Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

poznałem Annę na czaterii,w miejscu nietypowym raczej,chociaż jest
punktem spotkań i rozmów wielu ludzi w różnym wieku.
Sam bywalec wielu portali internetowych,szukający nie wiadomo czego ,
czy rozmówcy ciekawego, czy podrywający kobiety dla zabawy,rozrywki.
Anna, matka trójki dzieci z dwóch związków,po pierwszym wdowa
z dwójką synów, jeden z opóznienim w rozwoju umysłowym,drugi iskra
wszędobylska.Trzecia z drugiego związku córka urodzona przed ślubem
z facetem też poznanym na czacie,ponoć nawet wiersze pisał lub pod
tekstami innych się podpisywał,że niby on sam tekst spłodził,chciał
zaimponować poznawanym i podrywanym kobietom swoim intelektem i
wyobraźnią.Córeczka mała Marysia zwana , szkrab nie z tej ziemi.
Pierwsze rozmowy były o życiu codziennym i sprawach błachych.
powolne poznawanie się w rozmowie o sobie, pozwalało zbliżyć się nam
także emocjonalnie nie mówiąc o zmysłowości i subtelnj intymności.
Nie dużo tego było z braku czasu,jak to bywa kiedy kobieta pracuje,
dzieci wychowuje,dom sama prowadzi.Wsparcia szukała w swoich troskach
i kłopotach,mając rodziców i siostry wolała sama dawać sobie radę.
Skryta i małomówna w bojaźni przed facetami powoli odsłaniała
siebie,małymi kroczkami w rozmowach przyznała się gdzie mieszka i
pracuje.Blisko mieszkała,zaledwie parę kilometrów.W bloku na drugim
piętrze,mieszkanie zdobyte z pierwszym mężem Mirosławem miała.
Chcąc poznać bliżej osobiście,zjawę niby duszka nieśmiałego
wybrałem się sam do sklepu w którym pracowała,nie przyznając się
kim jestem bzdurne zakupy zrobiłm za parę groszy,niepostrzeżenie
mogłem zobaczyć i poznać Annę sam nie będąc poznanym,zajrzeć
w oczy ,poznać dźwięk głosu,posmakować zapach kobiety z bliska,
ukrywającej się pod nickiem "qenika" i za telefonem.
Po wizycie w sklepie zadzwoniłem przyznając się do wysytępku,
była zdziwiona i zaskoczona tym co się stało,bez gniewu próbowała
skojarzyć kto był w sklepie,kim jestem.
Zimową porą w kurtkę i czapke ubrany ,trudny do poznania odważyłem się
zaproponować spotkanie razem z dziećmi,jadąc razem do pobliskiego
hotelu z resturacją,gdzie powoli mogłem poznać Michała lekkko opózniongo
w rozwoju,Pawła ruchliwego chłopaczka,Marysię najbardziej nieufną
małą dziwczynke jaką kiedykolwiek poznałem.Oraz Annę,dziewczynę
33-letnią,okularnicę spod znaku lwa.Rumor jaki wywołali przy
wspólnym obiedzie,poruszenie wsród gości i obsługi.Ale co mi tam,
wszak świat do dzieci należy,to że swawolniki niesforne są to się
szybko okazało.O Annie miałem pisać a nie o dzieciach.Skromnie i
schludnie ubrana,szczupła szatynka o zgrabnej budowie ciała kobiecego.
Cicho rządząca szkodnikami rozmowę prowadziła spokojnie,nawet
z niedowierzaniem prezentując to co posiada we władaniu na swoim
stanie samotnej kobiety.To było w lutym minionego roku pańskiego.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Sylwester_Lasota ten tekst to jak wszystko w tamtym czasie jest o gandzi 
    • Martwi mnie czasem, że pisanie, również moje, jest tylko przekonywaniem przekonanych. Przekonywaniem przekonanych, a zatem czymś w pewien sposób niekoniecznym, a nawet zupełnie zbędnym. A może spójrzmy nieco bardziej optymistycznie, również na niniejsze, jest kolejnym utwierdzaniem w przekonaniu? No a potem przepełniony pesymizmem lub optymizmem piszę nowy tekst, licząc nawet, że znów będzie w czytaniu. Znów piszę znów mając dziwną nadzieję, gdzieś może nawet z pogranicza choroby, że mój tekst cokolwiek zmieni w tej nieustannej batalii ładnych kilku armii, które już same nie wiedzą do czego je zaprzęgnięto i o co im tak naprawdę każą walczyć.   Warszawa – Stegny, 13.05.2025r.    
    • @Kwiatuszek    Miło mi; zarówno wskutek faktu, że podoba Ci się powyższy fragment, z powodu Twojej czytelniczej ciekawości, jak również uważności. Dłonie bohaterów w tym rozdziale są bardzo istotne, prawdaż?     Ponieważ napisanie "Dzisiaj (26)" zostało zaplanowane na określoną przestrzeń i czas, potrzebujesz nań jeszcze poczekać.     Dzięki wielkie za odwiedziny i komentarz. Pozdrawiam Cię serdecznie.

