Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Alino.. Miło mi, że (zda się) chociaż ciebie jedną..

Mam nadzieję, że nie sprawię ci przykrości tym, co serce dyktuje mi napisać.. jako do już przebudzonej :)

Z autopsji wiemy jak to z budzeniem bywa. Gwałtowna pobudka jest nieprzyjemna.. irytuje szczególnie, gdy nieuzasadniona, pozbawia wybornego snu. Gdy jednak jest konieczna, wręcz zbawcza (co np. ma miejsce w przypadku pożaru), to korzystnie, gdy budzący nie jest porywczy, wręcz gwałtowny i spanikowany. Wówczas dramatyzm sytuacji zostaje wręcz szkodliwie spotęgowany i często wywołuje szok lub panikę - w obu tych stanach psychicznych nie działa się wówczas racjonalnie. Nie piszę tego, dlatego, że o tym nie wiesz, lecz zagajam wyjaśnienie dlaczego również ten wiersz zdaje się być w alarmistycznym tonie..

Z autopsji wiemy jak jest, gdy nawet na ułamek sekundy znużony kierowca zmruży oczy. Gdy przyśnie na dobre, też wiemy.. co rusz z doniesień. Sen jest konieczny dla zachowania zdrowia, kiedy czas po temu i miejsce. W przeciwnym wypadku może się skończyć tragicznie, śmiercią, utratą pracy lub kalectwem (np. w przypadku pracownika obsługującego obrabiarkę lub maszynę). Analogicznie jest w przypadku duchowego snu, a nawet groźniej.. Upewniają co do tego słowa: "Szczęśliwy, kto czuwa" - Objawienie 16, 14-16. Znak (Ew. wg Mateusza 24, 3-44) opisany przez Jezusa i przystająca do niego (począwszy od 1914 r.) rzeczywistość tzw. dni ostatnich (2 Tymoteusza 3, 1-5) wskazują, że przybliża (w żadnym przypadku nie oddala) się "dzień Jehowy":

Izajasza 13, 6-9 - spisane ok. 730 r.p.n.e.: "Wyjcie, bo bliski jest dzień Jehowy! Nadejdzie jako złupienie od Wszechmocnego. Dlatego wszystkie ręce opadną i całe serce śmiertelnika stopnieje. I ludzie się zatrwożyli. Chwyciły ich konwulsje i bóle porodowe; mają bóle porodowe jak rodząca. Spoglądają zdziwieni jeden na drugiego. Twarze ich to twarze rozpalone. Oto nadchodzi dzień Jehowy, okrutny - zarówno ze strasznym rozgniewaniem, jak i z płonącym gniewem"

Joela 1, 15; 2, 1; 2; 11; 12; 30-32; 3, 12-14 - spisane ok. 820 r.p.n.e.: "Ach, cóż za dzień; ponieważ dzień Jehowy jest bliski, a nadejdzie niczym złupienie od Wszechmocnego! (...) Niech zadrżą wszyscy mieszkańcy tej ziemi; bo nadchodzi dzień Jehowy, bo jest blisko! Jest to dzień ciemności i pomroki, dzień chmur i gęstego mroku — jak światło brzasku rozproszone na górach. (...) Jehowa zaś wyda głos przed swym wojskiem, gdyż Jego obóz jest bardzo liczny. Ten bowiem, który wprowadza w czyn swoje słowo, jest potężny; bo wielki jest dzień Jehowy i napawa wielkim lękiem, a któż go przetrzyma? Teraz zatem - brzmi wypowiedź Jehowy - wróćcie do mnie całym swym sercem, poszcząc i płacząc oraz zawodząc. I rozdzierajcie swe serca, a nie szaty, i wróćcie do Jehowy, swego Boga, gdyż łaskawy on i miłosierny, nieskory do gniewu i obfitujący w lojalną życzliwość (...) I dam prorocze znaki na niebiosach oraz na ziemi - krew i ogień, i słupy dymu. Słońce zamieni się w ciemność, a księżyc w krew, [u]zanim[/u] nadejdzie wielki i napawający lękiem dzień Jehowy. I stanie się, że [u]każdy, kto wzywa imienia Jehowy, ujdzie cało[/u] (...) Niech się zbudzą narody i przyjdą na nizinę Jehoszafata; tam bowiem zasiądę, by sądzić wszystkie okoliczne narody. Zapuśćcie sierp, bo żniwo dojrzało. Przyjdźcie, zstąpcie, bo winna tłocznia jest już pełna. Kadzie tłoczni się przelewają; bo zło ich ogromne. Tłumy, tłumy na nizinie rozstrzygnięcia, gdyż bliski jest dzień Jehowy na nizinie rozstrzygnięcia."

Sofoniasza 1, 14 - 2, 4 - spisane ok. 600 r.p.n.e.: "Bliski jest wielki dzień Jehowy. Bliski jest i ogromnie się śpieszy. Odgłos dnia Jehowy jest gorzki. Tam mocarz będzie krzyczał. Dzień ów to dzień strasznego gniewu, dzień udręki i uciśnienia, dzień burzy i spustoszenia, dzień ciemności i pomroki, dzień chmur i gęstego mroku, dzień rogu i sygnału alarmowego - przeciwko miastom warownym oraz przeciw wysokim basztom narożnym. I sprawię udrękę ludziom, i będą chodzili jak ślepi; bo zgrzeszyli przeciw Jehowie. I krew ich rozlana będzie jak proch, a trzewia - jak gnój. Ani ich srebro, ani złoto nie zdoła ich uratować w dniu strasznego gniewu Jehowy; a ogień Jego gorliwości strawi całą ziemię, gdyż zagładę, doprawdy straszliwą, sprowadzi on na wszystkich mieszkańców ziemi. Zbierzcie się, tak, zbierz się, narodzie nie blednący ze wstydu. Zanim ustawa cokolwiek zrodzi, nim dzień uleci jak plewa, zanim na was przyjdzie płonący gniew Jehowy, zanim na was przyjdzie dzień gniewu Jehowy - [u]szukajcie Jehowy, wszyscy potulni ziemi, którzyście wprowadzili w czyn jego sądownicze rozstrzygnięcie. Szukajcie prawości, szukajcie potulności. Zapewne będziecie mogli zostać ukryci w dniu gniewu Jehowy[/u]."

