Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Z braku jakiejkolwiek aktywności w dziale "warsztat" zmuszony jestem tutaj poprosić was o podpowiedz rozwiązań interpunkcyjnych w poniższym fragmencie. Będę wdzięczny za pomoc.

Fragment:

Wtedy załomotałem pięścią. Raz i dwa. Trzy i cztery. Chciałem walnąć jeszcze raz, gdy raptem usłyszałem dziewczęcy pisk, a po chwili - tuż za drzwiami - głos, zdaje się tej samej dziewczyny: jak przekonywała jakąś drugą, że ktoś puka. By mogły rozstrzygnąć która z nich ma rację, faktycznie zapukałem, na co one zawołały Bogdana. Wreszcie zgrzyt zasuwy i zobaczyłem uśmiech przyjaciela.

Opublikowano

Ja zrobiłbym to tak:

Wtedy załomotałem pięścią: raz i dwa, trzy i cztery. Chciałem walnąć jeszcze raz, gdy raptem usłyszałem dziewczęcy pisk. A po chwili (tuż za drzwiami) głos, zdaje się tej samej dziewczyny, jak przekonywała jakąś drugą, że ktoś puka. By mogły rozstrzygnąć, która z nich ma rację, faktycznie zapukałem. Na co one zawołały Bogdana. Wreszcie zgrzyt zasuwy i zobaczyłem uśmiech przyjaciela.

Zaczynam tylko dlatego, że zostałem wywołany do odpowiedzi.
Pozdrawiam.
Bogdan

Opublikowano

Wszyscy jesteśmy Bogdanami... Albo chcielibyśmy nimi być:)

A po chwili (tuż za drzwiami) głos, zdaje się tej samej dziewczyny, jak przekonywała jakąś drugą, że ktoś puka.
Z myślnikiem może lepiej?:
A po chwili (tuż za drzwiami) głos, zdaje się tej samej dziewczyny - jak przekonywała jakąś drugą, że ktoś puka.

W ogóle, Bogdany dobrze prawią:)

Pozdrówka:)
M.

Opublikowano

Dzięki panowie :-) Mam nadzieję, że inni też przedstawią jakieś propozycje.
Pomyślałem teraz o czymś innym, mianowicie czy zdanie: "usłyszałem głos dziewczyny jak przekonywała drugą..." - jest poprawne? No bo, podmiotem w zdaniu jest "głos"
Wiem, że najlepiej byłoby napisać: usłyszałem dziewczynę jak przekonywała" i tak bym wolał zapisać, ale nie wiem jak do takiego zapisu dojść, a upraszczać opisu nie chcę. Nie będę dezerterował przed wyzwaniem technicznym.

Z kolei moja koleżanka polonistka napisała mi, że ona w zdaniu "...głos, zdaje się tej samej dziewczyny: jak przekonywała jakąś drugą, że ktoś puka." - wywaliłaby "jak" a zamiast dwukropka postawiła przecinek. To byłoby jakieś wyjście obronne, nie sądzicie?

Powiedzmy, że poprawiłbym cały fragment w poniższy sposób. Powiedzcie, jak to wygląda?

Wtedy załomotałem pięścią: raz i dwa, trzy i cztery. Chciałem walnąć jeszcze raz, gdy raptem usłyszałem dziewczęcy pisk. A po chwili (tuż za drzwiami) głos, zdaje się tej samej dziewczyny, przekonywała jakąś drugą, że ktoś puka. By mogły rozstrzygnąć, która z nich ma rację, faktycznie zapukałem. Na co one zawołały Bogdana. Wreszcie zgrzyt zasuwy i zobaczyłem uśmiech przyjaciela.

Opublikowano

A miała być tylko interpunkcja! Z szacunku dla Twórcy, który jest stwórcą świata przedstawionego, także w warstwie językowej, nie ingerowałem w treść. Skoro jednak mamy pełną zgodę na interwencję (biorąc pod uwagę sytuację, opisaną w utworze - gwałtowne dobijanie się do drzwi przyjaciela, zwieńczone jego szczerym uśmiechem - proponuję nadać jej kryptonim "Klin"), pozwolę sobie na krótkie dywagacje naukowe.
"Zdaje się tej samej dziewczynki" - jest wtrąceniem dopowiadającym, uzupełniającym treść wypowiedzenia głównego. Pozbawione tej informacji zdanie, wyglądałoby tak:
"A po chwili (tuż za drzwiami) głos przekonywała jakąś drugą, że ktoś puka". Brrr... Co za dziwoląg!
Ja, aby się nie zgubić w nadmiarze wtrąceń interpretacyjnych (to takie epickie didaskalia), najpierw buduję zdanie główne. Gdybym to ja był twórcą tego tekstu, napisałbym najpierw tak:
"A po chwili usłyszałem głos dziewczynki, która przekonywała jakąś drugą, że ktoś puka".
Po kilkakrotnym czytaniu dotarłoby do mnie, że niepotrzebnie powtórzyłem: "usłyszałem". Dokonuję zatem korekty, zamieniając zdanie na równoważnik:
"A po chwili (tuż za drzwiami) głos". Wstawiam uzupełnienie: "zdaje się tej samej dziewczyny" i... myślę, myślę, myślę. Wypijam kolejny kubek kawy i... wpadam na genialny pomysł. Zdanie: "która przekonywała jakąś drugą" przerabiam na imiesłowowy równoważnik zdania. Efekt końcowy:
"A po chwili (tuż za drzwiami) głos, zdaje się tej samej dziewczyny, przekonujący jakąś drugą, że ktoś puka."
Ufff... Jedno zdanie, a tyle twórczego wysiłku!

