Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

u schyłku dnia coś szło nie tak
zburzyło ludziom spokój
nie wiedział nikt co to za fakt
choć patrzą bystre oczy

dziś z rana śnieg w obejściu legł
a mrozik ściął kałuże
ciepło jest w dzień ach co za pech
po błocie brodzą ludzie

zima chcąc trwać w zanadrzu ma
arsenał różnych chwytów
śnieżyca dmie lub tłucze grad
i kałuż jest bez liku

śnieg ginie w mig bo słońce lśni
termometr wszedł na plusa
na jezdniach miast znów breja tkwi
spódnica w parku kusa

i tylko szewc musi mieć gest
glancując but z ochotą
bo w czasie zmian tak zawsze jest
wyłazi pierwsze błoto

Opublikowano

No i właśnie odzywają się nożyce:)

Nie płynie, Jacku:


u schyłku dnia coś szło nie tak
zburzyło ludziom spokój
nie wiedział nikt co to za fakt
choć patrzą bystre oczy

dziś z rana śnieg w obejściu legł
a mrozik ściął kałuże
ciepło jest w dzień a co z pech
po błocie brodzą ludzie

zima chcąc trwać w zanadrzu ma
arsenał różnych chwytów
śnieżyca dmie lub tłucze grad
i kałuż jest bez liku

śnieg ginie w mig bo słońce lśni
termometr wszedł na plusa
jeszcze na jezdniach breja tkwi
a w parku jakaś kusa - co?

gdzieś przetrwał szewc narzeka fest - nie rozumiem...
pretensje mając o to
że w czasie zmian to już tak jest
na pierwszym miejscu błoto


nie rozumiem, co jest "kuse", breja?

Poza tym - stosujesz inwersje i imiesłowy, co nie jest eleganckie.
Podoba mi się za to podtekst polityczny. Jest subtelny i mądrutki.
Pozdrawiam i cieplutko,

Para:)

Ps. Poprawiłabym troszkę, żeby było dobrze. Dzięki, że piszesz o inspiracji formą moich wierszy.

Opublikowano

Jacku,

no tak, przecież ja nie chodzę w kusych spódniczkach :)))))))))))

Jest dużo lepiej. Jeszcze posłużyłabym się metonimią w wersie:


choć patrzą bystre oczy

- choć patrzy bystre oko

Buziaki, złośniku!

Para:)

Opublikowano

Jacku, dwie uwagi do aktualnego stanu wiersza:

u schyłku dnia coś szło nie tak
zburzyło ludziom spokój
nie wiedział nikt co to za fakt
choć patrzą bystre oczy

dziś z rana śnieg w obejściu legł
a mrozik ściął kałuże
ciepło jest w dzień achco z pech => achco z pech
po błocie brodzą ludzie

zima chcąc trwać w zanadrzu ma
arsenał różnych chwytów
śnieżyca dmie lub tłucze grad
i kałuż jest bez liku

śnieg ginie w mig bo słońce lśni
termometr wszedł na plusa
jeszcze na jezdniach breja tkwi => tu się załamał rytm
spódnica w parku kusa

gdzieś przetrwał szewc narzeka fest
pretensje mając o to
że w czasie zmian to już tak jest
na pierwszym miejscu błoto


Poza tym, ciekawy pomysł ubrany w fajną formę.

Pozdrawiam.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Bożena De-Tre Z szacunkiem schylam głowę :) Wszystkiego pięknego :)
    • @Migrena Mam „ wrażliwcom” co wiedzą jak smakuje kawa o poranku….niech płynie wszystko-:)od

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      życzę….
    • Piłaś siebie z jego ust jakby każde słowo było toastem. Był zachwycony – do pierwszego haustu. Potem już tylko pił. I pił. Nie rozróżniał roczników, nie czytał etykiet. Szukał ciężaru w ciele, nie w tym, co dojrzewało latami. A ty – dumna jak burgund w kryształowym kieliszku – stałaś się wodą w plastikowej szklance. Nie dlatego, że przestałaś błyszczeć. Lecz dlatego, że on patrzył tylko przez szkło.
    • @Annna2Bardzo dziękuję! Masz rację  - Człowiek poraniony w dzieciństwie, często nie może się odnaleźć w dorosłym życiu. 
    • Zacząłem od rekonesansu - począłem subtelnie zataczać wokół niej kręgi, przyglądając się jej z każdej strony, uważając, aby przypadkiem nie pokazać mojego zainteresowania. Uważałem wtedy naszą domniemaną bliskość za dosyć intymną, za delikatną i gotową do rozsypania się w drobne kawałki pod nieuważnymi, obcymi dłońmi, ponaglającymi ruchami nie cierpiącymi subtelności. Dopiero potem skojarzyłem te spacery z orbitowaniem, choć byłem raczej księżycem (a ona nie była słońcem!), bowiem o ile pozwalała mi na to okazja, moją twarz cały czas kierowałem ku niej, starając się łapać wszystkie refleksy, które mogły mi rzucać poroztrzaskiwane szyby, czy fragmenty gołej blachy. Nie zliczyłbym ile takich okrążeń zdołałem wykonać przed powrotem do domu, lecz pewny byłem wszystkich uzyskanych informacji - całkowicie pustej framugi po oknie na parterze, idealnego miejsca na wtargnięcie do środka, otoczonego z trzech stron samą fabryką, tworzącą w tym miejscu odrobinę prywatności, z dala od pustych przechodniów jak i wścibskich oczu lokatorów przyległych do niej bloków. Następny tydzień spędziłem na wyczekiwaniu - w drodze do szkoły nadal ją mijałem, tym razem bez tak wcześniej nierozłącznego ze mną wstydu, obnażyłem się już przed nią, byłem już w pełni winny dokonanej myślozbrodni, która już w sobotę miała stać się czynem. Siedząc w ławce starałem się zadowolić rudymi włosami koleżanki siedzącej dwa rzędy przede mną, nawet starałem się docenić jej urodę, to jak słońce wpadało jej we włosy, lecz zacząłem brzydzić się tym, jak starałem się zastąpić nasze uczucie takim substytutem, brzydziłem się moją młodzieńczą naiwnością, myślą, że będę mógł doznać tej samej przyjemności w ramionach byle dziewczyny, że próbuję sprowadzić namiętność bliskiego kontaktu z istotą tak skomplikowaną jak ona do czystej sensacji dotyku.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...