Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Morze… Czym jest dla ciebie? Bo dla mnie
nieokreśloną, pradawną tęsknotą,
do której wracam jak ćma bezustannie,
jakby potrzeba mi jej było po to,

żeby wciąż wzrastać wyżej, szerzej, dalej,
w meandry wszelkich czasów i przestrzeni,
by życie w nowe się wcielało fale,
by w każdej fali mogło się odmienić.

Miliardy istnień z jednego źródła – wiecznie.
Każde w nowym wariancie tej samej idei.
Ta sama woda w każdym z życiodajnych westchnień

szuka postaci doskonałej, ostatecznej,
lecz nie zdąży osiągnąć, nim przylgnie do ziemi.
Więc wraca, żeby nowe były od niej lepsze.

Opublikowano

Wystarcza mi czasem samo słowo "morze", aby poczuć dreszczyk. Twój wiersz wywołał fale dreszczyków. Doszłaś w nim nawet do początków życia. Jest ciekawie, a to niełatwe, bo o morzu temat został niby wyczerpany. A tu się okazuje, że nie. Serdeczności. E.

Opublikowano

Oxyvio, wielu próbuje zmienić się (na lepsze), lub chociaż być innym, licząc także na odmianę w życiu. Ja także podejmuję (czasem) takie powroty, dosłownie i w przenośni. A jeśli chodzi o ewolucję, to wydaje ona nowe osobniki ("postacie") ale nie zawsze nowe musi być lepsze. Wystarczy, że spojrzymy na gatunek, jaki ewolucja wydała po zagładzie dinozaurów. Ładny sonet. Lubię formę tradycyjnego sonetu w poezji współczesnej. Pozdrawiam.
J.

Opublikowano

Pisałem w wierszu wyżej, że morze i rzeka dużo inspiracji dostarczają. Pojęcia tak pojemne, że jeżeli tylko wyobraźnia i warsztat pozwalają, można napisać o wszystkim przy użyciu tych dwóch słów. Co do wiersza, Oxyvio, po co ci te pytanie w pierwszym wersie? Nie lepiej byłoby od razu zacząć " morze jest dla mnie " ? Druga strofa najbardziej mi się podoba, powiązanie życia do fali, ciekawe; fala która daje, odbiera i odwraca kolejność.
Pozdrówka :)

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Januszu, bardzo dziękuję za wielostronne i dogłębne rozumienie wiersza. Cieszę się, że lubisz sonety. Ten może nie jest najbardziej tradycyjny, nie mniej jest to sonet. Bardzo się cieszę że nazwałeś go ładnym. :-)
Tak, ewolucja to nie tylko postęp, najpierw jest zwykle mnóstwo regresów, zanim wreszcie jakiś gatunek przeskoczy mutację do wyższej formy istnienia. Tytułowe "powroty" mają tu wiele znaczeń. Zresztą nie tylko ewolucyjnych, jak zauważyłeś.
Pozdrawiam.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Dawidzie, bardzo się cieszę, że druga strofa Ci się podoba. Ona zawiera zasadnicza metaforę.
Pytanie w pierwszej strofie ma powodować wrażenie dyskusji, rozmowy z Czytelnikiem. Nie dla każdego morze jest tym samym. Jestem ciekawa, czym na przykład jest dla Ciebie?
Pozdrawiam.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Oxyvio, czytam kolejny raz i za każdym razem znajduję coś nowego. Wiersz brzmi- czytany na głos

pytasz czym dla mnie jest morze
a ono jest spokojem
gdzie palcem na wodzie
dla wszystkich pokoleń
czas rysuje swobodnie
wschody i zachody


:-))
Opublikowano

Anno, dziękuję za wspaniały komentarz!
A także za przepiękną, wierszowaną odpowiedź na moje pytanie z wiersza.
Mnie też morze uspokaja, zwłaszcza o zachodzie. Ale nie zawsze. :-)

Opublikowano

Na tym forum bardzo rzadko pojawiają się sonety, bo to kunsztowna kompozycja.
Nadmorskie powroty... morze jako motyw do odmiany, fajny pomysł i dwie pierwsze strofki o tym mówią
(druga lepsza od pierwszej)
Dwie tercyny, jako podsumowanie, refleksja... moim zdaniem, nie ma postaci ostatecznej, to raczej
nieosiągalne (przez lata uczymy się bez końca), ale jest powrót, żeby nowe były lepsze.. i to dopełnia całość.
Oxyvia, nie jestem fachowcem w ocenie wierszy, a co dopiero sonetu.
Twój przeczytałam z przyjemnością, powtórzę... pasuje mi porównanie morza - wody, fali, jako odnowy, "odrodzenia"...
Pozdrawiam.