Don Cornellos, następnym razem daj coś prostszego. I pozdrów koleżankę polonistkę od kolegi po fachu!

Opublikowano

Nie lepiej wstawić cały tekst poniżej w komentarzu i poprosić o poprawienie wskazanych fragmentów?

Myślę, że nawet najbardziej dopieszczony od technicznej strony tekst nie jest za wiele wart, jeśli nie ma dobrej fabuły, wyrazistych postaci itd.

Don, weź się za pisanie i wstawianie tekstów, bo osobiście już mnie mdli, to czytanie kolejnych wersji "dziennika" od kilku lat, grzebanie po milion razy w tych samych zdaniach itp. Idź do przodu, nie rozkminiaj tego w kółko.

Opublikowano

Panie Bogdanie, dzięki za humorystyczną analizę. ;-)
Pańska propozycja brzmienia zdania cyt. "A po chwili (tuż za drzwiami) głos, zdaje się tej samej dziewczyny, przekonujący jakąś drugą, że ktoś puka" -owszem, jest poprawna gramatycznie, ale może aż nazbyt. W moim odczuciu nasuwa zbyt silne skojarzenie ze związkiem frazeologicznym "głos przekonujący" - a tego wrażenia u czytającego chciałbym uniknąć.
Ponawiam pytanie, czy "usłyszałem głos dziewczyny jak przekonywała drugą..." - jest poprawne, czy nie?
Bo jeśli nie jest poprawne, to chyba wybiorę wersję znajomej polonistki, czyli wyrzucę "jak" i dam w to miejsce przecinek.

Drogi Sanestisie :-)
Rozbawiłeś mnie swoim wpisem. Zabrzmiało tak, jakby Ci brakowało mojej twórczości :-) Rozumiem, że Cię mdli, ale poniekąd Tyś powodem, że wciąż mielę ten tekst. Strasznie zjechaliście część pierwszą dziennika. Waszą krytykę przyjąłem i zabrałem się do pisania historii całkiem od nowa. Zrozum mnie. Zważywszy, że to początek książki, musi mi wreszcie wyjść wersja w miarę strawna dla czytelnika, coby nie odrzucił po paru stronach. A że przy okazji skupiam się na technicznych sprawach? No cóż, uczę się! Wciąż się uczę, poza tym lubię rozkminiać, taką już mam naturę. Drogi Sanestisie, dla mnie jednym z celów mojego pisania jest nauka pisania, bycie na bieżąco z ortografią i w ogóle z językiem polskim. Już mi się nie śpieszy wydać książkę.

Pozdrawiam panów :-)

Opublikowano

No bo mi potrzeba Dona Cornellosa, który napisze tekst taki jak choćby "Impreza" i nie będzie z polonistkami i całym forum pastwił się nad paroma zdaniami. Piszesz przyzwoicie i zapewniam Cię, że ludzie najpierw patrzą na fabułę, a potem gdzieś zastanawiają się czy przecinek, czy dwukropek. Chyba że ktoś ma takie zboczenie/skrzywienie.

Skoro ten Dziennik publikujesz tu kilka lat, to chyba jesteś jedyną osobą pamiętającą o czym to jest, bo ja już się pogubiłem. Jak chcesz to wydać, napisz całość a potem podrzuć komuś do korekty i będziesz miał problem z głowy. Nie musisz wierzyć, ale przyświecają mi szczere intencje i troska o Ciebie.

