Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

3 część raportu będzie składać się z 2 części, pierwszej - teoretycznej i nadmuchanej i drugiej, bardziej praktycznej. Poniżej przedstawiam pierwszą, która tylko w pewnym sensie jest raportem.. Praktyczna dopiero za kilka dni..

Zastanawiałem się, co umieścić w 3 części raportu. Mógłbym rozwijać dywagacje estetyczne,
ale doszedłem do wniosku, że byłby to rodzaj meta - sztuki dla sztuki (na życzenie mogę to jeszcze kiedyś zrobić, i to dokładnie). Bardzo chętnie jednak w tym temacie popolemizuję..

Zastanawiałem się, czy nie przybliżyć tutaj tzw. „piramidy duchowej” Kandinskiego, która jest dość celną analizą odbioru sztuki w perspektywie społecznej, ale kto zainteresowany, dotrze
i się zapozna (może jest nawet jakiś PDF w sieci).

Mógłbym dalej drążyć typologię odbiorców i nadawców. Ale wydaje się to zbędne.

Wybrałem materię głównie etyczną (wiem, jak to fatalnie brzmi).

Głównym pojęciem estetyki jest piękno (jednak nadal).

Głównym pojęciem epistemologii (a szerzej poznania świata, czy też nauki) jest prawda.

Głównym pojęciem etyki zaś jest dobro.

Zatem piękno, prawda i dobro.
Dlaczego jednak mamy za nimi podążać? Kto nam każe (ewolucja, geny, społeczeństwo, moralność, religia?). Oczywiście, po części też – różnie to bywa. Ale wydaje się, że wartości te bronią się uniwersalnie w tym sensie, że prowadzą do rozwoju – człowieka – kultury – cywilizacji. Znowu - oczywiście można krytykować wartość rozwoju (który to bardzo często ma drugi zły koniec kija i kultura ogólnie psieje, nie ujmując nic pieskom), ale należałby zaproponować coś w zamian. Jeśli jedyną alternatywą ma być samobójstwo, dekadencja czy barbarzyńskie uwstecznienie, to nie jest to super zachęcająca alternatywa. Choć nutka dekadencji nigdy nie zaszkodzi..:)


Przewrotny trochę (nazywany Salvadorem Dalim nauki) filozof i fizyk Paul K. Feyerabend stwierdził kiedyś prosto:
„Celem nauki, jak i wszelkiej poznawczej refleksji nad światem jest rozszerzanie ludzkiej wolności, wspomaganie godnego życia i odkrywanie tajemnic natury”.

Zaś Dobry polski aktor, Zdzisław Maklakiewicz, znany oczywiście głównie jako inż. Mamoń, (zapił się na śmierć), mówił kiedyś tak:
- Wchodzisz na scenę i musisz coś zrobić, żeby ludziom, choć przez chwilę było lepiej. No wejdź..zrób, żeby choć przez chwilę było im lepiej (cytat z pamięci).


W kontekście pisania (tutaj, na forum) i komentowania, myślę, że warto poruszyć temat prawdy, w kontekście też wolności (swobody wypowiedzi, wolności człowieka w ogóle).
Sztuka, mimo pewnych rygorów, jest jednak przede wszystkim domeną wolności.

Co do prawdy, każdy ma jakąś prawdę.

Soren Kierkegaard napisał ładnie: „Chcę znaleźć prawdę, która jest prawdą dla mnie. I do czegóż przydałaby mi się tzw. prawda obiektywna, gdyby dla mnie i mojego życia nie miała głębokiego znaczenia”.

Choć sztuka bywa często przedstawiana jako kłamstwo (fantazja – to jednak nie to samo) – jak to powiedział chyba Picasso: sztuka to kłamstwo, które pomaga uwierzyć (czy też zobaczyć) prawdę.

Prawda jest ważniejsza od estetyki. Choć z drugiej strony Prawda przez duże P ma często blask (a więc walor estetyczny).

