Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Dobiega końca poranna myśl


Rekomendowane odpowiedzi

Dobiega końca poranna myśl,
dzień się z szarością ściska,
jeszcze tu miejsca na słowa brak,
jeszcze się z trudem witają ludzie
na końcu mórz i ulic.

Nadchodzi czas na czysty śpiew,
wiatr czyta w piasku ułożony rytm,
na dłoniach młode koraliki z lat,
na ustach chłodna słodycz zmierza tam,
gdzie strome zbocze sumień.

Spotkali ludzie swoją dumną pieśń,
nie słuchać-uciec? nie wierzyć? przecież...
gdzie wstyd tajemnic oświetlać ma czyn,
gdzie ścieżki w słabe mosty nadziemne się składają,
tam bliski koniec dumań!

Poznałem smutną czerń i gorzki zapach róży,
która kolcami niepamięć uleczyła,
oplatać boleść krzywd i kwitnąć w chmurny dzień,
mnie-ubogiego starca nauczyła,
zanim zmęczone zamarły dłonie.

Dobiega końca poranna myśl,
nie słychać melodii, która świat zbudziła.
Czy to sen tworzył głupie domki z kart,
czy to się wiara z prochu odrodziła?
I cienie, co w obraz życia wkradły się złem,

w róże bez cierni przemieniła?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kaliope X.:bardzo smutny ten wiersz, taki - "wzięty z życia"
Cofam się nim w czasie w lata młodości... w te różne życiowe -wloty i upadki.
Zatroskany, jakby zmęczony, jakąś chorobą, czy doznanym cierpieniem.
Tak jakbym wyglądał w nim, tylko różańca, modlitwy i tego krzyża,
gdyż-"gdzie strome zbocze sumień" Dużo bym tu jeszcze musiał pisać.
Wszystkich goni, ten okrutny czas.
Tak więc: Dobrej nocy i uśmiechnij się.


Pozdr. b;

J.S

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Róże bez cierni, to ładne. Nieraz i długo się nad tym zastanawiałam, dlaczego
róże muszą być symbolem miłości i co niedawało mi spokoju to
te kolce . Kiedyś, nawet gdzieś tutaj o tym wspomniałam,
przy wierszu Joanny Em, zdaje się. Ładny ten wiersz, o tym co w człowieku
gdzieś tkwi i chciałby przynajmniej pomarzyć o życiu bez bólu.
Zadawanie bólu to głupota, a nieświadomie to już trudno nazwać, co to.
Wystarczy zrozumieć jakie pobudki sobą kierują w złośliwości, w zazdrości
i nie potrzebny jest ból. Od bólu wszystko w życiu się psuje łącznie
z zadawanym je drugiemu człowiekowi.
Kaliope, kojarzy mi się również z kaliami- ładne kwiaty, choć kiedy skojarzą się z grobami,nie będzie lubił tych kwiatów, ten kto się boi śmierci bardzo.

Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję za komentarze.
Super-Tango.. wiersz, mimo, że ma smutny wydźwięk, jest o nadziei. Bo zawsze, na końcu, gdy już uświadomimy sobie, że róże oswojone swe ciernie porzucają, maluje się nam przed oczyma wizerunek świata bez cieni – chociażby takich na odległość różanych cierni. Kolce jednak tkwią w każdym obrazie, a od nas tylko zależy, jak bardzo, mimo tego, będzie nam się chciało po prostu BYĆ. A trzeba nam pragnąć tego życia.. choćby i z krzyżem lat, wspomnień, doznań..
Powtórzę raz jeszcze to, co napisałam do „Gryfa” :
Każdy dzień przynosi nam tyle, ile jesteśmy w stanie udźwignąć. Jak lekko byłoby patrzeć w przyszłość, bez cierni różanych, które pamięć kaleczą... Każdy dzień przynosi nam taki obraz, choć czasem - mimo jego kwitnącego piękna - wonią swą zbyt przestrasza - i nie chcesz, by urok chwili prysł.. i nie chcesz, by znów wyrwać Cię ze snu na jawie.. i nie chcesz, by to się snem znów okazało, co Ci na chwilę, u progu dnia, dało wiarę w siebie i w ludzi..