Opublikowano

Sanestisie. Wierzę w Twoje szczere intencje, ale nigdy nie wierz korektorom! To ludzie bez serca! :-)
Najpierw to ja muszę wymęczyć dziennik na sto sposobów, a dopiero później dam jednemu, drugiemu i trzeciemu korektorowi. Będzie mnie to, co prawda, trochę kosztowało, no ale mówi się trudno. Najgorsze, że ich propozycje też będzie trzeba przejrzeć, rozkminić, przetrawić i zgodzić się z nimi bądź nie. A dopiero później, na samym końcu czeka mnie najprawdopodobniej żmudne i upokarzające szukanie chętnego wydawcy, który - mam nadzieję kiedyś się znajdzie - i a piać tekst zapoda swoim korektorom i redaktorom. :-) Ot, tak to widzę. ;-)

Opublikowano

Donie, poruszyło mnie to, co napisał Sanestis. Zgadzam się z nim całkowicie. Pamiętam ten fragment "Imprezy" bardzo dobrze, poprawialiśmy go już wspólnie wielokrotnie, i tutaj, i na doku i na privie (mam nadzieję, że też to pamiętasz?). W pewnym momencie przestałam się już odzywać, bo nowe wersje, które zastępowały poprzednie, wcale nie były doskonalsze, czasem były tylko neutralne, ale niestety czasem gorsze. Odniosłam jednak wrażenie, że zgłaszanie do nich zastrzeżeń mijało się z celem, bo Ty i tak wciąż byłeś nienasycony i nieusatysfakcjonowany - i wciąż szukałeś innej, większej doskonałości. Moim zdaniem, taki skrajny perfekcjonizm to ślepa uliczka. Donikąd nie wiedzie, do rozwoju warsztatu literackiego na pewno nie. Piszę o tym wszystkim, bo podobnie jak Konrad, też życzę Ci jak najlepiej. Pozdrawiam serdecznie - Ania

Opublikowano

No wszyscy mi mówią to samo ;-) Zmowa jakaś? :-)
Sami wiecie, że pracować nad tekstem trzeba. Ktoś może wie ile? Kiedy ma być tej pracy koniec? Wiadomo, że doskonałości nie osiągnę. Nikt nie zamieni słów w życie. Ale następne trudne pytanie brzmi: kiedy być usatysfakcjonowanym?
Jeden przestanie poprawiać po dziesiątym czytaniu, ale czy jest już usatysfakcjonowany, czy czasem już mu bokiem i uszami wychodzi ich własny tekst? A inny - zdeterminowany i po setnym nie przestanie, bo wciąż jest niezadowolony.
Może Wy powiedzcie, podając w dowolnych jednostkach, ile poświęcacie pracy bądź czasu na poprawki?
Pozdrawiam serdecznie :-)
Ps
Czuję się jakbym leżał chory w łóżku, a nade mną pochylali się zatroskani przyjaciele. Trochę mi głupio :-)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Leo Krzyszczyk-Podlaś Cudowny, płynący, delikatny wiersz:-) Pozdrawiam serdecznie!
    • @Roma dzięki, to bardzo miłe!
    • Kiedy pojawi się mleczyk, ten pierwszy przed milionem, usiądę przy nim cichutko  i po tym wszystkim ochłonę.   Podrapię trawę pod brzuszkiem, zalotnie spojrzę na pszczółkę, co w kwiatku baraszkuje, aż sypie się pyłek żółty.   Poszukam kropli rosy, błyszczącej w pełnym słońcu, by serce móc napoić  po długiej zimie w końcu.   Podzielę z miodonoską, spragnioną bardzo przecież. Nie piła nic tak długo, a mamy wszak już kwiecień.   Zakręcę na palcu kosmyk, rudo lśniący przy pszczółce, co w kwiatku baraszkuje, aż trzęsą się płatki żółte.    

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • @Corleone 11 Bardzo dziękuję za obszerny komentarz:-) Miło mi, że zajrzałeś w moje skromne progi. Pozdrawiam serdecznie!
    • Głowa w drzewach   W lesie odnajduję siebie, Wśród cieni drzew, pod gwiezdnym niebem. Ciężar egzystencji mnie nie omija, Lecz natura jak matka ramiona rozwija.   Myślami krążę, wciąż jesteś blisko, Choć czasem cierpienie odbiera mi wszystko. Krąg życia ból niesie w swym szepcie, Lecz w lesie to brzmi jak pieśń w zalotnej projekcie.   Drzewo, co stoi, nic mnie nie zrani, Korzenie w ziemi, gałęzie w otchłani. To cisza, co woła, to spokój mnie koi, W niej serce, co bije w harmonii    Head in the trees   In the forest, I find myself true, Amid shadows of trees, ’neath the starry hue. The weight of existence does not pass me by, Yet nature, like a mother, spreads arms to the sky.   My thoughts still wander, you’re ever near, Though sorrow at times steals all I hold dear. The circle of life bears pain in its tone, Yet in the forest, it sings like a hymn of its own.   The tree that stands will cause me no harm, Its roots in the earth, its branches a charm. It’s the silence that calls, the peace that enshrines, Where the heart beats again, in harmony’s lines.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...