Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Na drogach zaczepiam puste samogłoski niczym niezasłużone graffiti
przyległe do ceglanych ścian czyli do mózgowej kory
spray to tylko pogadanka oczów z barwą w polu zazdrosnego słońca
przychodzę po kamienie jak po chleb poranny
niedopieczony niezachwycony dopiecze się do końca w wargach
ja jeden ściskam w oczach cennik -
powieki zamykanie jak kupiony chleb dla pieca
wyznaję tylko jedne prawo każdy chleb ma przeznaczenie:
pełznąć po powietrzu jak dżdżownica w ziemi gdy dłoń niby naprężaniem
obleśnych lub obskurnych przesunięć dżdżownicy oceanem grudek
aby wreszcie trafić do tych drzwiczek - uzurpatorów piekarń
w tym przypadku pewny chleb o tej samej recepturze zwielorozsmakuje się
na wzór deszczu bezwonności w przezroczystej masie
w odporności na uwodzenie kubków rozstawianych na stołach języków
deszcz i tak ze światła namaluje malarski testament Tycjana
dla takich z brudnych ulic życie jest odporne na kubków uwodzenie -
- oto wojny które mogą rodzić się w osobie jednej
rozbijam co dzień biwak namioty na wyżynach warg
i tylko dwa te obeliski gdzieś w kącikach - obniżeniach
wyciągają głowy jakby do obłoków

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • 1) - Łaskawy, zasłużony, zasłużony… dobry, dobry, dobry… - bry, bry… ( Zasypia znużony)                          2) Łaskawy, szczery, szczodry… i niedobry. Frajer ! Święty – przez lucyfera zaklęty. Taki diabli bajer…          
    • @Waldemar_Talar_Talar Dziękuję @Wochen
    • Lawina skalna  schodzi w mgielną,  skąpaną w jesiennych barwach, głęboką dolinę.  Kamyki, skały, całe góry, wolno, powoli brną ku mnie z każdym rokiem szybciej.  Nie przyjdą jednak dusze tych,  których zabrały, zdradliwe pod śniegiem i lodem ukryte rozpadliny.  Dusze spadających przez horyzont śmierci. Tafli, nieprzejrzystych, czarnych przepaści.    Teraz za oknem, jedynie spadają,  zaschnięte już liście. Szlaki rozmył w kałuże mętne,  płacz deszczu rzęsisty.  Cicho jak na cmentarzu.  I tylko skomlą cicho, żałosną pieśń. Zamknięte w kojcach, pasterskie psy.  Dziś rocznica.  Gdy zgasłaś, złożona niemocą choroby  w mych kochających ramionach.   Teraz chcę jedynie  patrzeć przez okno na Twój grób. Zasypany barwnym listowiem. Ze świecą wetkniętą w róg nagrobnej tablicy. Będę patrzył aż skruszeje do cna. Jak ten dom nasz rodzinny  o którym tylko śmierć pamięta  a Bóg widać zapomniał. Zapadnie się we mnie dusza przeklęta  do wymiaru osobliwości. A pająki uplotą mi z kurzu i pajęczyn  długie, siwe włosy. Nie szukam już życia w biegu  jednej z głośnych, pełnej radości  i zabaw metropolii. Kiedy mnie woła,  krzyży drewnianych jęk.  Ustawionych na ziemnych mogiłach.   Opadnę jako dym ze świec,  na wilgne od przymrozku przedświtu,  ściany marmurowych grobowców. Zasnę na wieki jak inni.  Ukołysany ciszą,  pozostawionej na uboczu,  zabytkowej nekropolii.  
    • @Leszczym "Minimalne wymagania mam jak stary merol Disel śmiga na oleju ale motor trzyma tempo" podobno też z życia wźęte :) 
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...