Dzieje Apostolskie 2, 14-21 - spisane ok. 60 r.n.e.: Wstał jednak Piotr wraz z jedenastoma, podniósł głos i tak do nich przemówił: "Mężowie judejscy i wszyscy mieszkańcy Jerozolimy, niech wam to będzie wiadome i nadstawcie ucha na moje wypowiedzi. Ci ludzie wcale nie są pijani, jak przypuszczacie, jest bowiem trzecia godzina dnia. Wprost przeciwnie, właśnie to zostało powiedziane przez proroka Joela: "A w dniach ostatnich - mówi Bóg - wyleję mego ducha na wszelkie ciało i wasi synowie oraz wasze córki będą prorokować i wasi młodzieńcy będą mieć wizje, a waszym starcom śnić się będą sny; i nawet na moich niewolników oraz na moje niewolnice wyleję w owych dniach mego ducha i będą prorokować. I dam prorocze cuda na niebie w górze oraz znaki na ziemi nisko - krew i ogień, i dymny opar; słońce zamieni się w ciemność, a księżyc w krew, [u]zanim nadejdzie wielki i wspaniały dzień Jehowy. A każdy, kto wzywa imienia Jehowy, będzie wybawiony"[/u].

1 Tesaloniczan 5, 1-3 - spisany ok. 50 r.n.e. : "A jeśli chodzi o czasy i pory, bracia, nie potrzebujecie, żeby wam cokolwiek pisać. Sami przecież bardzo dobrze wiecie, iż dzień Jehowy nadchodzi dokładnie tak, jak złodziej w nocy. Kiedy tylko będą mówić: "Pokój i bezpieczeństwo!", wtedy natychmiast przyjdzie na nich nagła zagłada, tak jak dręczące boleści na niewiastę brzemienną, i na pewno nie ujdą."

2 Piotra 3, 8-15 - spisany ok. 64 r.n.e.: "Ale niech ten jeden fakt nie uchodzi waszej uwagi, umiłowani, że u Jehowy jeden dzień jest jak tysiąc lat, a tysiąc lat - jak jeden dzień. Jehowa nie jest powolny w sprawie swej obietnicy, jak to niektórzy uważają za powolność, lecz jest cierpliwy względem was, ponieważ nie pragnie, żeby ktokolwiek został zgładzony, ale pragnie, żeby wszyscy doszli do skruchy. Jednakże [u]dzień Jehowy nadejdzie[/u] jak złodziej i wtedy niebiosa przeminą z sykiem, elementy zaś rozpuszczą się od wielkiego gorąca, a ziemia i dzieła na niej zostaną odkryte. Skoro to wszystko ma się w ten sposób rozpuścić, jakimiż ludźmi powinniście być wy w świętych postępkach i czynach zbożnego oddania, oczekując i mając wyraźnie w pamięci obecność dnia Jehowy, za sprawą którego niebiosa, płonąc, rozpuszczą się, a elementy stopnieją od wielkiego gorąca! Są jednak [u]nowe niebiosa i nowa ziemia, których oczekujemy zgodnie z jego obietnicą, i w nich ma mieszkać prawość[/u]. Toteż, umiłowani, skoro oczekujecie tych rzeczy, [u]róbcie wszystko, co możecie[/u], aby na koniec zastał was niesplamionych i nieskalanych, i w pokoju. A cierpliwość naszego Pana uważajcie za wybawienie"

Jak więc czytać ze zrozumieniem, to.. nie ubzdurałem sobie, iż obecna sytuacja wymaga stosownego, acz zdecydowanego budzenia śpiących w sensie duchowym. Senności owej również sobie nie ubzdurałem, gdyż prócz mnie dostrzega ją wielu przywódców religijnych, którzy niejednokrotnie określali tych, wobec których czuli się przywódcami mianem "śpiącego olbrzyma". Na czym konkretnie polega tego rodzaju sen? Analogicznie do fizycznego, duchowy sen sprawia nieaktywność wobec spraw określanych przymiotnikiem "duchowe". Senności tego typu sprzyjają codzienne troski, zabieganie o przyjemności, prestiż i dobra materialne. Z uwagi na związaną z tym wszystkim aktywność, zaniedbują własne potrzeby duchowe, a nawet nie zauważają ich.. W przeciwieństwie do uśpionych duchowo, czuwający dostrzegają spełnianie się proroctw utrwalonych na kartach Pisma Świętego - Biblii. Poza tym w codziennym życiu uwzględniają oznajmienia Jezusa Chrystusa:

Ew. wg Łukasza 21, 33-36 - spisana ok. 57 r.n.e.: "Niebo i ziemia przeminą, lecz moje słowa na pewno nie przeminą. Ale zwracajcie uwagę na samych siebie, żeby wasze serca nigdy nie stały się ociężałe wskutek przejadania się i nadmiernego picia, i trosk życiowych i żeby ów dzień nagle was nie zaskoczył jak sidło. Przyjdzie bowiem na wszystkich, którzy mieszkają na obliczu całej ziemi. [u]Czuwajcie więc, cały czas błagając[/u], żebyście zdołali ujść tego wszystkiego, co ma nastąpić, i stanąć przed Synem Człowieczym".

