Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki
Wesprzyj Polski Portal Literacki i wyłącz reklamy

Paryskie popołudnie - prolog


Rekomendowane odpowiedzi

Niewielka kawiarnia na rogu. Za oknami fiołki, stroszące kolorowe piórka. Zapach kawy - bardziej w mojej wyobraźni niż nosie, bo jak można wychwycić go przez zamknięte, szklane drzwi, które znajdują się po drugiej stronie ulicy? Ale czuję go. Intensywnie oplata głowę, nie dając przejść obojętnie.

Za każdym razem mijam tę kawiarnie z zapartym tchem, ponieważ poza fiołkami, daleko w głębi drewnianych stołów i lśniących paneli, słonecznym lśnieniem odbija się Ona. Smukłe dłonie unoszące dzbanek czarnego płynu, pełnego kofeiny. Malinowe usta wciąż uśmiechnięte, niczym nieskrępowane. I te oczy - głębokie jeziora, szklące się błękitem. Wynurzają się spod ciemnych rzęs na spotkanie ze światem. A wszystko to dopełnione kasztanową falą, spiętą niedbale w koński ogon, który sięga jej do połowy pleców.
Pewnie zastanawiasz się, czemu udaję sępa, zamiast wejść do środka i coś powiedzieć, albo zamówić? Dobre pytanie ! Paraliżuje mnie na samą myśl, że mogłabym stanąć obok niej, że w przeciągu kilku kroków, stałaby się bardziej rzeczywista niż chodnik, który nerwowo próbuję wdeptać w ziemię.
Dosyć! Powinno zostać tak jak jest. Będą ją obserwować z daleka, bardzo daleka, a ona mi na to pozwoli bo przenigdy się o tym nie dowie. Inaczej świat stanie na głowie i trzeba będzie nauczyć się chodzić na rękach, a to przecież nonsens!
- Lui ! Heeejka ! - słyszę jakiś pisk, a skoro tak, to zapewne ...
- Chris, miło, że krzyczysz.
To moja koleżanka Christina nazywana przez znajomych i rodzinę - Chris. Nieszczęsny los drwiący sobie z mojej kruchej psychiki obarczył mnie jej towarzystwem na kolejne kilka lat. Od obłędu ratuje mnie chłodna kalkulacja:

Plusy - mam od kogo uzupełniać notatki, nie muszę się martwić, że po udanej imprezie wyląduję w cudzym domu, ba! cudzym łóżku ! bez ubrania ... , kiedy muszę się wygadać, mam komu. Może nie do końca słucha, co mam do powiedzenia, ale nie pozwala mi się załamać.

Minusy - trzeba ją chwalić, a jak nie to udawać, że robi się to za jej plecami, w towarzystwie, w którym jej zabrakło. Po za tym w kwestii mody nie ma sobie równych, więc w sytuacjach wyjątkowych - przyjęcia, imprezy, urodziny, chrzciny, pogrzeby - mam świetnego doradcę, ale ... na co dzień, staram się uciekać lub być gotowa na spotkanie z nią. Kiedy ma gorszy nastrój, wychodzi na jaw jej despotyczna natura i każdy obrywa, nawet ja, ha! w szczególności ja. Wtedy też włącza się u niej "Queen - mode", a hasłem przewodnim dnia jest: "Niechaj drżą jeansy i marszczy się lycra, królowa nadchodzi!".