Oczywiście, trzeba wystrzegać się prawd banalnych.
Ale tak naprawdę krąg tematów od wieków jest ten sam: miłość, śmierć, samotność.
Sztuka jawi się wtedy, najprościej mówiąc, gdy ktoś dotyka tych odwiecznych spraw w jakiś nowy sposób. Zyskuje to wymiar uniwersalności – gdy indywidualny utwór odbija się w czytelniku.
Można by ten wątek rozwijać, ale jest to przedmiotem wielu analiz przeżycia estetycznego, pomińmy to.
Czasami zresztą czytelnik czuje, że to przed chwilą przeczytał miał, gdzieś, kiedyś – na końcu języka. Ale ktoś inny to za niego wyraził. To jeden z triumfów sztuki. Budzi się wtedy w czytelniku wdzięczność, ale niekiedy też budzi się zawiść (na zasadzie: szkoda, że ja tego pierwszy nie napisałem). Zawiści nie warto chować, bo mało ma nam do zaoferowania, patrząc z czysto egoistycznego punktu widzenia. Raczej wtrąca w neurozę albo skazuje na syndrom nieuznanego geniusza.

Inne zwycięstwa sztuki mają wymiar trochę nazbyt idealistyczny – kiedyś chciano by sztuka (poezja..) zbawiała: ludzi i narody.

Teraz głównie ma zabawiać. I też dobrze, śmiech, dobry śmiech, nigdy nikomu nie zaszkodził.

Pamiętając o tym, że każdy ma jakąś swoją prawdę, warto pamiętać o łagodności.

Prześledźmy tę łagodność na takim oto przykładzie dyskusji na temat wolności, kłamstwa i prawdy.

(Zob. zestawienie opinii na temat encykliki: R. Graczyk, Papież - wolność – dialog, Gazeta Wyborcza z 21.11.2003)

O koncepcji „wolności prawdziwej” pisze Leszek Kołakowski: „Zgodnie ze zwykłym użyciem słowa »wolność « jestem wolny przez samą możliwość wyboru, czyli jestem wolny, zarówno gdy dobro, jak i gdy zło wybieram. W tym ostatnim wypadku staję się zły, lecz jestem nadal wolny i z tego tytułu odpowiedzialny. Natomiast pozytywne, augustyńskie wyobrażenie o wolności utożsamia wolność z wyzwoleniem od grzechu, narzuca zatem mniemanie, że im mniej okazji do grzechu świat mi dostarcza, tym bardziej kwitnie wolność moja, stąd łatwy wniosek, że wszelka forma przymusu, która ogranicza moje możliwości grzeszenia, nie tylko mi na korzyść wychodzi, ale moją wolność pomnaża, dlatego augustyńska doktryna w tym punkcie jest dobrym uzasadnieniem reżimuopresywnego”.

J. Tischner odpowiada: „Rację ma Kołakowski, gdy pisze: »Jestem wolny, zarówno gdy dobro, jak i gdy zło wybieram «. Ale rację ma C H Y B A również św. Augustyn, gdy pisze, że im częściej wybieram zło, tym bardziej popadam w zależność od zła (...) O tych, którym kłamstwo »weszło w krew «, mówimy: »są zniewoleni « przez nawyk, przez strach. Gdy nas przekonują, że mimo to czują się wolni, odpowiadamy: »pozorna wolność «. Nie można jednak powiedzieć, że ci, którzy »nawyknęli « do prawdomówności, utracili wolność. Takie jest bowiem »prawo wartości «, że »im wyższa wartość, tym większa wolność «”

Tischner konkluduje, że człowiek posiada rozum i wolę, rozum kieruje ku prawdzie, wola ku dobru, a przecinając więź pomiędzy prawdą a wolnością, otrzymujemy bezwolny rozum albo oślepioną wolę. Dostrzega jednak podwójne niebezpieczeństwo niezharmonizowanej prawdy i wolności: nacisk na prawdę usuwa relatywizm, ale grozi totalizmem idei, nacisk na wolność usuwa totalizm, przynosi jednak chwiejny subiektywizm. Zdaniem Tischnera, wolność nie jest najwyższą wartością człowieka, ale jest wartością podstawową. Bez wolności nie może być mowy o odbudowie osobowej tożsamości.


