Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Przerwany wywiad


Rekomendowane odpowiedzi

Znany pisarz założył nogę na nogę i przechylił szeroką lampkę z czerwonym winem.
- No jak, zaczynamy?
Pomiędzy jego palcami zalśniła rozżarzona końcówka papierosa. Zaciągnął się łapczywie, wypuszczając przez usta niebieskawą chmurkę.
- Dobrze, oczywiście. Zaczynamy.

Okulary o ciemnych, grubych oprawach nie przesłoniły dziennikarce obiektywnego podejścia do każdego tematu, z którym miała styczność. Wciąż jeszcze jej wywiady należały do jednych z najbardziej profesjonalnych, jakie dziennikarze przeprowadzają na rynku.
Popatrzyła na niego. Ubrany w dżinsy, skórzane ciemnobrązowe buty o grubych podeszwach, kraciastą, tweedową koszulę i czarną, sztruksową marynarkę z owalnymi łatami na łokciach, zdawał się spełniać wyobrażenia o tym, jak może wyglądać pisarz. Ciepłe, jasnoniebieskie oczy, łagodnie lustrowały jej zmagania z jakimiś papierzyskami. Sieć zmarszczek na twarzy oraz wypłowiałe, kruczosiwe włosy, dodawały mu lekko dystyngowanego uroku. Przynajmniej ona tak to odbierała.
Siedzieli w wytwornej, nieprzyzwoicie drogiej restauracji, stylizowanej na Muzeum Historii Naturalnej. Dziwnie było rozpoczynać wywiad, obok groźnie spoglądającego na nich australopiteka, o szerokiej twarzy i bardzo niskim czole.
- Ile mamy czasu? – mruknęła, bardziej do siebie, w ogóle nie mając nadziei na odpowiedź.
- Kochana, nie wiem, ile tam wydarli z naszego życiorysu nasi menedżerowie, ale wydaje mi się, że chyba jakieś pół godziny.
Gryzący, ostry dym z papierosa przeszkadzał w artykułowaniu zdań. Oddychać nie było można!
- Ehm! – zakasłała znacząco.
- Och, przepraszam. Czy mam zgasić? – niedbale machnął papierosem.
- Naprawdę, byłabym wdzięczna.
- Okej, dla pięknych kobiet wszystko, co najlepsze.
Zaciągnął się raz jeszcze, po czym zdusił rozżarzonego papierosa w metalowej popielniczce.
- Dziękuję – rzuciła z ledwo dostrzegalną wdzięcznością. – A tak, w ogóle, przecież tu nie wolno palić?
- Och – uśmiechnął się – mam tu rozległe znajomości. Pozwalają mi na małe wybryki, rozumie pani… Część z tych eksponatów – rozejrzał się dookoła - jest sztuczna, jednak niektóre są autentyczne, i… należały kiedyś do mnie. Dyrektor tego restauro – muzeum, jak to nazywam, jest moim serdecznym przyjacielem. I to cała prawda.
- Dobrze więc, w takim razie, moje pierwsze pytanie będzie dotyczyło motywacji – zerknęła spod okularów. – Skąd bierze pan inspiracje, żeby tworzyć swoje historie?
Pisarz westchnął.
Był trochę zawiedziony taką sztampą na wstępie.
- Proszę pani – rzekł uprzejmie – inspiracje otaczają mnie zewsząd. Ja jestem tylko przekaźnikiem czegoś, co unosi się w powietrzu. Ja tylko to uaktywniam, nadaję temu ton. Bardzo długo dochodziłem do wniosku, że cała ta twórczość, to nic innego, jak interpretacja czegoś, co już istnieje, istniało wcześniej i będzie istniało w przyszłości - mam nadzieję – dodał z przekonaniem w głosie.
Zwiewna sukieneczka przed kolana, w którą była odziana, zniekształciła się nieco w górnej części. Powodem były jej spore, proporcjonalne piersi. Szeroki trójkąt dekoltu, przyciągał męski wzrok. Była profesjonalistką, jednak z premedytacją ubrała się w ten sposób, żeby zaobserwować jego reakcję. Czytała o nim, przygotowując się do tego wywiadu, że bardzo lubi lustrować w co ubrani są rozmówcy, czasem nawet posuwając się do jakiegoś kąśliwego komentarza. A jako, że ona była urodzoną prowokatorką, nie mogła sobie tego odpuścić.
Ze smakiem prezentowała zgrabnie, wyrzeźbione na siłowni nogi. Opadające na ramiona jasne, gęste włosy dopełniały jej apetyczności.
Jego, niczym nie skrępowana szczerość w wypowiedzi sprawiła, że trochę się obsunęła ze swojego pantałyku.
- W swojej ostatniej powieści – rozpoczęła z lekkim drżeniem głosu – poruszył pan temat śmierci, jako ogólnie rozumianego stanu. Dlaczego akurat śmierć? Praktycznie, cała książka jest jej poświęcona. Czy nie boi się pan, że tym razem powieść może nie osiągnąć statusu bestsellera - jak poprzednia? I dlaczego u pana tak ciężko o wieloznaczność w wypowiedzi, skoro to właśnie znamionuje dobre pisarstwo?
- Wieloznaczność każdy sobie znajdzie, jeżeli tylko będzie chciał – odpowiedział z lekkim sarkazmem. - Nie jestem akurat do końca przekonany, czy to właśnie jest to. Wieloznaczność jest niezbędna wręcz w poezji, w pisaniu wierszy.
– A temat śmierci – kontynuował - jest tematem przepięknym, nie w pełni wykorzystywanym, ponieważ jest to niezbyt mile widziane, żeby gadać o umarciu. Przecież śmierć, jest jedyną pewną rzeczą na tym świecie. Napisałem już dość bestsellerów, książek, które przyniosły mi mnóstwo kasy. Ta książka jest pierwszą, jaką napisałem od siebie, rozumie mnie pani? Chciałem przekazać moim potencjalnym czytelnikom, ten śmiertelny aspekt życia, poprzez temat psychicznego znęcania się nad ludźmi, którzy w danym momencie życia są nam podlegli. Temat jest… zajebisty – spojrzał, jaka będzie jej reakcja.
Westchnęła, unosząc na moment swoje obfite piersi.
- Proszę pana – zaszeleściła kartkami – proszę mi w takim razie powiedzieć, co…
