Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

tutaj uczę się łykać powietrze złożone z opiłków szkła
wzrok pocięty jak perspektywa którą widzi mucha
od szóstej do czternastej później jest latanie na oślep
w poszukiwaniu zimnego cienia żeby jak najszybciej
umrzeć na weekend i po siedmiu dniach od nowa
przyzwyczajać trzeba płuca serce i oczy
do krojenia łamania hartowania i na sprzedaż

na nic więcej nas nie stać tak mocno jak stanie przed lustrem
nigdy nie upadamy niżej niżeli uchlejemy się jak świnia leżąc
skuleni twarzą przytuleni do jakiegokolwiek punktu zaczepienia
nigdy nie będziemy mieli stuprocentowej pewności do czegokolwiek
jak do siebie samego nikomu się nie przyznając
w desperackiej ciszy stoimy po drugiej stronie lustra

marnujemy czas na upiększanie swojej natury

Opublikowano

hmm...zapatrzenie w "martwe" odbicie siebie w codzienności b. pesymistyczne...kiedy czytam, coś kłuje w sercu, czyżby wyczucie (współczucie) ...wnętrza człowieka, który boryka się sam ze sobą? nie wiem...takie są moje pierwsze refleksje

serdecznie pozdrawiam, Tomku :)
Krysia

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




Witaj Tomaszu - że wiersz dobry to mało powiedziane - jest bardzo dobry
ponieważ porusza temat którego raczej większość z nasz nie ma odwagi
upubliczniać - tylko duśi go w sobie patrząc po kryjomu w lustro .
A przecież wystarczy z kim szczerze porozmawiać by odczuć ulgę
i jaśniej spojrzeć przed siebie .
Na tym krótkim wywodzie zakończę , ponieważ czas goni - obowiązki .
pozd
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




Witaj Tomaszu - że wiersz dobry to mało powiedziane - jest bardzo dobry
ponieważ porusza temat którego raczej większość z nasz nie ma odwagi
upubliczniać - tylko duśi go w sobie patrząc po kryjomu w lustro .
A przecież wystarczy z kim szczerze porozmawiać by odczuć ulgę
i jaśniej spojrzeć przed siebie .
Na tym krótkim wywodzie zakończę , ponieważ czas goni - obowiązki .
pozd


no tak zwykle poruszam wstrząsam czymś czym inni się boją wstrząsać /

t
Opublikowano

Rzeczywiście dobry ten wiersz. Pousza temat, którego
wi stocie nie widac w lustrze. Kiedyś już poruszałąm ten
temat, i nie miałam na myśli lustra, w którym się przeglądamy
czy ładnie wyglądamy, lecz czy potrafimy dojrzeć po jego
drugiej stronie coś czego na pierwszy i na drugi, a może
i na trzeci nie jest widoczne czy dostrzeżone. Kiedy w sobie
nie potrafimy tego czegoś poza lustrem dojrzeć to i w drugiej
osobie jeż trudno. Odbicie tu jest czymś co uzupełnia
konkretnie nie przez dopełnienie, tylko pewną powtarzalność
braku dopełnienia w sobie. Nie wiem , jakoś naukowo to się pewnie
nazywa, ale zrozumienie tego nie jest istotne naukowo, gdyż to jest
po prostu czucie ludzkie, które odpowiada za to, że czyjemy sie przy kimś
dobrze itp. nawet nie mówiąc.
Pierwsza strofa podoba mi się bardzo, druga druzgocze trochę wyrażeniem
do czego doprowadza nie chcenie pojęcia siebie, jako istnienia nie tylko
przez samą cielesność i ograniczenie przez podstawowe jej potrzeby
lub też po prostu przedobrzenie niektórych, niekoniecznie potrzebnych.
Fajnie, że poruszasz, ja też lubię poruszać takie niby coś tam, co na codzień
niestety z różnych przyczyn się pomija, a ty o tym napisałeś właśnie tak, żeby
poruszyć o tym do myślenia, zastanowienia i przedstawiłeś to ujęciami
prostotą słowa, która to przedstawia w bardzo obrazowy realistycznie sposób.