Ew. wg Mateusza 24, 36-44 - spisana ok. 41 r.n.e.: "O dniu owym i godzinie nie wie nikt - ani aniołowie niebios, ani Syn, tylko sam Ojciec. [u]Jakie bowiem były dni Noego, taka też będzie obecność Syna Człowieczego. Bo jacy byli w owych dniach przed potopem - jedli i pili, mężczyźni się żenili, a kobiety wydawano za mąż, aż do dnia, gdy Noe wszedł do arki, i nie zwrócili na nic uwagi, aż przyszedł potop i zmiótł ich wszystkich - tak będzie z obecnością Syna Człowieczego[/u]. Wtedy dwaj będą w polu: jeden będzie wzięty, a drugi pozostawiony; dwie będą mleć w żarnach: jedna będzie wzięta, a druga pozostawiona. Dlatego [u]czuwajcie[/u], gdyż nie wiecie, którego dnia wasz Pan przyjdzie. Ale wiedzcie to jedno, że gdyby gospodarz wiedział, o której straży przyjdzie złodziej, czuwałby i nie pozwoliłby włamać się do swego domu. Dlatego i wy [u]okażcie się gotowi[/u], gdyż Syn Człowieczy przyjdzie o godzinie, której się nie domyślacie."

Apostoł Paweł, który nie tylko znał wyżej cytowane słowa, napisał ok. 50 r.n.e.: (...) "nie jesteście w ciemności, aby ów dzień miał was zaskoczyć jak złodziei, gdyż wy wszyscy jesteście synami światła i synami dnia. Nie należymy do nocy ani do ciemności. A zatem już [u]nie śpijmy jak pozostali, ale czuwajmy i zachowujmy trzeźwość umysłu[/u]. Bo ci, którzy śpią, przywykli spać w nocy, a ci, którzy się upijają, zazwyczaj są pijani w nocy. My jednak, którzy należymy do dnia, [u]zachowujmy trzeźwość umysłu oraz miejmy nałożony napierśnik wiary i miłości, a jako hełm - nadzieję wybawienia[/u]" - 1 Tesaloniczan 5, 4-8. Czytając ze zrozumieniem tą wypowiedź, każdy kto się już duchowo obudził dostrzega, że pozostawanie w przebudzeniu polega m.in. na przestrzeganiu Bożych zasad moralnych (etycznych) i nieignorowaniu faktu, iż "dzień Jehowy" się z dnia na dzień PRZYBLIŻA i ma nastać w ZASKAKUJĄCYM wszystkich momencie. W przeciwieństwie do tak czuwających, ogrom ludzi "śni", że nie ma Boga, który by ich pociągnął do odpowiedzialności, tymczasem w wierszu (poezja hebrajska) jakim jest Psalm 53, 1-5, stoi:

Nierozumny rzekł w swoim sercu:
"Nie ma Jehowy".
Postąpili zgubnie i postąpili obrzydliwie w nieprawości;
nie ma nikogo, kto by czynił dobrze.
Bóg zaś spojrzał z nieba na synów ludzkich,
by zobaczyć, czy jest ktoś wnikliwy, ktoś szukający Jehowy.
Wszyscy oni się odwrócili, wszyscy są jednakowo zepsuci;
nie ma nikogo, kto by czynił dobrze,
nawet jednego.
Czyż nie nabył wiedzy żaden z krzywdzicieli,
którzy pożerają mój lud, tak jak zjedli chleb?
Nie wezwali Jehowy.
Tam ogarnął ich wielki strach,
gdzie właściwie nie było strachu;
Bóg porozrzuca bowiem kości każdego, kto zakłada obóz przeciwko tobie.
Okryjesz ich hańbą, gdyż Jehowa ich odrzucił.

Inna kategoria duchowych śpiochów majaczy, że Bóg się nimi nie interesuje. Nie brak też takich, którzy wyimaginowali sobie, że są przyjaciółmi Boga, poprzez przynależność (tzw. sakramenty święte) do takiego, czy siakiego kościoła lub religijnego rytu. Jakkolwiek bywa jeszcze z duchowym śnieniem, w ten czy w inny sposób śpiących cechuje popełnianie tzw. "uczynków ciała", o których mowa w liście ap. Pawła do Rzymian 13, 11-14: (...) "znacie porę, że już nastała godzina, abyście się przebudzili ze snu, bo teraz nasze wybawienie jest bliżej niż wtedy, gdyśmy uwierzyli. Noc bardzo się posunęła; dzień się przybliżył. Odłóżmy więc uczynki typowe dla ciemności, a nałóżmy oręż światła. Chodźmy przyzwoicie jak za dnia, nie w hulankach i pijatykach, nie w niedozwolonym współżyciu i rozpasaniu, nie w waśni i zazdrości. Ale przyobleczcie się w Pana Jezusa Chrystusa i [u]nie planujcie z góry na rzecz pragnień ciała[/u]." To prawda, że nam, niedoskonałym ludziom nie przychodzi łatwo stosowanie się do tego zalecenia, służącego zachowaniu czujności duchowej, ale prawdą jest też, że ewidentnie UMYŚLNE lekceważenie go okaże się.. zabójcze! Bynajmniej nie wymyśliłem sobie tego, a wyczytałem z 2 Tesaloniczan 1, 6-10: "Bo przecież jest u Boga rzeczą prawą, by tym, którzy was uciskają, odpłacić uciskiem, wam zaś, uciskanym - ulgą wespół z nami podczas objawienia się z nieba Pana Jezusa wraz z jego potężnymi aniołami w ogniu płomienistym, gdy [u]będzie wywierał pomstę na tych, którzy nie znają Boga, oraz na tych, którzy nie są posłuszni dobrej nowinie[/u] o naszym Panu, Jezusie. To właśnie oni [u]poniosą karę sądową wiecznej zagłady[/u] sprzed oblicza Pana i chwały jego siły, gdy przyjdzie, by się okryć chwałą w związku ze swymi świętymi i by w owym dniu odnoszono się do niego z podziwem w związku ze wszystkimi, którzy uwierzyli" Świadom tego, jak czytasz, pilnuję samego siebie i dzielenia się tą wiedzą (budzenia), której nabywam czytając i rozważając m.in. zacytowane, natchnione duchem świętym teksty.. a wszystko z miłości do Boga Jehowy, Jego Syna Jednorodzonego - Jezusa Chrystusa, siebie samego i wszystkich moich bliźnich, nie wyłączając ciebie Alino :) (1 Tymoteusza 4, 16). Mam nadzieję, że lepiej będziesz pojmować moja twórczość i wypowiedzi zamieszczane w serwisie poetyckim.. - ogromna część Pisma Świętego jest piękną liryką, podyktowana uczuciami.. przede wszystkim pozytywnymi. Staram się na tym wzorować :) Bywaj trzeźwa i zdrowa pod każdym względem oraz radosna w i z twórczości :)

