Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

I'm a loser baby, so why don't you kill me


Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




Ewangelię mówisz? Czytać? Nie sądzisz, że trochę się zdewaluowała? Że jest nie na czasie i mimo, że zakłada to wszystko na co patrzymy, to nie ma skutecznego antidotum?
Dać się lać po pysku, bo świat jest skurwiały? Czy walić innych, bo tego wymaga "nowoczensa" etyka?

Ewangelia moim zdaniem nigdy się nie zdewaluuje ponieważ w sposób alegoryczny opowiada o najbardziej pierwotnych potrzebach człowieka. A to że nie jest na czasie to ma dla mnie najmniejsze znaczenie, bo ona powinna być osobistą refleksją dla każdego, nawet w czasie, kiedy byłaby czymś powszechnym. Więc to wszystko inaczej u mnie wygląda. Grunt to mieć niezachwianą pewność że moralność jest nadrzędna nad rozumem. Świat po pierwsze jest niedoskonały i taki zawsze był: ja ci po prostu zalecam utwierdzać się w prawdzie, skoro gdzieś w zrębach jej sedno widzisz tak jak ja. To powinien być jedyny obowiązek. A ludzie - żaden z nich - nie warty jest utraty tego obowiązku. Zależy generalnie po co to robisz, po co chcesz robić, bo jeśli określasz się wobec innych ludzi i gdzieś podświadomie zależy ci na tym, aby to ludzie cię docenili, to balansujesz na krawędzi, bo ludzie są ułomni; zawistni, przebiegli, skomplikowani w planowaniu zła. Zależy jaki masz wzór człowieka i kim jest człowiek dla ciebie: zbiorem nadrzędnych, elementarnych zasad w myśl których powinien osiągać doskonałość, czy jakowymś innym kimś. Ja tam nie wiem. Niech inni się wypowiadają. Ja to piszę bardziej dla siebie niż dla nich. Pozdro
  • Odpowiedzi 41
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




Ewangelię mówisz? Czytać? Nie sądzisz, że trochę się zdewaluowała? Że jest nie na czasie i mimo, że zakłada to wszystko na co patrzymy, to nie ma skutecznego antidotum?
Dać się lać po pysku, bo świat jest skurwiały? Czy walić innych, bo tego wymaga "nowoczensa" etyka?

Ewangelia moim zdaniem nigdy się nie zdewaluuje ponieważ w sposób alegoryczny opowiada o najbardziej pierwotnych potrzebach człowieka. A to że nie jest na czasie to ma dla mnie najmniejsze znaczenie, bo ona powinna być osobistą refleksją dla każdego, nawet w czasie, kiedy byłaby czymś powszechnym. Więc to wszystko inaczej u mnie wygląda. Grunt to mieć niezachwianą pewność że moralność jest nadrzędna nad rozumem. Świat po pierwsze jest niedoskonały i taki zawsze był: ja ci po prostu zalecam utwierdzać się w prawdzie, skoro gdzieś w zrębach jej sedno widzisz tak jak ja. To powinien być jedyny obowiązek. A ludzie - żaden z nich - nie warty jest utraty tego obowiązku. Zależy generalnie po co to robisz, po co chcesz robić, bo jeśli określasz się wobec innych ludzi i gdzieś podświadomie zależy ci na tym, aby to ludzie cię docenili, to balansujesz na krawędzi, bo ludzie są ułomni; zawistni, przebiegli, skomplikowani w planowaniu zła. Zależy jaki masz wzór człowieka i kim jest człowiek dla ciebie: zbiorem nadrzędnych, elementarnych zasad w myśl których powinien osiągać doskonałość, czy jakowymś innym kimś. Ja tam nie wiem. Niech inni się wypowiadają. Ja to piszę bardziej dla siebie niż dla nich. Pozdro


Wszystko o czym piszesz jest ważne i ma swoje podstawy. Nie zrobiłem tego wątku, by się spierać, ale by razem pomoc sobie wzajemnie wskazując:"Oto tu jest! Oto tam! Mistrz, światło, prawda. Idź, bo warto".
Dziękuję Ci za wypowiedzi. Mnie podnoszą na duchu.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



nie tylko ewangelia. każda mitologia. to rzecz obserwacji cech niejako gatunkowych (że sobie jako jako biolog tak pozwolę) człowieka. a one raczej nie zmieniają się aż tak bardzo, zmienia się tylko przestrzeń narzędzi/środków i ogólnych kontekstów, np w poczuciu zagrożenia populacji następuje zupełnie inny pojaw cech, niż w sytuacji konkurencji osobniczej z zaspokojoną podstawą piramidy maslowa. itp itd.
i zawsze były osobniki obdarzone większym altruizmem niż inne, takie, które samcowały alfą, szare emninencje manipulacji, a także takie, które są mocno, rodzinnie uwarunkowane,
tylko jako grupa populacyjna objawiają odpowiednie widmo (pożyczyłam sobie z optyki) zachowań, stosownie do tego właśnie kontekstu i okoliczności wytwarzanych w gatunkowym i cywilizacyjnym rozwoju. w widmie tym rozmywają się bardziej lub mniej cechy osobnicze i mniejszych/słabszych na ów czas, grup. i tak np grupa religijna katolików, wytworzyła swojego czasu dominującą wyspę zwaną św inkwizycją ;)
można to w pewien sposób (oczywiscie mocno upraszczając) pokazać na takim obrazku - jeśli nałożyć widmo na czerwone tło, zniknie nam z niego czerwony pasek (ale czy zniknie naprawdę?), a jesli na żółte, zobaczymy bez żółtych, przy czym pozostałe barwy na żółtym tle też zmienią odcienie.

co oczywiście nie zwalnia mnie od starania się bycia najlepszym człowiekiem, jak tylko można ;)

kłaniam się w ten sobotni, mroźny na Warmii, poranek
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



nie tylko ewangelia. każda mitologia. to rzecz obserwacji cech niejako gatunkowych (że sobie jako jako biolog tak pozwolę) człowieka. a one raczej nie zmieniają się aż tak bardzo, zmienia się tylko przestrzeń narzędzi/środków i ogólnych kontekstów, np w poczuciu zagrożenia populacji następuje zupełnie inny pojaw cech, niż w sytuacji konkurencji osobniczej z zaspokojoną podstawą piramidy maslowa. itp itd.
i zawsze były osobniki obdarzone większym altruizmem niż inne, takie, które samcowały alfą, szare emninencje manipulacji, a także takie, które są mocno, rodzinnie uwarunkowane,
tylko jako grupa populacyjna objawiają odpowiednie widmo (pożyczyłam sobie z optyki) zachowań, stosownie do tego właśnie kontekstu i okoliczności wytwarzanych w gatunkowym i cywilizacyjnym rozwoju. w widmie tym rozmywają się bardziej lub mniej cechy osobnicze i mniejszych/słabszych na ów czas, grup. i tak np grupa religijna katolików, wytworzyła swojego czasu dominującą wyspę zwaną św inkwizycją ;)
można to w pewien sposób (oczywiscie mocno upraszczając) pokazać na takim obrazku - jeśli nałożyć widmo na czerwone tło, zniknie nam z niego czerwony pasek (ale czy zniknie naprawdę?), a jesli na żółte, zobaczymy bez żółtych, przy czym pozostałe barwy na żółtym tle też zmienią odcienie.

