Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki
Wesprzyj Polski Portal Literacki i wyłącz reklamy

Zapiski na piersiach V.


Oluśka

Rekomendowane odpowiedzi

Pierwszego dnia na wsi dziewczyny nie mogły się nadziwić pięknu okolicy. W malowniczo położonej wiosce, otoczonej zielonymi górami, stał dom ich przyjaciółki. Przypominał dworek z początku XX wieku, zarówno z zewnątrz, jak i z rozplanowania pomieszczeń.
Na parterze była obszerna strefa dzienna, z otwartym na duży hol salonem, kuchnią i jadalnią, oraz część gospodarcza i dwie sypialnie. Jedna z nich, ta z bezpośrednim wyjściem do ogrodu, należała do mamy Małej. Wnętrza były przestronne, z otwartym od parteru aż po dach pokojem dziennym.
Na piętro prowadziły drewniane skrzypiące schody. Była tam antresola i dwie sypialnie z oddzielnymi łazienkami i garderobami. Pokój Małej miał niewielką łazienkę, średniej wielkości garderobę, za to balkon z widokiem na ogród. W drugiej sypialni, w której rozgościły się Kara i Kwiatek, łazienka była ogromna, a garderoba przestronna. W końcu miały tu zamieszkać dwie dbające o swój wygląd kobiety. Piękna symetryczna bryła, a na deser zachwycający ogród. Mała zaimponowała swoim przyjaciółkom.
W jej domu pachniało ziołami, jedzeniem oraz farbami. A do uszu dolatywała muzyka. Dom miał szansę stać się domem z duszą, ale na takie miano musiał poczekać parę ładnych lat.
- Popatrz, jaka biblioteka – zatrzymały się przed olbrzymią szafą pełną różnych woluminów. – Kiedy ona zdążyła to wszystko zgromadzić? – Wśród współczesnych wydawnictw w zbiorze Małej znalazły się książki, które można było traktować już jako zabytki.
- A ta płytoteka? – nie mogły przejść obojętnie obok nowoczesnego sprzętu stereo z wyeksponowanym adapterem. Kolekcja płyt winylowych swoją objętością i wartością dorównywała zbiorowi książek.
- Część jest moja – jak zjawa pojawiła się Ela. – Ale Mała nie gardziła muzyką, którą ja cenię. Wręcz przeciwnie i wszystko jest teraz tu, razem.
- Niesamowite. Przecież to fortuna – wielkie oczy Kary zrobiły się ogromne.
- Być może. Nie to jest ważne – szczery uśmiech Eli działał uspokajająco. – Prawdziwy majątek ma się tu – i wskazała na serce. – Jadę do córci. Kupić wam coś w mieście?
- Ucałuj ją. Jutro do niej zajrzymy, a dziś mamy plany poznawcze – dziewczyny spojrzały na siebie tajemniczo. – I dzięki, mamy wszystko czego nam trzeba.
- Bawcie się dobrze, aniołki – mówiła, wsiadając do wielkiego czarnego Jeepa.
Podczas zwiedzania domu, krok w krok za dziewczynami chodził kocur. Sprawdzał, czy aby nie broją i dokładnie obwąchiwał każdy dotknięty przez nie przedmiot. Czuwał nad stanem dobytku swojej nieobecnej pani.
Dzień był piękny. Słońce pieściło zieleń przyrody, brązem okrywało odsłonięte ramiona i twarze. Po dokładnym przestudiowaniu domu, kochanki wybrały się na polowanie z aparatem. Lubiły robić zdjęcia, sobie i przyrodzie. Ich pasją było prowadzenie dokumentacji ze swojego życia. Może ktoś to kiedyś doceni, nie zgani, zrozumie, pokocha. Prowadziły wojnę z powszechnie panującą homofobią i dlatego gromadziły różne dowody swojej miłości.
Po udanych łowach, zakończonych rytualnymi igraszkami na łące, wracały do domu. Od jednej gospodyni kupiły kobiałkę malin. Miały straszną ochotę na słodkie naleśniki.
Kiedy szły, beztrosko wymachując aparatem i koszykiem, o mały włos nie rozjechał ich jakiś wariat w srebrnym Murano. Nie zdążyły nawymyślać odpowiednio kierowcy, gdy ten się cofnął. Z samochodu wysiadł Smutas.
