Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

a kiedy iść będę musiał


Rekomendowane odpowiedzi

droga prowadziła mnie zawsze dalej niż matka
tak poznawałem świat wspinając się z mozołem
na zawsze ostatnią deskę ratunku
gdy ptaki nadaremnie przysłaniały słońce
bezwolne w półcieniach pamięci

wracałem na szczekanie starego psa
niebem ciężkim od pełni aż pochyłe myśli zegara
nie zmieniły kąta nachylenia świtu do zenitu

mieszkałem w tobie oddychałem powietrzem
ciężkim od bibelotów pasów do pończoch
dziadek chłopski filozof powtarzał że ze szczęściem lepiej
koty są teraz w modzie pozwalają samotnym przeżyć samotność
i tak naprawdę można znaleźć to co nigdy nie zginęło
a tylko na chwilę odeszło

a kiedy przyjdzie czas i iść będę musiał
to pójdę tam gdzie taty łza
skapnęła kiedyś do kwaśnego mleka
przez falujący łan co poplącze nogi
w taborach gwiazd i tętencie koni

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


o jak fajnie, ze jestem pierwsza:),,mieszkałem w tobie oddychałem powietrzem'' i zaraz potem,,koty sa teraz w modzie''.Chyba już wiem, co mi sie podoba w Twoich wierszach Januszu.Są wywazone w częsiach delikatnych i bardziej dosłownych,taka mieszanka nastrojowości i realizmu...pozdrawiam:)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

pękka mi głowa, w wierszu jest coś tak jak ja chciałam iść
broszę żeby tylko nie uprawiano praktyk religijnych
na mnie itp. i proszę o zdjęcie wierszu o krzyżu-
bo czuję ze gdzies cos jest nie tak,
teraz wspłcześnie
i innych wymiarów juz nie próbowano
bo to szkodzi na głowę
moje ciało tego nie przetrzyma
i innym też szkodzi bardzo,
chciałabym blisko być mojego męża i dzieci
ale bez układania jak się mam zachowywać,
bo jestem grzeczna kiedy mnie się
nie wali i bije jak zwierzę, tylko rozmawia
i nie zostawia
i pomaga sobie cos przypomnieć,
co było pred chwilą,

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tym razem wydaje mi się Januszu, że odrobinę przedobrzyłeś kilkoma rzeczami. Wielość czasowników zachwiała płynność, rytm i równowagę wiersza.
Za dużo dopowiedzeń i przegadania odciąga czytelnika od sedna.
Moja propozycja (kierunek wprowadzenia ewent. zmian):

droga prowadziła mnie zawsze dalej niż matka
mozolna wspinaczka

wracałem do starego psa
nieba ciężkiego od pełni
powietrza nasyconego zapachem bibelotów
pasków do pończoch

dziadek chłopski filozof powtarzał
ze szczęściem lepiej
koty są teraz w modzie
pozwalają samotnym przeżyć samotność
i można znaleźć to co odeszło tylko na chwilę

a kiedy przyjdzie czas i będę musiał iść
pójdę tam gdzie łza taty skapnęła do kwaśnego mleka

przez falujący łan co plącze nogi
w tabory gwiazd i tętent koni



Pomarudziłam, teraz zabieram ;))

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Prawie każdy twój wiersz, można jeszcze "uczesać", by był bardziej przystojny ale to trochę bez sensu. Luźny nadgarstek, zamaszystość frazy to twoja wada i zaleta, znak szczególny, podjęte świadomie ryzyko twórcze. Zabrać ci to, to "zabić" Pyzińskiego ;) Wyjmuję dla siebie, z tego co piszesz, to, w czym bardziej słyszę myśl, niż słowa, i tak jest w tym przypadku...
Dobre.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • A więc usiądź tu. Wskazuję gestem puste krzesło. Przy stole. Przy tym stole z uschniętą różą w wazonie pękniętym na wpół.   Za oknami wiatr szeleści i szumi.   Snuje jakąś opowieść pośród drzew.   Pośród drzew rozchwianych w szpalerze.   Wśród topól, kasztanów…   Wśród nocy…   W pustym pokoju słońce wiszącej lampy. Zakurzone, szklane klosze z cmentarzyskiem czarnych much.   Wiszący nade mną ciężar śmierci. Nad nami.   A więc siada na krześle.   Otwiera usta, jakby chcąc coś powiedzieć.   Chwilę się zamyśla. Zamyka je znowu. Zaciska mocno, ukrywając wzruszenie. Tak, jak się widzi kogoś bliskiego po wielu latach.   I nic.   Jedynie szum dojmującego milczenia białej ciszy.   Zdawać by się mogło, że nie ma tu nikogo. Bo to prawda. Albowiem prawda. Tylko głód wyobraźni owiewający pajęczyny na jakichś nachyleniach ścian, załomach, mansardach, nieskończonych amfiladach pokoi oświetlonych kinkietami świec…   Ale mówi coś do mnie. Mówi zbudzonym cichością głosem. Takim płynącym z daleka rzeką czasu.   Niedosłyszę. Albowiem zagłusza go piskliwy szmer wzburzonej we mnie krwi.   A więc mówi do mnie, poruszając bladymi jak papier ustami.   Wyodrębniam ze słuchowych omamów niewyraźne słowa.   I próbuję ująć jej dłoń, którą trzyma na stole przy talerzu z okruchami czerstwego chleba.   Dłoń aż nazbyt chudą, aby mogła należeć do świata żywych. Doskonale nieruchomą.   Nie mającą już tego blasku, co kiedyś.   Kiedy skupiam się w sobie, aby jej dotknąć, cofa ją nieoczekiwanie.   I patrząc się na mnie tym wzrokiem wyblakłym śmiercią, mówi szeptem, nie-szeptem, głosem jakimś dalekim: „Wybacz, synku, ale mogę tobie usłużyć jedynie wspomnieniem”.   I nie mając czasu obrócić wzroku, tylko patrząc się nieruchomo jak kamienne popiersie – rozpływa się wolno w tym deszczu wirującego kurzu.   W melancholii, w bólu nieistnienia.   Mamo. Mamo! Ja wtedy śpiewałem ci kołysankę, wiesz? Tutaj i tam. Nad szarą, lastrykową płytą.   „Wiem, synku, wiem…”.   Poczekaj! Chciałem cię jeszcze tyle…   Odwracam się, ockniony krótkim skrzypnięciem podłogowej klepki. I znowu.   Jakby ktoś na nią nadepnął nieświadomie.   Jakby od czyichś kroków.   Omiatam spojrzeniem pustą otchłań smutku.   (Włodzimierz Zastawniak, 2024-06-03)    
    • Macanie świata chwilą, a każdy wydech jest tak czy inaczej ostatnim, każdy wdech pierwszym – wiedziano o tym 40 tys lat temu, przechowali Eskimosi, zresztą w Genesis mowa o tym samym... Więc pierwszy do mnie mówi, drugi z tym "zapachami ze wspomnień" mniej, bo nie bardzo lubię słowo "wspomnienia" nie posiadając żadnych miłych...    Pozdrawiam :)    
    • Ładne te słowa. Kiedyś zwierzęta także padały, nie tylko w rzeźni. Dawne czasy wyczarowałaś, bardzo ładne.  :-)
    • @Nefretete Przy każdym odczytaniu tych, co wydają  się zrazu wiele nie kryć odkrywa się. Potem wrócę jeßcze. Pozdrawiam :)
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Odpowiadam: 

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...