Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Bez rozgłosu i bez fanfar
jak przystało wielkiej damie
pojawiła się nad ranem
i utkwiła przy mej bramie

bo dozorca, pan Lubomir
w myśl zasady czy zwyczaju
jako że ma imieniny
myśli tylko o ochlaju

więc od rana przy kielichu
w towarzystwie innych cieci
miast rozewrzeć skrzydło bramy
syknął, w dupie mam, poeci

niech próbują samodzielnie
tworzyć swoje wierszowanie
ja dziś bramy nie otwieram,
dzisiaj mam imprezowanie.

Opublikowano

I od razu widać, że bez weny ani rusz. Dowód poniżej. Pogrubiony.
Teraz już wiadomo, kogo nie wpuścił pan Lubomir.



Bez rozgłosu i bez fanfar
jak przystało wielkiej damie
pojawiła się nad ranem
i utkwiła przy mej bramie

bo dozorca, pan Lubomir
w myśl zasady czy zwyczaju
jako że ma imieniny
myśli tylko o ochlaju

więc od rana przy kielichu
w towarzystwie innych cieci
miast rozewrzeć bramę wenie
syknął, w dupie mam, poeci

niech próbują samodzielnie
tworzyć swoje wierszowanie
ja dziś bramy nie otwieram,
dzisiaj mam imprezowanie.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Pan Lubomir nawet nie wie
w jakim poważaniu
mamy jego gdyż już chrapie
słodko na posłaniu

bo choć z niego nie wymoczek
wymięknie czasami
a szczególnie kiedy żłopie
gorzałę szklanami.

Pozdrawiam ;))))))
HJ

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


To się musisz cofnąć w czasie
bo u Stanisława
w każdy czwartek na obiedzie
była niezła wrzawa

a bywali tam poeci,
uczeni, malarze
którzy zaraz po obiedzie
rozsiadłszy się w barze

gawędzili o poezji
pod kielich węgrzyna
gdyż niejeden z owych gości
to był pijaczyna.

pozdrawiam ;)
HJ


Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


To się musisz cofnąć w czasie
bo u Stanisława
w każdy czwartek na obiedzie
była niezła wrzawa

a bywali tam poeci,
uczeni, malarze
którzy zaraz po obiedzie
rozsiadłszy się w barze

gawędzili o poezji
pod kielich węgrzyna
gdyż niejeden z owych gości
to był pijaczyna.

pozdrawiam ;)
HJ





Wędrówki po czasie
urządzał mi dziadzio.
Jego pra, pradziadek
był nadwornym paziem.

Opowiadał rzewnie,
jak drzewiej bywało.
Co jedli, co pili
i tak już zostało.

Że moja rodzina
(lecz tylko po mieczu)
Uwielbia łikiendy
w czwartki rozpoczynać.

;))))

pozdr
Opublikowano

U Ciebie Henryku zawsze gwarnie i wesoło! Bardzo mi się podoba ta swada z jaką spotykam się w Twoich wierszach.

Teraz jest już ranek
i słoneczko świeci
więc przepijam kawą
zdrowie wszystkich cieci!

Tylko dzięki Tobie
choć minęła chwila
zdążyłam polubić
pana Lubomira!

Serdecznie pozdrawiam
- baba

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


To się musisz cofnąć w czasie
bo u Stanisława
w każdy czwartek na obiedzie
była niezła wrzawa

a bywali tam poeci,
uczeni, malarze
którzy zaraz po obiedzie
rozsiadłszy się w barze

gawędzili o poezji
pod kielich węgrzyna
gdyż niejeden z owych gości
to był pijaczyna.

pozdrawiam ;)
HJ

Wędrówki po czasie
urządzał mi dziadzio.
Jego pra, pra… dziadek
był nadwornym paziem.

Opowiadał rzewnie,
jak drzewiej bywało.
Co jedli, co pili
i tak już zostało.

Że moja rodzina
(lecz tylko po mieczu)
Uwielbia „łikiendy”
w czwartki rozpoczynać.

