Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @viola arvensis   dobrze :)   chcę :)  
    • @Berenika97 Bereniko, czy Ty musisz mnie podglądać? Wprawdzie kawy o trzej w nocy (czy nad ranem) nie piję, ale nie wiem, może powinnam, bo słyszałam, że niektórzy to robią i zasypiają.  U mnie też pracują w nocy coś jakby agregatory, daleko bardzo, ale słyszę to jak serce miasta.
    • @Migrena nic tak nie cieszy jak to, gdy wiersz zostawia jakieś światełko, niezależnie zielone, białe czy jakiekolwiek inne :) Niech Ci te iskierki zielone tańczą zawsze w duszy !
    • @Berenika97 Cudownie przedstawione tematy samotności w wielkim mieście. Zdecydowanie poezja z gatunku moich zainteresowań. 
    • Na alarm piszczało wszelkie polne zwierzę Gdy z lasu ciemnego wyszli królewscy żołnierze Pobłyskują w słońcu epolety złote Krok w krok idą buty, umorusane błotem Wkroczyło czterdziestu w dolinę zieloną Otworzyła przed nimi swe kwieciste łono Ostoją im była od ciemności lasu Błękit nieba - obietnicą lepszego czasu W ostatnim szeregu Jędrzej, najbardziej zmęczony i głodny Choć wszystkim brakło prowiantu, czuł się pożałowania godny Za zgodą porucznika Jędrzej poszedł za potrzebą Raz na kwiatki co podlewał spoglądał, raz na niebo Gdy nagle doliny wiosenne dźwięki  Przerwał głos czyiś słodki  „Czy już kończysz, maleńki?” Jędrzej się odwrócił i oczom swym nie wierzył Gdy widział, jaki cud futrzasty zęby białe szczerzył Rozmiaru i smukłego kształtu dzikiego lamparta Stała tam, o skałę wdzięcznie oparta Ogonem długim jak biczem powietrze bije Pędem bluszczu ozdobiła mocną swą szyję Oczy piękne, człowiecze, a jednak nieczłowiecze Długa grzywa granatowa, i tak do niego rzecze: „Rzadko w tych stronach widuję podróżnika A w twoim spojrzeniu żądza jest dzika Ale i niepewność, bo sam chyba nie wiesz Czy uciec, czy pozostać - pytasz sam siebie” Wyciąga broń Jędrzej, bo bez strawy jest marnie A taką zdobyczą cały pluton wykarmi I nie obchodzi go, że ona też człowiek „Zupełnie inna od nas” - tłumaczył to sobie I szybko celuje w głowę kociska Bez cienia skruchy spust karabinu wciska Lecz zaraz śmiech jej słyszy i widzi, że chybił! Kulą swoją tylko dziurę w trawie wybił On, doskonały strzelec, trafić w bliski cel nie może Do diaska! Co się dzieje? Czy może być gorzej? Raz wtóry strzelił, znów chybił - wściekłość go ściska Lecz do pięknej podchodzi, by przyjrzeć się jej z bliska A ona bezczelnie w oczy mu się śmieje Jędrzej, dziwnie roztkliwiony, nie wie co się z nim dzieje „Nawet ręka twoja słuchać ciebie nie chce Walczyć ze mną nie próbuj, i tak zrobisz jak zechcę  Zamiast marnować kulę jedną i drugą Mógłbyś milszą mi się uświadczyć przysługą Przywódczynią jestem potężnego plemienia Lecz zabawić się lubię, tego nic nie zmienia”  Żołnierz, słysząc te słowa, do reszty zimną krew stracił I w miłosnych igraszkach z kociskiem się zatracił A w jakiej żałosnej rozkoszy wzdycha niebożę  Gdy mu bestia pazurami bezbronną pierś orze  I gdy szarpie zębami jego włosy złote A on ma na to więcej niż ochotę! I gdy głaszczą jej futro zakrwawione dłonie I pulsują krwią gorącą jego potrzaskane skronie Gdy ich lędźwie w szalonym tępie łączą się w jedno Gdy mu nogi rozkosznie drętwieją i więdną  Porucznik usłyszał jego jęk głęboki I za skałę wnet zajrzał, zamiast w obłoki Aż w trwodze zawołał resztę plutonu Aby wiedźmę ogoniastą zabić po kryjomu Lecz ona nagle okrzyk dziki wydała I tym sposobem kobiety plemienia zwołała I wnet gibkich kocisk czterdzieści przybywa I każde żołnierza w objęcia porywa I każdej się żołnierz ochoczo oddaje Gdy ona swój okrzyk triumfu wydaje I wnet zakipiało w dolinie od miłości Takiej, co szarpie na sztuki, nie znając litości Takiej, co wiele zabiera, a niewiele daje I co nią żarłoczna kochanka się naje Przez tę miłość, choć nie było pory obiadu Czterdziestu żołnierzy znikło bez śladu!
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...