Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Ciało i łóżko były dla snu płatkiem śniegu,
Na zębach dzień wykrwawiam z pogubionych godzin.
Dni w krwi spisane, w oczach, we mnie gubią biegun.
Leżenie to jest siła odgórna i wczesny
atmosferyczny opad ciała i stan gnicia
po brzeg zegarku, który wyżej gryzie biurko.
Ostatnim wynurzeniem z dnia dogasam z półką.
Wstrzykujesz we mnie rzekę jednorękich dreszczy,
językiem jak strzykawką nad różowym biodrem.
Kreci moment na niebie przesiaduje w oknach,
po dwóch stronach jednako balansując widmem.
Jestem płytką, pryzmatem dla stóp jak dla światła.
Jesień krwawi mi z włosów, gdy zagryza wiosna.

Nadmuchujesz wzrok krzepkim aromatem i dwie
prześcigają się łydki, by przerzucić mosty.
Oddajesz siebie dla mnie i zamykasz kości,
odbierając ich szpikom instynkty schronienia.
I tak je wszystkie znajdziesz, i będzie ostatnia
kość, która na przepaści stoi przez darwinizm,
cofnie się w gęste plecy, czerwone z łaknienia.
Jeśli ciało się wtapia w ciało, duszy nie ma.

W psychozie się odbija krajobraz na niebie,
i bez oczu dostrzega sale pełne luster.
Noc upada do piwnic. Dobywaj nóż ten,
powykręcany, ciemny zaistniał na ścianie.
Wiem, że mało już mego ciała ci na zewnątrz:
ostatecznym oddechem krążący dźwięk przewiąż.

Lęk przywiera zależnie od gęstości oczu
i rozchodzi się falą wbudowaną w światłość,
której pęknie i na wierzch wyda pasożyta.
Na spirali mnie zatocz dźwięków i odczytaj.

Czas odkłada się w kościach niewinnie i dziko, -
jako zgony antylopie pod tłuszczą tygrysią.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


×
×
  • Dodaj nową pozycję...