Opublikowano

Rihtiku

chyba nie wiesz jak bardzo chcę zrozumieć
Ciebie i Wszystkich którzy tu są
(wyłączając absolutnie wszystko co jest naszą osobistą sprawą - wiarę
przekonania takie czy inne itd.)

jest to bardzo trudne
ale dla mnie najważniejszym jest to
by być w zgodzie z samym sobą i innym:)

staram się twardo stać na nogach
i nie zbaczać z drogi
którą już dawno temu obrałam:)

jedną z największych moich radości
jest pisanie wierszy
i za to jak umiem
dziękuję mojemu Bogu:)

pozdrowionka - alka:)

Opublikowano

Alino.. Chcieć to.. móc, m.in. rozumieć. Oczywiście trudno jest rozumieć drugiego, a w szczególności Istotę Najwyższą - obiektywnie jedyną i prawdziwą.. Jednak "poznawanie ciebie, jedynego prawdziwego Boga, oraz tego, któregoś posłał, Jezusa Chrystusa" - jak oznajmił Jezus, a zapisał apostoł Jan w 17 rozdziale i 3 wierszu spisanej przez niego Ewangelii (Dobrej Nowiny) - oznacza życie wieczne i najwyraźniej będzie je wypełniać, dodając mu przez to nieprzemijającej wartości. W sytuacji, gdy KTOKOLWIEK nie wyjawia (cytując ciebie) "wszystko co jest jego osobistą sprawą wiarę przekonania takie czy inne itd.", trudność rozumienia go narasta, niekiedy do tego stopnia, że zrozumienie go staje się powierzchowne, a nawet pozorne. Oczywiście, nie chcę przez to powiedzieć, że należy zupełnie wszystko i każdemu wyjawiać w jednej chwili i zawsze wyjawiać. Coś takiego to absurd. Niemniej, w nieskończoność, stosownie do narastającej zażyłości między Nim, a jego stworzeniami, będzie On wyjawiał swoje (dotąd) osobiste sprawy, dając tym też wzór do naśladowania swoim dzieciom.. Perspektywa poznawania Boga i Jezusa Chrystusa, oraz osób im bliskich, mnie zachwyca.. i nie tylko zachwyca. Dla mnie (i nie tylko dla mnie) to jest najważniejsze.. A co do bycia w zgodzie z samym sobą, to w znaczeniu nie oszukiwania samego siebie, jest to podporządkowane temu, co dla mnie najważniejsze (j.w.) - wynika to, z następującego, jak dla mnie lirycznego przesłania:

Zaufaj Jehowie całym sercem
nie opieraj się na własnym zrozumieniu.
Zważaj na niego na wszystkich swych drogach,
a on wyprostuje twe ścieżki.
Nie stawaj się mądry we własnych oczach.
Bój się Jehowy i odwracaj się od złego.

W zgodzie z tym czytam i rozważam Jego Słowo oraz m.in. redaguję wypowiedzi, bardziej czy mniej artystycznie, lirycznie bądź epicznie. Przykro mi bywa, gdy mimo moich starań aby nie indoktrynować, odbierany bywam jako osoba zagrażająca tym, którzy czytają moje wypowiedzi. Tym bardziej mi przykro, że idąc w ślad Ojca w niebie, szanuję wolną wolę WSZYSTKICH, nie wyłączając moich dzieci. Dowodzi tego znamienna okoliczność, że każde moje dziecko (6), było przeze mnie wychowywane i pouczane, lecz za żadne z nich nie zadecydowałem, że ma mieć te przekonania co ja. O tym zdecydowały same i tylko część (póki co) żywi analogiczne do moich przekonania. Ujawniając ów fakt, chcę uspokoić m.in. twoje obawy, co do tego, abym manipulacją (podstępem) czy też w jakikolwiek inny, niegodziwy sposób powodował, że zboczysz z drogi, którą obrałaś. Popatrz proszę, do jakiego stopnia jestem świadomy niestosowności takich zapędów. Otóż rozważając wypowiedź Jezusa Chrystusa o drogach - szerokiej i wąskiej - widzę wyraźnie (tak jak każdy, kto z tą wypowiedzią się zapoznaje), że wąską drogę SIĘ ZNAJDUJE - NIKT JEJ ZA MNIE NIE ZNAJDZIE ANI JA NIE ZNAJDĘ TEJ DROGI DLA INNYCH. Przecież widać to jasno i wyraźnie, niezależnie po jaki przekład się sięgnie - EW. wg Mateusza 7, 14. Biorąc zaś pod uwagę prorocze słowa zapisane w księdze Kaznodziei (Koheleta) 12, 13; 14, jak on skonkluduję, że w moim przekonaniu mądrze jest się bać prawdziwego Boga i przestrzegaj jego przykazań, gdyż w istocie na tym bowiem polega cała powinność człowieka; albowiem prawdziwy Bóg podda wszelki uczynek osądzeniu w związku z każdą ukrytą rzeczą, czy to dobrą, czy złą.