W tym „chyba” Tischnera kryje się, moim zdaniem, rzecz niesłychanie istotna. Punkt balansu i harmonia pomiędzy wolnością a prawdą, pewna łagodność prawdy.

Odnosi się to w szczególności do forum.

Wydaje się, że aby człowiek dostrzegł konieczności w harmonii prawdy i wolności, musi najpierw dowiedzieć się, kim jest, a wtedy konieczność działania będzie wypływać z jego świadomej istoty. Proces taki można nazwać procesem wykształcania cnót, procesem samodoskonalenia, procesem stawania się osobą (tak np. u Tischnera, personalizmie chrześcijańskim), dążeniem ku Oświeceniu (w tradycji Wschodu), czy też w terminach psychologicznych: indywiduacją (u Carla Gustava Junga), dezintegracją pozytywną (u Kazimierza Dąbrowskiego) lub czymś w rodzaju integracji świadomego „ja” (np Georgija Gurdżijewa).

Przepraszam za to moralizowanie, co do którego, zapewne, mam najmniejsze prawo.

Pytano kiedyś Senekę, dlaczego nie żyje dokładnie wg pięknych poglądów które głosi. Odpowiadał: piszę o cnocie, nie o sobie. Gdy zdołam, będę żył jak należy.

Nie usprawiedliwiam się już jednak zbyt często powiedzeniem Owidiusza: „Widzę i pochwalam, to, co dobre, ale podążam za gorszym”.

Smrodek moralizatorski się zwiększa, więc w ewentualnych komentarzach postaram się trochę rozładować atmosferę.

Na koniec zaś, coś o prawdzie sztuki na przykładzie muzyki.
Ale spokojnie można zastosować to do prób poetyckich. Podstawy zatem pod słowo muzyka: poezja. A prozaicy podstawią: proza.

Otóż Roman Berger, teoretyk muzyki i kompozytor, pisze:

"(...) Muzyka jest ważną sprawą. To znaczy, że nie jest jakimś wymysłem, produktem chorej myśli, chimerą. Ani płodem samowoli. Pod jednym warunkiem: że chodzi o twórczość. O autentyczną twórczość. Problemem natomiast – i poważnym problemem – jest detekcja twórczości. Tu pozwolę sobie zacytować ze słynnej antologii Wolfganga Laadego kilka fragmentów tekstów narodów przyrodzonych (ludów naturalnych):


Cóż się dzieje? Lutnia nie śpiewa! Jest to tylko drzewo.
Nie może śpiewać, jeśli nie ma serca. Musisz mu dać serce!
Drzewo musi iść z tobą, na twoich plecach, do walki,
musi przesiąknąć krwią – krwią z twojej krwi, tchnieniem twego tchnienia.
Twój ból musi stać się jego bólem, twoja sława – jego sławą.
I uderzył w bęben, i śpiewał całą noc, i próbował wskrzesić dziewczynę
z martwych.

(…) A tu jeszcze usłyszałem, jak Słońce wschodząc – śpiewało."


Na koniec proponuję dla oczyszczenia atmosfery tango, które jest bardzo estetyczne, zdjęcia filmowe, które są wyjątkowo wysmakowane i sytuację, która wymaga działania w stronę..no właśnie.. wolność można różnie wykorzystać. Ale ta nutka dekadencji…
Korci ..:)

www.youtube.com/watch?v=6FOUTWbu5WM

Opublikowano

Interlokutorka /hrabina von S/ ziewa dyskretnie, potakując przy tym kształtną główką. Twarzyczce nadaje wyraz skupienia byle nie urazić adwersarza, byle nie urazić...

służąca pod nosem

I na co komu te facecje? Z andronów ni ślubu, ni dzieci nie będzie!

