Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Czytelnia: Józef Czechowicz


Rekomendowane odpowiedzi

JÓZEF CZECHOWICZ. ur. 15 marca 1903 r. w Lublinie. Ojciec, Paweł, pracował w Banku Warszawskim, przed śmiercią umieszczony w domu dla obłąkanych. Matka - Małgorzata. Brat - Stanisław, siostra - Kazimiera.
Józef zaczyna naukę w szkle rosyjskiej, potem przechodzi do szkoły polskiej. Maturę zdaje w 1921 r. (Męskie Seminarium Nauczycielskie). Na ochotnika bierze udział w wojnie w 1920r.
1921 - posada nauczyciela w Brasławiu, potem w rosyjskiej Słobódce. W 1923r. wysyła do "Reflektora" "opowieść o papierowej koronie". Interesują go symboliści, przepisuje zarobkowo wiersze, sięga do urbanizmu wprowadzając do swej twórczości rekwizyty nowoczesności - auto, fabrykę itp.
1924 - zmiana kierunku zainteresowań, przeprowadzka do Lublina, gdzie zostaje kierownikiem Szkoły Specjalnej, zrzeka się tego w 1933r. W między czasie zajmuje się dziennikarstwem.
1934 - redakcja "Płomyczka" i "Miesięcznika Literatury", praca przerwana przez zarzuty o homoseksualizm i niemoralny tryb życia. W 1934 organizuje Najazd Awangardy na Warszawę.
1937 r - "Pion", gdzie wydaje swoje jedoaktówki, potem radio (pisał słuchowiska radiowe).
Autor opowiadań , skrótów powieściowych, wierszy dla dzieci, tłumaczeń - m. in: Błoka, Jesienina, Cwietajewe, Apollinare, Blake, Poe, odkrywa poezje Eliota. Ginie w czasie bombardowania w 1939r.

Bibliografia:
Kamień 1927
Dzień jak codzień 1930
Ballada z tamtej strony 1932
Stare kamienie 1934
W błyskawic 1934
Nic więcej 1936
Arkusz poetycki 1938
Nuta człowiecza 1929

Wydania pośmiertne: wybory z r. 1949(lub "Kamena"), 1955,1962("Fraszki"),1963, 1966, 1967, 1968.

Dramaty:
Czasu jutrzennego 1937
Jasne miecze 1937
Obraz 1937
Bez nieba 1938

za: nie znam źródła, niestety :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No to zacznijmy - dlaczego warto?
Jako Poeci współcześni zwracamy uwagę na absorbujący nas ostatnio problem - awangardy. Przypomnę, że awangarda negowała muzyczność wiersza, regularny rytm, strofę - po prostu odżegnywała się od przeszłości. Wg niektórych dzisiejszych rymopisów robi to dalej, po 80-ciu latach :) Czechowicz zachował muzyczność wiersza, dla niego muzyka służy procesowi tworzenia, bardzo zwracał uwagę na rytm. Czechowicz negował awangardę m. in. za ciasny idealizm, technicyzm, szedł bardziej w tworzenie świata przez poetę ("Inwokacja"). Bliższy był awangardzie, ponieważ walczyła ona o nowy kształt poezji (kto pamięta plan Boya, który chciał stworzyć encyklopedie najbardziej grafomańskich rymów?). dla niego klasycyzm to była zgoda ze światem i opis tegoż, romantyzm - kreowanie świata. I tutaj tkwi (oczywiście dla mnie) sedno poezji Czechowicza - obok rzeczywistości przebija się tajemniczy, niewyrażalny świat. Zresztą można zobaczyć, że u niektórych współczesnych połetów (np. u mnie) też pojawia się i miasto, i troszeczkę nieudolnego mistycyzmu, wreszcie śmierć, która jest po prostu porządkiem natury.
Sam Czechowicz w "W wyobraźni stwarzającej" zwraca uwagę na indywidualizm (nie epigonizm), którego zapowiedzią był romantyzm (a pewnie nasi "klasycyści" wklejając swoje wypociny myślą: Mickiewicz :) Wg niego każdy poeta odnosi się do metafizyki i tutaj wiele zależy od intelektu poety - czy będzie twórcą, czy naśladowcą. Sam wiersz to warstwa głosowo brzmieniowa, w której mieści się znaczenie słów oraz ich fonetyczne brzmienie (patrzcie państwo, jaka dbałość o formę. Czechowicz był zwrokowcem i pisał dwa razy więcej, niż wydawał. A to, co napisał, kilkakrotnie poprawiał.). Radził omijać rymy (i słusznie), chociaż niepokoiła go tępota niektórych utworów (podobnie jak niektórych tutaj). Poeta miał pokazywać współczesną etykę i bardzo ważna była jego intencja - czy robił to dla poklasku, czy dla własnego sumienia (obawiam się, że wg współczesnych "klasycystów" jak coś nie jest o Krysi w lesie i podglądającym ją zboczeńcu, to jest to robione na poklask. Ot, taki cytat: "Wyrażenie, a więc ekspresja artystyczna zależy od stopnia rozwoju intelektualnego twórcy. Nie neguję np. talentu wsiowego poety Jantka z Bugaja, ale twierdzę, że może on działać tylko na tzw. niższe warstwy, ponieważ rzeczywistość intelektualna. W której się ten poeta obraca i w której tworzy jest tylko o drobną miarkę wyższa od poziomu owych najszerszych warstw, natomiast o przepaść całą jest niższa od rzeczywistości „górnych 10 000”. Im niższy jest stopień rozwoju umysłowego poetów, tym bardziej ich środki artystyczne bliskie są nie rzeczywistości intelektualnej, ale rzeczywistości doświadczalnej, gruboempirycznej").

