Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Na mnie robi wrażenie tylko to - i to bym tylko zostawiła z wiersza. Genialne haiku.
I zmieniłabym tytuł. Może na: "oczekiwanie na morze"?...

Zostałby tylko ładny obrazek, czyli konfekcja... :)
Na morze, które "przyszło wczoraj", czeka tylko desperat ;)
Dziękuję.
Wcale nie tylko obrazek - nie doceniasz siebie. Zresztą gdzie Ty widzisz ten obrazek? E tam. To przecież mowa o pamięci, o tym, co dajemy z siebie - jutru (przyszłości) oraz co zostawiamy sobie z każdego "dzisiaj". Pamięć, na przykład domu rodzinnego (który nas stworzył).
Oczekiwanie na morze w tym kontekście może być oczekiwaniem na śmierć, do której każdy z nas nieuchronnie zdąża.
Gdzie ten obrazek?
A desperata i tak jakoś nie widzę tutaj...

Nawiasem, mam wierszyn o podobnym motywie: [url]www.poezja.org/debiuty/viewtopic.php?pid=948018#948018[/url]
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Zostałby tylko ładny obrazek, czyli konfekcja... :)
Na morze, które "przyszło wczoraj", czeka tylko desperat ;)
Dziękuję.
Wcale nie tylko obrazek - nie doceniasz siebie. Zresztą gdzie Ty widzisz ten obrazek? E tam. To przecież mowa o pamięci, o tym, co dajemy z siebie - jutru (przyszłości) oraz co zostawiamy sobie z każdego "dzisiaj". Pamięć, na przykład domu rodzinnego (który nas stworzył).
Oczekiwanie na morze w tym kontekście może być oczekiwaniem na śmierć, do której każdy z nas nieuchronnie zdąża.
Gdzie ten obrazek?
A desperata i tak jakoś nie widzę tutaj...

Nawiasem, mam wierszyn o podobnym motywie: [url]www.poezja.org/debiuty/viewtopic.php?pid=948018#948018[/url]

Zgoda ;), można z mojego wiersza urodzić nowy wiersz, genetycznie zgodny ale o odmiennej kondycji "psychofizycznej, morze spuszczone ze smyczy, nie jest jednak tym samym, co spełnienie oczekiwania...
Rzeczywiście dostrzegam analogie pomiędzy naszymi tekstami, morze w twoim ujęciu, to takie pra -nasiono, nasiono - matka, "woda w każdym z życiodajnych westchnień", rozchodzimy się w momencie, kiedy moje nasiona tracą pamięć, twoje są wieczne...
:)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Wcale nie tylko obrazek - nie doceniasz siebie. Zresztą gdzie Ty widzisz ten obrazek? E tam. To przecież mowa o pamięci, o tym, co dajemy z siebie - jutru (przyszłości) oraz co zostawiamy sobie z każdego "dzisiaj". Pamięć, na przykład domu rodzinnego (który nas stworzył).
Oczekiwanie na morze w tym kontekście może być oczekiwaniem na śmierć, do której każdy z nas nieuchronnie zdąża.
Gdzie ten obrazek?
A desperata i tak jakoś nie widzę tutaj...

Nawiasem, mam wierszyn o podobnym motywie: [url]www.poezja.org/debiuty/viewtopic.php?pid=948018#948018[/url]