:))))))))))))))

Pozdrawiam.

Opublikowano

Nie dało się inaczej zrobić z tą prozą, bo inaczej tytułu nie można poprawić. Chociaż, w źródle, gdzie był i jest esej, jest tak podpisany, jak ja powtórzyłem. Bo np. już, co do eseju Kim jest człowiek estetyczny? , który teraz czytam z komentarzami, to ten jest podpisany Marat Dakunin, i tak ewentualnie bym przytaczał (nic nie zmieniając, jak i nic nie zmieniłem w O doskonałych w źle i niewydajności zła , ale proszę, jak sobie tylko Maracie życzysz, i po części rozumem Cię, ale tylko po części (niestety dla mnie), nawet jeżeli wyjątki potwierdzają regułę. Ale teraz z kolei nie wiem, czy mi samowolnie wypada zmienić to, co jest w źródle (nawet jeżeli nie podałem źródła), no i nawet jeżeli autor sam się tego domaga. Pozdrawiam, i przepraszam, za zbytnią dosłowność (w końcu brania faktów).

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


To co piszesz (przepraszam - jeśli uważasz, że powinniśmy zaPANować :-) nad sobą - po prostu napisz)
jest fantastyczne! Aż strach pomyśleć, że nie wrócisz z tej Azji, jak gdzieś napisałeś o rychłej podróży.
Zrób jakąś stronę z tymi rozważaniami o sztuce, żeby wszyscy mogli zaglądać, albo najlepiej wydaj czarno na białym.

Dziękuję za lekturę i czekam na dalsze.
Opublikowano

WiJA:

Co Ty piszesz? Tu jest źródło, tak?

www.maratdakunin.salon24.pl/72477,o-doskonalych-w-zle-i-niewydajnosci-zla

Gdzie tam jest to podpisane? Jest na moim blogu. Jest to podpisane A. Jadczyk?

W czym mnie nie rozumiesz? Że nie chcę żeby tekst mojego autorstwa był przypisany A. J?
To chyba normalne? Nawet i dlatego, że Arkadiusz nie pisze tak jak ja, mógłby się czuć On dziwne!!

W tekscie powołuję Kierkegaarda, Niemczuka i Jadczyka też (ich idee), ale opisuję je swoim językiem albo zaznaczam "cytat" - w takim razie mógłbyś przypisać tekst odpowiednio im 3 :)

Mam wrażenie, że albo inaczej coś widzimy tam na stronie, albo jakieś przekłamania na falach :)

pozdrawiam serdecznie

Opublikowano

Panie Marat wiesz Pan jak jest - dla jednych nudne, dla innych interesujące i cały urok na tym się opiera.
Faktem jest, że na forum zrobiło się poważniej (powiem dla mnie), za oknem od rana deszcz, czas na jakiś żart, trzeba wyluzować umysł :)

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Całe szczęście! Dla nas wszystkich. Także nieświadomych (jeszcze) co by stracili :-)
[quote]
A Dorota sugerowała, że nudnawa ta część 3
Kobiety są przekorne. Po prostu, więc nie wnikajmy w to ;-)

Pozdrawiam.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Całe szczęście! Dla nas wszystkich. Także nieświadomych (jeszcze) co by stracili :-)
[quote]
A Dorota sugerowała, że nudnawa ta część 3
Kobiety są przekorne. Po prostu, więc nie wnikajmy w to ;-)

Pozdrawiam.

