Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


No? Przeczytałam dokładnie. A Ty? Jakaś niejasność?
Wiem, powinnam napisać tak: "Skąd wiesz, że inni - poza moją córką, mną i Marią Bard - rozumieją Twój wiersz?"
Sorry, zapomniałam dodać siebie.
I to nazywasz paranoją???
hahaha... no właśnie paranoją jest to, że przez caly czas się ze mną wykłócasz, że nie rozumiesz mojego wiersza. A teraz nagle twierdzisz - cytuję:
"Skąd wiesz, że inni - poza moją córką, mną i Marią Bard - rozumieją Twój wiersz?"
Otóż Maria Bard rozumie mój wiersz, bo nawet napisała "Teraz jest jasno". Po poprawce, którą zrobiłem i o której Ci pisałem, Poprawce dotyczącej ostatnich dwóch wersów, więc jakim cudem nagle znalazłaś się obok Niej Ty i Twoja córka?
Przeczysz sama sobie, nie pierwszy raz, nagminnie i bez sensu. To jest paranoja. To jest właśnie to kręcenie kotem, o którym cały czas mówię. Albo brak logiki w myśleniu. To tzw. błąd logiczny, pani korektorko.
  • Odpowiedzi 44
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

Opublikowano

Chamski jesteś koncertowo, rycerzu w przyłbicy.
Maria Bard nie zrozumiała Twojego wiersza, Dopiero po jakichś poprawkach stał się on dla Marii jasny:

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



I uważaj, bo ja tez potrafię być niemiła. Dżentelmenie od siedmiu boleści.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Zapomniałaś dopisać jeszcze "Teraz jest jasno!" A jakiej poprawki to dotyczyło, masz powyżej, więc daj już spokój z tymi podchodami.
Chamski z powodu, że coś Ci udowodniłem? No dobra jeśli to chamstwo, to jestem chamski. Ale logicznie rzecz rozpatrując, to chamskie gierki są nie po mojej stronie, nie z powodu błędu, tylko z uwagi na feministyczne szkiełko, bo zabolała "gadzina".
Opublikowano

A na pewno nie po mojej. Ja staram się grzecznie odpowiadać na Twoje posty.
Niczego mi nie udowodniłeś, natomiast nazywanie moich przemyśleń paranoją jest chamskie. Zresztą to nie pierwszy Twój chwyt tutaj poniżej pasa.
A co do Marii, nie jest moim podchodem, że nie od razu Twój wiersz był dla niej zrozumiały. Gdzie tu podchody? I jakie? I w jakim celu? No pomyśl nareszcie, mężczyznooooo!!!
(To parafraza Twojej odzywki do mnie, Ty "Dżentelmenie").

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się



  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Bożena De-Tre Z szacunkiem schylam głowę :) Wszystkiego pięknego :)
    • @Migrena Mam „ wrażliwcom” co wiedzą jak smakuje kawa o poranku….niech płynie wszystko-:)od

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      życzę….
    • Piłaś siebie z jego ust jakby każde słowo było toastem. Był zachwycony – do pierwszego haustu. Potem już tylko pił. I pił. Nie rozróżniał roczników, nie czytał etykiet. Szukał ciężaru w ciele, nie w tym, co dojrzewało latami. A ty – dumna jak burgund w kryształowym kieliszku – stałaś się wodą w plastikowej szklance. Nie dlatego, że przestałaś błyszczeć. Lecz dlatego, że on patrzył tylko przez szkło.
    • @Annna2Bardzo dziękuję! Masz rację  - Człowiek poraniony w dzieciństwie, często nie może się odnaleźć w dorosłym życiu. 
    • Zacząłem od rekonesansu - począłem subtelnie zataczać wokół niej kręgi, przyglądając się jej z każdej strony, uważając, aby przypadkiem nie pokazać mojego zainteresowania. Uważałem wtedy naszą domniemaną bliskość za dosyć intymną, za delikatną i gotową do rozsypania się w drobne kawałki pod nieuważnymi, obcymi dłońmi, ponaglającymi ruchami nie cierpiącymi subtelności. Dopiero potem skojarzyłem te spacery z orbitowaniem, choć byłem raczej księżycem (a ona nie była słońcem!), bowiem o ile pozwalała mi na to okazja, moją twarz cały czas kierowałem ku niej, starając się łapać wszystkie refleksy, które mogły mi rzucać poroztrzaskiwane szyby, czy fragmenty gołej blachy. Nie zliczyłbym ile takich okrążeń zdołałem wykonać przed powrotem do domu, lecz pewny byłem wszystkich uzyskanych informacji - całkowicie pustej framugi po oknie na parterze, idealnego miejsca na wtargnięcie do środka, otoczonego z trzech stron samą fabryką, tworzącą w tym miejscu odrobinę prywatności, z dala od pustych przechodniów jak i wścibskich oczu lokatorów przyległych do niej bloków. Następny tydzień spędziłem na wyczekiwaniu - w drodze do szkoły nadal ją mijałem, tym razem bez tak wcześniej nierozłącznego ze mną wstydu, obnażyłem się już przed nią, byłem już w pełni winny dokonanej myślozbrodni, która już w sobotę miała stać się czynem. Siedząc w ławce starałem się zadowolić rudymi włosami koleżanki siedzącej dwa rzędy przede mną, nawet starałem się docenić jej urodę, to jak słońce wpadało jej we włosy, lecz zacząłem brzydzić się tym, jak starałem się zastąpić nasze uczucie takim substytutem, brzydziłem się moją młodzieńczą naiwnością, myślą, że będę mógł doznać tej samej przyjemności w ramionach byle dziewczyny, że próbuję sprowadzić namiętność bliskiego kontaktu z istotą tak skomplikowaną jak ona do czystej sensacji dotyku.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...