Zgoda ;), można z mojego wiersza urodzić nowy wiersz, genetycznie zgodny ale o odmiennej kondycji "psychofizycznej, morze spuszczone ze smyczy, nie jest jednak tym samym, co spełnienie oczekiwania...
Rzeczywiście dostrzegam analogie pomiędzy naszymi tekstami, morze w twoim ujęciu, to takie pra -nasiono, nasiono - matka, "woda w każdym z życiodajnych westchnień", rozchodzimy się w momencie, kiedy moje nasiona tracą pamięć, twoje są wieczne...
:)
Wydaje mi się mimo wszystko, że tak bardzo się nie rozchodzimy. Mam wrażenie, że piszemy o tej samej wieczności, która dla nas obojga w tych wierszach jest morzem (pytanie tylko, czego: chaosu? duszy? Jakiejś nieokreślonej macierzy, z której wywodzi się całe życie na Ziemi?). I przecież oboje piszemy o powrotach TAM właśnie, na wieczność. Zerwanie siódmej pieczęci - to powrót Chrystusa z Sądem Ostatecznym, Apokalipsa i koniec świata materialnego. A ja w moim wierszu sięgam do jego początku. Ale oboje dotykamy tym morzem wieczności i tzw. zaświatów.
Zaś nasiona zawsze przechowują w sobie życie i pamięć genetyczną, pamięć o domu - o pochodzeniu. A więc piszemy tu o tym samym. :-)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



W takim razie musisz być bardzo szczęśliwym człowiekiem...
:)

w takich chwilach jestem - bardzo!

Pozdrawiam pięknie Poetę :)

Jeżeli pozdrowienie poprzedziło stosowne dygnięcie, jestem gotów zrewanżować się nobliwym uśmiechem :))
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Zgoda ;), można z mojego wiersza urodzić nowy wiersz, genetycznie zgodny ale o odmiennej kondycji "psychofizycznej, morze spuszczone ze smyczy, nie jest jednak tym samym, co spełnienie oczekiwania...
Rzeczywiście dostrzegam analogie pomiędzy naszymi tekstami, morze w twoim ujęciu, to takie pra -nasiono, nasiono - matka, "woda w każdym z życiodajnych westchnień", rozchodzimy się w momencie, kiedy moje nasiona tracą pamięć, twoje są wieczne...
:)
Wydaje mi się mimo wszystko, że tak bardzo się nie rozchodzimy. Mam wrażenie, że piszemy o tej samej wieczności, która dla nas obojga w tych wierszach jest morzem (pytanie tylko, czego: chaosu? duszy? Jakiejś nieokreślonej macierzy, z której wywodzi się całe życie na Ziemi?). I przecież oboje piszemy o powrotach TAM właśnie, na wieczność. Zerwanie siódmej pieczęci - to powrót Chrystusa z Sądem Ostatecznym, Apokalipsa i koniec świata materialnego. A ja w moim wierszu sięgam do jego początku. Ale oboje dotykamy tym morzem wieczności i tzw. zaświatów.
Zaś nasiona zawsze przechowują w sobie życie i pamięć genetyczną, pamięć o domu - o pochodzeniu. A więc piszemy tu o tym samym. :-)

"Zaś nasiona zawsze przechowują w sobie życie i pamięć genetyczną, pamięć o domu - o pochodzeniu. A więc piszemy tu o tym samym. :-)"

Im bardziej stanowczo zapewniasz, że nasiona "zawsze" przechowują w sobie życie, tym bardziej apokaliptyczny staje się mój wiersz...
:)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



w takich chwilach jestem - bardzo!

Pozdrawiam pięknie Poetę :)

Jeżeli pozdrowienie poprzedziło stosowne dygnięcie, jestem gotów zrewanżować się nobliwym uśmiechem :))

Ojej! to mamy problem - dygnięcia nie było!
Spieszę jednak donieść, że nobliwy uśmiech w zupełności pokrywa oczekiwania pozdrawiającej! :)

ps. nobliwy uśmiech kojarzy mi się z porcelanową szczęką należącą do arcybiskupa Narbonne Dillona, który uniknął gilotyny uciekając w 1791 r. do Londynu. Popularność zyskała jako „maskotka” Dnia Uśmiechu :))!
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Jeżeli pozdrowienie poprzedziło stosowne dygnięcie, jestem gotów zrewanżować się nobliwym uśmiechem :))

Ojej! to mamy problem - dygnięcia nie było!
Spieszę jednak donieść, że nobliwy uśmiech w zupełności pokrywa oczekiwania pozdrawiającej! :)

ps. nobliwy uśmiech kojarzy mi się z porcelanową szczęką należącą do arcybiskupa Narbonne Dillona, który uniknął gilotyny uciekając w 1791 r. do Londynu. Popularność zyskała jako „maskotka” Dnia Uśmiechu :))!