co oczywiście nie zwalnia mnie od starania się bycia najlepszym człowiekiem, jak tylko można ;)

kłaniam się w ten sobotni, mroźny na Warmii, poranek



Do mnie trafiają proste zasady i prawdy. Nie wiem tylko czy Ewangelię można zaliczyć do mitologii. To chyba inny porządek metodologiczny.
Czekam na odpowiedzi mniej spętlone i na wskazanie waszych mistrzów. Jakoś ciężko to idzie.
Czyżby ich dzisiaj nie było?
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



nie tylko ewangelia. każda mitologia. to rzecz obserwacji cech niejako gatunkowych (że sobie jako jako biolog tak pozwolę) człowieka. a one raczej nie zmieniają się aż tak bardzo, zmienia się tylko przestrzeń narzędzi/środków i ogólnych kontekstów, np w poczuciu zagrożenia populacji następuje zupełnie inny pojaw cech, niż w sytuacji konkurencji osobniczej z zaspokojoną podstawą piramidy maslowa. itp itd.
i zawsze były osobniki obdarzone większym altruizmem niż inne, takie, które samcowały alfą, szare emninencje manipulacji, a także takie, które są mocno, rodzinnie uwarunkowane,
tylko jako grupa populacyjna objawiają odpowiednie widmo (pożyczyłam sobie z optyki) zachowań, stosownie do tego właśnie kontekstu i okoliczności wytwarzanych w gatunkowym i cywilizacyjnym rozwoju. w widmie tym rozmywają się bardziej lub mniej cechy osobnicze i mniejszych/słabszych na ów czas, grup. i tak np grupa religijna katolików, wytworzyła swojego czasu dominującą wyspę zwaną św inkwizycją ;)
można to w pewien sposób (oczywiscie mocno upraszczając) pokazać na takim obrazku - jeśli nałożyć widmo na czerwone tło, zniknie nam z niego czerwony pasek (ale czy zniknie naprawdę?), a jesli na żółte, zobaczymy bez żółtych, przy czym pozostałe barwy na żółtym tle też zmienią odcienie.

co oczywiście nie zwalnia mnie od starania się bycia najlepszym człowiekiem, jak tylko można ;)

kłaniam się w ten sobotni, mroźny na Warmii, poranek



Do mnie trafiają proste zasady i prawdy. Nie wiem tylko czy Ewangelię można zaliczyć do mitologii. To chyba inny porządek metodologiczny.
Czekam na odpowiedzi mniej spętlone i na wskazanie waszych mistrzów. Jakoś ciężko to idzie.
Czyżby ich dzisiaj nie było?

nie zaliczyłam, napisałam, że nie tylko ewangelia, każda mitologia to samo robi.
:)

do mnie trafiają prosto zadane pytania ;)
jeśli chodziło Panu o pytanie o mistrzów, to jakoś źle Pan sformułował post, bo bardziej wyglada mi na wystąpienie, swoisty manifest, a nie pytanie. Następnym razem łatwiej bedzie, kiedy Pan odrze pytanie, o które Panu chodzi z otoczki zapatrywań i tego, co "wkurwia", czy "nie wkurwia", z ocen sytuacyjnych. po prostu czyste pytanie ;)


na pańskie, teraz postawione w czystej formie, pytanie odpowiadam tak - moi to głównie mistrzowie wschodu, a także przekazy kultury, które są częściej zapisem świadomości zbiorowej, niż dziełem pojedynczego człowieka

Pozdrawiam :)
Opublikowano

natomiast w mistrzów ogólnych nie bardzo wierzę, bo jak Jaśko napomknął, każdy wędruje własną drogą i różne rzeczy rozpoznaje w zgodzie z własnym przedziałem wrażliwości, dlatego mistrz, mniemam, musi być wybrany w zgodzie z nazwę to skrótowo "poczuciem"

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



nie tylko ewangelia. każda mitologia. to rzecz obserwacji cech niejako gatunkowych (że sobie jako jako biolog tak pozwolę) człowieka. a one raczej nie zmieniają się aż tak bardzo, zmienia się tylko przestrzeń narzędzi/środków i ogólnych kontekstów, np w poczuciu zagrożenia populacji następuje zupełnie inny pojaw cech, niż w sytuacji konkurencji osobniczej z zaspokojoną podstawą piramidy maslowa. itp itd.
i zawsze były osobniki obdarzone większym altruizmem niż inne, takie, które samcowały alfą, szare emninencje manipulacji, a także takie, które są mocno, rodzinnie uwarunkowane,
tylko jako grupa populacyjna objawiają odpowiednie widmo (pożyczyłam sobie z optyki) zachowań, stosownie do tego właśnie kontekstu i okoliczności wytwarzanych w gatunkowym i cywilizacyjnym rozwoju. w widmie tym rozmywają się bardziej lub mniej cechy osobnicze i mniejszych/słabszych na ów czas, grup. i tak np grupa religijna katolików, wytworzyła swojego czasu dominującą wyspę zwaną św inkwizycją ;)
można to w pewien sposób (oczywiscie mocno upraszczając) pokazać na takim obrazku - jeśli nałożyć widmo na czerwone tło, zniknie nam z niego czerwony pasek (ale czy zniknie naprawdę?), a jesli na żółte, zobaczymy bez żółtych, przy czym pozostałe barwy na żółtym tle też zmienią odcienie.

co oczywiście nie zwalnia mnie od starania się bycia najlepszym człowiekiem, jak tylko można ;)

kłaniam się w ten sobotni, mroźny na Warmii, poranek

Ja się w pełni zgadzam choć niektóre przyrównania są dla mnie ciężko wyobrażalne, ale mam wrażenie że rozumiem główny punkt spojrzenia na rzecz. Moim zdaniem mitologia to też ewangelia; moim zdaniem ewangelia to jest po prostu filozofia, filozofia w trzonie której występuję moralny, niematerialny, nadrzędny i niedościgniony ideał człowieka, stanowiący wzór dążeń w spektrum duchowych pragnień. Każde odwoływanie się do bytów pozamaterialnych to powoływanie się na zespół kulturowo wykształconych na przestrzeni epok uniwersalnych i nadrzędnych z punktu widzenia społecznego koegzystowania norm postępowania, kojarzonych z wizerunkami najróżniejszych bóstw – ze względu na odmienność ludzkich wyobrażeń - które te ideały personifikują.
Więc jest to ten sam rodzaj idealizmu i apoteozy metafizyki jak w przypadku Pisma Świętego, tylko różny o kosmetyczne detale rodzaju obrządków i kultów w danych regionach. A ty jak myślisz Jaśka? ;))

Dzięki za ukłony; ode mnie masz zawsze ;)
Opublikowano

Nie wytknąłem palcami i nie mam zamiaru tego robić, bo to są osoby niepubliczne. Stwierdzam jedynie, że istnieje przeciwwaga. Zawsze istniała i będzie istnieć dopóki świat nie wybuchnie.