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak zaczynać to od początku. Tak więc młody Czechowicz wydaje się być mocno zainspirowany awangardą, zwłaszcza Krakowską (właściwie jedyną podówczas większą grupą awangardy w Polsce). 3 x M Pipera, Miasto Masa Maszyna („człowiek to transformator” – the best ;p) jest często obecne w jego twórczości. Jednak właśnie wspomniany przez Michała rytm, melodia wiersza według mnie wyróżnia tutaj Czechowicza. Z czasem widać że autor dorasta, stając się bardziej twórcą „osobnym” rozwija swój własny niepowtarzalny styl, który wyrasta z awangardy, ale nie zamyka się w jej ramach. Dla mnie kilka elementów w tym oryginalnym stylu wartych jest podkreślenia. Po pierwsze podstawowa rola przedstawienia krajobrazu – znacząca większość wierszy wychodzi od stworzenia obrazu, namalowania go słowami, aby następnie krajobraz ten stał się niejako pretekstem do dalszych rozważań. Tak więc krajobraz ten nie jest jedynie bezczynnymi „kulisami”, ale można powiedzieć że jest też sprawcą, aktorem na scenie. Po drugie obraz idyllicznej wsi, wiejski krajobraz, stojący w opozycji do miejskich obrazów(np. „Na wsi”). Oczywiści jest to dość ograny w literaturze motyw idylli utraconej ( Czechowicz na co dzień żył i pracował w mieście) ale w twórczości autora z Lublina odgrywa on także role miejsca bezpiecznego, jednego z niewielu które takie pozostają, pamiętając o katastroficznym wydźwięku jego poezji. „Przecież siano pachnie snem” – to chyba najbardziej wymowny cytat , pojawiający się w wielu utworach. Po trzecie przebijanie niewyrażanego w świcie co sygnalizował już wcześniej Michał. Po czwarte, w warstwie technicznej, zaskakujące, oryginalne, celne, głównie uosobienia ale też innego typu metafory jak np. „ Przystanek tramwajowy wciska w ramiona głowę”. Po piąte ten nieszczęsny katastrofizm, który wydaje mi się (analizując wypowiedzi i listy Miłosza na ten temat i na temat samego Czechowicza) wynika z kilku rzeczy: Sytuacji osobistej, zderzenia z wspomnianym wcześniej niewyrażalnym w świecie, no i jednak przede wszystkim z sytuacji politycznej i nastrojów społecznych w jakich obracał się Czechowicz.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wczesny Czechowicz to bardziej Młoda Polska, symbolizm, wreszcie urbanizm, dopiero wpływ "Reflektora" narzucił ową "awangardowość". Polska nie była jakimś nowoczesnym krajem, aczkolwiek podstawowe wynalazki techniki znała - stąd kult maszyny, zachwyt nad techniką, może bardziej dyktowany przez modę. Co zresztą wychodzi w późniejszej twórczości. Okres dwudziestolecia dzieli się na tzw. "jasny" (euforia po odzyskaniu niepodległości) i "ciemny" (polityka, kryzys itp) - oto jak sprawy niepoetyckie działają na poezje. I stąd wejście w ów katastrofizm (aczkolwiek przywoływany Miłosz znalazł wyjście i czmychnął sobie za granicę). Stąd sielskie obrazy wsi (miasta zresztą też) - jako tęsknota za rajem. I zwrot ku Słowackiemu, mitotwórczy świat, wreszcie, powielana tu i ówdzie filozofia Heraklita.
