chciałbym
ci podarować
wszystkie lipce
tego świata
te chłodne
pokropione rosą
i te co
pocałunek splata
srebrne
ciche pełne słów
W cieple lipca
zatopione
tak jak wcześniej
trzymać znów
twoje
w mojej
drżące dłonie
alter jest inne
tu można
namacalna nierealność
oczekująca spełniania
gdzie zdmuchnięcie kurzu
powoduje trzęsienie ziemi
jak wilki wąchamy się nie ufając
bacznie obserwując reakcję
czy nie ugryzie, czy się nie spłoszy
ale drążąc i chcąc
zbliżamy się nierealnie
dochodząc do siebie
ach
w sobie
SUKIENKI
zmiażdżą ją w mediach
nie dziennikarza
bo się nazwała
ożką i anką
on tylko krzepki
to jej hipokryzji
bawi się setnie
zmieniając wybranki
LODY MIĘTOWE (Z SAMEJ MIĘTY)
na betonowym placu
fontanna
w oprawie świateł
bezużyteczna
wzbiera się woda
wyrzuca ruczaj
nie rosi chłodem
na równi jak górski strumień
wartki po kamień
którym przekraczasz
krystaliczną wodę
co chłodzi kostki
a potem szyję
zostawia brudne
ślady podudziom
zmęczenie, przyjemność
WSZYSTKIE PLACE MIAST
z pękatą torbą na kółkach
czekała jak na peronie
jedynie ona tu z wszystkich
nie patrząc w tablet lub inny
lokomocji środek
ku tobie
a z nią nikogo nie było
bo sandał skrywał niewiele
palce zbyt krzywe na miłość