Co niby jest tak strasznego w tym internecie? Śmietnik, bo śmietnik, ale można coś z niego wyłuskać. Nikt nie każe tu siedzieć. Wystarczy grono osób, z którymi człek dobrze się czuje i zapomina o wirtualnym świecie. Wirtualnym. Jakie to niemodne już słowo...

Niestety sytuacja jest paranoiczna. Mam ochotę urządzić przemarsz ludzi, którzy chcą/potrafią bawić się bez alkoholu i dopalaczy, bo to wydaje się być dzisiaj największa nisza. Jest jakaś grupa osób, która swoją niechęć do używek manifestuje tatuażem bodajże, nazywana przez niektórych sektą. Tatuażu mieć nie chcę, ale chcę się czasem dobrze pobawić. Wychodzi na to, że można tylko w starym, wąskim gronie, bo jak na jakieś imprezce szerszej, to albo zachęcają do picia, albo coś chcą dosypać.

Co do autorytetów - wymienię może te poetyczne :))) Norwida ostatnio czytałem oraz Jerzego Lieberta. Ich teksty traktuję dość pragmatycznie. Są dobrym odpoczynkiem po niknącej burzy okresu dojrzewania.

Niestety niektórzy ciągle chcą siedzieć w gimnazjum. Po części mają rację, ale współczuję osobom, które pod koniec życia się z tego stanu obudzą.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



nie tylko ewangelia. każda mitologia. to rzecz obserwacji cech niejako gatunkowych (że sobie jako jako biolog tak pozwolę) człowieka. a one raczej nie zmieniają się aż tak bardzo, zmienia się tylko przestrzeń narzędzi/środków i ogólnych kontekstów, np w poczuciu zagrożenia populacji następuje zupełnie inny pojaw cech, niż w sytuacji konkurencji osobniczej z zaspokojoną podstawą piramidy maslowa. itp itd.
i zawsze były osobniki obdarzone większym altruizmem niż inne, takie, które samcowały alfą, szare emninencje manipulacji, a także takie, które są mocno, rodzinnie uwarunkowane,
tylko jako grupa populacyjna objawiają odpowiednie widmo (pożyczyłam sobie z optyki) zachowań, stosownie do tego właśnie kontekstu i okoliczności wytwarzanych w gatunkowym i cywilizacyjnym rozwoju. w widmie tym rozmywają się bardziej lub mniej cechy osobnicze i mniejszych/słabszych na ów czas, grup. i tak np grupa religijna katolików, wytworzyła swojego czasu dominującą wyspę zwaną św inkwizycją ;)
można to w pewien sposób (oczywiscie mocno upraszczając) pokazać na takim obrazku - jeśli nałożyć widmo na czerwone tło, zniknie nam z niego czerwony pasek (ale czy zniknie naprawdę?), a jesli na żółte, zobaczymy bez żółtych, przy czym pozostałe barwy na żółtym tle też zmienią odcienie.

co oczywiście nie zwalnia mnie od starania się bycia najlepszym człowiekiem, jak tylko można ;)

kłaniam się w ten sobotni, mroźny na Warmii, poranek

Ja się w pełni zgadzam choć niektóre przyrównania są dla mnie ciężko wyobrażalne, ale mam wrażenie że rozumiem główny punkt spojrzenia na rzecz. Moim zdaniem mitologia to też ewangelia; moim zdaniem ewangelia to jest po prostu filozofia, filozofia w trzonie której występuję moralny, niematerialny, nadrzędny i niedościgniony ideał człowieka, stanowiący wzór dążeń w spektrum duchowych pragnień. Każde odwoływanie się do bytów pozamaterialnych to powoływanie się na zespół kulturowo wykształconych na przestrzeni epok uniwersalnych i nadrzędnych z punktu widzenia społecznego koegzystowania norm postępowania, kojarzonych z wizerunkami najróżniejszych bóstw – ze względu na odmienność ludzkich wyobrażeń - które te ideały personifikują.
Więc jest to ten sam rodzaj idealizmu i apoteozy metafizyki jak w przypadku Pisma Świętego, tylko różny o kosmetyczne detale rodzaju obrządków i kultów w danych regionach. A ty jak myślisz Jaśka? ;))

Dzięki za ukłony; ode mnie masz zawsze ;)


Ewangelia to bezpośrednia i osobista relacja z osobą Jezusa Chrystusa i kropka. Nie ma co wymyślać i silić się na oryginalność odpowiedzi na pytanie czym jest. Ale ad rem. Zapytałem o niejakiego Jezusa Chrystusa, tekstem z graffiti, ponieważ chodziło mi o globalne pytanie, które stawi zawsze młody człowiek, świadomi czy mniej świadomie. Pytanie o mistrza, nauczyciela. Kogoś, kto miał przynieść odpowiedzi i sam jest ich gwarantem, poprzez swój styl życia i wierność ideałom.
Pytanie zawsze aktualne. Może bardziej w sytuacji kryzysu autorytetów.
Opublikowano

Co niby jest tak strasznego w tym internecie? Śmietnik, bo śmietnik, ale można coś z niego wyłuskać. Nikt nie każe tu siedzieć. Wystarczy grono osób, z którymi człek dobrze się czuje i zapomina o wirtualnym świecie. Wirtualnym. Jakie to niemodne już słowo...



Co do autorytetów - wymienię może te poetyczne :))) Norwida ostatnio czytałem oraz Jerzego Lieberta. Ich teksty traktuję dość pragmatycznie. Są dobrym odpoczynkiem po niknącej burzy okresu dojrzewania.