Szukałem nobliwej szczęki i znalazłem...rzeźbę kobiety o dwóch obliczach z kościoła Św. Sebaldusa w Norymberdze. Z przodu nobliwy uśmiech, z tyłu grzech i rozpusta :))
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Wydaje mi się mimo wszystko, że tak bardzo się nie rozchodzimy. Mam wrażenie, że piszemy o tej samej wieczności, która dla nas obojga w tych wierszach jest morzem (pytanie tylko, czego: chaosu? duszy? Jakiejś nieokreślonej macierzy, z której wywodzi się całe życie na Ziemi?). I przecież oboje piszemy o powrotach TAM właśnie, na wieczność. Zerwanie siódmej pieczęci - to powrót Chrystusa z Sądem Ostatecznym, Apokalipsa i koniec świata materialnego. A ja w moim wierszu sięgam do jego początku. Ale oboje dotykamy tym morzem wieczności i tzw. zaświatów.
Zaś nasiona zawsze przechowują w sobie życie i pamięć genetyczną, pamięć o domu - o pochodzeniu. A więc piszemy tu o tym samym. :-)

"Zaś nasiona zawsze przechowują w sobie życie i pamięć genetyczną, pamięć o domu - o pochodzeniu. A więc piszemy tu o tym samym. :-)"

Im bardziej stanowczo zapewniasz, że nasiona "zawsze" przechowują w sobie życie, tym bardziej apokaliptyczny staje się mój wiersz...
:)
Tak? Nie w moim odbiorze... Dlaczego? Że zapytam sobie jak blondynka? ;-)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



"Zaś nasiona zawsze przechowują w sobie życie i pamięć genetyczną, pamięć o domu - o pochodzeniu. A więc piszemy tu o tym samym. :-)"

Im bardziej stanowczo zapewniasz, że nasiona "zawsze" przechowują w sobie życie, tym bardziej apokaliptyczny staje się mój wiersz...
:)
Tak? Nie w moim odbiorze... Dlaczego? Że zapytam sobie jak blondynka? ;-)

Nasze poczucie bezpieczeństwa lubi się ukorzeniać, czerpać wodę z różnych "zawsze"...
Podcięcie tych korzeni (w tym przypadku, to możliwość "nowego" początku)powoduje, że apokalipsa staje się faktem...
:)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Tak? Nie w moim odbiorze... Dlaczego? Że zapytam sobie jak blondynka? ;-)

Nasze poczucie bezpieczeństwa lubi się ukorzeniać, czerpać wodę z różnych "zawsze"...
Podcięcie tych korzeni (w tym przypadku, to możliwość "nowego" początku)powoduje, że apokalipsa staje się faktem...
:)
W tym sensie tak, owszem. W tym sensie każde życie kończy się apokalipsą.
  • 6 miesięcy temu...

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @viola arvensis serdecznie dziekuje! 
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      @Maciek.J Ładne masz zdjęcie z tymi misiami, może czas wrócić do zabawy klockami. 