Opublikowano

Piękny sonet. Czytam i rusza wyobraźnia:

morze jak życie
na falach pór
zmienne barwy
i kształty

płyną w nieznane
rozkołysane nadzieją
na maszcie

mój okręt zmierza
do portu

Serdecznie pozdrawiam, Oxy :)
Krysia

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Nato, bardzo się cieszę z Twojej interpretacji i obszernego komentu, i z tego, że wiersz się podoba. Nie trzeba się "znać" na poezji, że by mieć własne odczucia - albo się coś podoba, albo nie; a ja piszę dla wszystkich, nie dla znawców.
Pozdrawiam słonecznie.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Krysiu, dziękuję serdecznie za wiersz-odpowiedź. Ogromnie się cieszę, że Ci się mój sonet podoba i że porusza Twoją wielką wyobraźnię.
Pozdrawiam ciepło. :-)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Dawidzie, bardzo się cieszę, że druga strofa Ci się podoba. Ona zawiera zasadnicza metaforę.
Pytanie w pierwszej strofie ma powodować wrażenie dyskusji, rozmowy z Czytelnikiem. Nie dla każdego morze jest tym samym. Jestem ciekawa, czym na przykład jest dla Ciebie?
Pozdrawiam.

Nie jestem z morzem jakoś szczególnie związany, żeby miało być dla mnie czymś innym/więcej niż jest.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Dawidzie, bardzo się cieszę, że druga strofa Ci się podoba. Ona zawiera zasadnicza metaforę.
Pytanie w pierwszej strofie ma powodować wrażenie dyskusji, rozmowy z Czytelnikiem. Nie dla każdego morze jest tym samym. Jestem ciekawa, czym na przykład jest dla Ciebie?
Pozdrawiam.

Nie jestem z morzem jakoś szczególnie związany, żeby miało być dla mnie czymś innym/więcej niż jest.
Acha, rozumiem. Stąd właśnie to pytanie jest dla ciebie niezasadne. :-)
Ale nie dla każdego.
Pozdrawiam.
Opublikowano

Piękny sonet Oxywio, morze zawsze budzi we mnie dreszczyk emocji, miałem okazję być kilka razy kutrem na Bałtyku, morze to natura i ciągnie jak wilka do lasu za morzem się tęskni.

Ukojona szumem fali
szeptem morskiej opowieści,
błądząc wzrokiem gdzieś w oddali
bryza morska zmysł Twój pieści.

Pozdrawiam serdecznie:)

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Bolesławie, jak zawsze odpowiadasz mi pięknym wierszem. Dziękuję za niego oraz za podobanie i dreszczyk emocji. ;-)
Zazdroszczę Ci, bo ja nigdy nie byłam na kutrze, a bardzo bym chciała.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



odruchowo złapałem się krzesła ;))
tak bardzo realistyczny Twój opis Oksywia :D
Ha ha! Ale nie odpłynąłeś, mam nadzieję? :-)))
Bardzo się cieszę, że opis realistyczny, bo to chyba dobrze, prawda? Przynajmniej ja przyjęłam to jako pochwałę. Dzięki serdeczne!
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


A nie, jaja to ci u mnie rzadka choroba akurat. ;-)
Dzięki za wszystkie "dobre" i "odpowiednie", bo to też coś warte, choć wyczuwam, że Tobie akurat wiersz nie przypadł?...
Pozdrawiam serdecznie i wiośnianie. :-)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio w Warsztacie

    • Pani Dyrektor ogłosiła, że na Wigilię zostaną zaproszeni najlepsi maturzyści z ostatnich dwudziestu lat. Jak się okazało było to zaledwie kilka osób. Inicjatorem okazał się tajemniczy sponsor, który opłacił catering szkolnej Wigilii i DJ"a pod tym jednym warunkiem...

      Frekwencja dopisała, catering i DJ również stawili się punktualnie.

      Na początku był opłatek, życzenia, kolędy a później, no a później, to trzeba doczytać.

       

      Na scenę wyszła pani Krysia, woźna, która za zgodą pani dyrektor miała zaśpiewać Cichą noc. Pojawiła się umalowana, elegancka w swojej szkolnej podomce i zaczęła śpiewać, ale nie dokończyła, bo ujrzała ślady błotka na parkiecie. Oj, się zdenerwowała babeczka, jakby w nią piorun strzelił. Trwała ondulacja w mig się wyprostowała i dziwnie iskrzyła, jak sztuczne ognie. Przefikołkowała ze sceny, czym wywołała konsternację zgromadzonych, bo miała około siedemdziesiątki i ruszyła w stronę winowajcy. Po drodze chwyciła kij od mopa z zamiarem użycia wobec flejtucha, który nie wytarł porządnie obuwia przed wejściem. Nieświadomy chłopak zajęty gęstym wywodem w stronę blondynki otrzymał pierwszy cios w plecy, drugi w łydki i trzeci w pupę. Odwrócił się zaskoczony i już miał zdemolować oprawcę ciosem, gdy na własne oczy zobaczył panią Krysię, woźną, złowrogo sapiącą i charczącą w jego stronę i zwyczajnie dał nogę.

