Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

znowu te ponure poranki i dni
w których zamykają się oczy
twarze ciągle nowe twarze
krążą wokół mojej głowy
jak ćmy

poparzony jestem cały
gdy ocieram się o ich skrzydła
czuję ostrogi
galopującego na grzbiecie życia

*

powoli zamarza ziemia
mrożąc wszystkich
których nosi pod skórą

przykładam muszlę do ucha
w nadziei że powie coś nowego
a ona tylko szumi morzem

Opublikowano

Ładna refleksja, Januszu.

Spodziewamy się, że niezwykłe przedmioty (amulety, rekwizyty - świadkowie pięknych zdarzeń) podszepną w trudnych chwilach radę, podpowiedzą, jak żyć. A tu - "tylko" szum morza.

Daj nam Bozia takie "tylko".

Chyba już wszyscy chcemy lata, urlopu, słońca...

Zainteresowała mnie pozycja postaci mówiącej w wierszu. Kiedy "twarze krążą wokół głowy"?

Ciekawy tekst. Pozdrawiam, pluskam, lecę dalej:) cieplutko, Januszu,

Para:)

Opublikowano

Januszu, cały obraz mówi mi tak wiele. Dobrze to wszystko poukładałeś, choć sytuacja trudna do zaakceptowania i chciałoby się wywalić ją, byle dalej, jak najdalej...
W muszli kojący szum, niech uspokaja... nadzieją... w której tkwi siła.!
Pozdrawiam ciepło.

Opublikowano

Dla mnie muszla szumiąca morzem jest tutaj czymś w rodzaju "telefonu do Absolutu" (do Boga?), ale to głuchy telefon, który nie mówi nic nowego, nie daje żadnej rady, pociechy, żadnego znaku, a tylko szumi nieskońcoznością, otchłanią.
Życie to też taka nieskończoność, codziennie to samo, obcy tłum dookoła - otchłań twarzy - a człowiek jest w tym wszystkim sam jak płomień wśród stada ciem, które go parzą... chociaż powinno być odwrotnie. Jest tu element nienaturalności, zaskoczenia. Bo cywilizacja z jej chorobami nie jest naturalna.
Podoba mi się wiersz, jest ciekawy i wyraża określony nastrój, a to ważne dla mnie.

Opublikowano

Oxyvio, moja wierna czytelniczko. Bardzo Ci dziękuję za analizę, za przekazanie mi swoich refleksji. Wiersz powstał, jak wiele moich innych w ostatnim czasie, z uczucia buntu, niezadowolenia i samotności. Ciągle walczę. Pozdrawiam serdecznie.
J.

Opublikowano

"znowu te ponure poranki i dni"

Jakoś brakło mi wieczorów i nocy - może samo: "dni"...?

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Wiem, Janusz, wiem.
A moze powinieneś wrócić do kraju?
(Tak sobie tylko gdybam, bo na własnych śmieciach i między swoimi człowiek zawsze jednak lepiej się czuje ze wszystkimi nieszczęściami - ale to oczywiście Twoja wyłącznie rzecz).
Pozdrawiam ciepło.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


"czuję ostrogi
galopującego na grzbiecie życia"

- tutaj człowiek (Peel) jest jak ten koń, ujeżdżony przez życie w ostrogach. To życie siedzi mu na grzbiecie i pogania nim, rani człowieka tymi oostrogami jak jeździec konia. Tak to zrozumiałam.
Opublikowano

Przygnębiający wiersz. Ale to wcale nie znaczy,że nie piękny. Sztuką jest przekazywać swoje odczucia w takiej postaci. Dodatkowym plusem takiego pisania jest jego terapeutyczna moc. Wypowiedziane słowa zabierają przynajmniej część "poparzenia, mrożenia" i innych strasznych odczuć, które krążą w naszych wnętrzach szukając ujścia.
Pozdrawiam z nadzieją, że muszla w końcu wyda jakiś inny dźwięk niż szum.
Lila

Opublikowano

muszla występuje tu dwa razy, dlatego wiersz podzielony jej szumem na dwie części. tak odczytuję...

