Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Człowiek coś robi, jakoś/czymś żyje, a tu nagle okazuje się (bo człowiek się reflektuje /z takiego czy innego powodu vel poczucia /), że to jednak nie jest to, przynajmniej nie to, co by się chciało (żeby było). Nie mówię, że wszystko takie jest, jakie do końca nie chciałoby się żeby było, ale zawsze więcej jest tego, czego się chce; inna sprawa, że najczęściej i tylko do czasu dopóki tego się nie osiągnie, nie skosztuje, żeby się przekonać, że to jednak nie smakuje tak (dobrze vel smakowicie), jak się wydawało, że będzie smakować. Innymi słowy – mądry człowiek po fakcie. Takie to refleksje (nie koniecznie na temat) mnie naszły po przeczytaniu tego wiersza, wydawałoby się skromnego, bo ten wiersz faktycznie to jest nieposkromiony vel niepohamowany, na szczęście najbardziej marzeniami i poczuciem, że można (mieć) więcej i więcej, i że może być lepiej i lepiej. I to też jest piękne, sztuka jednakże w tym, żeby, jeżeli nie zawsze, to chociaż na zawsze. Pozdrawiam

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Ciężko uśmiechem udawać marzenia, ale można i tak w skrajnych przypadkach. Peel w tym wierszu jest nieszczęśliwy, czuje się bezradny i skazany na coś czego do końca nie chce/ nie czuje? Dobrze rozumiem, czy jest to duża nadinterpretacja?
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Ciężko uśmiechem udawać marzenia, ale można i tak w skrajnych przypadkach. Peel w tym wierszu jest nieszczęśliwy, czuje się bezradny i skazany na coś czego do końca nie chce/ nie czuje? Dobrze rozumiem, czy jest to duża nadinterpretacja?
Interpretacja Twoja Dawidzie jest akuratna , nic tu dodać ani ująć niestety ,,dzieki i pozdrawiam
Opublikowano

Wijo , dzięki za treściwy jak zwykle komentarz ,,bywa że budzimy sie z letargu jakiegoś by oczy otworzyć i stwierdzic że to życie, to nie nasza bajka tak do końca ,,,a zmiany także siebie ,jak najbardziej potrzebne ...pozdrawiam

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Natuskaa

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • Buch!    Rach!   Ciach!   Maszyna  Czy strach?   I życie ukryte  Za zasłoną świadomości    Bo czas nie ma  Dla nikogo litości    Gdy pędzi za nieznanym 
    • MRÓWKI część trzecia Zacząłem się zastanawiać nad marnością ludzkiego ciała, ale szybko tego zaniechałem, myśli przekierowałem na inny tor tak adekwatny w mojej obecnej sytuacji. Podświadomie żałowałem, że rozbiłem namiot w tak niebezpiecznym miejscu, lecz teraz było już za późno na skorygowanie tej pozycji.  Mrówki coraz natarczywiej atakowały. W pewnej chwili zobaczyłem, że przez dolną część namiotu w lewym rogu wchodzą masy mrówek jak czująca krew krwiożercza banda małych wampirów.  Zdarzyły przegryźć mocne namiotowe płótno w 10 minut, to co dopiero ze mną będzie, wystarczy im 5 minut aby dokończyć krwiożerczego dzieła. Wtuliłem się w ten jeszcze cały róg namiotu i zdrętwiały ze strachu czekałem na tą straszną powolną śmierć.  Pierwsze mrówki już zaczęły mnie gryźć, opędzałem się jak mogłem najlepiej i wyłem z bólu. Było ich coraz więcej, wnętrze  namiotu zrobiło się czerwone jak zachodzące słońce od ich małych szkarłatnych ciałek. Nagle usłyszałem tuż nad namiotem, ale może się tylko przesłyszałem, warkot silnika, chyba śmigłowca. Wybiegłem z namiotu resztkami sił, cały pogryziony i zobaczyłem drabinkę, która piloci helikoptera zrzucili mi na ratunek. Był to patrol powietrzny strzegący lasów przed pożarami, etc. Chwyciłem się kurczowo drabinki jak tonący brzytwy, to była ostatnia szansa na wybawienie od tych małych potworków. NIe miałem już siły, aby wspiąć się wyżej. Tracąc z bólu przytomność czułem jeszcze, że jestem wciągany do śmigłowca przez pilotów. Tracąc resztki przytomności, usłyszałem jeszcze jak pilot meldował do bazy, że zauważyli na leśnej polanie masę czerwonych mrówek oblegających mały, jednoosobowy zielony namiot i właśnie uratowali turystę pół przytomnego i pogryzionego przez mrówki i zmierzają szybko jak tylko możliwe do najbliższego szpitala. Koniec   P.S. Odpowiadanko napisałem w Grudniu 1976 roku. Kontynuując mrówkowe przygody, następnym razem będzie to trochę inną historyjka zatytułowana: Bitwa Mrówek.
    • Ma Dag: odmawiam, a i wam Doga dam.        
    • Samo zło łzo mas.    
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...