..i wreszcie, również dla mnie jedną z największych radości, jakie sobie sprawiam w życiu, jest tworzenie to jak umiem. Jak czytasz, ja również za to dziękuję mojemu Bogu :) Oby był nam nadal łaskawy i w tym błogosławił.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • a woło pałac cała połowa  i krowa a worki 
    • Facet to ma w życiu przerąbane. Uchodzi za chuligana lenia itp. Przejawem tych uprzedzeń jest dowcip: „Gdzie można znaleźć idealnego mężczyznę? Takiego, który chodzi spać o 21.00, wstaje o 6.00, sam ścieli swoje łóżko? W więzieniu.” Kiedyś to słyszałem, a niedawno znalazłem to znowu w internecie. I czuję się przez taką narrację trochę dyskryminowany jako mężczyzna. I dlatego zacząłem się zastanawiać, czy nie może to dotyczyć także idealnej kobiety… . Aż w końcu sam doświadczyłem, jak to może być za sprawą … mojej żony.   Z Agnieszką jesteśmy małżeństwem od trochę ponad trzech lat. Ja mam lat 37, jestem bibliotekarzem i nauczycielem akademickim, Agnieszka ma 30 lat i jest dziennikarką. Nie żebym chciał uchodzić za takiego całkiem „grzecznego chłopczyka”, ale to jednak moja małżonka ma większe skłonności do lekkomyślności i ... do alkoholu. Nie, żeby była alkoholiczką albo pijaczką, ale jednak, jak to się mówi, „lubi sobie wypić”. O tej jej lekkomyślności mogą opowiedzieć coś ci, którzy poznali jej styl jazdy samochodem. Ja natomiast doświadczyłem tego jej podejścia do życia, kiedy gdzieś razem szliśmy, ja stawałem na czerwonym świetle, a ona, jak gdyby nigdy nic, właziła na jezdnię. Dzieci, póki co, jeszcze nie mamy. I dlatego miałem nadzieję, że uda mi się Agnieszkę przed pojawieniem się naszego pierwszego dziecka trochę wychować w kierunku nieco bardziej odpowiedzialnego zachowania. Aż zdarzyło się coś, co mnie w znacznej mierze wyręczyło w tych wysiłkach wychowawczych.   Któregoś wiosennego wieczoru Agnieszka była na imprezie urodzinowej swojej redakcyjnej koleżanki. Wszystkie dziewczyny miały wypite i dlatego oczywiście pod koniec imprezy zostały wezwane taksówki. Kiedy jedna z taksówek mocno się spóźniała, moja Agnieszka, będąc w stanie zdecydowanie nietrzeźwym, uparła się, żeby koleżankę, dla której była przeznaczona ta spóźniająca się taksówka, podwieźć do domu samochodem gospodyni przyjęcia. Ponieważ moja żona w stanie upojenia alkoholowego stawała się bardzo stanowcza, natomiast dziewczyna, u której była impreza, pod wpływem alkoholu popadała w stan daleko idącego zobojętnienia, mojej żonie udało się wyciągnąć od niej kluczyki od samochodu i tak zaczęła się feralna jazda.   W stanie nietrzeźwym Agnieszka nie była w stanie jechać prosto i tak zjechała na lewy pas i uderzyła w bok samochodu stojącego przy lewym pasie jezdni, w którym nikogo nie było. Była to bardzo mała ulica, na której nie było prawie żadnego ruchu, znalazł się tam natomiast przypadkowo patrol drogówki, który bez najmniejszego problemu podjął czynności, ponieważ Agnieszka po tej kolizji nawet nie próbowała dalej jechać. No i okazało się, że miała 0,6 promila we krwi i dlatego sprawa trafiła do sądu, który był nieubłagany. Pomimo starań obrońcy Agnieszki, żeby sąd orzekł karę w zawieszeniu, moja żona została skazana na sześć miesięcy bezwzględnego pozbawienia wolności za jazdę w stanie nietrzeźwym. Sędzia, mężczyzna na oko w wieku przedemerytalnym, argumentował, że lepiej za pierwszym razem stosunkowo surowo ukarać i w ten sposób dać wyraźny sygnał zarówno oskarżonej, jak i całemu społeczeństwu, jak bardzo niebezpieczne jest takie zachowanie i w ten sposób powstrzymać rozwój szkodliwych skłonności u podsądnej. Pan sędzia był poinformowany o mandatach, jakie Agnieszka dostała nie tak dawno temu za przekroczenie prędkości i przechodzenie na czerwonym świetle. Przekonywał w uzasadnieniu, że Agnieszka wymaga bardziej intensywnego wysiłku wychowawczego, niż byłoby to możliwe w warunkach wolnościowych. Najwyraźniej argumentacja sędziego przekonała Agnieszkę, bo zrezygnowała z odwoływania się od wyroku. Wyrok się uprawomocnił i po jakimś czasie Agnieszka dostała wezwanie do zakładu karnego.   Tego dnia, kiedy Agnieszka udawała się do więzienia, żeby odbyć karę, ja nie miałem czasu jej odprowadzać. Pożegnaliśmy się rano, jak zwykle, szybkim całusem. Potem, przez następne dwa tygodnie, kontaktowaliśmy się ze sobą przede wszystkim telefonicznie. Ale te rozmowy telefoniczne były raczej zdawkowe. Aż wreszcie po dwóch tygodniach doszedłem do wniosku, że w zasadzie nic o tym nie wiem, jak Agnieszka w tym więzieniu żyje i zacząłem myśleć o jej odwiedzeniu. Nie, żebym się o Agnieszkę bał… To nie było w stylu naszego małżeństwa, żeby się bać o siebie nawzajem. Po prostu byłem ciekaw, a nawet bardzo ciekaw, jak tam leci u żony. O więziennictwie, także tym dla kobiet, miałem bardzo blade pojęcie. Jakieś tam migawki w telewizji, jakieś newsy ze zdjęciami w internecie, kiedyś może jakiś reportaż, ale poza tym nic… A więc tym bardziej byłem ciekaw, jak tam teraz wygląda.   