;))))

pozdr




Ja zaczynam w piątek I kontynuuję
przez całą sobotę bo wtedy grilluję
popijając często wódeczkę lub piwo
pod swojską kiełbaskę albo pod mięsiwo

niekiedy pod rybkę bo i to się zdarza
gdyż na działce pełnię funkcję gospodarza
więc dobieram menu, pieczywo i trunki
i ponoszę koszta za wszelkie sprawunki

ale już w niedzielę tylko do śniadania
bowiem po obiedzie jest czas pakowania
bo się zbliża powrót w domowe pielesze
z czego raz się smucę innym razem cieszę.

Pozdrawiam ;))))
HJ

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Lubisz tego pana co przeciwny wenie?
Ja zaś wręcz odwrotnie, za grosz go nie cenię.
Po pierwsze pijaczek co innych rozpija,
po drugie, przez niego wena mnie omija
po trzecie zbyt często ociąga się w pracy
więc powiedz dlaczego dla Ciebie on cacy.


Pozdrawiam serdecznie i zapraszam do odwiedzin
HJ


Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Po co płakać , po co smucić
się lub w nerwach gryźć pazury
kiedy można na to wszystko
patrzeć się z humorem z góry.

Nie chcę żeby moi bliscy
choć przez chwilę spoglądali
na mnie, który jest markotny
lub się przed kimś głośno żali.

Moje żale jak w teatrze
drzemią sobie za kurtyną
a na scenie, tej publicznej
miłe, ciepłe słowa płyną.


Pozdrawiam serdecznie)))
Zapraszam do ponownych odwiedzin.
HJ
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Pan Lubomir jest z gatunku
jakich wokół jest niemało
Panie Heniu daj na piwko,
lepiej będzie się trzeźwiało


to są słowa, które słyszę
dzień czy noc to, bez różnicy,
z tego właśnie pan Lubomir
słynie w naszej kamienicy.

Z wytrzeźwieniem zaś nie bardzo
chyba się Lubomir śpieszy
gdyż gdy mijam go na schodach
zawsze mu się gęba cieszy

bo w siateczce niesie puszki
i nie jakiejś tam Pandory
ale z piwkiem by spożywać
mógł go z rana i w wieczory

kiedy po dniu główkowania
gdzie by, co by żeby było
parę groszy na browara
i by dalej się kręciło.