Czechowicz walczył w 1920 (w odróżnieniu np. od wieszcza naszego, który hulał sobie w poznańskim), co też zostawia pewne urazy. Dlatego ja bym "katastrofizmu" nie uważał za "coś nieszczęsnego", szczególnie, że Czechowicz opracował triadę - Arkadia-Zagłada-Ocalenie. Po zagładzie ginie stary świat, a wraca nowy, uporządkowany.
A pomijając filozofię, mija prawie sto lat a "Knajpa" dalej aktualna :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czechowicz to jeden z moich mistrzów. Poza tym sam pochodzę z Lublina i o nim piszę. W każdym razie chciałbym się odnieść do melodyjności jego tekstów. Nie dość, że są rytmiczne, fakturą nieco przypominające muzykę Ornett'a Colemana, Dona Cherry'ego albo Alberta Ayler'a; i paradoksalnie dysonujące, to jednak harmolodyczne, dążące do dźwięków tonalnych. W wierszu dwudziestowiecznym istnieje kilka dążności, m.in.: kontynuacja modernistycznego wiersza wolnego, ale i tonicznego, polegającego na zastąpieniu liczby zestrojów akcentowych skupieniem, które może pełnić funkcje rymotwórcze. Wprawdzie u Czechowicza brakuje swoistych kresek taktowych (chodzi mi tutaj o konkretny podział na liczbę głosek w danym wersie), ale ogólny zarys, zazwyczaj, jeżeli brać pod uwagę tylko warstwę rytmiczno-melodyczną, jest całkiem klarowny. Dalej posługując się żargonem muzycznym - ma świetne frazowanie i feeling. Co więcej - Czechowicz to nie tylko pewnego rodzaju transparentność i dźwięczność. To również poezja, do której była komponowana muzyka (sic!). Pozdrawiam!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Nie ma już tamtych sklepów z zabawkami, Które pośród dzieciństwa chwil beztroskich, Podarowały mi ogrom niewysłowionej radości, Przechowanej skrzętnie w głębinach pamięci…   Każda wizyta w takim sklepie, Była w dzieciństwie niezapomnianym przeżyciem, Na długie lata zapadającym w pamięć, Przyoblekającym się nocami w niejeden barwny sen…   Pamiętam tamte ich półki, Uginające się pod ciężarem gier planszowych, Dziesiątek pudełek puzzli rozmaitych, Dla dzieci w różnych kategoriach wiekowych,   Nie brakowało najrozmaitszych maskotek, Poupychanych w niemal każdym ich kącie, Były pluszaki po naciśnięciu świecące, Były i mechaniczne nakręcane kluczem.   Pamiętam liczne plastikowe figurki Wyobrażające lisy, wilki, jelonki, Rozstawione na tle tekturowej dekoracji, Przedstawiającej rozległy las zielony.   I liczne plastikowe dinozaury, Niektóre rozmiarów całkiem słusznych, Wielkości całej kilkulatka ręki, Budzące w moich oczach niekłamany podziw.   Pamiętam tamte na baterie roboty, Wydające z siebie różnorakie dźwięki, Po naciśnięciu mrugające światełkami, Imitującymi strzały pistoletów laserowych.   