Tym bardziej byłem ciekaw, jak to jest w takim więzieniu dla kobiet, że Polska się bardzo mocno zmieniała. Po kolejnych przejściach politycznych w zasadzie całkowicie załamał się system pookrągłostołowy. Budowanie wpływów sił globalistycznych, jakie nam towarzyszyło od początku transformacji ustrojowej na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych XX wieku, a może i wcześniej, zostało przerwane, a jego efekty w znacznej mierze zniweczone, chociaż nie wszyscy to otwarcie przyznawali. W debacie publicznej główne siły polityczne zaczęły otwarcie negować ideę doganiania przez Polskę dobrobytu, czy to krajów zachodniej Europy, czy Ameryki Północnej, czy też jakichkolwiek innych tzw. krajów wysokorozwiniętych. Zaczęto nawet w dyskusji głównego nurtu negować ideę wzrostu gospodarczego! Coraz częściej zaczęto natomiast głośno domagać się własnej polskiej drogi w sprawach nie tylko polityki gospodarczej, ale wręcz rozwoju cywilizacyjnego. To wszystko byłoby podawane w otoczce ideowo-politycznej będącej mieszanką zarówno pierwiastków chrześcijańsko-demokratycznych i konserwatywnych, jak i radykalnie lewicowych, przy czym w tym wypadku kojarzenie radykalnej lewicy z ruchem LGBT jest błędem. Zarówno Unia Europejska, jak i Stany Zjednoczone straciły w naszej polityce zagranicznej w znacznej mierze na znaczeniu, czemu, wbrew temu, czego można by się spodziewać, nie towarzyszył wzrost znaczenia dla Polski takich mocarstw, jak Chiny i Rosja. Raczej Polska wzmacniała swoje relacje z chrześcijańskimi krajami tzw. Globalnego Południa, a na gruncie europejskim oczywiście z krajami Międzymorza. Wszystkie znaczące siły polityczne uznały za strategiczny cel daleko idącą autarkię gospodarczą Polski. Dla polityki gospodarczej oznaczało to wzmożony interwencjonizm państwowy, który w znacznej mierze wyparł międzynarodowe koncerny z polskiego rynku, w których miejsce weszły przedsiębiorstwa państwowe, oraz wzmocnienie pozycji małej i średniej przedsiębiorczości, między innymi przez zagwarantowanie w konstytucji, że daniny takie, jak składki zusowskie muszą być proporcjonalne do dochodu danego przedsiębiorstwa. Poza tym zniesiono wszystkie restrykcje odnośnie uprawy konopi, czy to naszych rodzimych, czy też indyjskich. W ogóle co rusz wychodziły na jaw różne globalistyczne układy, którymi Polska była dotychczas zniewolona i teraz nasz kraj je wypowiadał. Mógłbym jeszcze długo opowiadać o tym, jak Polska z dnia na dzień robiła się coraz bardziej autarkiczna, demokratyczna, chrześcijańska, prospołeczna i wolnościowa zarazem, jak porzucała zglobalizowany i oligarchiczny kapitalizm, ale nie o tym chcę tu opowiadać. Musiałem jednak zrobić ten wtręt, bo żadne małżeństwo i żadna miłość nie istnieje w próżni społeczno-politycznej. O więziennictwie w tej naszej nowej, polskiej, coraz bardziej odległej od mieszczańskiego społeczeństwa konsumpcyjnego rzeczywistości też była mowa. Miało ono mieć funkcję coraz bardziej moralizującą. Padały wręcz takie określenia, że zakład karny powinien być, jak klasztor. Co z tego jednak dokładnie miało wynikać, nie miałem za bardzo pojęcia. W końcu człowiek nie może zajmować się wszystkim…   A więc, wracając do sprawy odwiedzin u Agnieszki, zadzwoniłem do zakładu karnego i spytałem się, kiedy mogę odwiedzić żonę, a następnie wziąłem na ten dzień wolne w pracy. Żeby dotrzeć więzienia, gdzie Agnieszka odbywała karę, trzeba było jechać około godziny PKSem do miejscowości położonej nieopodal naszego miasta. Zaplanowałem podróż odpowiednio wczesnym autobusem, żeby mieć zapas czasu i wyszedłem z domu odpowiednio wcześnie, żeby kupić bilet na autobus w kasie. Jeżeli jakaś zmiana w kraju rzucała się szczególnie w oczy, to stosunkowo duża liczba żołnierzy na ulicach. Zarówno pojedynczych żołnierzy, jak i żołnierzy w zwartych formacjach i to w dosyć różnym wieku. Szeregowi w wieku 50+ nie byli niczym nadzwyczajnym. W ramach prosuwerennościowych reform w miejsce obowiązku obrony ojczyzny przywrócony został powszechny obowiązek obrony. Jakkolwiek nie została odwieszona zasadnicza służba wojskowa, to jednak stworzono taki system ćwiczeń wojskowych, że w zasadzie żaden w miarę zdrowy i sprawny face między 19 a 55 rokiem życia nie mógł się od tego wywinąć. No i żebym nie zapomniał: dotychczasowa kategoria D została z automatu zamieniona na kategorię A. Kto może w czasie wojny iść do wojska, ten może i w czasie pokoju – taka była oficjalnie głoszona logika. Ja też dostałem wezwanie na ćwiczenia i miałem się stawić do jednostki za dwa tygodnie. Przezornie zacząłem znowu biegać, robić pompki, wspinać się itd. Chodziły słuchy, że starszym rocznikom rezerwy mogą nawet dawać większy wycisk, niż młodemu wojsku, żeby takiemu n.p. czterdziestoośmiolatkowi na „dzień dobry” wybić z głowy jakiekolwiek myśli, że jest już stary, że to „już nie te lata”, itd. Trochę nawet rozumiałem takie myślenie. Oby tylko nie przegięli w tym kierunku…   Podczas całej tej podróży do