Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Historia pewnego padalca zwyczajnego


Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Pewien zwyczajny padalec,
wpadł w lesie pod ciężki walec.
Który go wcisnął w bagno,
prawie na samo dno.

Widział to wąż eskulapa,
a że nie był on fajtłapa,
wnet zwołał inne gady,
bo sam nie mógł dać sobie rady.

Przybył gniewosz, zaskroniec,
i jeszcze to nie koniec,
zjawiła się żmija z zygzakiem
ciągnącym się długim szlakiem.

Wężową zrobili z ciał linę,
ciągnęli prawie godzinę.
Aż wydobyli go z błota,
ciężka to była robota!

Padalec jak trochę ochłonął,
bo prawdę mówiąc już tonął,
podziękował wybawcom
choć nie był dobrym mówcą.

-Najmilsi bracia kochani,
choć los mój był całkiem do bani,
z błota mnie wyciągnęliście
na suche, brzozowe liście.

Zaskroniec umył mnie w stawie,
z gniewoszem byłem na kawie.
A żmija zygzakowata,
nie była wcale pyskata!

Serdecznie Wam za to dziękuję
i bardzo Was węże szanuję.
Przyjmijcie mnie do rodziny,
jak Wy przypominam liny!

Mojego długiego ogona,
nic zdołać nie pokona.
Jak Wy nie mam wcale nóg,
gadożer to też mój wróg.



Usłyszał to wielki gadożer
bo właśnie się udał na żer.
I nagle padalca złapał,
choć przy tym się nieźle zasapał.

Padalec wygiął się w pół,
aż poczuł piekący ból.
Kawałek ogona odrzucił
i do ucieczki się rzucił.

Ukrył się pod kamieniem,
przysłonił jałowca cieniem.
Potem dość mocno skrócony
-powiedział -onieśmielony:

-Że gadem jestem to fakt,
Lecz z wężem coś jest nie tak.
Wąż nie odrzuca ogona,
sprawa jest więc przesądzona.

Właśnie się dowiedziałem
-powiedział- strzepując piórko,
nie wężem jestem tylko
beznogą jestem jaszczurką.

Różnica tkwi w anatomii,
mam zdolność do autotomii.
Chociaż wyglądam jak wąż,
trudno to pojąć mi wciąż.

-Nie martw się mały padalcu,
choć jesteś beznogą jaszczurką,
chętnie Cię zabierzemy
na nasze węży podwórko.

-Powiedział- gniewosz, który
gniewu nie miał nic w sobie.
Dołączył się wąż eskulapa
i takie mu słowa dopowie:

-Nikt z nas ci krzywdy nie zrobi,
ani nie złapie na ucztę.
Na innych jednak uważaj,
wszak wąż chętnie padalca schrupie!


D. G. 17-02-2012r.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • nie znamy dnia ani godziny  idziemy drogą do świętości  błądzimy    On gubił się nie raz  walczył o Polskę orężem  został kaleką  wojna zabrała nogę    otrzymał dar sztuki  przez nią chciał dotrzeć do Boga  malarstwo było jego pasją  odnosił sukcesy  aż do chwili gdy  jak św.Paweł zobaczył Światło  Ono wskazało drogę  ujrzał biedę ulic  pomagał żyjąc dostatnio    nie zrozumie bogaty biednego    otworzył przytulki  zamieszkal w nich blisko rynsztoku  w ranie społeczeństwa  z tymi  których świat się wstydził    odnalazł Boga i siebie    6.2025 andrew  Mój patron. Pierwszy w Europie  założył przytulki dla KOBIET. Warto zajrzeć do biografii  
    • @beta_b Pozdrawiam serdecznie  Miłego dnia 
    • Już tytuł zwiastuje smakowitą zawartość.   Wydaje mi się, że jądrem tego wiersza są zioła (lubczyk, pietruszka, seler), jako łącznik między rzeczywistością liryczną i kulinarną, między tym, co materialne i duchowe. Oznaczają one zmysłowość (zapach, kolor), która poprzez funkcję sensoryczną otwiera się na świat symboli. W końcu to z doznań zmysłowych nasz mózg rekonstruuje obraz świata.
    • To mi przypomniało dowcip. W pewnej wiosce wydarzyła się powódź i woda zaczęła zalewać domostwa. Jeden człowiek wlazł na dach swojego domu i zaczął modlić się do Boga, błagając o ocalenie. Po jakimś czasie do zalanego domu przypłynęła łódź, a kierujący nią człowiek zawołał: - Hej ty, tam na dachu, zejdź, to cię uratuję. Gość z dachu odkrzyknął. - Nie trzeba, mnie uratuje Pan Bóg. I dalej zaczął się modlić. Po kwadransie przypłynęła druga łódź i sytuacja powtórzyła się. Po półgodzinie przypłynęła trzecia łódź, lecz facet na dachu wciąż odpowiadał, że nie potrzebuje pomocy, bo Bóg na pewno go wysłucha i ocali mu życie. W końcu woda powodziowa podniosła się jeszcze wyżej, i człowiek z dachu utonął. Po śmierci, gdy już trafił na Sąd Ostateczny, zaczął się awanturować z Panem Bogiem: - Dlaczego mnie, Boże, nie uratowałeś przed powodzią, gdy się tak do Ciebie modliłem, tak Ci ufałem!? A na to Pan Bóg: - Jak to!? Toż wysłałem do ciebie trzy łodzie, a ty z żadnej z nich nie skorzystałeś!
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

        Wiatr wieje, dokąd chce. - cytat z Biblii. Jeden z kluczy do wiersza.   Pierwsza cząstka utworu może odnosić się do Ukrzyżowania, a jeśli ze św. Janem Ewangelistą powrócimy do początku Wszystkiego i do sprawczej mocy Słowa, to uwięzione  (w ciele umierającego Zbawiciela) słowo jest dopełnieniem tego cyklu, końcem, ale i początkiem. Jednocześnie wiatr (duch, boskość, omnipotencja) staje się wektorem nadziei na życie, trwanie, stabilność świata. Wyobraziłem sobie Słowo jako znak, który należy do materialnej części rzeczywistości, i jego sens, niesiony wszechmocnym powiewem (rzeczywistość duchowa); na tym klasycznym semantycznym dualizmie można oprzeć interpretację nie tylko wiersza, ale całej koncepcji Genesis, a także zwycięstwa życia nad śmiercią.  
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...