wciąż tak samo świeci, a niwa bezkresna to ciągłe pytanie? Trud żniw są jak motyli drganie, czy są tam śmiejące się dzieci? Tęskno mi za tym Niebieski Panie. Czy bocian świątkom nie zmieni zdanie, świat chmura ponura znów oszpeci, a niwa bezkresna - zadanie na pytanie. Gdzie Anioł Pański jak ranne pianie, tych modlitw przecież nie zaślepi Tęsknię Boże, Ty Niebieski Panie. Wiem, wiem- marne to moje pisanie nic to, że miłość nieprzerwanie świeci, jest niwą bezkresną- jak ciągłe pytanie. Pamięci obłoków ich jeszcze trwanie, z igieł sosnowych wzór tu nie szpeci. Tęsknię za nimi Niebieski Panie, a niwa bezkresna to zawsze pytanie.
    • @MIROSŁAW C.  tak to prawda. I cytat też bardzo dobry. Świat jest wywrócony do góry nogami dzięki
    • Zaprosił mułłę słynnego w Tule hodowca mułów na świeże mule. Uczony nosem swym czułem ocenił: "Mule czuć mułem, a dennych potraw nie jem w ogóle".
    • Kładę się bezwładnie jak kłoda, droga z żelaza, czarna owca pod powierzchnią bałagan, para, hałas. Stukot setek średnic, mimikra zjełczałego stada, przedział, raz dwa trzy: nastał dusz karnawał. Chcą mi wszczepić swój atawizm przez kikuty, me naczynia, czuję dotyk, twoja ksobność, krew rozpływa się i pęka, pajęczyna przez ptasznika uwikłana- dogorywam. Stężenie powoli się zmniejsza, oddala się materia. Rozpościeram gładko gałki, błogosławię pionowatość, trzcina ze mnie to przez absynt, noc nakropkowana złotem, ich papilarne, brudne kreski, zgryz spirytualnie wbity na kość, oddalają mnie od prawdy, gryzą jakby były psem! A jestem sam tu przecież. Precz ode mnie sękate, krzywe fantazmaty! Jak cygańskie dziecko ze zgrzytem, byłem zżyty przed kwadransem, teraz infantylny balans chodem na szynowej równoważni latem.
    • kiedy pierwsze słońce uderza w szyby dworca pierwsze ptaki biją w szyby z malowanymi ptakami pomyśleć by można - jak Kielc mi jest szkoda! co robić nam w dzień tak okrutnie nijaki?   jak stara, załkana, peerelowska matrona skropi dłonie, przeżegna się, uderzy swe żebra rozwali się krzyżem na ołtarza schodach jedno ramię to brusznia, drugie to telegraf   dziury po kulach w starych kamienicach, skrzypce stary grajek zarabia na kolejny łyk wódki serduszko wyryte na wilgotnej szybce bezdomny wyrywa Birucie złotówki   zarosłe chwastem pomniki pamięci o wojnie zarosłe flegmą pomniki pogromu, falangi ze scyzorykami w rękach, przemarsze oenerowskie łzy płyną nad kirkut silnicą, łzy matki   zalegną w kałużach na drogach, rozejdą się w rynnach wiatr wysuszy nam oczy, noc zamknie powieki już nie płacz, już nie ma kto słuchać jak łkasz i tak już zostanie na wieki
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...