Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Ludzkiego cierpienia bastiony,
Zamknięte dla oka getta,
Wiatr niesie w świat rozbawiony
Szept, jak syk węża: "Wendetta".

Tam rodzą się w płaczu demony,
Intrygują i złowieszczo szepczą,
Powstają mścicieli legiony,
W letargu rytmicznie drepczą.

Nienawiści kiełkuje ziarno,
Pogarda dla piękna za murem,
Marność unicestwia marność,
Kołysze się ciężar pod sznurem.

Niszczą piękno; to nie na ich oko...
I pustoszą mądrości komnatę,
Szubienice sięgają wysoko,
Kain tęsknie spogląda za bratem.

Wybuchł wulkan uśpiony przez wieki,
Pali, niszczy- świat miecie swą siłą.
Lawa płynie niewstrzymanym ciekiem,
I pochłania, co zarzewiem było...

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Głupców cała gromada
Lubi oświadczać światu
Tamten to kretyn, idiota
A my- przeciwieństwo wariatów

My doskonali jak diament
Mamy w pogardzie miernotę
W nas jest początek i amen
My definiujem ciemnotę

Dzięki temu jesteśmy
Zgodnie z własną opinią
Przyczółkami elity
Która zawsze wie wszytko

2012-04-11
Opublikowano

Bardzo trafne porównania. Najbardziej podoba mi trzecia zwrotka. Genialny kawałek - " Kain tęsknie spogłąda za bratem." W ostatnich dwóch wersach mam odczucie zgrzytu "Lawa płynie . . . co zarzewiem było . . . Gdyby to był mój wiersz porawiłbym te dwa wersy. Pozdrawiam

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Witaj Dariusz i dzięki za uwagę. Mam nadzieję, że poczułeś totalitaryzmy w wierszu. O to mi chodziło.
Dwa ostatnie wersy? Jakaś propozycja?>
Fakt, że w moich wierszach ostatnie zwrotki często są podsumowaniem problemu, odbiegają formą.
I dzięki za obronę. Tutaj panuje dziwne zahukanie i mały terrorek.
Im głupcy głośniej krzyczą na wiersze innych, tym bardziej ich wypociny zbliżają się do arcydzieł. Taka mała sekta, często bez cienia talentu. Forum, zwłaszcza dla Z trzeba brać na wesoło.
Pozdfrawiam.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Jak wam kilku beztalenciom udało się zaprowadzić ten terror na forum i wpoić w innych przekonanie o waszym talencie i wielkości waszej poezji?
Przecież ty piszesz chłopino gniot za gniotem. Poważnie arbitrze elegantiare forumowej hucpy. Puknij się w łeb.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Witaj Mefisto i dziękuję za poczytanie i uwagę.
Twoje zastrzeżenie przyjmuję do wiadomości, ale...
"miecie" miało zawrzeć w sobie ekspresję kilku słów bliskoznacznych; Zmiata, miaźdży, pcha, gniecie.
Być może zabieg w twoim przekonaniu chybiony.
Dzięki. Heja.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




zawsze grafoman będzie widział tylko piedy własnego aromatu, gdyż jest przekonany o tym iż pierdzi poŁezją - z przygrywającym mu TWA-grafomanii i narcyzmu kółeczka zaburzonych inaczej - odreagowujących każdą krytykę (zwykłego czytelnika) megacyników na przedszkolnej zasadzie:

......................."a ty nie masz lizaaaakaaa - a ja maaaam!"


"Pomyłek Stokrotny"..........................nick - jak najbardziej trafiony w tfurczość


Najmniej to szukam tutaj pochwałek i TWA.
I uwierz, że nie jesteś poetą.
Czytaj, ale nie pisz. Darcie głośne jadaczką poety z ciebie nie zrobi. Ale dla pocieszenia to moje odczucie.


















Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Dziękuję za poczytanie i komentarz. Nie b edę się rozpisywał o zaburzeniach rytmu w swoich wierszach, ale nie wiem czy chcę to wyeliminować. Jeden z moich krytyków zwrócił mi na to uwagę, ale i przyznał, że ten "porwany' rytm często koreluje z treścią.
Mirosławie. Dziękuję. Wkrótce kończę swój epizod na forum.
Pozdrawiam.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Mithotyn? Zrozum jedno. Każdy wiersz, każdy utwór w zasadzie broni się sam. Ogólnie. Nie każdy się wybroni.
Szczegółów byśmy mogli się doczepić u klasyków, a i całych wierszy. Nie szukam tutaj TWA, ale cały czas wyciągam wnioski.
Didaskalie są naprawdę nieważne. Zwłaszcza personalne.
Ot, gierki.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




bo piszesz chłopie pierdoły od którech nie tylko (ze śmiechu)............M. Krzywak się osmarka - ja przy twoich "pseudoripostach" parskam, co chwilę..!


Z argumentacji i powtarzalności przypominasz mi Niesiołowskiego.
Charkać aby charkać.
Ja naprawdę nie biorę sobie twoich objawień do bani.
Pisz, wklejaj, piosz, wklejaj, pisz wklejaj. To twoje. Korzystaj.
W imię poezji.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Starzec Wiesz, że Twój wiersz mnie zatrzymał? I teraz myślę sobie - kto tak naprawdę wie, kiedy jest za wcześnie, a kiedy za późno? Wystarczy, że jedno z Was tak pomyśli, a droga się rozminie.
    • Jego kraj może zerwać więzy uległości, Jego lud może znowu zaznać wolności, W ich sercach nadziei tysiąc zagości, Lecz jego nadzieja umarła. Promienie księżyca morze oświetlają, Swobodne fale dziko napierają, A wiatry Gondalu dostojnie grają Swój hymn o północy.   Grają na murach jego więzienia, Budząc w jego sercu wzruszenia, Bo ich dźwięk przyzywa wspomnienia Rzeczy, które się zdarzyły. Jego dusza z wichrem się złączyła I w królestwie śnieżnej ciemności kroczyła, Krainie, która wielką rozpacz kryła, A zwątpienie odebrało głos.   Ziemia Harolda zerwie więzy uległości, Jego lud może znowu zaznać wolności, W ich sercach nadziei tysiąc zagości, Lecz jego nadzieja umarła. Wolność została mu odebrana; Jego przyszłość na ziemi poznana; Jeszcze kilka lat w kajdanach, Potem więzienny grób.   O ile poprzedni wiersz Emily mógł być związany z Gondalem, tu nie ma wątpliwości. Nie jestem tylko pewien kim był ów Harold. Być może chodzi o Geralda z Exiny, uwięzionego i zamordowanego przez podstępnego rywala do tronu Juliusa Brenzaidę.      His land may burst the galling chain, His people may be free again, For them a thousand hopes remain, But hope is dead for him. Soft falls the moonlight on the sea Whose wild waves play at liberty, And Gondal's wind sings solemnly Its hollow midnight hymn.   Around his prison walls it sings, His heart is stirred through all its strings, Because that sound remembrance brings Of scenes that once have been. His soul has felt the storm below, And walked a realm of sunless snow, Dire region of most mighty woe, Made voiceless by despair.   And Harold's land may burst its chain, His subjects may be free again, For them a thousand hopes remain, But hope is dead for him. Set is his sun of liberty; Fixed is his earthly destiny; A few years of captivity, And then a captive's tomb.
    • @Roma Jakby balans między dzieciństwem a dorosłością. Pełen jest ulotnych obrazów  samolociki, taniec, tęsknota... To opowieść o potrzebie lekkości, wolności, i o pogodzeniu się z tym, że nie zawsze trzeba „latać”, by czuć sens.
    • poznaliśmy się  o dzień za późno spóźnieni łzą pod powieką wczesną wiosną bzem łaskoczącą spojrzeniami  utkani  na wieki   poznaliśmy się o noc za wcześnie zachłanni dnia rwącą rzeką późną zimą lodem płynącą uczuciami splątani na przekór   poznaliśmy się...