To wiara inspiruje dzieła. Życie zaś je objaśnia.

Tak więc.. niech mimo cierni na łodygach życia, chce nam się BYĆ! A jak?.. dodałam nowy wiersz.
Pozdrawiam. I.. tak, uśmiecham się :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Fly Elika – tak już chyba musi w życiu być, że piękno czasem okupione jest cierpieniem. Piękno, którego doświadczamy (w innych, w zachowaniu, w postawach wobec nas samych), piękno nasze względem innych – bo kosztuje nieraz wiele wyrzeczeń, piękno zwyczajności, codziennej pogody i nie-pogody ducha.. co odbija się na nas zawsze! Ale z drugiej strony spójrz – czym róża byłaby bez cierni.. czym dobro bez zła, prawda bez fałszu – kontrasty uwydatniają to, do czego mamy dążyć. Pokonywać zło dobrem, zwyciężać niechęć pracą itd. Miłość ma wiele symboli. Róża.. piękna i groźna jednocześnie, głęboka, przerażająca czerwień a zapach słodki i ulotny.. Piszesz o bólu. Zraniłaś się kiedyś kolcem róży? Zapewne. Ale mimo tego nie wyrzucisz ich do koszta, gdy dostaniesz w podarunku.. zachwycisz się, zapatrzysz, zamyślisz może. Odcinaj to, co boli, od piękna, które w sobie zawiera to, na czym TOBIE zależy. Ból minie szybko, jak te domki z kart…

Pozdrawiam :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bardzo mądry i kwietny komentarz, powiedziałabym licealny :))sama tak doradzam,
tylko konstrukcja ludzka niejednokrotnie po przeżyciach na pewne rzeczy nie daje
możliwości ani nie pozwala :)). Usprawiedliwianie zła przez wyleczenie go dobrem
to Syzyf. Bo tam gdzie nie ma zła a jest dobro, często namawia, że może być jeszcze złem
bo zło jest po to by dobro go leczyło - działało.:)) Nic nowego - ale coś co na poziomie
licealnym nie jest omawiane :))).

Czytasz bardzo dużo wierszy. Ładnie piszesz i heroizujesz przeciwnośći.
Codzienność też może piękna, gdy nie jest powtarzająco nudna,
ale wtedy można o niej też piękniej pisać, tak jak ty to robisz właśnie w wierszu.
Gwarantowana przeżywalność nastroju, w klimacie Kaliope może trwać wiecznie,

Agnes?

Pozdrawiam bardzo

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Fly Elika - konstrukcja ludzka jest krucha. Jak doradzić inaczej niż odwołując się do własnych doświadczeń, skoro wszyscy przeżywamy je w sobie właściwy, a nam PODOBNY sposób? Nie wyjdziesz poza to, co ludzkie.. a jeśli byś spróbowała.. wtedy właśnie inni uznają, że zakrawasz o kicz lub trącisz banałem w swojej - bądź co bądź mądrej przecież - odpowiedzi. Człowiek oczekuje czasem prostoty w wyrazach i tak już na wskroś prosto wypowiedzianych. Dlaczego ludzie nie dostrzegają sensu tam, gdzie on naprawdę tkwi? Czy forma zawsze jest tym, co niweczy treść? Hmm... To co do pierwszej części Twego komentarza.

Dalej: czy codzienność może być nudna? Naprawdę uważasz, że tak? Dlaczego nie nudzi nam się jedzenie chleba, mimo, że spożywamy go codziennie? Nie chodzi o rutynę. Ty decydujesz, jak życie smakujesz ;-))) Może w zabawny nieco sposób, ale mam nadzieję, że przekazałam swoją myśl w jasny sposób.