- Nie panujmy już więcej, co? - uciął – Jestem Jerzy, dla przyjaciół – po prostu Jurek. Podał jej rękę z wielką pewnością siebie.
- Z kim więc mam przyjemność?
- Ja jestem Anna. – odpowiedziała zaskoczona – dla przyjaciół Ania. Przyjrzała mu się jeszcze uważniej.
- No, tośmy się poznali, pierwsze koty za płoty, nie?
Facet lekko ją konsternował. Jeszcze nie wiedziała, czy rzeczywiście jest taki wyluzowany i szczery, czy jest to tylko kolejny zmanierowany bufon.
Działo się to wszystko za szybko. Za szybko się spoufaliła, za szybko jego wzrok ją rozbierał, domagał się powabnej kobiecości, za wiele mówił.
- Zajebiste słowo najpewniej wykasuję – uśmiechnęła się, starając się zachować resztki profesjonalizmu – nie wiem jednak, co z resztą.
’’ – Jak to co? – pomyślał – Pojedziemy do mnie i będziemy się pieprzyć, jak króliki. Zedrę twoje aromatyczne majtki, po czym wejdę w ciebie od tyłu, a na końcu twoje blond włosy będą się trzęsły, podobnie jak piersi, w spazmach rozkoszy na moim rozgrzanym ciele. Wytrysnę wprost do twojej buzi, aż będziesz gulgotać z podniecenia’’.
- Zrób więc, jak uważasz – machnął znacząco ręką.
- Tak zrobię – odrzekła.
Rezon momentalnie powrócił w jej władanie.
- Powiedz mi, w takim razie, dlaczego w tej innej książce odszedłeś od stereotypów i skupiłeś się na aspektach psychicznego zniewolenia, na uciążliwości bycia podległym?
- Czy ja wiem, czy jest to aż taka uciążliwość? – odpowiedział pytaniem – Niektórzy ludzie wręcz uwielbiają być kopani w tyłek, inna sprawa – i tu masz rację – że ta definicja traci na znaczeniu, jeżeli jest narzucona odgórnie, czyli jeżeli ktoś za nas postanowi, jak mamy myśleć i co odczuwać. O to właśnie mi chodziło w mojej książce, żeby uwypuklić ten problem. Nie można przecież żyć życiem przez kogoś wymyślonym. Nie można tak robić, chyba, że rzeczywiście ma się naturę niewolnika. Czy ty wiesz, że istnieją ludzie, którzy autentycznie potrzebują wręcz, żeby być podległym? Jest to straszna przypadłość, nie przeczę ale z drugiej strony na to patrząc, tacy ludzie są potrzebni.
- Do czego niby, są potrzebni? – odrzekła ironicznie – Do polepszenia własnego wizerunku?
- Jakbyś zgadła – machnął ręką – jak to przedstawiał… chyba Hobbes? – przejechał dłonią po przerzedzonych włosach - ’’ Wszelka uciecha duchowa i wszelka radość ma swoje źródło w tym, iż człowiek ma takich, z którymi siebie porównując, może umocnić się w znakomitym mniemaniu o sobie ’’.
- Coś w tym jest, na pewno – odpowiedziała po chwili. – A mnie najbardziej interesują powody, dla których ty w ogóle piszesz? Czy jest to tylko kasa? – zapytała trywialnie.
- Och, oczywiście, że nie – odparł lekko zażenowany – pieniądze dają komfort, nie przeczę, lecz nie mogą być celem samym w sobie, jeżeli mógłbym tak to ująć. Ale w mojej świadomości są, jak piszę – uśmiechnął się. – Dobrze, możesz mnie posądzić o komercjalizm, jeśli chcesz. I tak do końca, nie będziesz się myliła.
- A więc jednak – stwierdziła z przekąsem – żadnego pisania od siebie, tylko samo grafomaństwo?
- No, kochana, to już jest poważny zarzut – jego wzrok się zmienił. – Każdy czerpie z jakiegoś źródła, nie powiem, ale żeby od razu być posądzonym o tak niecny proceder? Nie wiem, czy jestem grafomanem, być może tak, niemniej jednak wartości, które, mam nadzieję, przekazuję w moich utworach, są moimi na wskroś subiektywnymi odczuciami. Przecież nie musisz czytać, co napisałem, prawda?
- Ale przeczytałam.
Dziennikarka może i by go zaliczyła, bo zobaczyła to w jego wzroku, że chciałby ją posiąść, jednak coś ją od niego odstręczało. Nie potrafiła bliżej sprecyzować swoich obiekcji, ale był to drażniący umysł fakt.
- Nie chciałam Ci niczego zarzucać – popieściła przez moment dłońmi swoje krągłe kolana – pragnę jedynie, aby prawda ujrzała światło dzienne.
- Słońce – odrzekł łagodnie – jaka prawda? Twoja? Moja? Nasza? Jedynej prawdy nie ma, wszystko jest w bezustannym ruchu. Świat wiruje, przekształca się, zmienia swoje oblicze. Ja jestem tylko obserwatorem na arenie. Czy ty wiesz, że śmierć nie istnieje? Śmierć, jako bezruch? Nie ma czegoś takiego w całym wszechświecie. Śmierć jest zrzuceniem zbędnych ciuchów, jest spaleniem fizyczności.
- Kochanie – zwrócił się do niej, a ją aż załaskotało w kroku, bo nikt już dawno nie zwracał się do niej w ten sposób – Twoje ciało jest prześliczne i niezwykle ponętne, lecz i ono kiedyś się rozpadnie. Twoja brzoskwiniowa skóra zmurszeje, wcześniej, czy później.
- Nie ułatwiasz mi mojej pracy – odparła podniecona. Odstręczenie odfrunęło gdzieś w niepamięć.
- Może więc, już pora na przerwę?
- Byłby to więc najkrótszy wywiad, jaki przeprowadziłam.
- Ale najbardziej owocny.
- To się dopiero okaże – odrzekła, patrząc mu prosto w oczy.
- Jedziemy – podrzucił w górę srebrne klucze z emblematem Toyoty – a ty – zwrócił się do plastikowego australopiteka – niczego nie słyszałeś.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"opasły kielich" - nie bardzo rozumiem jak miałboby to wyglądać
"Pomiędzy jego palcami, zalśniła rozżarzona końcówka papierosa". - przecinek niepotrzebny.