       

      – Gdzieeee w tych buuutaaach pooo szkooole?! Chuuliganieee! – Ryknęła Pani Krysia i jak wściekła niedźwiedzica rzuciła się w pogoń za chuliganem.

       

      Zgromadzeni wzruszyli ramionami i wrócili do zabawy. DJ, chcąc bardziej ożywić atmosferę, puścił remiks „Last Christmas”, od którego szyby w oknach zaczęły niebezpiecznie drżeć.

       

      Wtedy to się stało.

       

      Wszystkich ogarnęło dzikie szaleństwo. No, może nie wszystkich, bo tylko tych, którzy zjedli pierniczki.

      Zaczęli miotać się po podłodze, jakby byli opętani. Chłopcy rozrywali koszule, dziewczęta łapały się za brzuszki, które błyskawicznie wzdęły się do nienaturalnych rozmiarów. Chłopięce klatki piersiowe rozrywały się z kapiszonowym wystrzałem i wyskakiwały z nich małe Gingy. Brzuszki dziewcząt urosły do jeszcze większych rozmiarów i nagle eksplodowały z hukiem, a z ich wnętrza wysypał się brokat, który przykrył wszystko grubą warstwą.

      Muzyka zacięła się na jednym dźwięku, tworząc demoniczny klimat.

       

      Za to w drzwiach pojawił się niezgrabny kontur, który był jeszcze bardziej demoniczny.

      Sala wstrzymała oddech, a Obcy przeskoczył na środek parkietu szczerząc zęby, na którym widoczny był aparat nazębny.

       

      – Czekałem tyle lat, żeby zemścić się na was wszystkich!

       

      – Al, czy to ty? – zapytał kobiecy głos.

       

      – Tak, to ja, Al, chemik z NASA. Wkrótce na Ziemi pojawią się latające spodki z Obcymi, którzy wszystkich zabiją.

       

      – Chłopie, ale o co ci chodzi?

      – zapytał dziecięcym głosem ktoś z głębi sali.

       

      – Wiele lat temu na szkolną Wigilię upiekłem pyszne pierniczki. Zostały zjedzone do ostatniego okruszka, ale nikt mi nie podziękował, nikt mnie nie przytulił, nikt nie pogłaskał po główce, nikt mnie nie pobujał na nodze. Było mi przykro. Było mi smutno. Miałem depresję!

      Nienawidzę was wszystkich!

       

      Tymczasem na salę wpadła pani Krysia, woźna, kiedy zobaczyła bałagan, dostała oczopląsu, trzęsionki, wyprostowana trwała ondulacja stała dęba i zaryczała na całą szkołę:

       

      – Co tu się odbrokatawia!

       

      – Ty, stary patrz, pani Krysi chyba styki się przepaliły. – Grupka chłopców żartowała w kącie.

       

      Pani Krysia odwróciła się w ich stronę i poczęstowała ich promieniem lasera. To samo zrobiła z chłopcami-matkami małych Gingy i dzięwczętami, które wybuchły brokatowym szaleństwem.

      – Moja szkoła, moje zasady! – krzyknęła pani Krysia, woźna.

       

      Na szczęście nie wszyscy lubią pierniczki.

       

      Maturzyści, zamiast uciekać, wyciągnęli telefony. To nie była zwykła Wigilia – to była `Tykociński masakra`. DJ, zmienił ścieżkę dźwiękową na „Gwiezdne Wojny”.

       

      Grono pedagogiczne siedziało na końcu sali, z daleka od głośników DJ'a, sceny, całego zamieszania i z tej odległości czuwali nad porządkiem. Nad porządkiem swojego stolika.

       

      Później Pani dyrektor tłumaczyła dziennikarzom, że Wigilia przebiegła bez zakłóceń, a oni robią niepotrzebny szum medialny.

       

      Nie wiadomo, co stało się z chemikiem z NASA, ale prawdą było, że pojawiły się spodki, ale nie z UFO, tylko na kiermaszu świątecznym, które każdy mógł dowolnie pomalować i ozdobić.

       

      Pani Krysia, woźna, okazała się radzieckim prototypem humanoidów - konserwatorów powierzchni płaskich.

       

      To była prawdziwa Tykocińska masakra, która zaczęła się niewinnie, bo od...

       

      Wesołych Świąt!

       

       

  • Najczęściej komentowane w ostatnich 7 dniach



×
×
  • Dodaj nową pozycję...