Agnieszki musiałem się zająć myśleniem o właśnie takich i nieco innych sprawach, oglądaniem otoczenia, żeby się jakoś wyluzować, no bo jednak napięcie we mnie było. Pierwszy raz udawałem się do takiego miejsca, jak więzienie, które kojarzy się mimo wszystko raczej negatywnie, a w takim miejscu była właśnie moja żona… Po opuszczeniu autobusu i dotarciu do zakładu karnego, zostałem, po okazaniu dowodu osobistego, tam wpuszczony i zaprowadzony do pokoju, gdzie usiadłem na jednym z krzeseł i czekałem na Agnieszkę. Na ścianie wisiał jakiś regulamin, a nad nim nasz herb państwowy, orzeł biały w formie znanej z czasów PRL i Trzeciej Rzeczypospolitej, tyle, że z koroną zamkniętą z krzyżem na górze – efekt ostatnich prosuwerennościowych zmian. Nad wejściem wisiał krzyż. Po kilku minutach usłyszałem na korytarzu kroki – jedne bardziej ciche, inne bardziej klekoczące. Po chwili funkcjonariuszka wprowadziła Agnieszkę. „Macie Państwo godzinę czasu na widzenie”, powiedziała łagodnym głosem strażniczka. Ja na widok Agnieszki poderwałem się z krzesła, wymieniliśmy parę szybkich całusów, a następnie siedliśmy na krzesłach. „Jak tam, Marek, dajesz sobie radę beze mnie”, rozpoczęła Agnieszka rozmowę z radosnym uśmiechem na twarzy. „Jak zawsze wtedy, kiedy ciebie nie ma w domu” odpowiedziałem z lekką nutą obojętności, żeby z góry uciąć wszelkie sugerowanie mi jakiejś męskiej niezaradności. „Lepiej to ty powiedz, co tam u ciebie nowego. Widzę , że masz nową kreację...” powiedziałem do Agnieszki z lekkim ironicznym uśmiechem o delikatnym odcieniu złośliwości. „A co, podoba ci się” odparła Agnieszka rezolutnie, nie dając się poirytować. Ja się dalej przyglądałem tej jej „nowej kreacji”, która, sądząc po literach „ZK”, czyli „zakład karny” na piersi, była ubraniem więziennym mojej żony. Agnieszka ubrana była w zieloną drelichową kurtkę, w drelichową spódnicę tego samego koloru, a na nogach miała białe drewniaki. Mniej więcej takie, jakie dziewczyny nosiły latach 90. XX wieku, z tyłu otwarte z przodu zamknięte, tyle, że bez paska w poprzek stopy, natomiast biały wierzch każdego drewniaka po tej stronie, gdzie się wkłada stopę, miał niebieski margines. Ponadto na białym wierzchu każdego drewniaka widniały czarne litery ZK. Na głowie Agnieszka miała natomiast zawiązaną białą chustkę, spod której wystawał kawałek warkocza. „ Czy mi się podoba...” powiedziałem lekko zalotnie. „Jakoś tak staromodnie...” „No bo mamy konserwatywną rewolucję, to i ubrania więzienne są bardziej staromodne” odparła Agnieszka z lekką nutą ironii. „ Jakoś tak skromnie, wręcz siermiężnie wyglądasz...” powiedziałem. „No bo więźniarki powinny wyglądać skromnie. To właśnie przez brak skromności dziewczyny schodzą często na złą drogę. Ja jestem tego akurat przykładem” odrzekła moja żona teraz lekko zamyślona. „A możesz też chodzić we własnych ciuchach” drążyłem dalej temat. „No właśnie nie. I dlatego przypomnij mojej mamie, żeby mi tu żadnych ubrań i żadnej bielizny nie przysyłała, bo i tak tego nie mogę tu nosić. Jeszcze nie tak dawno temu te zasady nie były aż takie surowe. Ale teraz... Sam pewnie słyszałeś… Więzienie ma być jak klasztor...” Nasza rozmowa, która rozpoczęła się w radosnej atmosferze spowodowanej spotkaniem po dłuższym czasie, teraz stała się bardziej poważna. Mimo to, delikatny uśmiech nie schodził z twarzy Agnieszki. Ja byłem coraz bardziej ciekawy i dlatego drążyłem sprawę ubioru Agnieszki coraz bardziej. „A chustka na głowie to obowiązkowa?” „Tak, obowiązkowa. Musimy ją nosić właściwie wszędzie. Szczególnie na widzeniach. Co najwyżej w celach nam to odpuszczają.” Mówiąc to schowała wystający kawałek warkocza pod chustkę. „Dziewczyny lubią prezentować swoje fryzury. Dlatego za karę zabrania się im tego” powiedziała Agnieszka i zaśmiała się. Więzienny strój Agnieszki nie przestawał mnie intrygować. „A te twoje drewniaki...” zacząłem drążyć, „dawno już takich butów nie widziałem”. „No i właśnie o to chodzi, żebyśmy tu wyglądały niemodnie” usłyszałem z ust Agnieszki. „Mamy wyglądać skromnie i siermiężnie, żeby nas w ten sposób odciągać od współczesnego konsumpcjonizmu.” „A te drewniaki to twoje jedyne buty” dopytywałem dalej. „No nie całkiem. Te tutaj to nosimy wewnątrz budynku, a jak wychodzimy na zewnątrz to zakładamy takie same, tylko z czerwonymi literami ZK. I to są wszystkie buty, które nam wolno nosić.” Po chwili dodała: „Trochę ciężko tak chodzić cały dzień w tym twardym obuwiu, ale co tam… Dajemy radę...Wychowawczyni nam zawsze powtarza: Jak dawniej dziewczyny z biedoty w czymś takim chodziły, to wy też możecie”. „A tak w ogóle, to mamy tu żyć ascetycznie, jak zakonnice” dodała po chwili z fikuśnym uśmiechem. „Niedawno zresztą kodeks karny wykonawczy został uzupełniony o taki zapis. Dokładnie go teraz nie zacytuję, ale tak mniej więcej to brzmi...” wyjaśniła po chwili. To ostatnie stwierdzenie Agnieszki zrobiło nam mnie największe wrażenie. A więc ta medialna retoryka, że więzienie