I liczne modele wahadłowców i rakiet, Rozwieszone na nitkach pod sufitem, Niczym w magicznym sadzie zaklęte owoce, Na rozłożystych gałęziach drzew…   A każdy radosny dziecka uśmiech, Rozniecony niespodziewanym prezentem, Zapadał dobrze w starej sklepikarki pamięć, Budząc także i staruszki emocje…   Pamiętam jak kiedyś całe pudełko żetonów, Przedstawiających z różnych epok wojowników, Na porysowanej sklepowej ladzie z plastiku, Wysypała przede mną ku niepojętemu zdziwieniu…   I wtedy padły te słowa cudowne, Wywołujące u kilkulatka emocji dreszcz, Które na zawsze zapadły mi w pamięć… - Bierz wszystkie... To prezent!   Pamiętam jak w oczach kilkulatka, Od nadmiaru niespodziewanego szczęścia, Zawirował nagle cały świat, A chwila ta zdawała się wiecznie trwać.   Szeroko otwierając ze zdziwienia oczy, W cudowny prezent nie mogłem uwierzyć, Stałem tak, jak w ziemię wryty, Słowa z siebie nie mogąc wydobyć,   Dopiero starej sklepikarki ponaglenie, Okraszone jej serdecznym uśmiechem, Sprawiło że nieśmiało wyciągnąłem ręce, Zbierając nieśmiało żetony tekturowe.   Jedne pokryte brokatem, Błyszczały się w sklepowej żarówki świetle, Inne zatopione w fosforze, Świeciły się gdy noc spowiła ziemię,   Na jednych byli brodaci wikingowie, Na innych rycerze dzierżący lśniące miecze, Na jednych Celtowie prezentowali się groźnie, Z innych spoglądali dostojni maharadżowie,   Na jednych żetonach smagli Asyryjczycy, Prezentowali dumnie bujne swe brody, Na innych z kolei amerykańscy Rangersi, Salutowali mi karnie gładko ogoleni,   Z jednych żetonów egipscy łucznicy, Mierzyli we mnie z swych łuków strzały, Na innych z kolei zadumani Hetyci, Ostrzyli w skupieniu swe bojowe topory.   Choć przedstawiały wojowników tak różnych, Wszystkie po temu się przysłużyły, Że roznieciły u mnie ciekawość całego świata historii, Żarzącą się skrycie w dziecięcej wyobraźni głębi...   Lecz jest to już tylko niestety, Zaledwie wspomnienie z przeszłości, Nie ma już tamtych sklepów z zabawkami, Próby czasu niestety nie przetrwały…   Jedne te w miasteczkach niewielkich, Niestety nie wytrzymały konkurencji, Z wyrastającymi jak grzyby po deszczu hipermarketami, Które zmonopolizowały lokalne rynki.   Inne z nieubłaganym kolejnych lat biegiem, Zostały już trwale wyburzone, Inne budynki zajęły ich miejsce, Nie został po nich na kamieniu kamień…   Gdy człowiek czasem dzieciństwo wspomni, Pośród dorosłego życia obowiązków niezliczonych, Czasem w oku i łza się zakręci, Na wspomnienie tamtych sklepów z zabawkami,   Które niegdyś w odległym dzieciństwie, Podarowały mi radości tak wiele, By w niejednej dorosłości chwili trudnej, Ich wspomnienie było mi pocieszeniem…
    • @Groschek Ślicznie, cudownie! Ach! Pozdrawiam serdecznie!
    • Lek na...   Krople dla Cukrzyków (czyli "diabełtyków") Dwadzieścia kropli, na cukier... — przed jedzeniem! Albo po... Wszystko jedno.  
    • @Dekaos Dondi Taak, co nazwane to już jest znane i oswojone... Zgrabny koncept :) (chyba że ten co zamieszkał, na miano człowieka co brzmi dumnie, nie zasłużył... Pozdrawiam.
    • @Starzec Też bym zbierał :) Zgrabna miniatura, daje do myślenia...
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...