Niby nic złego w necie nie ma, tzn zawsze można nim się posłużyć w sposób dobry a jednak.
W czasie, kiedy miałem dziesięć, może odrobinę więcej lat, głównymi zabawami na moim osiedlu
były piłka nożna i różnego rodzaju zbiór gier, dla których wspólną cechą było spotkanie, niewirtualne.

Dziękuje za odkrycie się i wskazanie ideałów, mistrzów. Jeśli mówię mistrz to rozumiem to także w kontekście wartości którymi żył i które wyznawał.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Ja się w pełni zgadzam choć niektóre przyrównania są dla mnie ciężko wyobrażalne, ale mam wrażenie że rozumiem główny punkt spojrzenia na rzecz. Moim zdaniem mitologia to też ewangelia; moim zdaniem ewangelia to jest po prostu filozofia, filozofia w trzonie której występuję moralny, niematerialny, nadrzędny i niedościgniony ideał człowieka, stanowiący wzór dążeń w spektrum duchowych pragnień. Każde odwoływanie się do bytów pozamaterialnych to powoływanie się na zespół kulturowo wykształconych na przestrzeni epok uniwersalnych i nadrzędnych z punktu widzenia społecznego koegzystowania norm postępowania, kojarzonych z wizerunkami najróżniejszych bóstw – ze względu na odmienność ludzkich wyobrażeń - które te ideały personifikują.
Więc jest to ten sam rodzaj idealizmu i apoteozy metafizyki jak w przypadku Pisma Świętego, tylko różny o kosmetyczne detale rodzaju obrządków i kultów w danych regionach. A ty jak myślisz Jaśka? ;))

Dzięki za ukłony; ode mnie masz zawsze ;)


Ewangelia to bezpośrednia i osobista relacja z osobą Jezusa Chrystusa i kropka. Nie ma co wymyślać i silić się na oryginalność odpowiedzi na pytanie czym jest. Ale ad rem. Zapytałem o niejakiego Jezusa Chrystusa, tekstem z graffiti, ponieważ chodziło mi o globalne pytanie, które stawi zawsze młody człowiek, świadomi czy mniej świadomie. Pytanie o mistrza, nauczyciela. Kogoś, kto miał przynieść odpowiedzi i sam jest ich gwarantem, poprzez swój styl życia i wierność ideałom.
Pytanie zawsze aktualne. Może bardziej w sytuacji kryzysu autorytetów.

No może dla ciebie tym właśnie jest Ewangelia, i może dla innych też tym ona jest, ale dla mnie, dla takiego kogoś, kto niezupełnie wie kim w istocie jest Ewangelia, ona jest moralnym przekazem wynikającym ze studiowania wszystkich świętych ksiąg wszystkich religii monoteistycznych. Jako osoba bezwyznaniowa, uznająca wszystkich proroków i ich objawienia; wszelkie ich proroctwa i wskazania, uważam iż Ewangelia to jest osobisty stosunek to Prawa Tory, do nauki Chrystusa, do prawd Koranu, racji etycznych Buddyzmu i Hinduizmu. W moim mniemaniu jest jeden Bóg. Jedna wiara. Jeden człowiek. A wszystkie te religie wzajemnie się przenikają pod kątem podejścia studiowania swojego głównego obiektu badań - człowieka jako mikro wszechświata i przyrody jako makro wszechświata. W każdym razie: etyczny dekalog postępowania we wszystkich tych religiach jest bardzo zbieżny, toteż Ewangelią jest dla mnie rozpatrywanie tychże (ujętych w rożne formuły) przykazań. Tu bym kropkę postawił bez wątpienia. Ale nie stawiam, bo sprawa jest otwarta.

A co do autorytetów to generalnie należy samemu wyszukać takiego, którego droga duchowa będzie najbardziej odpowiadała naszemu wyobrażeniu o tym, jak powinien żyć i jakie cechy powinien przejawiać podczas życia człowiek, którego określamy mianem dobrego człowieka. Dla mnie to jest Fiodor Dostojewski, koleś taki, który urodził się niemal 189 lat temu, więc chyba nie jestem specjalnie w temacie jeśli dyskusja zawęża się do autorytetów żyjących i działających współcześnie. Poza tym nie tylko rzecz jasna Dostojewski, bo jeszcze mnóstwo innych, przeważnie literatów, ale także i aktorów, filozofów - niemniej: ludzi sztuki, czyli duchowych przewodników po bezdrożach ;)))
Opublikowano

Może ja istotnie nie rozumiem powszechnego znaczenia słowa Ewangelia, ale skoro Ewangelia to jest osobista relacja z Chrystusem, to jak nazwać osobistą relacje z jedynym Bogiem, jedynym absolutem, Panem wszystkiego, wszelkich praw, prawd a także zwierzchnikiem wszystkich proroków zaczynając od Noego, poprzez Abrahama, Izaaka, Jakuba, Józefa, Mojżesza, Jezusa a skończywszy na Mahomecie?

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




Ewangelia to bezpośrednia i osobista relacja z osobą Jezusa Chrystusa i kropka. Nie ma co wymyślać i silić się na oryginalność odpowiedzi na pytanie czym jest. Ale ad rem. Zapytałem o niejakiego Jezusa Chrystusa, tekstem z graffiti, ponieważ chodziło mi o globalne pytanie, które stawi zawsze młody człowiek, świadomi czy mniej świadomie. Pytanie o mistrza, nauczyciela. Kogoś, kto miał przynieść odpowiedzi i sam jest ich gwarantem, poprzez swój styl życia i wierność ideałom.
Pytanie zawsze aktualne. Może bardziej w sytuacji kryzysu autorytetów.

No może dla ciebie tym właśnie jest Ewangelia, i może dla innych też tym ona jest, ale dla mnie, dla takiego kogoś, kto niezupełnie wie kim w istocie jest Ewangelia, ona jest moralnym przekazem wynikającym ze studiowania wszystkich świętych ksiąg wszystkich religii monoteistycznych. Jako osoba bezwyznaniowa, uznająca wszystkich proroków i ich objawienia; wszelkie ich proroctwa i wskazania, uważam iż Ewangelia to jest osobisty stosunek to Prawa Tory, do nauki Chrystusa, do prawd Koranu, racji etycznych Buddyzmu i Hinduizmu. W moim mniemaniu jest jeden Bóg. Jedna wiara. Jeden człowiek. A wszystkie te religie wzajemnie się przenikają pod kątem podejścia studiowania swojego głównego obiektu badań - człowieka jako mikro wszechświata i przyrody jako makro wszechświata. W każdym razie: etyczny dekalog postępowania we wszystkich tych religiach jest bardzo zbieżny, toteż Ewangelią jest dla mnie rozpatrywanie tychże (ujętych w rożne formuły) przykazań. Tu bym kropkę postawił bez wątpienia. Ale nie stawiam, bo sprawa jest otwarta.

