Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

i pomyśleć, że ściany i podłogi zapamiętują zdarzenia.
Ponoć kiedyś zbudujemy przyrządy czytające te zapisy

a ludzie przechodzą cicho na drugą stronę
pamięć pozostaje

pozdrawiam Jacek

ps. czasami nie chcą odejść i mimo że już od dawna nie żyją manifestują swoją obecność w różnych formach a my uparcie powtarzamy, że to przypadek

pozdrawiam Jacek

Opublikowano

Cezary, trudno zadowolić wszystkich i wszystkimi wersami. Białemu podoba się druga, Tobie pierwsza, Zjajami Babie puenta, która ujeła także Marka Konarskiego. Widocznie każdy bierze z wiersza to co mu najbliższe, co poruszyło odrobinę. Czy pisałem lepsze? Nie wiem, wiem, że ciągle dostaję krytyczne "baty" (choć czasem i kilka słów zachęty, pocieszenia) i wielu jest zdania, że stać mnie na więcej. Staram się jak mogę ale wiesz jak to jest z poezją. Każdy ma swoje preferencje, jeden lubi Gałczyńskiego, jeden Szymborską inny Tkaczyszyna-Dyckiego, itd. Tak też z moją, skromną twórczością. Jednemu podoba się, innym nie. Ale dziękuję za wizytę i cenię sobie Twoje zdanie. Pozdrawiam. J.

Opublikowano

Jacku, dziękuję za podzielenie się refleksjami. Twój komentarz w takim półżartobliwym, ironicznym tonie, jakbyś się naśmiewał. Ale niech Ci będzię. Cieszę się, że mnie, mimo wszystko, czasem czytasz. Pozdrawiam serdecznie. J.

Opublikowano

OK Jacku, pomyliłem się w odczycie Twojego komentarza, co skłania mnie do następnej refleksji: jeśli werbalna komunikacja niewiązanym tekstem jest taka trudna, to co tu dopiero powiedzieć o rozumieniu wierszy. Pozdrawiam. J.

Opublikowano

ja mam z tym problemy
- nie umiem przyjąć do wiadomości, że każdy niewiązany tekst to wiersz (co nie oznacza że tekst wiązany jest wierszem)
- prawie 90 % tych tekstów tutaj to dla mnie proza lub proza poetycka
- samo nagromadzenie metafor nie czyni z tekstu wiersza
- perełki o oryginalnych spojrzeniach trafiają się bardzo rzadko
- zazwyczaj komentuję te które trzymają klimat i zostawiają wrażenie starając się wydobyć coś więcej
- poruszane problemy nie są odkrywcze i trudno się nad nimi dłużej zatrzymywać
ale to moje widzenie poezji
pozdrawiam Jacek

Opublikowano

Jacku, przypuszczam, że wielu czytelników na tym forum podpisuje się pod Twoimi poglądami. Wnioskuję to z tonu i wymowy zamieszczanych tu komentarzy. Ale jak przy wszystlich stwierdzeniach brzmiących jak definicja, znalazłoby się kilku gotowych do polemiki. Ja sam nie wiem co z tekstu robi wiersz i co powoduje, że jeden wiersz nazywamy poezją a inny nie. Jak pasuje do Twoich definicji wiersz Z. Herberta, Tarnina? Pozdrawiam. J.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • MRÓWKI część trzecia Zacząłem się zastanawiać nad marnością ludzkiego ciała, ale szybko tego zaniechałem, myśli przekierowałem na inny tor tak adekwatny w mojej obecnej sytuacji. Podświadomie żałowałem, że rozbiłem namiot w tak niebezpiecznym miejscu, lecz teraz było już za późno na skorygowanie tej pozycji.  Mrówki coraz natarczywiej atakowały. W pewnej chwili zobaczyłem, że przez dolną część namiotu w lewym rogu wchodzą masy mrówek jak czująca krew krwiożercza banda małych wampirów.  Zdarzyły przegryźć mocne namiotowe płótno w 10 minut, to co dopiero ze mną będzie, wystarczy im 5 minut aby dokończyć krwiożerczego dzieła. Wtuliłem się w ten jeszcze cały róg namiotu i zdrętwiały ze strachu czekałem na tą straszną powolną śmierć.  Pierwsze mrówki już zaczęły mnie gryźć, opędzałem się jak mogłem najlepiej i wyłem z bólu. Było ich coraz więcej, wnętrze  namiotu zrobiło się czerwone jak zachodzące słońce od ich małych szkarłatnych ciałek. Nagle usłyszałem tuż nad namiotem, ale może się tylko przesłyszałem, warkot silnika, chyba śmigłowca. Wybiegłem z namiotu resztkami sił, cały pogryziony i zobaczyłem drabinkę, która piloci helikoptera zrzucili mi na ratunek. Był to patrol powietrzny strzegący lasów przed pożarami, etc. Chwyciłem się kurczowo drabinki jak tonący brzytwy, to była ostatnia szansa na wybawienie od tych małych potworków. NIe miałem już siły, aby wspiąć się wyżej. Tracąc z bólu przytomność czułem jeszcze, że jestem wciągany do śmigłowca przez pilotów. Tracąc resztki przytomności, usłyszałem jeszcze jak pilot meldował do bazy, że zauważyli na leśnej polanie masę czerwonych mrówek oblegających mały, jednoosobowy zielony namiot i właśnie uratowali turystę pół przytomnego i pogryzionego przez mrówki i zmierzają szybko jak tylko możliwe do najbliższego szpitala. Koniec   P.S. Odpowiadanko napisałem w Grudniu 1976 roku. Kontynuując mrówkowe przygody, następnym razem będzie to trochę inną historyjka zatytułowana: Bitwa Mrówek.
    • Ma Dag: odmawiam, a i wam Doga dam.        
    • Samo zło łzo mas.    
    • Na to mam ton.    
    • A pata dawno wymiotłam: imał to i my - won, wada ta - pa.    
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...