w pierwszej, czytając kolejne wersy odczuwam uwięzienie, niby błysk naokoło, niby ścianki kruchej, delikatnej materii (życie gdzieś daleko, niepewne, choć może nie bardzo dokuczliwe), a jednak niewyraźnie, jak za mgłą, jak w szumie, jakby uwięziony w muszli głos... i to nie morze szumi. to głos z wnętrza -bunt, niezgoda, tłumione pragnienie wyjścia poza. ale tam na zewnątrz teraz tylko ćmy, wszędzie naokoło. tkwię w trzepocie ich skrzydeł, ciemnym i chłodnym. uciekam...

druga - niemożność znalezienia wyjścia. muszla metaforycznie przenosi w realność. "obudź się! wsłuchaj w swoją historię... ale - zaraz, przecież to nie sen. ja tutaj żyję. z każdą ostrogą. muszla - nie przeniesie mnie z szumem w coś nowego, więc mam tylko ją"... i wyobrażenie poranków z oczami, szeroko otwartymi na świat...

Piękny wiersz, choć taki smutny, pełen żalu i zadumy. Bardzo przejmujący.


pozdrawiam Autora, z uśmiechem - na przekór :))

in-h.

Opublikowano

westchnęłam sobie. jakaże rozumiem Peela. samotność i poczucie opuszczenia jest bardzo trudne, jednak w tym "szumie" zdarza się, że można usłyszeć coś krzepiącego, więc życzę szczęścia w "nasłuchiwaniu" i ślę Ci, Januszu, najserdeczniejszy uśmiech :))))))))))))))) z plusem.

serdecznie pozdrawiam :)
Krysia

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • gnomowładny ~~ Mojsze* racje są racniejsze* - twierdzi pewien prezesina .. Tego nijak nie dowodzi jego wygląd, kwaśna mina .. ~~ ~~ On ci to .. ~~ Przygraniczna, spora łąka - na niej "upierdliwy" owad .. Czy to Bąk(......), czy ruska stonka; zwąca siebie .. narodowa?! ~~
    • @Jacek_Suchowicz, dziękuję :)
    • Wtedy weszła pani Irena z dwiema filiżankami herbaty i ciastkami. W ręku miała foliową torbę wypełnioną słodyczami, mydełkami, kawą. Poczęstowała rozmówców, a torbę ze „skarbami” wręczyła Karolinie jako prezent. Studentka podziękowała, a pastorowa wróciła do swoich zajęć. - Mam dla pani propozycję - powiedział duchowny, popijając herbatę - mój syn napisał doktorat na temat wydawania „Głosu Ewangelii” czyli właściwie na taki sam temat, z którym chce się pani zmierzyć. Pożyczę pani egzemplarz maszynopisu jego pracy i egzemplarze pisma. Będzie pani mogła spokojnie pracować. Oczywiście mam nadzieję, że później je odzyskam. - Oczywiście - zdążyła powiedzieć zaskoczona Karolina. Dalszą rozmowę przerwała pastorowa, gwałtownie otwierając drzwi do biblioteki. Wprowadziła młodą kobietę i dwoje małych dzieci. Cała trójka płakała. - No chcieli je prawie zlinczować! – pastorowa mówiła podniesionym głosem, gestykulując przy tym. - Edwardzie, trzeba coś z tym zrobić, tak nie może być! - dodała - idź i przemów im do rozumu! Po tych słowach pastor podniósł się i wyszedł przed budynek, pani Irena pobiegła za nim. Karolina zaczęła przyglądać się zaniedbanej kobiecie oraz dwóm dziewczynkom w wieku około dwóch i czterech lat. O ile matka już się uspokoiła, to dzieci ciągle chlipały. Dziewczyna zajrzała do torby z prezentami, wyciągnęła cukierki i wręczyła je maluchom. Ujrzała w ich oczach błysk radości, ale najważniejsze było to, że się uspokoiły. - Mnie w Polecku nienawidzą. To mój mąż zabił syna pastora Kockiego - wyszeptała kobieta - mąż jest w więzieniu, ja nie pracuję bo mam małe dzieci. Skończyło się mleko w proszku, chciałam tylko mleko. A oni napadli na mnie, tak jakbym to ja zabiła i wyrzucili z kolejki.
    • @Jacek_SuchowiczBardzo dziękuję! Świetny wiersz napisałeś! :)))
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...