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • Bury kot i jajko (rozmowa kontrolowana)   Jajko mądrzejsze od kury nawet gdy obdzierane ze skóry - zdziwił się nieco kot bury. Nic w tym dziwnego bury kocie, który mądrości nabywasz na płocie. Jajka obierać można od dołu lub z góry i wcale nie dziwią się temu kury.  Ugotowane oczywiście na twardo, że wybrukować mógłbyś nimi ulice. Całkiem inaczej ma się sprawa gdy smażysz jajecznicę.  Trudno zrozumieć mi te wszystkie tajemnice gotowania, gdyż mam migrenę od ciągłego spania.  Odpowiedział kot bury nie przestając ziewania,  zeskoczył z płotu i powrócił do spania.   Nie wierzcie temu, że kontrolowana rozmowa,  inaczej mówiąc po prostu domowa. Kot zadowolony jak zawsze z siebie, a jajko już dawno przebywa w niebie.    Na zakończenie tej rymowanki, a dobrze o tym wszyscy wiecie, przeróżne dziwne rzeczy zdarzają się na tym świecie.  
    • Zamykali antykwariat, a ja -  widziałam jego śmierć. Opróżnione półki, jak bezzębne dzieci, pragnęły poczuć szorski papier.   Było słychać negocjacje, okładki drżały. Książki skazane lub niepewne przyszłości. I ta melodia końca istnienia, którą słyszą nieliczni, w rytmie żółtych kartek.  
    • Zimny jesienny wiatr, Szybując nieśpiesznie w przestworzach, Widząc morze biało-czerwonych flag, W widoku tym się zakochał.   I pędząc tak pod niebem Warszawy, Zapragnął ku nim się zbliżyć, By widokiem tym się zachwycić, Tak bardzo nim zdumiony.   Nasz niegasnący patriotyzm, Tyloma emocjami okraszony, Najszczerszy jego wzbudził podziw, Zimnego wiatru gorący rozniecił zachwyt.   W łopoczące biało-czerwone flagi Zaplątały się jesiennego wiatru powiewy, Pięknu ich nie mogąc się nadziwić, Pięknem ich poruszone do głębi.   A wiatr między flagami wciąż tańcząc, Ciekawsko się rozglądając wokoło, Zachwycony nieskazitelną bielą i krwistą czerwienią, Uniósł się ku pobliskim dachom.   I muskając łagodnie stare kamienice, Gdzie historia w cegłach wciąż drzemie, Zapytał się ich półszeptem, O tak wspaniałego widoku przyczynę…   I opowiedziały mu kamienice stareńkie, Niezłomnego i dumnego Narodu historię, Jego bohaterskie, tragiczne dzieje, Naznaczone tak bardzo bólem i cierpieniem.   I zimny jesienny wiatr, W milczeniu się w nią wsłuchiwał, Jakby tego szczególnego dnia, W pamięci swej ulotnej chciał ją zachować.   I opowiedziały mu Ojców Niepodległości pomniki, O uciemiężonego Narodu niegasnącej woli, Mimo przeciwności losów wszelakich, Tlącej się w pokoleniach kolejnych…   A ciekawski choć ulotny wiatr, Mieszając się między wielki ten marsz, Do serc dumnych Polaków zajrzał, By odgadnąć drzemiące w nich marzenia.   Samemu będąc niewidzialnym, Na pograniczu światów materialnych i duchowych Dostrzegł niewidzialne te więzi, Łączące Naród tak dumny.   A pozostając wiernym przyrody siłom, Z praw natury się nie wyłamując, Zamierzył oddać uniżony swój hołd, Wspaniałym polskim patriotom.   I muskając łagodnie ziemię, Uniósł złote jesienne liście, Niczym niegdyś na polach bitew, Dumni żołnierze sztandary łopoczące.   I uniesione podmuchem gwałtownym, W poprzek placów i ulic szerokich, By w powietrzu zaraz zatańczyć, Jeden po drugim oderwały się od ziemi,   A ten wirujących złocistych liści taniec, Dla dumnych patriotów był hołdem, By zasłużoną oddać im cześć, Szczerym wiatru dla nich pokłonem…   I roześmiane twarze dziecięce, Operlił wnet jesiennym rumieńcem, By namalowane na nich pędzelkiem, Skrzyły się flagi biało-czerwone,   By choć na policzkach jedynie namalowane, Gdy w objęcia nocy odpłynie już dzień, Pamiętnych przeżyć rylcem W dziecięcych sercach pozostały wykute…   A wiatr... już nie zimny... Lecz nieznanym mu uczuciem rozpalony, Samemu zapałał tej jesieni, Miłością do barw tych szczególnych...   Nie mogąc osobiście uczestniczyć w wielkim Marszu Niepodległości w Warszawie, choć tym skromnym patriotycznym wierszem mojego autorstwa chciałbym połączyć się duchowo z wszystkimi jego Szanownymi uczestnikami...  

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

       
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...