Pozdrawiam

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Dekaos Dondi  a potem ktoś głowę kata zetnie  
    • @Nata_Kruk musi być szalony, bo czasem jestem szalona dzięki   @Kwiatuszek dzięki
    • @Natuskaa    "(...) To, co długo dojrzewa, bywa śmieszne i niedocenione (...)".     Rozumiem, że masz na myśli innych ludzi. Bo na podstawie już tylko "Późnego owocu" można wysnuć wniosek, że owoce adojrzałe bynajmniej Cię śmieszą.     Pozdrowienia. ;))*    
    • ... będzie zacząć tradycyjnie - czyli od początku. Prawda? Zaczynam więc.     Nastolatkiem będąc, przeczytałem - nazwijmy tę książkę powieścią historyczną - "Królestwo złotych łez" Zenona Kosidowskiego. W tamtych latach nie myślałem o przyszłych celach-marzeniach, w dużej mierze dlatego, że tyżwcieleniowi rodzice nie używali tego pojęcia - w każdym razie nie podczas rozmów ze mną. Zresztą w późniejszych latach okazało się, że pomimo kształtowania mnie, celowego przecież, także poprzez czytanie książek najrozmaitszych treści, w tym o czarodziejach i czarach - jak "Mój Przyjaciel Pan Leakey" i o podróżach naprawdę dalekich - jak "Dwadzieścia tysięcy mil podmorskiej żeglugi" jako osoby myślącej azależnie i o otwartym umyśle, marzycielskiej i odstającej od otaczającego świata - mieli zbyt mało zrozumienia dla mnie jako kogoś, kogo intelektualnie ukształtowali właśnie takim, jak pięć linijek wyżej określiłem.     Minęły lata. Przestałem być nastolatkiem, osiągnąwszy "osiemnastkę" i zdawszy maturę. Minęły i kolejne: częściowo przestudiowane, częściowo przepracowane; te ostatnie, w liczbie ponad dziesięciu, w UK i w Królestwie Niderlandów. Czas na realizację marzeń zaczął zazębiać się z tymi ostatnimi w sposób coraz bardziej widoczny - czy też wyraźny - gdy ni stąd, ni zowąd i nie namówiony zacząłem pisać książki. Pierwszą w roku dwa tysiące osiemnastym, następne w kolejnych latach: dwutomową powieść i dwa zbiory opowiadań. Powoli zbliża się czas na tomik poezji, jako że wierszy "popełniłem" w latach studenckich i po~ - co najmniej kilkadziesiąt. W sam raz na wyżej wymieniony.     Zaraz - Czytelniku, już widzę oczami wyobraźni, a może ducha, jak zadajesz to pytanie - a co z podróżnymi marzeniami? One zazębiły się z zamieszkiwaniem w Niderlandach, wiodąc mnie raz tu, raz tam. Do Brazylii, Egiptu, Maroka, Rosji, Sri-Lanki i Tunezji, a po pożegnaniu z Holandią do Tajlandii i do Peru (gdzie Autor obecnie przebywa) oraz do Boliwii (dokąd uda się wkrótce). Zazębiły się też z twórczością,  jako że "Inne spojrzenie" oraz powstałe później opowiadania zostały napisane również w odwiedzonych krajach. Mało  tego. Zazębiły się także, połączyły bądź wymieszały również z duchową refleksją Autora, któraż zawiodła jego osobę do Ameryki Południowej, potem na jedną z wyspę-klejnot Oceanu Indyjskiego, wreszcie znów na wskazany przed chwilą kontynent.     Tak więc... wcześniej Doświadczenie Wielkiej Piramidy, po nim Pobyt na Wyspie Narodzin Buddy, teraz Machu Picchu. Marzę. Osiągam cele. Zataczam koło czy zmierzam naprzód? A może to jedno i to samo? Bo czy istnieje rozwój bez spoglądania w przeszłość?     Stałem wczoraj wśród tego, co pozostało z Machu Picchu: pośród murów, ścian i tarasów. W sferze tętniącej wciąż,  wyczuwalnej i żywej energii związanych arozerwalnie z przyrodą ludzi, którzy tam i wtedy przeżywali swoje kolejne wcielenia - najprawdopodobniej w pełni świadomie. Dwudziestego pierwszego dnia Września, dnia kosmicznej i energetycznej koniunkcji. Dnia zakończenia cyklu. Wreszcie dnia związanego z datą urodzin osoby wciąż dla mnie istotnej. Czy to nie cudowne, jak daty potrafią zbiegać się ze sobą, pokazując energetyczny - i duchowy zarazem - charakter czasu?     Jeden z kamieni, dotkniętych w określony sposób za radą przewodnika Jorge'a - dlaczego wybrałem właśnie ten? - milczał przez moment. Potem wybuchł ogniem, następnie mrokiem, wrzącym wieloma niezrozumiałymi głosami. Jorge powiedział, że otworzyłem portal. Przez oczywistość nie doradził ostrożności...    Wspomniana uprzednio ważna dla mnie osoba wiąże się ściśle z kolejnym Doświadczeniem. Dzisiejszym.    Saqsaywaman. Kolejna pozostałość wysiłku dusz, zamieszkujących tam i wtedy ciała, przynależne do społeczności, zwane Inkami. Kolejne mury i tarasy w kolejnym polu energii. Kolejny głaz, wybuchający wewnętrznym niepokojem i konfliktem oraz emocjonalnym rozedrganiem osoby dopiero co nadmienionej. Czy owo Doświadczenie nie świadczy dobitnie, że dla osobowej energii nie istnieją geograficzne granice? Że można nawiązać kontakt, poczuć fragment czyjegoś duchowego ja, będąc samemu tysiące kilometrów dalej, w innym kraju innego kontynentu?    Wreszcie kolejny kamień, i tu znów pytanie - dlaczego ten? Dlaczego odezwał się z zaproszeniem ów właśnie, podczas gdy trzy poprzednie powiedziały: "To nie ja, idź dalej"? Czyżby czekał ze swoją energią i ze swoim przekazem właśnie na mnie? Z trzema, tylko i aż, słowami: "Władza. Potęga. Pokora."?    Znów kolejne spełnione marzenie, możliwe do realizacji wskutek uprzedniego zbiegnięcia się życiowych okoliczności, dało mi do myślenia.    Zdaję sobie sprawę, że powyższy tekst, jako osobisty, jest trudny w odbiorze. Ale przecież wolno mi sparafrazować zdanie pewnego Mędrca słowami: "Kto ma oczy do czytania, niechaj czyta." Bo przecież z pełną świadomością "Com napisał, napisałem" - że powtórzę stwierdzenie kolejnej uwiecznionej w Historii osoby.       Cusco, 22. Września 2025       
    • @lena2_ Leno, tak pięknie to ujęłaś… Słońce w zenicie nie rzuca cienia, tak jak serce pełne światła nie daje miejsca ciemności. To obraz dobroci, która potrafi rozświetlić wszystko wokół. Twój wiersz jest jak promień, zabieram go pod poduszkę :)
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...