Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

tak, poza kilkoma drobiazgami w tym:
podwójnymi czasownikami w początkach 2,4 i 6 zwrotki
jakoś mi to przeszkadza

czyta się karkołomnie

a to szczególnie piękne:
"kój we mnie
chybot kości"
bardzo mnie wzrusza
- świadczące o wielkiej przyjaźni i miłości
kojarzy mi się także z tym
że swoją postawą (nastawieniem do życia)
przyjaciel podpiera nas moralnie i
duchowo

tak to odbieram

ps. w ogóle 2 i 3 jakoś bym poprzerabiała...

pozdrawiam

Opublikowano

Messalin Nagietka: Jeśli się udało tam przerzucić, to mogę uznać tekst za choć częściowo spełniony :)

Ona Kot: No to ja już jestem na tropie Pani wymagań co do mojego warsztatu! :)) Zresztą ogromnie sobie Pani komentarze cenię. Natomiast co do niektórych substratów ciasta mojej pisaniny: Repetycje, perseweracje, niby-zaśpiewy, quasi-ronda, niby-rymowanki, udawane refreny, natręctwa, infantylny bieg myśli podmiotu lirycznego itd. - używam tych elementów chętnie i celowo, między innymi dlatego, że konsekwentny, "oczywisty" wiersz biały uważam za w tym samym (jeśli nie w większym) stopniu nieświeży, co wszystkie regularne formy poetyckie. Nudne jest dla mnie telepać się wciąż w otwartych formach - co nie znaczy, że te moje udawania i półpastisze są rewelacyjnie udane, ale nie chciałbym "przepisywać" tych tekstów na nie ten styl, w jakim je czuję. Niemniej, z części Pani propozycji jakoś skorzystałem (niekiedy po pewnym czasie :)) A "Pies Odysa" niech podenerwuje trochę. Pozdrawiam.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Nie tak, ta wypowiedź moja przesadna została podyktowana jedynie pewnym "tropem" w kwestiach formalnych. Określenie "Postmodernizm" nie budzi we mnie dobrych skojarzeń; nie chodziło mi o postmodernistyczne: "wszystko już było" i tegoż formalne konsekwencje, bo sam akurat żywię kult formy zamkniętej i możliwie (samo)ograniczonej. Jedynie polemizowałem z propozycjami "ubielenia" mi wierszy (z pewnym przejęciem, bo szacowna Ona Kot sama jest na tym polu wystarczająco dobra) A ten wiersz nie jest żadnym formalnym misz-maszem, realizuje się tak naprawdę dość klarownie od początku do końca, wydumanym przeze mnie (może pretensjonalnie) westchnieniem dobiegającego kresu psa. Czczość? Mam nadzieję, że nie (podejscie autora zbyt prostolinijne). Podobać się każdemu nie może, a to już inna sprawa. Za dużo napisałem... :( Pozdrawiam.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Kładę się bezwładnie jak kłoda, droga z żelaza, czarna owca pod powierzchnią bałagan, para, hałas. Stukot setek średnic, mimikra zjełczałego stada, przedział, raz dwa trzy: nastał dusz karnawał. Chcą mi wszczepić swój atawizm przez kikuty, me naczynia, czuję dotyk, twoja ksobność, krew rozpływa się i pęka, pajęczyna przez ptasznika uwikłana- dogorywam. Stężenie powoli się zmniejsza, oddala się materia. Rozpościeram gładko gałki, błogosławię pionowatość, trzcina ze mnie to przez absynt, noc nakropkowana złotem, ich papilarne, brudne kreski, zgryz spirytualnie wbity na kość, oddalają mnie od prawdy, gryzą jakby były psem! A jestem sam tu przecież. Precz ode mnie sękate, krzywe fantazmaty! Jak cygańskie dziecko ze zgrzytem, byłem zżyty przed kwadransem, teraz infantylny balans chodem na szynowej równoważni latem.
    • kiedy pierwsze słońce uderza w szyby dworca pierwsze ptaki biją w szyby z malowanymi ptakami pomyśleć by można - jak Kielc mi jest szkoda! co robić nam w dzień tak okrutnie nijaki?   jak stara, załkana, peerelowska matrona skropi dłonie, przeżegna się, uderzy swe żebra rozwali się krzyżem na ołtarza schodach jedno ramię to brusznia, drugie to telegraf   dziury po kulach w starych kamienicach, skrzypce stary grajek zarabia na kolejny łyk wódki serduszko wyryte na wilgotnej szybce bezdomny wyrywa Birucie złotówki   zarosłe chwastem pomniki pamięci o wojnie zarosłe flegmą pomniki pogromu, falangi ze scyzorykami w rękach, przemarsze oenerowskie łzy płyną nad kirkut silnicą, łzy matki   zalegną w kałużach na drogach, rozejdą się w rynnach wiatr wysuszy nam oczy, noc zamknie powieki już nie płacz, już nie ma kto słuchać jak łkasz i tak już zostanie na wieki
    • @Migrena to takie moje zboczenie które pozostało po studiach fotograficzno-filmowych. Patrzę poprzez pryzmat sztuki filmowej i w obrazach fotograficznej - z moim mistrzami Witkacym i Beksińskim. 
    • @Robert Witold Gorzkowski nie wiem nawet jak zgrabnie podziękować za tak miłe słowa. Więc powiem po prostu -- dziękuję ! A przy okazji.  Świetne są Twoje słowa o Hitchcocku. O mistrzu suspensu. "Najpierw trzęsienie ziemi a potem napięcie narasta." Czasem tak w naszym codziennym życiu bywa :) Kapitalne to przypomnienie Hitchcocka które spowodowało, że moja wyobraźnia zaczyna wariować :) Dzięki.
    • @Robert Witold Gorzkowski myślę, że masz bardzo dobre podejście i cieszę się akurat moje wiersze, które nie są idealne i pewnie nigdy nie będą - do Ciebie trafiają. Wiersze w różny sposób do nas trafiają, do każdego inaczej, każdy co innego ceni, ale najważniejsze to do siebie i swojej twórczości podchodzić nawzajem z szacunkiem. Myślę, że większości z nas to się tutaj udaje, a Tobie, Ali czy Naram-sin na pewno. Tak to widzę :) Dobrej nocy, Robercie :)
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...