- Co tam Lu, wielki świat wezwał cię na swoje łono? Widzę, że wyszłaś z jaskini na małe "co nie co". Zakupy ?
- Jak widać. A ty gdzie lecisz ?
- Jeszcze nie wiem, może tu, może tam. - i błysnęła tym swoim śnieżnobiałym uśmiechem niczym kosmicznym reflektorem. - A ty co tak stoisz Lu, chodźmy gdzieś !
- Chriiis, Boże, stać człowiekowi bronisz ? Zlituj się. Trzy godzinne zakupy to nie żadne fifi-rifi, a na dodatek ...
- Ekhem Lu, a co ja ci mówiłam o zakupach tak "by the way" ? - oho, no i się zaczęło. Własnie czeka mnie kilkuminutowy wykład na temat niewdzięczności, złego traktowania najlepszej koleżanki i tak dalej. Wyjścia mamy dwa: pierwsze - udaję, że to w cale nie tak i szybciutko zmieniam temat, a drugie - przepraszam wkupiając się na nowo w łaski, kubkiem czarnej, parującej ambrozji. Tak, stawiam na ambrozję. Kawa. Kawa ...
- Chrisi, no już, nie złość się na mnie. Sama wieczorem mówiłaś, że do południa nie masz co marzyć o wyrwanie się nawet do toalety przez ten projekt, pamiętasz ? Ja pamiętam, dlatego nie chciałam cię rozpraszać.
- Projekt, projektem, a zakupy, zakupami. Dobrze wiesz, że najtęższe umysły potrzebują chwili relaksu. Tak ? No własnie.
- Yhym ... No ok, w takim razie, skoro nie chcesz mi wybaczyć, będę się kajać i błagać. Zapraszam na kawę. - robaczek z haczykiem właśnie zanurkował. Teraz należy poczekać, aż rybka złapie haczyk.
- Hmmmm no sama nie wiem, to nie wybaczalny błąd z twojej strony, sama kawa nie wystarczy. No Lu, postaraj się trochę.
- Dobra, dorzucam ciastko i sprawę uważamy za zamkniętą. Zgoda? - no i takim oto sposobem, rybka przyszła do robaczka.
- A wiesz, że zgłodniałam ? - widzę, jak odwraca się na pięcie i zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, ruszyła w stronę kawiarni znajdującej się po drugiej stronie ulicy, w której kwitną fiołki.
- Ej, poczekaj ! Może chociaż pozwolisz mi wybrać miejsce ?
- Po co ? Przecież mamy ją pod nosem. No dalej. - siłą huraganu wpada do środka, nie przytrzymując mi drzwi, które delikatnie próbują mi się zamknąć przed nosem.
No to co, wóz albo przewóz. Raz kozie, hopsasa do lasa ...

W środku rzeczywiście pachnie kawą. Człowiek ma wrażenie, że tworzy się wokół niego takie wielkie, puchowe ramię, które go oplata i sadza na miejscu niczym stary przyjaciel. Chrissi wybrała stolik - pierwszy z lewej od wejścia, zaraz pod oknem. Średniej wielkości na trzy osoby, z ciemnego drewna. Po środku położono kremowy, kwadratowy obrus, odpowiednio mniejszy od blatu. A na parapecie stoją fioletowo-białe fiołki. Małe główki uśmiechają się do przechodniów zachęcając do wejścia.
No i masz babo plac. Znalazłam się w paszczy lwa. Do tego jeszcze się nie przygotowałam ! I teraz co ? Ona tu podejdzie, a ja zejdę na zawał, tak ? Piękny początek znajomości. Trzeba było posłuchać horoskopu JOY-a i zostać dzisiaj w domu.
Dobra Lui, wdech i wydech, jak podczas lekcji jogi. Niech te dwa zajęcia i wydane pieniądze czymś zaowocują. Wdech, wydech, wdech, wydech, jakbyś pompowała balony na urodziny Marii. Dobra, nie jest tak najgorzej. Żyję. Oddycham. Prawdopodobnie uda mi się złożyć jakieś nieskomplikowane zdanie więc 1:0 dla mnie ! Jej ! Miejsce też nienajgorsze. Daleko od lady, blisko do wyjścia.
- Ekhem, możemy coś zamówić, czy dalej będziesz coś tam mamrotać do siebie ? Dobrze się czujesz ? Może potrzebujesz chwili sam na sam, żeby dogadać się ze swoim alter-ego ? - wypowiadając ten monolog w sposób oczywisty i nieskrępowany kładzie torbę wraz z zawartością na blacie. Zaczyna się odwieczna wędrówka palców w poszukiwaniu złotego Graala czyli portfela. Uwierz mi, nawet 12 rycerzy Króla Artura w niczym by się tu nie przydało, a nawet gorzej, mogliby się jeszcze zgubić. Wyobrażasz sobie te nagłówki w gazetach "12 rycerzy i zaginiony portfel - co skrywa w sobie mroczna torba ?" , "Lancelot i pomadka w Torbolandii – historia prawdziwa". Koszmar. Dlatego kiedy Chris została zaabsorbowana poszukiwaniami postanawiam podejść do baru po kartę.
- Ok Chris, widzę, że mogę cię na chwilę zostawić. Skoczę po ... - zdążyłam wstać i lekko odwrócić głowę w prawo i w tej samej chwili zatonęłam w błękicie. Ogromnym, bezkresnym, bezdennym błękicie. Wstrzymuję oddech, a moje IQ maleje w oczach, do rozmiaru prażonego fistaszka. - I masz ci babciu mrożonki – pierwsza i prawdopodobnie ostatnia złota myśl na dzisiaj.
- Dzień dobry. Proszę karty. Jeżeli mogę zasugerować, naszą dzisiejszą specjalnością jest mrożona kawa ze śmietaną i ciepłym adwokatem.
- Mmmm bomba ! Prosimy dwie i jeszcze jakieś ciacho. Ma Pani coś owocowego ?
- Oczywiście. Specjalnością tego tygodnia jest ciasto na zimno z jagodami.
- Dwa kawałki ! Lu , zamawiasz coś czy masz zamiar udawać Warszawską Syrenkę. Jeszcze sobie miecz dosztukuj i płetwę. Hallo. Prosimy więcej życia, bo coś ci powietrze zeszło.
- Eee ... to samo.
- Oczywiście, już podaję.
- Dziewczyno ty to masz zawiasy. Ja się dziwię, że ludzie nie biorą cię za zwłoki.
- Yhym. - ale ze mnie kretynka. Cudnie Lu, wyszłaś na niemowę, a Chris już pewnie układa sobie w głowie niewiadomo co. No, zmieniasz temat i wszystko wraca do normy.
- A ten, dziwna ta nazwa, to znaczy tej kawiarni: "Paryskie popołudnie" hmm ?
- Mało nowoczesna i do tego pisana po polsku. Troszkę ryzykowne posunięcie, patrząc z perspektywy młodego człowieka, wiesz. Ale nie widać, żeby interes miał lada dzień kipnąć razem z właścicielką. W ogóle niezła jest, nie ? Ma dziwne oczy, to znaczy hmm, a z resztą.
- Yhym.
- Uhh Lu ! Do jasnej, ciasnej ... mam ! Znalazłam ! - tryumfalnie podnosi do góry centkowany portfel niczym kierowca Formuły 1 zdobycznego szampana. - A teraz ten burdel siup i możemy wcinać. - szybkim ruchem ręki zagarnęła cały dobytek z blatu do torby. Energicznie odłożyła ją na ziemię i w tej samej chwili niczym za pstryknięciem pojawiła się właścicielka z tacą wypełnioną naszym zamówieniem. Sprawnie i z wielką gracją rozstawiła przed nami smakołyki, uśmiechając się na dowidzenia.
- A ty co się znowu zawieszasz. Do tego strasznie poczerwieniałaś. Wyglądasz jak piegowata malinka.
- Przestań ... - odwarknęłam, czując, że rumienie się jeszcze bardziej. Pewnego pięknego dnia, Chris dostanie ode mnie wilczy bilet i nie będę musiała się przez nią więcej wstydzić ...
Spojrzałam niepewnie w stronę baru, ale już jej nie było. Pewnie poszła po coś na zaplecze. Eh. No cóż. Pierwsze koty i te pe.
Dobra, co my tu mamy. Widzę, że zamówienie jest niczym bliźnięta syjamskie. Dwie kawy mrożone i ... Jezu ... !
- Kto ci kazał zamówić po dwa kawałki ciasta ?! Zwariowałaś ! Przecież wiesz, że jestem na diecie.
- I zgaduję, że kawa to jej główny suplement ?
- Kawa to moje paliwo, inaczej nie jadę.
- Ta, pewnie. Dobra, nie wiem jak ty, ale ja wcinam. Nie zapomnij tylko kto za to płaci. - puściła do mnie oczko jednocześnie zabierając się za pałaszowanie bitej śmietany. - Mmm boska.
Rzeczywiście, smakuje niebiańsko. Bita śmietana opleciona stróżkami ciepłego adwokatu, a pod spodem, zimna kawa chłodząca delikatnie język i podniebienie.