1) Nie umiem się ustosunkować do tak ciepłych słów, chyba otworzę okno..(popaduje..)
Obawiam się jednak, że jestem na wypaleniu, melancholia aktywna zmieni się w pasywną,
durerowskie dłuto omsknie się z ręki i przewierci mózg. Mam straszne wahania nastrojów (przepraszam, to nie forum terapeutyczne :)


2) Absolutnie nie wnikam. żebyś wiedział jaki ja jestem przekora
Opublikowano

Boskie Kalosze,

Nawiązałeś do "Pi"

www.maratdakunin.salon24.pl/122603,wieczne-powroty

Zjedź na dół i będzie obrazek, ja pan w końcu odkrywa to, że wszystko w głowie (tam - teoria Boga/wszystkiego)
i zaczyna się do niej dobierać...:)

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Przepraszam, przepraszam, przepraszam, to moja wielka pomyłka, czyli mojej kurzej ślepoty, i mojego chciejstwa – najłagodniej mówiąc, a/bo mówiąc do rzeczy (normalnie) – mojej indolencji (oczywiście umysłowej) w rozpoznawaniu rzeczy do rzeczy. Jeszcze raz przepraszam i pozdrawiam.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




Powiadam wam: Tej nocy dwaj będą na jednym łożu, jeden będzie zabrany, a drugi pozostawiony. Dwie mleć będą na jednym miejscu, jedna będzie zabrana, a druga pozostawiona.
(Łk 17,34-35)

Wtedy dwóch będzie w polu: jeden będzie wzięty, drugi zostawiony. Dwie będą mleć na żarnach: jedna będzie wzięta, druga zostawiona. Czuwajcie więc, bo nie wiecie, w którym dniu Pan wasz przyjdzie.
(Mt 24, 40 – 42)

pozdrawiam
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




Powiadam wam: Tej nocy dwaj będą na jednym łożu, jeden będzie zabrany, a drugi pozostawiony. Dwie mleć będą na jednym miejscu, jedna będzie zabrana, a druga pozostawiona.
(Łk 17,34-35)

Wtedy dwóch będzie w polu: jeden będzie wzięty, drugi zostawiony. Dwie będą mleć na żarnach: jedna będzie wzięta, druga zostawiona. Czuwajcie więc, bo nie wiecie, w którym dniu Pan wasz przyjdzie.
(Mt 24, 40 – 42)

pozdrawiam
amen
:)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio w Warsztacie

    • Pani Dyrektor ogłosiła, że na Wigilię zostaną zaproszeni najlepsi maturzyści z ostatnich dwudziestu lat. Jak się okazało było to zaledwie kilka osób. Inicjatorem okazał się tajemniczy sponsor, który opłacił catering szkolnej Wigilii i DJ"a pod tym jednym warunkiem...

      Frekwencja dopisała, catering i DJ również stawili się punktualnie.

      Na początku był opłatek, życzenia, kolędy a później, no a później, to trzeba doczytać.

       

      Na scenę wyszła pani Krysia, woźna, która za zgodą pani dyrektor miała zaśpiewać Cichą noc. Pojawiła się umalowana, elegancka w swojej szkolnej podomce i zaczęła śpiewać, ale nie dokończyła, bo ujrzała ślady błotka na parkiecie. Oj, się zdenerwowała babeczka, jakby w nią piorun strzelił. Trwała ondulacja w mig się wyprostowała i dziwnie iskrzyła, jak sztuczne ognie. Przefikołkowała ze sceny, czym wywołała konsternację zgromadzonych, bo miała około siedemdziesiątki i ruszyła w stronę winowajcy. Po drodze chwyciła kij od mopa z zamiarem użycia wobec flejtucha, który nie wytarł porządnie obuwia przed wejściem. Nieświadomy chłopak zajęty gęstym wywodem w stronę blondynki otrzymał pierwszy cios w plecy, drugi w łydki i trzeci w pupę. Odwrócił się zaskoczony i już miał zdemolować oprawcę ciosem, gdy na własne oczy zobaczył panią Krysię, woźną, złowrogo sapiącą i charczącą w jego stronę i zwyczajnie dał nogę.

       

      – Gdzieeee w tych buuutaaach pooo szkooole?! Chuuliganieee! – Ryknęła Pani Krysia i jak wściekła niedźwiedzica rzuciła się w pogoń za chuliganem.