"Pomiędzy jego palcami, zalśniła rozżarzona końcówka papierosa.
Zaciągnął się łapczywie, wypuszczając przez usta niebieskawą chmurkę." - nie rozumiem dlaczego od nowego akapitu.
"
"Okulary o ciemnych, grubych oprawach, nie przesłoniły dziennikarce obiektywnego podejścia do każdego tematu, z którym miała styczność. Wciąż jeszcze, jej wywiady należały do jednych z najbardziej profesjonalnych, jakie dziennikarze przeprowadzają na rynku." - po co tyle przecinków?

"kruczo-siwe włosy" - kruczosiwe. Jeśli coś jest jednolicie wielobarwne, piszemy razem. Z myślnikiem piszemy wtedy, gdy dwa kolory w jednym miejscu nie są ze sobą zmieszane, są oddzielnymi kolorami (biało - czarna flaga na ten przykład). kruczosiwe włosy to raczej ich odcień, a nie dwa różne kolory.

Dalej to jest jakieś 50 % niepotrzebnych przecinków.

A tekst? Raczej taki sobie, nie przypadł mi do gustu. Może temat nieświeży? Może historia małowiarygodna? Wszystkiego po trosze.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzięki, żeś przeczytał :)

Asherze, moje wszystkie przemądrzenia wszechwiedzącego narratora mają czemuś służyć, zawsze tak robiłem. Przykro mi, że ludzie tym gardzą, bo nie taki był mój zamysł, żeby się wymądrzać, lecz żeby raczej sprowokować dyskusję na tematy niewygodne, ciemne, przeczące temu ogólnemu radosnemu modelowi pojmowania świata.
Może to forum temu nie służy rzeczywiście, to raczej miejsce do napinek mięśni literackich, niemniej jednak każda okazja jest dobra do autorskich prowokacji :)

Wiesz, to kolejny z moich przystanków w kierunku znalezienia najwłaściwszej drogi.

Raczej więc wezmę się za coś innego, zdawałem sobie sprawę, że to może nie wypalić :)

Pozdrówka :)

M.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


×
×
  • Dodaj nową pozycję...