Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Kolejna opowieść snuta przez Kruka i przeze mnie. Pozdrawiam!

Obraz 1
[u]W królestwie Peruna[/u]

Na początku był wicher ognisty, oddech gorący i blask bijący złotem. I muzyka wiecznych sfer. To tam zrodziło się moje serce - w dłoniach cierpliwych i uważnych, mocnych, a delikatnych. Aby mego serca nie zraniła zła jakaś siła, dano mi pancerz - twardy, kamienny. Niewzruszony.

Pamiętam niebo. Otchłań nieprzebraną, głęboką, w której dłoń czyjaś zanurzyła gwiazdy, księżyce, planety, życie całe... Płyną tak wirując, tańcząc, spalając się od czasów niepoliczonych, najdalszych. Gubią się tu, by pojawić się gdzie indziej. I będą płynąć ku czasom niepoliczonym, dalekim... Aż po nieskończoność. Pamiętam dobrze to miejsce, w którym zaczęła się moja historia. Lecz jako że nic wiecznie nie trwa, więc i mnie w końcu opuścić przyszło perunowe królestwo.

Jednak zanim to nastało, czas mijał w spokoju. Mieszkałam w królestwie mego pana, który władał światami, gniewem pałał sprawiedliwym poruszając niebiosa i to wszystko, co w nich istniało. Na mnie spoglądał jak na wyjątkowe dzieło swych rąk, dzieło, któremu dał serce. Choć na pozór tylko kamieniem byłam niewzruszonym.

Obraz 2
[u]Rozstanie z Gromowładnym[/u]

Pamiętam mrok, i chłód, i pęd w otchłani. Jeszcze dziś dziwię się, że serce me nie pękło z trwogi niepewnej i żalu po rozstaniu z mym panem. Może tylko wspomnienie jego ust gorących, kiedy złożył na mym ciele pierwszy i ostatni pocałunek rozpaść się z bólu nie pozwoliło? Może jego oczy jasne, pewne, że innej drogi nie ma? Może ciepłe dłonie, kiedy ostatni raz dotknęły mnie, bym stała się złotym grotem strzały, którą posłał ręką pewną w przestworza? Wiem, że to rozstanie równie mocno bolało nas oboje. Rozdzierany żalem grom jego głosu wciąż pamiętam. Lecz cóż z tego? Innego przeznaczenia nie było dla nas. Pożegnanie na zawsze może nadejść każdego dnia. I każde z nich ma sens jakiś. Mnie również Perun na darmo na ziemię nie posłał. Wiele lat spędziłam samotnie w ziemi... Lecz ludzie mówią że strzałka Peruna choć na siedem metrów w głąb w ziemię się wbija - to po latach siedmiu lub po siedmiu wiekach w końcu na powierzchni ziemi się pojawi. Tak też było ze mną. Znalazłam się głęboko pod korzeniami dębu w który uderzyłam. Mocarz pamiętający wieki odszedł dostojnie.

Dzień za dniem, miesiąc za miesiącem, rok za rokiem dążyłam ku górze, ku niebu, z którego przybyłam na Ziemię. Aż po wielu, wielu latach znalazła mnie dziewczyna. Los swój ze mną związała na długie lata zanim jej czas nie skończył się i zanim przypadkiem w ręce innego człowieka nie trafiłam.

Obraz 3
[u]Opowieść dziewczyny[/u]

Tam, skąd pochodzę jest miejsce szczególnie ulubione przez strzałki. To takie malutkie poletko; z jednej strony przytulone do ściany lasu, z drugiej strony do sadu, który posadzono jeszcze przed wojną na wzgórzu. Pamiętam jak dziadek opowiadał, że w okolicy toczyły się ciężkie walki. Z mego domu idę tam drogą, przy której rosną dęby. Drogą, która pamięta niejedno życie i niejeden krok wybijany bosymi stopami. Pamięta też marsz obcych, ciężko obutych stóp.

Ale wróćmy na pole, w którym rosną strzałki. Tak - rosną, bo to miejsce chyba szczególnie sobie upodobał Perun. To właśnie tam znalazłam pierwszą z nich. Do dziś noszę ją w kaptordze razem z innymi amuletami.