       

      Zgromadzeni wzruszyli ramionami i wrócili do zabawy. DJ, chcąc bardziej ożywić atmosferę, puścił remiks „Last Christmas”, od którego szyby w oknach zaczęły niebezpiecznie drżeć.

       

      Wtedy to się stało.

       

      Wszystkich ogarnęło dzikie szaleństwo. No, może nie wszystkich, bo tylko tych, którzy zjedli pierniczki.

      Zaczęli miotać się po podłodze, jakby byli opętani. Chłopcy rozrywali koszule, dziewczęta łapały się za brzuszki, które błyskawicznie wzdęły się do nienaturalnych rozmiarów. Chłopięce klatki piersiowe rozrywały się z kapiszonowym wystrzałem i wyskakiwały z nich małe Gingy. Brzuszki dziewcząt urosły do jeszcze większych rozmiarów i nagle eksplodowały z hukiem, a z ich wnętrza wysypał się brokat, który przykrył wszystko grubą warstwą.

      Muzyka zacięła się na jednym dźwięku, tworząc demoniczny klimat.

       

      Za to w drzwiach pojawił się niezgrabny kontur, który był jeszcze bardziej demoniczny.

      Sala wstrzymała oddech, a Obcy przeskoczył na środek parkietu szczerząc zęby, na którym widoczny był aparat nazębny.

       

      – Czekałem tyle lat, żeby zemścić się na was wszystkich!

       

      – Al, czy to ty? – zapytał kobiecy głos.

       

      – Tak, to ja, Al, chemik z NASA. Wkrótce na Ziemi pojawią się latające spodki z Obcymi, którzy wszystkich zabiją.

       

      – Chłopie, ale o co ci chodzi?

      – zapytał dziecięcym głosem ktoś z głębi sali.

       

      – Wiele lat temu na szkolną Wigilię upiekłem pyszne pierniczki. Zostały zjedzone do ostatniego okruszka, ale nikt mi nie podziękował, nikt mnie nie przytulił, nikt nie pogłaskał po główce, nikt mnie nie pobujał na nodze. Było mi przykro. Było mi smutno. Miałem depresję!

      Nienawidzę was wszystkich!

       

      Tymczasem na salę wpadła pani Krysia, woźna, kiedy zobaczyła bałagan, dostała oczopląsu, trzęsionki, wyprostowana trwała ondulacja stała dęba i zaryczała na całą szkołę:

       

      – Co tu się odbrokatawia!

       

      – Ty, stary patrz, pani Krysi chyba styki się przepaliły. – Grupka chłopców żartowała w kącie.

       

      Pani Krysia odwróciła się w ich stronę i poczęstowała ich promieniem lasera. To samo zrobiła z chłopcami-matkami małych Gingy i dzięwczętami, które wybuchły brokatowym szaleństwem.

      – Moja szkoła, moje zasady! – krzyknęła pani Krysia, woźna.

       

      Na szczęście nie wszyscy lubią pierniczki.

       

      Maturzyści, zamiast uciekać, wyciągnęli telefony. To nie była zwykła Wigilia – to była `Tykociński masakra`. DJ, zmienił ścieżkę dźwiękową na „Gwiezdne Wojny”.

       

      Grono pedagogiczne siedziało na końcu sali, z daleka od głośników DJ'a, sceny, całego zamieszania i z tej odległości czuwali nad porządkiem. Nad porządkiem swojego stolika.

       

      Później Pani dyrektor tłumaczyła dziennikarzom, że Wigilia przebiegła bez zakłóceń, a oni robią niepotrzebny szum medialny.

       

      Nie wiadomo, co stało się z chemikiem z NASA, ale prawdą było, że pojawiły się spodki, ale nie z UFO, tylko na kiermaszu świątecznym, które każdy mógł dowolnie pomalować i ozdobić.

       

      Pani Krysia, woźna, okazała się radzieckim prototypem humanoidów - konserwatorów powierzchni płaskich.