Pisanie o codzienności to pisanie wiersza prozą a prozy wierszem. A ponad strofami i brakiem rymów odpowiednich - czas mija i nieubłaganie... znów zatracasz się w powtarzalności :-) Po prostu żyj! Jak? - jak potrafisz najlepiej.

Nie mogę wyzbyć się myśli, że znów potraktujesz moje słowa jak licealny wywód :-)

"Gwarantowana przeżywalność nastroju, w klimacie Kaliope może trwać wiecznie" - o, cenię to sobie.

Nie Agnes.

Pozdrawiam również. Serdecznie.

K.W.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




Jak nie Agnes, to zamiennie może coś jak porady cioci, babci - sorki,
tak mi się skojarzyło.
Piękny wywód o codzienności, nie wiedziałabym na ten temat nic gdybyś mi nie powiedziała.
I nastrój wiersza spowodował taką cudowną okazję do wgłębiania się
w nieustanny heroizm codzienności, jak właśnie Kaliope, a to X, to że każdy
tak powinien, czy tylko ktoś określony? kto przecierpiał ciężki stan i już nie chce wpaść w ten sam stan X, ale się nie da bo za chwile usłyszy, że skoro ktoś nosi X, to on po nim musi
na nowo :) Urocze i piękne.
A codzienność sobie leci przed komputerkiem i krzyże bolą. Najwazniejsze jednak
jest to, że napisało o tym co się wie najlepiej. Czyli jak być X.
Nie własna droga i zrozumienie życia, tylko słuchanie rad o X.
Przecież nie ma nic piękniejszego, jak dawanie rad o X.

Ja kocham codzienność bez rad o X i nadawaniu o X, tylko o codzienności
z powagą i uśmiechem też dla codzienności. Ale nie daj Boże usłyszy to
nadający o X, to za chwilę i tak ten X wyląduje na nie X. I tak powinno być.
Trzeba żyć jak najlepiej, ale z X :)))
Padam z X i bez X jakby coś :)), ale Kaliope na pewno coś słyszała o X, pytanie czy chciałaby być codziennie Kaliope z X czy też bez X, a może nie chciała wieczną heroiczką i codzienną, tylko musiała, bo inni tak chcieli?
Piękna mitomania X :))) jak i wiersz.
-Kto ma X ? łapy w górę.
- Wszyscy
- No, ale ...., no to od początku.
:)


Dzięki serdeczne
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie. Nie od początku. Bo wszyscy mają X. Ha! Fly Elika - wybacz, że po raz kolejny okazałam się naiwna. Bo widzisz, ciocią, babcią czy Bóg wie kim jeszcze od udzielania rad jakichkolwiek nie zamierzam być. Zupełnie nie zrozumiałaś intencji. Przykre to.
Wiersz jest.. jest dobry. Nie ironizuj. Mów jasno. Tyle.

Do napisania! przeczytania... etc.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co by nie napisać na komentarz, to i tak bys powiedziała, że to nie o tym, albo o tym
ale...
Więc niech będzie, że to nie o tym tylko o tamtym.
Wiersz kończy się pytankiem...
A ty jesteś Kaliope X i wiesz najlepiej i inni też to już wiedzą,
że tylko ty możesz wiedzieć :)))
to też nie o tym, napewno:)))))

Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Fly Elika...

Przyznam, że bardzo mnie Twój komentarz poruszył, zbulwersował wręcz.

Musiałam się przejść, żeby ostudzić emocje i nie napisać czegoś, czego miałabym żałować.

Cisza...
Ja nie potrzebuję tego rodzaju emocji, takich dygresji, chwytania za słówka.
To nie fair. Nie dajesz mi możliwości odpowiedzi na Twój komentarz. Budujesz mi żałosny, nieprawdziwy wizerunek "wszystkowiedzącej" jakiejś tam X. To boli. To nie ja. Nie mam takiego charakteru, nie chcę tego, takiej etykietki. Toż ja najbardziej w świecie wystrzegam się właśnie takich pysznych, wyniosłych słów. Jest mi przykro. I wiem, że Ciebie to nie poruszy.

