Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Płonące niebo


Rekomendowane odpowiedzi

Te śniegi zachodzą z rozbitą ulicą,
gdy od schorzałych latarń ma umierać światło.
Miejskie głowy okręgiem skoczyły na piwo,
będą drapać podbródek odjęty od świata.

Obślizgły język nieba pójdę poharatać,
by stała się dla mroku rozmaita jasność.

Kolejno odpadając ze mnie jak naskórek,
życie będzie się zrastać z pierwszą, lepszą szybą;
Tyle warte, co zgniły wśród murów stosunek.
Porwany w wiatr próbuję usidlać przestrzenie,
podane pod dłoń suchą, by mogła je ciągnąć,
prowadzać jak na smyczy kundla z głodnym cieniem.
Czas za mną usiłował już z wieku mnie ściągnąć.

Ja jestem w jednym ciele z życiem rozłożony
na las zdrewniałych pojęć, sprężony w aniony.

Choć nie mam scyzoryka odskrobuję niebo,
w jedynym punkcie swobodnych upadań.
Pustynia się wydaje siostrą, moją krewną,
gdy wątłym słupem siebie krajobrazem władam.

Podając na pośladkach ślad po setkach z pewną,
wybucham w zagęszczeniu ledwie kilku tkanek,
na pryzmat tylu zdarzeń, obrazów i planet.

I życie tak jak kurwę na wyrze odkładam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Popraw najpierw błędy językowe i wszelkie ułomności w zakresie tej poprawności w komentarzu, a wtedy porozmawiamy inaczej. Niestety gniotopisarz ceni tylko gnioty, a nie teksty warte sporej uwagi. Ty tak się nie rozkręcaj, bo może być zaraz ban. Chyba nawet nie czytałeś regulaminu, więc nie wiesz tak na prawdę do czego te forum ma służyć.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


×
×
  • Dodaj nową pozycję...