       

      To była prawdziwa Tykocińska masakra, która zaczęła się niewinnie, bo od...

       

      Wesołych Świąt!

       

       

  • Najczęściej komentowane w ostatnich 7 dniach



  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • BITWA MRÓWEK   Pewnego słonecznego dnia wracałem do domu z grzybobrania. Obszedłem jak zwykle swoje ulubione leśne miejsca, w których zawsze można było znaleźć grzyby, lecz tym razem grzybów miałem jak na lekarstwo. Zmęczony wielogodzinnym chodzeniem po pobliskich lasach w poszukiwaniu grzybów i wracając z mizernym rezultatem nie było powodem do radości i wpływało negatywnie na ogólne samopoczucie. Pogoda raczej nie dopisywała i tutaj mam na myśli deszczową pogodę, lecz nie można było tego nazwać suszą. Wiadomo jednak, że bez deszczu grzyby słabo rosną albo wcale.  Grzybiarzy również było niewielu co raczej nikogo nie może zdziwić podczas takiej pogody. Wracałem więc zmęczony i z prawie pustym koszykiem, a że do domu było jeszcze kawałek drogi, postanowiłem odpocząć sobie przysiadając na trawie, która dzieliła las z drogą prowadzącą do domu. Polanka pachniała sianem, a świerszcze cały czas grały swoją muzykę, tak więc po chwili zapadłem w drzemkę.  Słońce przygrzewało mocno, a w marzeniach sennych widziałem lasy i bory obfitujące w przeróżne grzyby, a wśród nich prym wiodły borowiki i prawdziwki, były tam również koźlaki, osaki, podgrzybki, maślaki i kurki.  Leżałem delektując się aromatem siana czekającego na całkowite wysuszenie, a przy słonecznej pogodzie proces ten był o wiele szybszy. Patrząc w bezchmurne niebo nie przypuszczałem, że za chwilę będę świadkiem interesującego, a nawet fachowo mówiąc fantastycznego widowiska.  Wspomniałem już, że w pobliżu polanki gdzie odpoczywałem przebiega piaszczysta leśna droga i właśnie na niej miało odbyć się to niesamowite widowisko. Ocknąłem się z drzemki i zamierzałem ruszać w powrotną drogę do domu, gdy nagle zobaczyłem mrówki, mnóstwo czarnych mrówek krzątających się nieopodal w dziwnym pośpiechu. Postanowiłem więc pozostać ukrywając się za pobliskim drzewam obserwując z zainteresowaniem poczynania tychże mrówek. Słońce powoli chyliło się ku zachodowi. Mrówki gromadziły się na tej piaszczystej drodze i było ich coraz więcej, lecz bardziej zdziwiło mnie co innego w ich zachowaniu. Zaczęły ustawiać się rzędami, jedne za drugimi, zupełnie jak ludzie, jak armia szykująca się do bitwy. Zastanawiałem się po co to robią, ale długo nie musiałem czekać na wyjaśnienie zaistniałej sytuacji, ponieważ właśnie z drugiej strony drogi zobaczyłem nadchodzące w szyku bojowym masy czerwonych mrówek. Cdn.       *********************************
    • Plotkara Janina, jara kto - lp.   Ma tara w garażu tu żar, a gwara tam.   To hakera nasyła - cały San - areka hot.   Ma serwis, a gra gar gasi, wre sam.   Ima blok, a dom - o - da kolbami.   Kina Zbożowej: Ewo, żab zanik.   Zboże jeż obzikał (kłaki).   (Amor/gęba - babę groma)   A Grażyna Play Alp, anyż arga.   Ile sieci Mice i Seli?   Ot, tupiąca baba bacą iputto.                      
    • Ma mocy mało - wołamy - co mam.    
    • Kota mamy - mam, a tok?  
    • A ja makreli kotu, koguta lisi Sila. -  tu go kuto  kilerka Maja.          
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...