A co do autorytetów to generalnie należy samemu wyszukać takiego, którego droga duchowa będzie najbardziej odpowiadała naszemu wyobrażeniu o tym, jak powinien żyć i jakie cechy powinien przejawiać podczas życia człowiek, którego określamy mianem dobrego człowieka. Dla mnie to jest Fiodor Dostojewski, koleś taki, który urodził się niemal 189 lat temu, więc chyba nie jestem specjalnie w temacie jeśli dyskusja zawęża się do autorytetów żyjących i działających współcześnie. Poza tym nie tylko rzecz jasna Dostojewski, bo jeszcze mnóstwo innych, przeważnie literatów, ale także i aktorów, filozofów - niemniej: ludzi sztuki, czyli duchowych przewodników po bezdrożach ;)))


Co do Ewangelii i religii jako takiej, to mamy odmienne zdanie, to fakt. Wystarczy zagłębić się w historie religii i w święte księgi, by je rozróżniac i nie umieścić wszystkich w jednej optyce widzenia świata i wiary w Boga. Ale to osobny temat.

Co do autorytetów, to oczywiście mój post dotyczy tych żyjących obecnie i tych nie żyjącycg, którzy swoim życiem i głoszonymi przez siebie prawdami wskazują nam drogę.
Dostojewskiego też lubię i też jest dla mnie odkrywczy.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




Relacja z Chrystusem wynika z wiary w Niego, jako Pana i Boga, tak nam wskazuje i podpowiada Ewangelia. Dobra Nowina polega właśnie na tym, że Chrystus daje nam zupełnie nowe rozwiązanie i nadzieję na rozwój, nowe życie, pojednanie z Bogiem.
Absolut nalezy natomiast do porządku filozoficznego a nie do porządku wiary. Kiedy mówimy absolut to rozpatrujemy Boga od strony filozoficznej i za pomoca pojęc własciwych filozofii. Absolutu nie okreslami w relacji tak scisłej do człowieka, jak czyni to język wiary i teologii.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



No może dla ciebie tym właśnie jest Ewangelia, i może dla innych też tym ona jest, ale dla mnie, dla takiego kogoś, kto niezupełnie wie kim w istocie jest Ewangelia, ona jest moralnym przekazem wynikającym ze studiowania wszystkich świętych ksiąg wszystkich religii monoteistycznych. Jako osoba bezwyznaniowa, uznająca wszystkich proroków i ich objawienia; wszelkie ich proroctwa i wskazania, uważam iż Ewangelia to jest osobisty stosunek to Prawa Tory, do nauki Chrystusa, do prawd Koranu, racji etycznych Buddyzmu i Hinduizmu. W moim mniemaniu jest jeden Bóg. Jedna wiara. Jeden człowiek. A wszystkie te religie wzajemnie się przenikają pod kątem podejścia studiowania swojego głównego obiektu badań - człowieka jako mikro wszechświata i przyrody jako makro wszechświata. W każdym razie: etyczny dekalog postępowania we wszystkich tych religiach jest bardzo zbieżny, toteż Ewangelią jest dla mnie rozpatrywanie tychże (ujętych w rożne formuły) przykazań. Tu bym kropkę postawił bez wątpienia. Ale nie stawiam, bo sprawa jest otwarta.

A co do autorytetów to generalnie należy samemu wyszukać takiego, którego droga duchowa będzie najbardziej odpowiadała naszemu wyobrażeniu o tym, jak powinien żyć i jakie cechy powinien przejawiać podczas życia człowiek, którego określamy mianem dobrego człowieka. Dla mnie to jest Fiodor Dostojewski, koleś taki, który urodził się niemal 189 lat temu, więc chyba nie jestem specjalnie w temacie jeśli dyskusja zawęża się do autorytetów żyjących i działających współcześnie. Poza tym nie tylko rzecz jasna Dostojewski, bo jeszcze mnóstwo innych, przeważnie literatów, ale także i aktorów, filozofów - niemniej: ludzi sztuki, czyli duchowych przewodników po bezdrożach ;)))


Co do Ewangelii i religii jako takiej, to mamy odmienne zdanie, to fakt. Wystarczy zagłębić się w historie religii i w święte księgi, by je rozróżniac i nie umieścić wszystkich w jednej optyce widzenia świata i wiary w Boga. Ale to osobny temat.

Co do autorytetów, to oczywiście mój post dotyczy tych żyjących obecnie i tych nie żyjącycg, którzy swoim życiem i głoszonymi przez siebie prawdami wskazują nam drogę.
Dostojewskiego też lubię i też jest dla mnie odkrywczy.

Tu nie chodzi w zasadzie o wyszczególnianie różnic pomiędzy religiami, ale o punkty zbieżne, zawierające się w różnych dogmatach, lecz traktujących o podobnych jak nie wręcz takich samych moralnych wartościach. Różne obrządki, różne formuły - ten sam Bóg. Pozdro
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




Co do Ewangelii i religii jako takiej, to mamy odmienne zdanie, to fakt. Wystarczy zagłębić się w historie religii i w święte księgi, by je rozróżniac i nie umieścić wszystkich w jednej optyce widzenia świata i wiary w Boga. Ale to osobny temat.

Co do autorytetów, to oczywiście mój post dotyczy tych żyjących obecnie i tych nie żyjącycg, którzy swoim życiem i głoszonymi przez siebie prawdami wskazują nam drogę.
Dostojewskiego też lubię i też jest dla mnie odkrywczy.

Tu nie chodzi w zasadzie o wyszczególnianie różnic pomiędzy religiami, ale o punkty zbieżne, zawierające się w różnych dogmatach, lecz traktujących o podobnych jak nie wręcz takich samych moralnych wartościach. Różne obrządki, różne formuły - ten sam Bóg. Pozdro



Masz rację. Zgodzę się z tym, że w każdej religii są elementy wspólne i pozwalają na określenie pewnych wartości. Jednak, jak wiesz zapewne, nie każdy jest w stanie przyznać, że są takie wartości, których cechą jest uniwersalność i niezmienność.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Tu nie chodzi w zasadzie o wyszczególnianie różnic pomiędzy religiami, ale o punkty zbieżne, zawierające się w różnych dogmatach, lecz traktujących o podobnych jak nie wręcz takich samych moralnych wartościach. Różne obrządki, różne formuły - ten sam Bóg. Pozdro



Masz rację. Zgodzę się z tym, że w każdej religii są elementy wspólne i pozwalają na określenie pewnych wartości. Jednak, jak wiesz zapewne, nie każdy jest w stanie przyznać, że są takie wartości, których cechą jest uniwersalność i niezmienność.