ma być jak klasztor, to jednak nie był pic na wodę. Mamy XXI wiek, a jednak władza wprowadza zakładach karnych jakieś porządki kojarzące się z jakąś dawno minioną epoką. Przez chwilę rozmarzyłem się… Zapatrzyłem się w Agnieszkę. Zacząłem w niej widzieć taką zakonnicę „na czas określony”, taką niesforną dziewuchę zamkniętą za karę w „klasztorze”. Popołudniowe słońce i zazielenione gałązki drzew zaglądające przez zakratowane okno tworzyły jakąś taką romantyczną atmosferę… Nie wiem, jak długo się tak wpatrywałem w Agnieszkę. W każdym razie po jakimś czasie usłyszałem jej pogodny i jednocześnie rezolutny głos: „Marek, obudź się. Nie mamy aż tak dużo czasu. Może porozmawiamy jeszcze o czymś innym. Nie tylko o więzieniu. Co tam na przykład u mojej mamy?” „U twojej mamy? Ach nic takiego...Oczywiście się bardzo przejmuje tym, że ty tutaj jesteś. Powiedziałem jej, że jadę do ciebie, więc kazała, żebym zaraz potem zadzwonił do niej.” „Przyzwyczai się” odpowiedziała Agnieszka wyluzowanym głosem. „A tak w ogóle to życie toczy się, jak zawsze. To lepiej ty opowiedz jeszcze coś o tym, jak tutaj, za kratami, życie wygląda. Nie boisz się żadnej ze współwięźniarek?” „No co ty” usłyszałem w odpowiedzi. „Wszystkie dziewczyny tutaj są w porządku. Zresztą to wygląda tak, że na początku więźniarka jest w pojedynczej celi, a potem, w czasie, kiedy cele są otwarte i możemy się swobodnie poruszać po oddziale, poznaje inne więźniarki i dziewczyny dobierają się, jaka z którą by chciała siedzieć w celi.” „Ale opowiedz mi trochę, co tam w szerokim świecie” dodała po chwili. „Bo my tutaj mamy tylko godzinę czasu dziennie, żeby skorzystać, czy to z internetu, czy z telewizji, czy z radia. A tak poza tym, to same gazety. Widzisz, to jeszcze jeden element tej ascezy.” No i zacząłem Agnieszce przekazywać różne informacje społeczno-polityczne, aż w końcu usłyszeliśmy miły, łagodny głos funkcjonariuszki: „Proszę państwa, musimy kończyć.” Wstaliśmy więc oboje z krzeseł, Agnieszka z radosnym spojrzeniem wyściskała mnie, ja ją zresztą też. Następnie żwawym krokiem ruszyła razem z funkcjonariuszką do wyjścia. Przed wyjściem spadł jej ze stopy więzienny drewniak. Agnieszka żwawym ruchem wsadziła stopę z powrotem do drewniaka, obróciła się szybko w moim kierunku i z rozpromienioną twarzą posłała mi całusa. Następnie funkcjonariuszka z Agnieszką zniknęły mi z oczu. Na korytarzu słyszałem jeszcze łagodne odgłosy kroków strażniczki oraz trzaskanie więziennych chodaków mojej żony.   Rozmarzony opuściłem pokój widzeń, a następnie teren zakładu karnego. I byłem taki rozmarzony najpierw w drodze z więzienia do autobusu, potem podczas jazdy autobusem, a potem w drodze z autobusu do domu. Wokół siebie widziałem ludzi mniej lub bardziej modnie ubranych, a tam za murami więziennymi moja żona praktykowała jakiś ideał ascezy chyba na miarę jakiejś innej epoki...Może ta epoka miała dopiero nadejść? Zafascynowało mnie, że moja żona, dotąd imprezowa dziewczyna, najwyraźniej odnalazła się w tym, jakże innym od jej dotychczasowego życia, świecie. Jako dziennikarka pragnęła doświadczać tego, co nowe, niezwykłe. Ale może był jeszcze jakiś inny powód. Na przykład jej pochodzenie szlacheckie. Myślę, że w Polsce, gdzie odsetek szlachty był stosunkowo duży, wiele osób może wywodzić się ze szlachty i o tym nie wiedzieć, ale akurat w rodzinie Agnieszki pamięć o tym była żywa. Tak sobie myślałem, że przecież szlachta to stan wojskowy, którego etos nastawiony jest na poszukiwanie przygód, a nie na drobnomieszczańską stabilizację. Agnieszka dotąd szukała przygód w imprezowym życiu, a teraz tę więzienną rzeczywistość także zaczęła traktować jako przygodę. I chyba ten jej sarmacki indywidualizm nie pozwalał jej traktować pobytu w zakładzie karnym tak, jak to nakazywały w znacznej mierze akceptowane normy społeczne: czyli jako czegoś wstydliwego, jako swego rodzaju dziury w życiorysie. Takie luźne i nie aspirujące do ścisłości myśli towarzyszyły mi podczas drogi od Agnieszki do domu. Po opuszczeniu autobusu spojrzałem na mój telefon komórkowy i zauważyłem, że teściowa próbowała się do mnie dodzwonić. Żeby nie zaczynać pod koniec dnia jakiejś długiej rozmowy, wysłałem teściowej tylko SMSa: „U Agnieszki wszystko w miarę w porządku. Porozmawiamy jutro. Marek.” Chociaż bałem się, że po takim dniu pełnym przeżyć trudno mi będzie zasnąć, to jednak dobra lektura szybko sprowadziła na mnie sen. A kiedy spałem były sny. Na przykład, jak Agnieszka zdejmuje kolorową sukienkę i szpilki i zakłada zieloną więzienną spódnicę i drewniaki...
    • @Nata_Kruk Dziękuję, pozdrawiam. 
    • @wierszyki Znajomość elfich obyczajów chyba nie jest powszechna:) Dziękuję. 
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Jestem przygotowany. Mam cukier, sól, mąkę, czekam aż piękna sąsiadka wpadnie coś pożyczyć :) :) :) Przyznaję, że potrafisz tchnąć dobrym humorem. Dzięki za odwiedziny :)
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...