Pokazałaś mi jedno - muszę być bardziej oszczędna w słowach. Na zbyt wiele liczyłam.

Ja nie wiem wszystkiego najlepiej. Ja piszę. Ty masz do tego takie samo prawo.

Dlaczego mam pozwolić się zdeptać?

NIE ZNASZ MNIE... Nie będę żałosna.

Naucz, a nie poniżaj.. w tak zgrabny sposób.

Żegnam.


In-humility.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przepraszam, że tak opisałam to z humorem i że to cię uraziło.
Mitologia w zalążku i budowanie nastroju ciągłych cierni, z tego zalążka
to zapowiedź na nowy koszmar, ciernie, bez cierni, Kaliope, kalie, cienie. To warsztat
i takie wyraziłam zdanie na budowanie podobnej nastrojowości, i jak to się rozwija.
Szkoda, że nie zrozumiałaś moich intencji. Wyniosłych słów użyłaś w przesadnym komentowaniu i udzieleniu rady, mnie nie znając. Ten błąd się często zdarza,
mnie również, i mój komentarz to był przykład na to z czego też wynika.
Napisał Super-Tango o podobnym odczuciu nastroju, nie tylko ja.

Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Być może nie do końca wzajemnie się zrozumiałyśmy.
Nastrój, rzeczywiście, początkowo jest smutny. Ale stopniowo zmierzając ku finałowi, znak zapytania jakby nieśmiało sugeruje... że może już? może minie? może zaświeci słońce, jak po deszczu tęcza kolorami zasnuwając owe cienie.

Muszę przyznać Ci rację i w przyszłości zważać na to, by nie stwarzać wrażenia przesadystki. Może po prostu zbytni chwilowy optymizm wziął górę. A chyba lepiej być realistą.