    • Potrafię istnieć jedynie  w lęku pierwotnym i chaosie marazmowych, zimowych wieczorów. Zatruty, niemożnością odmiany straconych lat. Ukryty przed światłem, które zamiast  ciepłym promieniem otoczyć duszę,  wypala ze mnie cząstki człowieczeństwa. Gdybym choć podejrzewał po co,  ciągle tańczą mi nad głową  tarcze słońca i księżyca. Migocą gwiazdy, przez pył początku czasu. Gdybym mógł to chciałbym wyjść  ze swego cielesnego więzienia.   Doczesność mnie goni. Tonę w stertach codziennych sprawunków. Lecz nie dla mnie ludzkie sprawy i dole. Ja potrzebuję swego boskiego wręcz zajęcia. Ucieczkę w świat ułudy i cudu istnień. I mogę tak trwać w transie aż do zaśnięcia. Dla Ciebie nic nie znaczą te karty zapisane. Te słowa otuchy i uczucia. Elegię i hymny do Twych oczu i węgielnych, turmalinowo błyszczących włosów. Ty chcesz rycerza a nie poetę. Piękno i kunszt atletycznych,  antycznych herosów. Piękno uśmiechu, twarzy bożka  o herubinowych, kręconych włosach a nie chichot szaleńczy bestii. Umorusanej w mogilnej ziemi,  złaknionej krwi swoich prześladowców. Przemierzającej bagna cuchnące siarką i lasy martwe ze ściółką wyściełaną kośćmi, zawleczonych tu z dawna  dziewic i strażniczek świątyń. Czy widziałaś kiedyś jak żeruję wilk? Jak wychyna się nagle z mroku,  pośród owocującej bogato czeremchy. Jak ślepia jego błyszczą,  niepohamowaną radością na widok,  bladego, stężałego ciała, żałobnie podświetlonego,  srebrzystym ogonem światła pełni. Nos jego najpierw przy ziemi,  sprawdza czy czuć już  niezachwiany wyrok litościwej śmierci Później węszy wokół ciała,  łaknąc wszystkimi zmysłami,  delikatnej, słodkiej zdobyczy. Przednimi łapami wskakuję  na nieruchomy żywot  i pysk wtula w gładką skórę szyi. Krew u ofiary zamarłą na wieki już taflą  nie burzy się w tętnicach. Szorstkim jęzorem zlizuję,  rześką i zimną rosę z napiętej skóry. Wreszcie siada ochoczo na ofierze  i wgryza się kłami  w narkotycznym wręcz uniesieniu. Ścięgna i żyły pękają bez trudu. Pazury rozorują młodość i sprężystość piersi. Tylne łapy posuwistymi szarpnięciami, tną jak nóż delikatne pasma podbrzusza. Po wszystkim bestia schodzi z ofiary, triumfując nad je   zbeszczeszczonym truchłem. Spełniona i radosna,  zadziera łeb umorusany w ciemnej posoce. Lodowy wicher, dmiący od bezkresu puszczy. Zastygły, mroźny księżyc, odbijający echo śmierci.     Wczesnym brzaskiem po miejskim bruku niesie się cichutkie stąpanie łap. Bezdomny kot, zbłąkany,  zerwany z łańcucha pies? Czy tylko cień,  cichcem odbijający się na  węgłach i witrynach. Zaciągnięty przez,  przeciąg kamienicznej bramy. Bezszelestnie mknący po spirali schodów pod znajomy adres. Legatus Mortis - u Twoich drzwi. Przy drzwiach Twej alkowy. Poblask, tchnących żądzą mordu oczu nad Twym pogrążonych we śnie ciele. Dotyk przeraźliwie lodowatych i mokrych,futrzanych łap na Twych krągłych biodrach. Charkot, zgniłego oddechu  nad rumianym policzkiem. Pierwszy promień słońca  przebił się przez, zakurzone, brudne szyby, grubych okiennic. Padł na Twoją anielsko wyrzeźbioną twarz, Twój luby chrząknął niezrozumiale przez sen  i cofnął gorącą, żylastą dłoń z Twoich ud, legnął wygodnie na wznak. Otworzyłaś szeroko oczy.  Odwróciłaś się i tuląc się jak kotka obdarowałaś go soczystym pocałunkiem, jedną ręką brodząc po jego wyrzeźbionym brzuchu a drugą zatapiając  w jego jasnych lokach. I on otworzył oczy oddając Ci  pieszczotę w całej pełni. Przez mgnienie wręcz, kształt jego żrenic zdawał Ci się dziwny i zwierzęco obcy, lecz po chwili i one zaznały  kojącego blasku poranka.   Wtedy to czar prysł. Nastał dzień.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...