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

           
    • @Naram-sin Na ten moment czekałam. Muszę przyznać – pokazałeś mi, że emocje potrafią jednak wziąć górę nad rozsądkiem. Mialam przecież szczerą ochotę wytknąć ci luki w tym wierszu. (nie tylko ty poruszasz się po artystycznym gruncie). Ostatecznie jednak wybrałam pokorę.  Pozwolę sobie jednak na jedną drobną, acz kąśliwą uwagę. Twoje krytyczne uwagi kierowane do innych autorów... tu też by pasowały.  
    • Albowiem dotykając…   Wiesz, piszę w świetle idącym od gwiazd. W drżących rozpryskach iskier. W powietrzu piszę słowa spokojne jak niebo, jak noc. W zapachu jaśminów. W woni słodkawej i tkliwej. W przestworze ogromnej melancholii.   W tej otchłannej zmysłowości, co mnie okrywa szalem utkanym na drutach matki będącej w niebie. Jakby to był jej prezydent i błogosławieństwo na pierwszy krok naszej wspólnej drogi.     To od księżyca. To wszystko płynące od niego. Albowiem omiata srebrnymi brwiami pustkę ogrodu, ścieżki niknące w dali. I przemyka chyłkiem, rozsuwając gałęzie cichym szmerem wiatru.   To od księżyca. To od niego miłość się niesie jak echo.   Wszystko zbyt długo dławiłem w gardle, nie mogąc z siebie wykrztusić słowa. I szedłem od drzewa do drzewa. Od krzewu jaśminu do róż nabiegłych krwią, czerwonych jak spragnione usta.   Twoje? Moje? … nasze…   … choć na razie w tej samotni niczyje…   I widzę twoje włosy. Rozfalowane. I czuję na skroniach twoje dłonie…   Na jawie? We śnie?   Nie wiem.   Ale wiem, że tęsknię, kochanie.   Omiatasz mnie w noc każdą tym spojrzeniem, wzrokiem zastygłych oczu. I omiatasz mnie podwójnie, potrójnie snem skrzydlatym jak nigdy dotąd.   I bardziej. I jeszcze..   I kiedy ulatujemy w przestwór, złączeni, mijamy wierzby kulejące, co się podpierają na zgrubiałych sękach.   I topole strzeliste, i dęby, kasztany…   Dużo tego. Tak bardzo wiele…   I pamiętam, że w dłoń moją weszłaś ciepło jak lato.   To było wtedy. A teraz?   Zamykam cię w sobie tak jak zamyka się kwiat drżący w powiewie. I byłaś we mnie.   I jesteś...   (Włodzimierz Zastawniak, 2025-05-13)    
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...