- Szukałem pani – jego twarz nie wyrażała żadnych uczuć, ale oczy miał szalone. – Musimy…Chciałbym porozmawiać.
- Ale ja nie mam o czym z panem rozmawiać – Kara przyglądała się mężczyźnie z uwagą.
- Gdzie ona jest?
- Proszę pana. Nikt mnie nie upoważnił do udzielania takich informacji.
- Ale w jakimś celu pani się u mnie zjawiła. Nie może mi pani teraz odmówić pomocy – ręce desperata uniosły się w błagalnym geście.
- Miał pan dużo czasu, aby znaleźć Małą. Teraz nie jest odpowiedni czas.
- Co pani przez to rozumie?
- Nic to panu nie da, a jej może zaszkodzić – dziewczyny wzięły się z ręce. – Proszę wybaczyć, ale się spieszymy – dodał Kwiatek i odeszły.
Na suchej, piaszczystej drodze Smutas stał przez chwilę, myślał. Potem wsiadł do samochodu i popędził w poprzednio obranym kierunku.
- Nie dobrze, kochanie – Kwiatek objęła Karę. – Nie powinien był się tu pojawić.
- Spokojnie. Poradzimy sobie – i przyspieszyły kroku.
- Tak. Musimy coś ustalić, a Ela pewnie wie więcej – zamyśliła się Kwiatek. – Co ci Mała dokładnie powiedziała?
Kara pomyślała przez chwilę. – Tak na prawdę, to niewiele. Wspomniała coś o pismach… – tu przerwała i ostatnie metry do domu przebiegła.
- Czekaj! – Kwiatek z koszyczkiem malin wolała nie ryzykować upuszczenia smakołyków.
Kara wyciągnęła z samochodu plik papierów, które w szpitalu dała jej pielęgniarka.
- Tu coś jest. Czuje to.
Dziewczyny usiadły na podłodze w salonie i zaczęły przeglądać dokumenty. Były tam jakieś rachunki, notatki na luźnych kartkach, maszynopisy, rękopisy, rysunki i inne osobiste zapiski. W jednym z grubych brulionów, na pierwszej stronie znalazły tekst napisany ołówkiem: „Mam 31 lat. Właśnie zaczynam nowe życie – po raz piąty. Dlaczego akurat w pociągu? To świetne miejsce na igraszki z myślami, wspomnieniami. Doskonałe na zabawę z wypaczonym umysłem. Symboliczne pożegnanie, a może katharsis? Na pewno czas w tym miejscu zastyga i pozwala się wchłaniać. Rytmiczne uderzanie kół. Zawsze mnie usypiał stukot pociągu, to miarowe odliczanie czasu, powolne zmienianie się krajobrazu. Rozpływam się, pomimo tego, że pociągi są obrzydliwe, brudne i śmierdzące. Nic się nie zmienia w tej kwestii od tylu już lat.” W tytule stało: „Prawie jak życie”.
- O cholera – z wyraźnie przejętą miną Kara patrzyła na zeszyt. – Myślisz to samo co ja? – zwróciła się do swojej ukochanej.
- Zaraz – Kwiatek zerwała się na równe nogi. – Głupio mi tak szperać w jej prywatności.
- Poczekamy na Elę i będzie raźniej.
- Masz racje. Pewnie lepiej to zrozumie – uśmiechnęła się do Kary. – A, i musimy jej powiedzieć o tym chudzielcu, który o mały włos nas nie zabił.
Plan był opracowany. Wieczorem, przy naleśnikach miały wszystko powiedzieć Eli.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pi tu pi tu, pi tu pi tu
co za palant pisze mi tu
to Sam jeden, ciemny twór
co napisze - to stek bzdur

więc Sam jeden się ogarnął
i co myślał, to wygarnął:
Piszesz schludnie, stylistycznie
i bezbłędnie gramatycznie

lecz brakuje tu wigoru,
trochę akcji i humoru,
doprawione szczyptą szoku
by Cię każdy miał na oku

może by się też szarpnięcie zdało
duszy, co ma we władaniu ciało...
Czy sugestia moja w cenie?
nie wiem
bo przecie
najlepiej wychodzi mi pitolenie...


pozdrowienia :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


×
×
  • Dodaj nową pozycję...