Pamiętam dobrze ten dzień, w którym się spotkałyśmy. Wszystkie dzieci chyba lubią dotykać ziemi, wiecie – piasek, woda, rośliny… Może czują, że zagłębiając się w niej, jeszcze bardziej dotykają życia? Podczas takiej zabawy znalazłam swoją pierwszą strzałkę. Była tak niezwykła, tak różna od kamieni, które znałam, których całe mnóstwo znosiłam do domu… Wydawała mi się złota, gorejąca wewnętrznym światłem. Później znajdowałam tam wiele piorunowych kamieni, jednak z tym jednym związałam się na zawsze. Pamiętam, że kiedy wróciłam ze swym skarbem do domu, wszyscy podziwiali go i patrzyli na mnie. A dziadek głośno już rzekł, że nie wszystkim dane jest znaleźć taki kamień. Kto go znajdzie, ten będzie szczęśliwym człowiekiem. I że powinnam go nosić przy sobie, tak jak inni noszą na piersi symbole swojej wiary. Zaczął też opowiadać kto i dlaczego rzuca pioruny, ale jego słowa sprawiły, że moja mama przeżegnała się i rzekła coś, na co dziadek ręką machnął tylko, ale zamilkł…

Jakiś czas później usłyszałam jednak od niego opowieść o Bogu, który podarował mi szczęśliwy kamień. I inaczej zaczęłam patrzeć na strzałkę perunową. Bo przecież tak jak ja teraz patrzę, spoglądał na nią jej stwórca, i zanim jej dotknęłam, dotykała jej ręka mego Boga - Peruna.

Mijały lata, a strzałka towarzyszyła mi wszędzie, obsesyjnie wręcz pilnowałam, by zawsze mieć ją ze sobą. W najważniejszych momentach życia jakimś sposobem zawsze znajdowała się w moich rękach. Wiedziałam, że to nie jest zwykły kamień; choć czy któryś jest zwykły? Czy można powiedzieć - "zwykły" o tym, do czego ręki przyłożyli Bogowie? Czy krople wody są zwykłe? Czy grudy ziemi są zwykłe? A wiatr? A ogień? A my?...

Dar niebios, grot boskiej strzały. Gdy pomyślę że dotykała go ręka Peruna, a dziś moja dłoń dotyka... Przenika mnie uczucie którego opisać nie sposób, gdy sięgam po ten kamień ręką Boga rzucony. I owszem, jest tak jak mówił mój dziadek - mam szczęście. Jestem, kim jestem, żyję, gdzie żyję, myślę, co myślę i czuję, co czuli tamci, dotykający boskich kamieni, wierzący w ich moc...

I cóż, że wkrótce odejść przyjdzie? Cóż, że nie wiem czy moje imię ktoś wspomni po latach? To wszystko - nic, kiedy dotknąć mogłam Peruna w jego dziele.

Lata mijają… Czuję od jakiegoś czasu że strzałka prosi mnie, bym odniosła ją w miejsce, w którym po raz pierwszy spotkałyśmy się. Składam ją pod jednym z dębów na polanie z mojego dzieciństwa, razem z darami, spalając żywicę i śpiewając cicho pieśń dziękczynną do Peruna. W końcu przez tyle lat mogłam cieszyć się jego dziełem i tak wiele Jemu zawdzięczam.

Obraz 4
[u]Opowieść chłopaka[/u]

Lubicie kopać w ziemi? Wydzierać jej skarby głęboko ukryte? Ja uwielbiam. Jest wieczór, deszcz leniwie uderza w okna mojego domu. Przeglądam swoją kolekcję: łuski, klamra od oficerskiego pasa, kilka orzełków, bagnety, guziki od różnych mundurów, odznaczenia. Nie zbieram raczej piorunowych strzałek, ale tę jedną biorę w ręce zawsze, gdy rozmyślam nad moimi znaleziskami. Jest jakaś niesamowita, choć dokładnie nie umiem wyjaśnić co mam na myśli. Do dziś pamiętam nawet miejsce, w którym ją znalazłem. Podczas jednej ze swoich wypraw podążając szlakiem potyczek z czasów drugiej wojny światowej, trafiłem na takie malutkie poletko - z jednej strony przytulone do ściany lasu, z drugiej - do sadu, który posadzono jeszcze przed wojną na wzgórzu. To właśnie tam znalazłem tę strzałkę. Zawsze, gdy trzymam ją, opowiada mi o tym, który ją na ziemię podczas burzy jako ostrze gromu cisnął. I zawsze opowiada mi o jakiejś dziewczynie…

Teraz widzę ją w jakimś szalonym korowodzie roztańczonym wokół wielkiego kamiennego posągu. I zdaje mi się, że i ja tam jestem. Prawie całą swoją wolę muszę wytężyć, aby nie pogubić kroku, aby nie wypaść z zaklętego kręgu. Jak szalony ściskam jej rękę, ona co chwila odwraca się do mnie…

Wiem skądś, że dziewczyna z mojej dziwnej wizji jest tą, która kiedyś przede mną tę strzałkę znalazła. A może dopiero ją znajdzie? Ponoć życie to krąg… A może to ja jej tą strzałkę przekażę? W myślach uśmiecham się do niej i do tych wszystkich, których Perun podobnym znaleziskiem obdarzył.

Obiecuję sobie wrócić niebawem na polanę, gdzie znalazłem strzałkę. Zima się kończy, wkrótce pierwsza burza i perunowe pole znów zrodzi boskie kamienie szczęścia.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


×
×
  • Dodaj nową pozycję...