Pozdrawiam
Zapraszam ponownie
HJ

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Umysł jest jak zegar co działa pokrętnie: Zegarmistrz nastawił go precyzyjnie Nakierowując jego rytm Ale ten potrafi się zatrzymać I cofać o całe kwartały Lub wybiegać wprzód A nawet symultanicznie wskazywać różne czasy Wbrew racjonalnemu porządkowi. Gdy taki zegar się popsuje Obluzuje w nim jedno koło zębate To nastawić go jest zadaniem siermiężnym: Składaniem mozaiki Bez kompletu elementów Komunikacją przy ciągłym zapominaniu Własnego języka. Możemy poznać każdy szczegół konstrukcji Umieć wyrysować i opisać cały mechanizm Mieć precyzyjne narzędzia A i tak nie umieć przywrócić biegu Wskazówek naszego zegara.
    • @Waldemar_Talar_Talar Za... 4+ Tak piszą pół- klasycy !!
    • dla pani doktor D.                     chodzi normalnie                      o Dominikę.       W poczekalni pachnie lękiem, kawą i lekko zwietrzałą rzeczywistością, którą ktoś chyba rozpuścił w kubku z melisą, żeby pacjenci łatwiej zapomnieli, kim są. Powietrze jest tak ciężkie, że gdybym wziął głębszy oddech, pewnie musiałbym prosić o pozwolenie budowlane. Ciężkie tak, że gdybym kichnął, pewnie dostałbym mandat za naruszenie konstrukcji nośnej rzeczywistości. Siadam na krześle, które skrzypi jak sumienie po długiej nocy. Nad głową plakat: “Twoje myśli – nasza pasja.” Brzmi jak motto piekarni, która wypieka sny na twardo. Wreszcie wchodzi ona, cała złożona z elegancji i chemii mózgowej, z taką kobiecą pewnością ruchu, jakby weszła tu tylko po to, żeby ustawić Wszechświat pod odpowiednim kątem światła. Szpilki w kolorze ust. Usta w kolorze milości. Miłość w kolorze błękitu. Psychiatra. Czarny pas z rozmów trudnych, pół-bogini neuronów, pół-urzędniczka  emocji, człowiek, który nawet cień potrafi zdiagnozować. Patrzy na mnie tak uważnie, jakby próbowała wyłowić moje myśli siatką na motyle, ale taką do połowu gigantycznych, świecących mutantów. - Proszę usiąść,  mówi łagodnie, tak łagodnie, że mam ochotę od razu powiedzieć wszystko, łącznie z tym, że w 2004 ukradłem bratu jogurt i do dziś mnie to męczy jak filozof po nieudanym haiku. I spogląda na mnie zmysłowymi oczami, jakby właśnie otwierała książkę, którą kiedyś napisałem w dzieciństwie, ale zapomniałem ją opublikować. - Co pana sprowadza? Ton jak u egzorcystki, który już wie, że w środku siedzi demon, pije kakao i udaje krzesło. Zaczynam mówić. Słowa wysypują się ze mnie jak klocki Lego, które mają osobny dział w piekle dla dorosłych. Psychiatra notuje. Notuje tak szybko, jakby rysowała mapę mojego kosmosu, ale coraz bardziej jej wychodzi plan ewakuacji. - Widzi pan, mówi po chwili, tu jest lęk uogólniony, tu poczucie winy, tu myśli natrętne, a to… - wskazuje na mój opis życia jak badacz na dziwne znalezisko w lesie - …to wygląda jak opuszczony plac zabaw. Nagle jej oczy błyszczą. Tak błyszczą, jak oczy dentysty, który właśnie znalazł kanał do UNESCO. - Proszę pana… to, co pan ma w tym swoim  umyśle, to jest…fenomen! Nachyla się nade mną jak muzealniczka nad wypchanym mamutem. - Gdybyśmy żyli w średniowieczu, pana lęki byłyby świętymi relikwiami. To jest sztuka! Neuronalny barok! Gotyk rozpaczy! Polifonia paniki ! Ja czuję, że zaraz rozpłaczę się śmiechem albo śmiech rozleje się we mnie jak depresja na promocji. -Musimy zrobić porządek, mówi nagle. Ton jak chirurg, który zaraz wytnie z ciebie cały średniowieczny teatr moralitetów. Wyciąga receptę. Kartkę, która wygląda jak bilet wstępu do lepszego świata, ale bez miejsc siedzących. -  Przepiszę panu coś, co przytuli pana od środka. Serotonina w tabletkach, takie czułe aniołki dla mózgu. Pisze, pisze, pisze, jakby przepowiadała mi los. Jakby wróżyła z farmakologicznej kuli. W końcu patrzy na mnie z uśmiechem, który mógłaby uleczyć pół miasta albo wywołać panikę w drugiej połowie. - Proszę przyjść za miesiąc. Zobaczymy, czy pańska dusza wróciła na swoje miejsce, czy nadal próbuje wynająć mieszkanie gdzieś indziej. Moje myśli... Myśli zaczęły mi się plątać tak dziko, jakby w mojej głowie odbywał się maraton chomików po energetykach, każdy z nich z dyplomem z filozofii i kryzysem egzystencjalnym w łapce. Wychodzę. Korytarz faluje jakby rzeczywistość była dmuchanym materacem nadmuchanym przez poetę z astmą. A ja kołyszę się lekko, jakby sam Wszechświat też brał udział w terapii i dopiero próbował zdecydować, kim chce zostać w przyszłym tygodniu. Zamykają się za mną drzwi gabinetu, a ona już wita następnego pacjenta - z tą samą uwagą i czułością, jak kolekcjoner motyli, który wie, że zaraz zobaczy kolejny piękny, drżący, trochę zniszczony, ale absolutnie niepowtarzalny egzemplarz. Idę dalej korytarzem i czuję, że coś we mnie ucichło - nie zniknęło, ale zmieniło kształt, jakby w środku zgasły ekrany zapowiadające mój prywatny Armagedon.            
    • @Berenika97   Droga Bereniko.   już za późno;)   napisałem.   jutro wkleję:)   i już się proszę nie denerwuj:)    
    • Czy to Nelson pod Kopenhagą, lub na Teneryfie? Tak, czy inaczej dobry opis batalii. Pozdrawiam
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...