Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

nadejście matki-kochanki


Rekomendowane odpowiedzi

Ziarna. Sypkie nasiona niesione na ramionach Matki Ziemi. Nieszczęsnej dziewicy, której nikt nie jest w stanie posiąść. Próbowało wielu, ale żaden z nich nie umiał okiełznać jej pożądania do wolności. Jej nie przepastnych oczu, drżących z podniecenia przed kolejną falą. Używali kajdan więżąc jej ręce i nogi, ale ona nie mogła na nich czekać, na ich gliniane dłonie, które przeczeszą jej włosy. Przesypywała się przez żelazo - nie trzyma dobrze piasku, nie spaja się w warstwę skalną.
Zarzucali na nią sieci. Dla niej, miały oczka wielkości pełnych stolic. Mogła zmieścić w nich całe powietrze zalegle w ustach i siebie, zduszoną grzesznicę. Wciąż się wymykała rozchodząc się zbożowymi kręgami po kręgosłupach.
Z czasem stali się brutalni. Chcieli przebić jej dłonie sztyletami, a serce zawiązać wokół piersi, miażdżąc je miłosiernie piaszczystą miłością. Krwawiła dla ich uciechy, dając rozrywać się setkom mięśni walących głośno w bezdenne płuca. Mimo to wciąż jej nie mieli, rozcieńczała się w krwi i pocie, w pocieszeniu, którym karmiła ich boskość.

Do tej pory wpada w sidła, drwiąc i klnąc z serca, za bezsilność. Bo chce być złapana sercem, nie rozumem, który nie ma w sobie nic prócz chciwej rządzy, niemych egoistów - szalonych kapeluszników, na zbożowych koniach.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


×
×
  • Dodaj nową pozycję...