To że nie każdy jest w stanie, albo nie każdy zauważa, albo nie każdy chce zauważać, bądź jeszcze coś innego - nie ma żadnego znaczenia. Dla ludzi wierzących, niezależnie od szerokości geograficznej, czy byliby to muzułmanie, żydzi lub katolicy; trzonem ich wiary w Boga jest kodeks moralny; ścisły kodeks nakazów i zakazów, odwołujący się do umartwiania ciała a tym sposobem do doskonalenia ducha. Każda religia monoteistyczna traktuje o moralności, o moralności, nota bene, łudząco podobnej do siebie wzajemnie. I to ludzie wierzący dlatego wierzą, iż mają przekonanie, że te prawdy są uniwersalne i odpowiadają na najgłębsze potrzeby ludzkiej wrażliwości; ludzie natomiast nie wierzący nie uznają tych uniwersalności, a jeśli nawet uznają, to uważają, że poprzez iż nie są odgórnie nadane, można je plastycznie modyfikować.

Świat był jest i będzie z natury zły; cierpienie, smutek, ból, rozkład, choroby - to są rzeczy nieodłączne naszej egzystencji, wręcz rzeczy które naszą egzystencje tworzą. Absurdem jest chcieć zmieniać świat zamiast siebie. Absurdem jest chcieć zmieniać coś, co od zawsze było niedoskonałe. Natomiast idea Boga, jego upersonifikowany wizerunek kompletnej osoby na której kształt my jesteśmy stworzeni, tworzy cel dążenia, określa ludzką perfekcje - nadaje kierunek i opisuje ideał człowieka. A człowiek jako iż cieleśnie należy do tego niekompletnego i pełnego wad świata, może jednakowoż nieustannie pracować nad cechami, które określają jego człowieczeństwo, bo one są niezmienne i nie podlegają prawom przemijania. Wartości takie jak miłość, dobroć, odwaga, prawda...one nie znają śmierci, a jednocześnie są produktem cielesnego człowieka ;)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się