I tak właśnie spędziłam swoją pierwsza godzinę, w letnim słońcu Paryskiego popołudnia.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 miesiące temu...

Witam


Chciałabym prosić o konstruktywną krytykę, ponieważ zależy mi na opinii w kwestii tego tworu.
Chcę dopisać ciąg dalszy i wysłać całość na konkurs.
Dni zaczynają mi się topić, więc miło by było, żeby chociaż 2-3 osoby napisały czy warto pociągnąć to dalej, co zmienić pod względem stylistyki, składni etc. :)


Z góry dziękuję za poświęcony czas :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jest parę smaczków, czuć potencjał..... jako fragment większej całości nawet ciekawe.... Jesli ma to byc jakas całośc to brakuje mi jakiegoś celu, do którego akcja zmierza. W opisie kelnerki czy barmanki - brakuje jakiś elementów obiektywnych. Tekst jest subiektywny i dobrze w sumie nie mnie oceniać kobieca psychikę, zwykle nie oceniam tylko za na podążam. Jestem facetem i tak wszystkiego nie zrozumiem.....

Ale elementy obiektywne, czyli np jakiś opis co robi, co się dzieje, jakieś elementy obiektywnego świata, by tą subiektywną narrację ozywiły.

Bo w sumie nie wiemy co takiego na prawdę jest intrygującego w tej tam z końskim ogonem. To można by wprowadzic własnie jakimś opisem jej zachowania itp itd.

W sumie jedynym elementem obiektywnym są dialogi, a to nieco za mało....

I jeszcze Ona nie musi być z dużej litery....

Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...