Dzięki. Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Radosław nie do końca tak można powiedzieć. Takie stwierdzenie jest nawet krzywdzące dla tych wrażliwszych, delikatniejszych serc.
    • @viola arvensis A nie sądzisz, że za złamane serce odpowiedzialny jest podmiot ( liryczny) ? 
    • wczoraj kochał dziś mówi mam to gdzieś więc muszę odejść   wczoraj mówił jesteś melodią tylko ciebie umiem słuchać   wczoraj płakał gdy była smutna dziś się śmieje zamykając drzwi   drzwi za którymi było dużo słońca wesoły wiatr przytulny deszcz   gdzie śniadanie witała małość uśmiech smakował jak chleb  
    • Wywiad    Swietłana Pikta urodziła się w średniej wielkości mieście w obwodzie wołgogradzkim, ale w wieku dwóch lat jej rodzice zostali wysłani do Ukraińskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej, do miasta Donieck.   Gdy była w ciąży, zaatakowali ją neonaziści. Początkowo mieszkali na przedmieściach, w Pieskach, a później w samym Doniecku. Spędziła tam dzieciństwo i młodość. Była członkinią ukraińskiej młodzieżowej olimpijskiej drużyny pływackiej. Treningi odbywały się głównie w Kurachowie (gdzie teraz toczą się walki), a zawody odbywały się na całej Ukrainie. Odwiedziła niemal każde miasto na Ukrainie. Później przeprowadziła się do Kijowa, gdzie mieszkała przez 18 lat i tam urodziły się jej dzieci. Podczas ostatniej ciąży została zaatakowana przez dwa tuziny członków C14, ukraińskiej grupy neonazistowskiej, która była wściekła z powodu jej sprzeciwu wobec brutalnych represji Kijowa na Donbasie. W 2018 roku wraz z rodziną uciekła do miasta Jarosław (Rosja), gdzie obecnie pracuje w telewizji jako reporterka wojenna i często podróżuje na front.   Poniżej znajduje się mój pełny i nieskrócony wywiad ze Swietłaną, pierwotnie przeprowadzony po rosyjsku i przetłumaczony przeze mnie. Wszystkie jej spostrzeżenia są bardzo interesujące i wnikliwe. Jednym z najważniejszych jest jej potwierdzenie, że ukraińska armia rozpoczęła mordercze bombardowanie Doniecka i innych miast w Donbasie na tydzień przed wysłaniem przez prezydenta Putina sił ekspedycyjnych w celu ochrony mieszkańców i próby zmuszenia Kijowa do rozmów przy stole negocjacyjnym (Zachód błędnie nazywa to "rosyjską inwazją").   - Jak wyglądało życie w Doniecku, zanim Kijów zaczął bombardować miasto?   - W 2013 roku życie w Doniecku było bardzo dostatnie. Miasto konkurowało z Kijowem, a często go przewyższało pod względem kultury i infrastruktury. Oligarcha Rinat Achmetow zbudował najwspanialsze lotnisko i najwspanialszy stadion Ukrainy, "Arena Donbasu". Biznes kwitł. Nikt nie przejmował się językiem ani polityką; wydawało się, że wszyscy byli zainteresowani tylko zarabianiem pieniędzy.   - Dlaczego Kijów bombardował Donieck i inne miejsca w Donbasie w maju 2014 roku?   - Kiedy w Kijowie doszło do tzw. Majdanu, Donbas stanął przed wyborem: albo zginąć walcząc, albo zginąć bez stawiania oporu. Nielegalny przewrót w Kijowie doprowadził do władzy radykalne siły nacjonalistyczne, których celem było zniszczenie etnicznych Rosjan i wszystkiego, co rosyjskie. Pomimo wysiłków Związku Radzieckiego, a później niepodległej Ukrainy, Donbas nigdy nie stał się prawdziwie ukraińskim (prowadzona była polityka przymusowej ukrainizacji). Stało się jasne, że Donbas przygotowywano jako ofiarę, pretekst do wciągnięcia Moskwy w wojnę z wieloletnim bezprawiem i ludobójstwem miejscowej ludności rosyjskiej. Prozachodni, majdanowski reżim, który niestety został uznany przez Rosję, był całkowicie podporządkowany Zachodowi. Prezydent Piotr Poroszenko obiecał, przemawiając publicznie, że "dzieci Donbasu będą siedzieć w piwnicach (pod bombami), podczas gdy nasze (ukraińskie) dzieci będą się uczyć". Dał jasno do zrozumienia, że Kijów zamierza nadal dewastować Donbas. Majdan został zorganizowany w celu wywołania wojny z Rosją; ale Moskwa wahała się i niestety przystąpiła do wojny dopiero w 2022 roku. Kiedy odwiedziłam Donbas po rozpoczęciu walk, zobaczyłam dzieci bawiące się odłamkami bomb, a moje włosy posiwiały.   - Kiedy mieszkałaś w Kijowie, czy protestowałaś przeciwko masakrom w Doniecku?   - W tym czasie organizowano obozy dla ukraińskich dzieci, zachęcając je do zbierania rzeczy dla neonazistów z pułku "Azow", którzy aktywnie niszczyli Donbas i mordowali cywilów. Zasadniczo wszystkie dzieci na Ukrainie zostały zmuszone do współudziału w rozlewie krwi swoich rodaków. W każdej szkole organizowano zbiórki koców, skarpetek itp. dla "Azowa". Dzieci brały udział w obozach szkoleniowych dla ukraińskich sił zbrojnych. Jest to dobrze znana taktyka opisana przez Fiodora Dostojewskiego w Biesach - wspólna zbrodnia łączy grupę ludzi. Ukraińskiemu społeczeństwu w tamtym czasie brakowało solidarności i celu. Kijów wykorzystał wojnę przeciwko mieszkańcom Donbasu, aby zjednoczyć resztę Ukrainy. Pewnego dnia, na czacie zbierającym fundusze dla ukraińskich żołnierzy, zamieściłam zdjęcie pomnika upamiętniającego dzieci z Donbasu zabite przez ukraińską armię. Co się stało? Byłam ścigana i prześladowana przez ukraińskich dziennikarzy, SBU, a później neonazistów z C14, młodzieżówki partii "Swoboda" powiązanej z SBU. Moje nazwisko zostało dodane do bazy danych Mirotworec. Ukraińska policja zignorowała moje skargi. Byłam w ciąży i zmuszona byłam ukrywać się codziennie od 09 rano do 18 wieczorem, z wyjątkiem weekendów. Dlaczego tylko w tych godzinach? Zrozumieliśmy, że neonaziści pojawiali się tylko w godzinach pracy, co oznaczało, że byli na czyjejś liście płac. Było to zarówno zabawne, jak i smutne, ale po 18 mieliśmy wytchnienie. Grozili przemocą, walili w moje drzwi. W końcu nie mogłam tego znieść; byłam zbyt przerażona. Ponadto byłam w ciąży. Postanowiliśmy uciec do Rosji.   - Po bombardowaniach Donbasu przez Kijów dokąd uciekła większość ludzi?   - Podczas pierwszych bombardowań zdecydowana większość ludzi - ponad milion - uciekła do Rosji. Wówczas rzeczniczka prasowa Białego Domu Jen Psaki bezdusznie i cynicznie stwierdziła, że uchodźcy ci pojechali "odwiedzić swoje babcie" w Rosji. Większość później wróciła do domu, ponieważ byli zmęczeni życiem na koszt Rosji.   - Jak wyglądało życie w Doniecku w latach 2014–2022?   - Lata 2014–2016 były dramatyczne pod względem intensywności konfliktu; później było mniej napięcia, ale nadal ostrzał był śmiercionośny. Przez osiem lat na froncie nie było ani jednego spokojnego dnia. Byłam świadkiem, jak ukraińscy i polscy najemnicy*, snajperzy i bataliony nacjonalistów, "bawili się", strzelając do miejscowych z nudów. Najbardziej uderzyło mnie to, jak miejscowi, nawet sześcioletnie dzieci, potrafili rozpoznać kaliber, rodzaj pocisku, a nawet kraj pochodzenia amunicji po jego dźwięku. Z czasem nauczyłam się również odróżniać ogień "wychodzący" od "nadchodzącego", ciche polskie miny, "Grady" i haubice. Bardzo uważałam, gdzie stąpam, wiele obszarów było usianych "płatkami", małymi minami, które odrywają stopę, gdy się na nie nadepnie. Szczególnie żal mi było osób starszych i dzieci.   - Czy mogłaby Pani opowiedzieć nam, jak wyglądały wydarzenia w lutym 2022 roku?   - Tydzień przed rozpoczęciem Specjalnej Operacji Wojskowej Donieck stanął w obliczu najcięższego ostrzału artyleryjskiego od 2014 roku. Wcześniej w tym miesiącu (lutym) bataliony nacjonalistyczne zajęły szkoły w obwodach zaporoskim i chersońskim, aby przygotować się do ataku na Krym (sporządziłam o tym raport). Ludności Donbasu zaproponowano masową ewakuację do Rosji, ale 90% odmówiło - przyzwyczaili się do życia pod ostrzałem. 25 lutego w Doniecku przerwano dostawy wody po tym, jak stacja pomp "Północny Doniec - Donbas" została zamknięta z powodu przerwy w dostawie energii spowodowanej ukraińskim sabotażem. Charakterystyczną cechą tego okresu było użycie HIMARS i innych zachodnich pocisków kalibru 152–155 mm, wymierzonych w centrum miasta, celowo uderzających w miejsca i zgromadzenia cywilne. W czerwcu 2022 roku byłam świadkiem ataku HIMARS na centralny dworzec autobusowy. Widziałam na własne oczy zniszczenia wskutek ostrzału amerykańskich rakiet, wiele martwych ciał cywilnych i rannych z odciętymi kończynami.   - Czy życie w Doniecku poprawiło się od czasu rozpoczęcia ofensywy rosyjskiej w tym roku?   - Po wyzwoleniu Awdiejewki i Krasnogorowki Donieck poczuł lekką ulgę. Obecnie istnieje krucha koncepcja "stosunkowo bezpiecznych dzielnic Doniecka", której wcześniej nie było. Niestety, problemy z dostawami wody wciąż są poważne, ale do każdej dzielnicy dostarczana jest woda na kilka godzin dziennie.   - Czy Donieck jest teraz w stanie się odbudować?   - Rozpoczęła się odbudowa na dużą skalę. Gdy tylko będzie można budować bez natychmiastowego zniszczenia w wyniku pobliskich walk, firmy budowlane i drogowcy chętnie zabiorą się do pracy. Postęp jest wolniejszy niż oczekiwano, ale rosyjskim władzom udało się zbudować autostrady, kliniki szpitalne, oddziały położnicze i całe nowe dzielnice. Nic na taką skalę nie zostało osiągnięte w ciągu 30 lat ukraińskich rządów.   - Jak wygląda teraz życie w Doniecku?   - W Doniecku mam teraz swój własny "raj", z wodą dostępną przez kilka godzin i ogrzewaniem. Moje mieszkanie jest teraz ciepłe! W godzinach dostawy wody ciśnienie jest wystarczające, aby uruchomić pralkę, co jest wielką radością. Kąpiel nadal polega na nalewaniu wody z garnka chochlą, ponieważ strumień jest zbyt słaby na prysznic. Ale najważniejszą rzeczą jest z grubsza regularne zaopatrzenie w wodę. Zazwyczaj spędzam poranki, kręcąc się w różnych miejscach pod ostrzałem, a kiedy wracam, jestem szczęśliwa, że mogę się umyć w ciepłym mieszkaniu. Jeszcze pół roku temu było to bardzo trudne. Spałam pod trzema kocami zimą i kupowałam wodę do prania.   - Czy mogłaby Pani opowiedzieć nam o mieszkańcach Doniecka? Jacy oni są?   - Ludzie w Donbasie to w większości fataliści. Od dawna żyją gotowi na śmierć w każdej chwili. Najlepszy opis tych ludzi pochodzi z powiedzeń, które słyszałem: "nie usłyszysz swojego pocisku, więc po co panikować?" lub "noszę koronkową bieliznę, żebym nie musiała się wstydzić na stole koronera". Mieszkańcy Doniecka nauczyli się wartości wspólnoty, ściśle wchodząc w interakcje z sąsiadami, ponieważ przetrwanie na wojnie nie jest możliwe w pojedynkę. Niestety, stali się również emocjonalnie powściągliwi - uśmiechy i emocje są rzadkością. Ciepłe słowa są rzadko słyszane. Liczą się czyny. Dla osób z zewnątrz mogą wydawać się zgorzkniali, ale to po prostu surowość i opanowanie niezbędne do przetrwania na wojnie.   - Niedawno była Pani na linii frontu w obwodzie zaporoskim. Jak tam było?   - W obwodzie zaporoskim byłam na linii frontu w rejonie połohowskim, w kierunku Oriechowa. Mogę potwierdzić, że nastąpiła zmiana na linii frontu w pobliżu Rabotino. Wtedy była niewielka zmiana, ale coś się zaczynało zmieniać. Wielu mieszkańców wciąż żyje w strachu przed SBU, nacjonalistycznymi batalionami i międzynarodowymi brygadami, że mogą wrócić. Mieszkańcy boją się, że zostaną ujęci na kamerze. A w osobistych rozmowach usłyszy Pan rzeczy, które sprawiają, że włosy stają dęba. Ludzie nazywają wojskowych kontrahentów NATO i międzynarodowe brygady "Niemcami", co wyraźnie ma konotacje z II wojną światową. Są też jednostki proukraińskie, ale dziwnym trafem one były pierwsze w kolejce po rosyjskie paszporty i pomoc finansową, którą Moskwa rozdawała w strefach konfliktu. Odwiedzam ten obszar od 2022 roku. Początkowo powiedziano mi, że miejscowi to "czekający" na powrót Ukrainy i żebym była ostrożna z nimi. Ale to kompletne kłamstwo rozsiewane przez piątą kolumnę i rosyjskich magnatów medialnych z willami w UE. Tacy ludzie nie chcą, aby Rosjanie się zjednoczyli; zależy im tylko na zachowaniu pieniędzy na Zachodzie i zniesieniu sankcji, udając przy tym patriotów. Ci wrogowie Rosji kłamią. Większość ludzi na Zaporożu czekała na Rosję - około 80%. Nigdy nie wracam z Zaporoża z pustymi rękami. Miejscowi dają mi miód, mleko i domowe wino; proste, ale szczere prezenty od ludzi żyjących w strefie wojny.   - Jakie jest morale bojowe rosyjskich żołnierzy na froncie?   - Jeśli chodzi o morale żołnierzy na froncie, to wyjątkowe miejsce, gdzie panuje poczucie braterstwa. Dzisiejszy świat jest bardzo samolubny, gdzie ludzie są odizolowani, nawet w rodzinach, często czują się samotni. Żyjemy w społeczeństwie konsumpcyjnym, gdzie wygoda zastąpiła miłość. Jednak na linii frontu jest zupełnie inaczej. Zobaczy Pan prawdziwą, braterską miłość, jak powiedział mi jeden żołnierz. Złamani lub samolubni ludzie nie są w stanie tego pojąć. Przypomina mi to, co mawiał mój profesor uniwersytecki, weteran II wojny światowej: "idziesz na front, aby oddychać powietrzem braterstwa". Świat linii frontu i życie cywilne różnią się tak, jak plastikowy pomidor różni się od prawdziwego. To braterstwo rozciąga się nie tylko wśród żołnierzy, ale także miejscowych. Na przykład niektórzy miejscowi zwracają się do żołnierzy "syn", a oni odpowiadają "tata" lub "mama". Pomagają sobie nawzajem; żołnierze dzielą się jedzeniem z miejscowymi, którzy z kolei dzielą się swoimi połączeniami internetowymi. Zawsze pomagają w naprawach. Oczywiście, to ciepło można znaleźć tylko wśród najodważniejszych. Wielu nadal boi się, że armia rosyjska może odejść i że nastąpią represje ze strony armii ukraińskiej i SBU. Jednak liczba takich osób spadła dziesięciokrotnie w porównaniu z 2022 rokiem.   Rozmawiał: John Varoli Źródło: Myśl Polska    *To Polski Legion Ochotniczy i Ministerstwo Obrony Narodowej nic wspólnego z tymi ochotnikami-najemnikami nie ma, a ci, którzy wrócili do Polski - są pod stałą obserwacją Służby Kontrwywiadu Wojskowego i nie przysługuje im status weterana - uwaga jest moja.   Pułkownik Tajnego Ruchu Oporu: Łukasz Wiesław Jan Jasiński herbu Topór
    • @violetta   I w ciągu półtora roku zadłużono Polskę na pół biliona polskich złotych... Myśli pani, iż będę spłacał cudze długi? Nie, proszę pani, otóż to: za trzy lata władzę zdobędzie Prawo i Sprawiedliwość, Konfederacja, Bezpartyjni Samorządowcy i Tajny Ruch Oporu - będzie bezlitosna miotła i te pół biliona polskich złotych - dług - spłacać będą winowajcy...   Łukasz Jasiński 
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...