  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      @Annna2 Tutaj się bardzo mylisz, osoba nie musi być katolikiem aby wierzyć w Boga. Religia katolicka pokazała swoje oblicze przez wieki swojego panowania.  Trzeba brać pod uwagę dlaczego powstały kościoły ewangelickie, prostestanckie. W tych religiach przywiązuje się dużą wagę do tego co mówi Biblia, natomiast kościół katolicki odszedł od tych biblijnych zasad stwarzając system zastraszania, przynajmniej było tak niegdyś. 
    • Kat odłożył siekierę na kamienny bruk i jak błyskawica przyskoczył do mojej osoby. Widać podniecenie jakie w nim zbierało od początku tego wątpliwie miłego przedstawienia, teraz uzyskało wrzenie pod łysiejącą i twardą kopułą czaszki i spowodowało w ciele nad wyraz duże ożywienie i gibkość, zupełnie niepodobne i niepasujące do niedźwiedziej postury Piotra. Przez chwilę nawet pomyślałem o stawieniu, zdecydowanego oporu, lecz gdy uczułem na swoich związanych przegubach, siłę dłoni kata to szybko dotarło do mnie, że jakikolwiek opór jest daremny. O dziwo gdy ten ciągnął mnie bezwładnie ku stryczkowi to stanął mi przed oczyma mój ojczym Lefort i rzekł te słowa jak zawsze kiedy grymasiłem nad miską niedzielnej strawy w ogrodach biskupiej rezydencji.   - Jedz, jedz Orlon. Bo swięta panienka wszystko widzi z nieba i wie że nie chcesz zjeść tego obiadu. A jak nie będziesz jadł grzecznie i słuchał się mnie i jej. To ona Cię pokarze i nie urośniesz i siły nie nabierzesz, urwipołciu mały. Będziesz jak ten wróbelek bezbronny i wątły. Będą Tobą pomiatać szumowiny Orlon a kto to widział by synem biskupa pomiatał pierwszy lepszy, zapijaczony pludrak. Jedz Orlon, bo skończysz jak te wszystkie ludziom niepodobne szumowiny z Gayet. A kto to widział by syn biskupa, został alfonsem albo złodziejem. Wstyd i hańba. Już lepiej by było gdybyś maurem został albo albigensem. Herezję. Herezję. Pamiętaj synu, już lepiej niewiernym być niż alfonsem. Zapamiętaj Orlon.   I pamiętałem. Nawet w godzinie śmierci. Tym czasem kat ustawił mnie na zapadni i stanął ze mną oko w oko. Gdyby nie to, że zostało mi ledwie kilkanaście minut ziemskiego pobytu na tym padole to stwierdziłbym, że obraz oczu tego szaleńca prześladowałby mnie do końca mych dni. Krwią nabiegłe białka miały żółte plamy a źrenice były bardzo duże. Nieludzko rozszerzone i przybrały barwę nicości. Bezdennej pustki i nocy wiecznej.   - Jakieś ostatnie słowo lub życzenie śmieciu - warknął przez zęby trzymając w dłoniach pętle.   Zanim przez zaschnięte gardło przeszedł mi choć zaczątek jakichkolwiek słów, niebiosa zesłały mi ratunek w najlepszej postaci.   - Poniechaj swe żądzę kacie - znajomy głos wyrwał wszystkich z sielanki ostatnich chwil - Pierwej daj się wypowiedzieć woli bożej i królowi naszemu Karolowi, który to dekret wydał na me skromne, zakonne ręce odnośnie losu tego franta.   Przed szafot, wystąpił zakonnik w habicie dominikańskim, za nim w stronę stołu trybunału podążyło kilku niskich, chuderlawych o postaci wręcz niewieściej franciszkanów, tych samych co dzielili się mamoną z tacy zebranej. Również ukryli swe oblicza pod kapturami. W całkowitej ciszy stanęli między trybunałem a szafotem, dzierżąc w dłoniach jedynie wyciosane w drewnie krzyże. Jeszcze raz zlustrowałem ich oblicza a później machinalnie zacząłem szukać w tłumie zebranych gapiów, miłych twarzyczek dziewcząt. Szybko je odnalazłem. Były tam wszystkie trzy. Wszystkie zapłakane i o rysach tak pietycznych, jakby żałobę im przyszło niedługo nosić po kochającym je czule ojcu a nie mocodawcy z burdelu. Umiały udawać na potrzeby chwili. W końcu uczyły się od mistrza.     Zakonnik zrzucił kaptur. Ojciec Orest od Ran Chrystusa zwrócił się w ostrych słowach do Nérée, który zesztywniał nieprzyjemnie na ciele i stężał w nerwie drgającym, spazmem uciążliwym na widok dominikanina. Teraz zaczął przeczuwać kłopoty.   - Ojcze Nérée. Nie chcę wchodzić w buty trybunału i nie mi pouczać wasze świątobliwe umysły i czyny - wziął zwinięty niemal identycznie jak niedawny wyrok, pergamin z rąk jednego z braci mniejszych i wycelował nim w przewodniczącego oficjum - Lecz myślę, że ten człowiek, choć morderca, szelma i łotr. Ma prawo głosu przed naszymi obliczami. A król w swym wyroku, nakazuje bezsprzecznie udzielić mu woli głosu i obrony. Lecz najpierw pozwolicie, że ja odczytam słowa króla. I pamiętajcie. Nie sądźcie nawet szelmów upadłych dopóki wasze serca nie są czyste. Inaczej będziecie w oczach Pana osądzeni a kto wie, może i zgubieni bardziej niż ten któremu stryczek już gotujecie.     Zerwał pieczęć królewską z dokumentu, rozwinął go, ujął w trzy palce kielich Nèrée z winem, osuszył go do dna bez ceregieli, czknął i swym delikatnym głosem, donośnie rozpoczął     - Ja Karol Czwarty z bożej łaski król Francji i Nawarry, hrabia La Marché. Powołując się na wstawiennictwo aniołów i świętych oraz Boga w trójcy świętej jedynego, który dał mi ziemskie prawo do rozstrzygania sporów i sądów między ludem moim. Ogłaszam biorąc na świadka ojca Oresta od Ran Chrystusa, w sprawie Orlona de Villargent, syna murwy I wszetecznicy a ojca nieznanego lecz syna przybranego biskupa Leforta. Po zapoznaniu się z jawnymi dowodami przeciw członkom trybunału karnego dostarczonym mi przez ojca Oresta od Ran Chrystusa. Ogłaszam z bożej łaski postanowienie…   Nérée zbladł i uchwycił się w miejscu serca. Chciał wstać i przerwać Orestowi lecz uchwycił go w pół jego sąsiad u stołu, generał kartuski Célestin d'Aubignac a siedzący od lewej od dominikanina urzędnik królewski i skarbnik biskupi Maurice de La Ronte z rezygnacją wbił wzrok w stopy pod blatem, w dłoniach ściskał bezużyteczny w tej chwili różaniec. Nérée posłał kolejne zabójcze spojrzenie ku ojcu Orestowi, lecz pozwolił wreszcie usadowić się na powrót na swoim prawie królewskim tronie. W ogóle u stołu zapadła chwila konsternacji a zarazem jakby ruchy wszystkich zdradzały chęć opuszczenia placu i ukrycia się na powrót w swych niedostępnych pospólstwu apartamentach. Każdy się wiercił, odwracał wzrok od szubienicy lub szukał wzrokiem w tłumie choć cienia wsparcia lub pobłażliwości. Sytuację wykorzystał Orlon, który mimo pętli na szyi, odzyskał cięty język dziecka ulicy.   - Rzycie swe ulane dostatkiem i tłuszczem jak świnie u koryta, posadziliście na węglach piekielnych czy krzesłach mości ojczulkowie - tłum zareagował wdzięcznym śmiechem I nawet usta Oresta na krótką chwile wygieły się ku górze - Nie wierćcie się jak murwy galopujące ku spełnieniu na jajcach, tylko słuchajcie głosu króla, który nie zapomina w swej sprawiedliwości o szelmach i frantach. Mówiłem, że sąd i ku Wam idzie z całą mocą swego majestatu.   - Dość Orlonie de Villargent! Do trybunału przemawiasz a nie do dziewcząt swych w bramie zapadłej. Wola króla nie zwalnia Cię z wyroku szelmo a jedynie nakazuje wyjaśnienie sprawy. Więc zawrzyj swój cięty język za zęby i słuchaj a najlepiej módl się ku swemu odkupieniu duszy.   Ojciec Orest zrugał skazanego i powrócił do karty pergaminu. Znów przybrał wręcz wisielczo radosny wyraz twarzy i rozpoczął po raz kolejny   - Na mocy dostarczonych dowodów, relacji świadków i pieczęci papieskiej kancelarii z Awinionu, dowiedziono, iż kardynał Magnion, nieboszczyk już, zginął nie przypadkiem w dzielnicy Gayet, lecz tam, gdzie przystało mu zginąć — między plugastwem, które hołubił bardziej niż świętych. Bywał on stałym i pożądanym widać gościem w domach rozpusty. Upijał swe ciało trunkami i miksturami, które warzyły i podsuwały mu wszetecznice. A duszę swą grzeszną upajał widokiem ich ciał nagich, wiodących na pokuszenie. Oddalały go one od ścieżki Pana Naszego i roli kardynała w świętym kościele rzymskim. Łożył on pieniądze niemałe na swe faworyty w tych pałacach upadku moralności. A brał je ze skarbca arcybiskupstwa za przyzwoleniem skarbnika królewskiego Maurice'a de La Ronte, z którym nie raz wspólnie cudzołożył nie tylko dzieląc się kupnymi dziewczętami lecz i grzech sodomii uprawiając, dzieląc jedno łoże.   Wśród gawiedzi przeszedł szmer. Pełen grozy i chłodu. Wielu widać jak niewierny Tomasz, przejrzało na oczy. Lecz byli i Ci którzy domagali się głowy ojca Oresta a nawet króla. Murwy z Gayet, rozsiane wśród tłumu, klaskały wesoło i przytakiwały każdemu słowu. “Liściki jego pokaż klecho. Miłosne wyznania i marne jak jego siła lędźwi podstarzałych, wierszyki sprośne o bałamuceniu naszych ciał w piernatach garsonier”. Stare kobiety zakryły usta z przerażenia a mężczyźni z niedowierzaniem patrzyli na półnagie ciała murew, które jak kapłanki westfalskie, bez strachu już i z niezachwianą butą odwracały żywot świętego od bram raju ku ogniom piekielnym i wiecznemu potępieniu.     Straż miejska nie do końca wiedziała jak zareagować i kogo rozkazów słuchać, więc po prostu stali, patrząc tępo w tłum i znosząc coraz głośniejsze obelgi wobec majestatu króla coraz większym zniechęceniem. Byli jak te chorągwie upięte na szpicach blanków, murów miejskich. Gotowi stanąć po stronie tych co wreszcie mocą i gwałtem przejmą władzę nad resztą.     Ojciec Orest podszedł do kolejnego zakapturzonego franciszkanina, stojącego ledwie o krok od szubienicy i schodów prowadzących na szafot. Ten wyjął z połów habitu jakiś tobołek zawinięty w aksamitny materiał, nosił on ślady woskowej pieczęci kardynała Magnion. Ojciec Orest ujął zawiniątko i zerwał jednym ruchem skrawek materiału. Wszyscy wlepili wzrok w prostokątny, czarny, skórzany, przypominający księgę obiekt. I zaiste była to księga. Ojciec Orest uniósł ja wysoko nad głowę by każdy mógł ją zobaczyć, poczym położył ją na blacie stołu zaraz obok dłoni ojca Nérée. Ten niechętnie lecz przygarnął księgę bliżej siebie, otworzył ją i odczytał na głos tytuł   - De sincera et fervida oratione at Dominum Nostrum qui hanc civitatem perditam servabit*   Ojciec Orest pokiwał z uznaniem głową a później nagle wybuchł ostrym głosem   - Znać próbował zbawić to miasto. Lecz Szatan widać ma swe sztuczki by nawet kardynała opleść mackami Lewiatana swego sługi plugawego. A czym one są te macki powiecie bracia i siostry w Chrystusie jako prawdzie ostali? Oto I one. - wskazał na moje dziewczęta palcem. Pluie zsunęła delikatnie rękaw sukni z prawego ramienia i bez dalszego ceremoniału, bezwstydnie obnażyła swą dziewczęca pierś, Alipsa lubieżnie wystawiła język I zaczęła krążyć nim po swych wspaniałych, pełnych ustach a Tibelle odwróciła się na pięcie i zadarła fałdy sukni do góry ukazując braciom zakonnym części swego ciała do których światło słoneczne raczej nie dochodzi a widzą je tylko szczęśliwcy, którzy wpierw płacą niemałe ku temu sumy - Tak. Oto jest grzech i jego macki w całej pełni. Napatrzcie się, ludzie pobożni na ich piersi, łona i usta skalane. Kobieta upadła jest grzechem i przyjaciółką Szatana. Lecz czy tylko one noszą w sobie grzech. Sprawdźmy to dobrzy ludzie. Ojcze Nérée obróćcie kolejne stronnice.   Dominikanin nie miał wyjścia i musiał ulec prośbie niżej w hierarchii stojącego brata. Przekręcił od niechcenia jeszcze kilka stron. Prawie każda skrywała małe kawałki pergaminu, zapisane maczkiem wręcz. Nérée wyjmował je na stół i pobieżnie rzucał okiem na treść zapisków. Jego mina mówiła wiele, głównie to że nie ma już dla nich żadnej nadziei.     Wtem pod same nogi straży podeszła kobieta już nie młoda o na wpół siwych włosach, zielonych, wyłupiastych oczach I aparycji jakby właśnie wyszła na świat z czeluści grobu. I nawet rozsiewała wokół siebie woń nagrobną. Orlon nie znał jej zbyt dobrze choć wiedział że również była ulicznicą, choć oczywiście nie tak elitarną jak jego dziewczęta. Wołano na nią wśród dusznych i brudnych zaułków przydomkiem, Biała Myszka. Nikt nie znał jej imienia.     Była Angielką z urodzenia i przypłynęła kilkanaście lat temu do Francji wraz z bogatym kupcem a jej mężem. Ten niestety oddał żywot pod nóż w trakcie jakiejś targowej sprzeczki z żydowskimi handlarzami. Ich spalono za morderstwo a ona nie mogąc odnaleźć się wśród męskiego świata. Szybko popadła w kłopoty i długi i wylądowała na ulicy. Żeby przeżyć tym razem musiała kupczyć swymi wdziękami. Lecz nigdy widać nie trafiła na ludzkiego opiekuna bo długi czas spała pod gołym niebem a ostatnie lata ukrywała się często na cmentarzu zaraz za kościołem św Jana Chrzciciela. Biała Myszka zaproszona miłym i serdecznym gestem ojca Oresta, przebiła się przez straż i stanęła między szubienicą a stołem trybunału.   - Czyżby ojczulkowie były to liściki do nas, niewiast upadłych. Jeden czy dwa adresowane nawet do mnie - wyciągnęła dłoń o brudnych, długich i pełnych żółtawych zgrubień paznokciach i wzięła pierwszy zwitek z brzegu - Cóż za dopust - zaśmiała się kokieteryjnie - akurat mój. Biała Myszko, poniedziałek wczesnym rankiem, dom księdza Brissota na świętym krzyżu, przywdziej na siebie to co ostatnio i bądź posłuszną owieczką w stadzie swego Pana. Będę szubrował po Twym ciele jak hieny cmentarne po grobowcach wśród których spędzasz swe samotne godziny. Podążaj za głosem pańskim. L.M - Lothaire de Magnion.   Biała Myszka zanim ktokolwiek ja powstrzymał ukazała swą obnażoną pierś oficjum trybunału.   - Nie trwożcie bracia przed piersią kobiety jak przed wężem biblijnym. Spójrzcie choć przez palce a zobaczycie i poznacie jaka pamiątka mi została po naszym drogim kardynale - I zaiste ponad prawą piersią miała wypalony herb kardynalski, zapewne rozżażonym do białości sygnetem co było bezsprzecznym dowodem bycia owieczką z pastwiska kardynała Magnion.   * Błaganie, ze szczerą i żarliwą modlitwą do Naszego Pana, który uratuje to zagubione miasto. 
    • Był raz sobie cud kogucik Wszystkie kury bałamucił. One piórka układają I tak z sobą rozprawiają:   - Wczoraj byłam na spacerze za stodołą…   - Ja nie wierzę, przecież jadłam z nim śniadanie, cóż to było za spotkanie…   - Mnie ustąpił wczoraj grzędę…   - Za mną wczoraj leciał pędem.   Inna z miną zatroskaną: - Jak to?, dla mnie  piał co rano!   - On tak do mnie, wam dowiodę bardzo grzecznie puszczał przodem   - Hej słuchajcie, moje panie Zróbmy jakieś  tu zebranie. Oskubiemy mu te piórka Już nie spojrzy żadna kurka.   Popamięta należycie jakie wieść należy życie. * Znowu morał nie umyka Biednaś, gdy masz kogucika Jemu znów odrosną piórka I tak spotkasz go przy kurkach.         ps. Wszelkie podobieństwo do kogokolwiek - wykluczone  
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      @Alicja_Wysocka Alicjo, lubię herbaty ziołowe. :) @Robert Witold Gorzkowski Takie myśli przychodzą do głowy, gdy siedzi się w czterech ścianach, a na dworze ziąb. Również pozdrawiam @Annna2 być może podświadomie - tak! dziękuję :)
    • -Mistrzu, czy urodziwa będzie dobrą żoną? -Urodziwa, czy nie, nigdy nie wiadomo.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...