Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Wszyscy zostaliśmy nagle wybudzeni. Okazało się, że staliśmy rozbici w grupkach, rozbici, wygłodniali i dziwnie puchnęliśmy, każdy z nas.

- Panowie, zaczęło się. Proszę o spokój, maksymalną koncentrację. Proszę, byście też nie tarli się o siebie.
Teraz będziemy rosnąć aż do mojej komendy, a wtedy wszyscy zbijecie się w jeden tłum, w jedną masę, złapiecie się nawzajem, a dalej kurwa TO już samo się zrobi.

To był nasz naczelny. Tak naprawdę trudno było pojąć, dlaczego ktoś zrobił go naczelnym, przecież każdy z nas był taki sam.
Widocznie i w tłumie potrzebny jest ktoś, kto się wyróżnia.
Było nas wielu, byliśmy tak liczni, że nikt nie wiedział, ilu tak naprawdę nas jest. Co tam matematyka - podobno matematyka nie miała i nie mogła mieć w ogóle znaczenia, jeśli chodzi o naszą sytuację. Chodziły słuchy, że niewielu ma szansę na przeżycie. Byliśmy liczni i zrozumiałe, że wielka część skończy podle, że przepadnie. Ale nie mieliśmy wyboru i żadnych praw. Pozostało czekać, aż TO się skończy i wyjaśni.
Tak, jasność była jedynym naszym celem.
A TO zaczęło się na dobre.

- kurwa, ściany i podłoga się ruszają! - krzyknął jeden. dalej inni zaczęli się udzielać.

- no, to zaczęło się na całą skalę.
- myślicie, że to długo potrwa?
- pewnie nie. cienki z niego bolek. zaczął za gwałtownie, więc szybko się zjara.
- a może kurwa to jeden z tych, który ma silne kopyta.
- jeśli ma silne kopyta to módl się, żeby dobrze wycelował.
- racja. taki raptus łatwo może stracić kontrolę. jeszcze się wysmyknie, a wtedy wszystko na nic.
- no to co, ja tam kurwa się nie boję.
- bo jesteś zwykłym nihilistycznym ignorantem. bądź ludzki, on nie może nie trafić.
- a czemu to?
- głupcze, jak wyrżniemy poza, zginiemy!
- śmierć dla wszystkich to lepsze niż życie dla jednego.
- jak trafi, to na mój rozum, każdy z nas ma jakieś szanse.
- jakieś, powiadasz?
- równe.
- na co mi równość nasza! przecież ja jestem lepszy niż wy. powinniście tu zostać na zawsze.
- skąd pewność cwelu. na moje oko to wdasz się w księdza albo w pustelnika.
- lepsze to niż kapitalista ograbiający biedne dzieci z cukierków.
- ja przynajmniej bym na nie potrafił zarobić. a co ty byś zrobił z cukierkami?
- dawałby je dzieciom i oczekiwał bonusów.
- zamknij się. wyglądasz na takiego, który życie potrafiłby tylko spartaczyć.
- może, ale na pewno byłbym przystojniejszy niż ty.
- hej, a co myślicie o moich szansach.
- ty na pewno będziesz downem. szkoda na ciebie jasności.
- OOOOOOOOO!!! Ale ruch!!! Zobaczcie, sufit się zapada!!!

Rzeczywiście, sufit się zapadł, jakby zwisała z niego do wewnątrz wielka kropla. Trwało to chwilkę.

- Kurwa, ale ma koleś pojazd. Pamiętacie: podobno czasami sam tak sobie robił.
- Ciekawe, ilu z nas ma to we krwi.
- Jedno jest pewne, że on nie bardzo się odżywia.
Zobaczcie, jestem niemal przezroczysty.
- A zobaczcie na L., jaki nadpobudliwy.
- To zły znak.
- To zależy. Dla niej na pewno. Będzie miała przerąbane.
- Jeśli trafi.
- Hej, nie zauważyliście, że puchniemy teraz trochę mniej.
- Może koleś zrobił sobie przerwę na papierosa.
- Albo to zwykła czułość.
- Co takiego?
- Zwykła ściema. On to robi, kiedy jej jasność blednieje.
- Mięczak, ja bym inaczej z nią pogrywał.
- A może on już nie chce, nie może.
- Boże, tylko nie to, nie to!!!
- Nie, Nie!!!

Odezwały się skomlenia i jęki.
Co za cieniasy. Przecież to nic innego jak sygnał, że zaraz się przemieścimy.

- Hej, kurwa!!! Upadam!!!
- Jezu!!! Ściana prawie odpadła!!! Co tam się dzieje u diabła???
- Nie znasz się na facetach zupełnie. To tylko wzmocnienie przekazu z jej strony.
- To nie dobrze, jestem za delikatny. Nie chcę, żeby ona mnie kiedykolwiek zobaczyła. Wolę umrzeć, wolę umrzeć.
- Nie pękaj. One są z gruntu fałszywe i ambiwalentne. Im jaśniej świeci, tym lepszą jest na co dzień.
- Hej, ale co czeka nas dalej?
- Jasność i tyle.
- Każdego z nas? Przecież podobno tylko nieliczni przeżyją. A jak się wyłoży, to nawet nie zaczniemy docierać do celu.
- Nie bój dupy. To fachman, wie co robi.
- Kurczę, byłoby dobrze, żeby wycelował.
Boję się.
- Hej! Cisza mi tu!!!

Odezwał się naczelny.

- Bez paniki, bo kolesiowi spłoszysz kolana i wszystko na nic.

Nadal bardzo puchnęliśmy. Wyglądaliśmy tak, jakbyśmy mieli zaraz pęknąć. Było już blisko. Jeszcze tyci, tyci.

- A modlicie się czasami.
- Do jakiego Boga! A nawet jeśli, to on nie słucha.
- To jasność jest Bogiem!
- Na co mi Bóg, tu jest lepiej, niż gdziekolwiek indziej.
- Bóg, który poświęci tyle istnień dla jakiegoś jednego, marnego ...
- Kto wie, może to ty ocalejesz, więc się zamknij, hipokryto.
- Zwykła loteria, więc cała ta sytuacja jest jedną wielką gównianą hipokryzją.
- Racja! To jest źle urządzone.
- Skąd wiesz, że źle. Znasz reguły?
- Jakieś muszą być, tam, w drodze do jasności.
- Może to najbardziej oświeceni ocaleją, jak myślicie?
- Albo najciemniejsi. To loteria, zwykła loteria i nonsens. Nic nie wiesz.
- Przestań siać panikę. To musi mieć jakiś sens. Wszystko ma jakiś sens.
- Ależ ma!!!
- Co?
- Mówię, że jest sens. Jasność ma sens. I to, że jest nas tak wielu.
- Nie kapuję. Ty chyba nie zdajesz sobie sprawy z powagi sytuacji. Ty też możesz umrzeć, egoisto.
- Być może. Dlatego jest mi żal tylko siebie... jeśli do tego dojdzie, oczywiście.
- Skąd te wątpliwości, co czaruś?.
- Po prostu czuję, że to właśnie mi się uda. Jestem lepszy niż wy wszyscy razem wzięci.
- Taa??? A niby to dlaczego??? Z nas wszystkich to ty jesteś największym egoistą. Niewątpliwie wyróżniasz się z tłumu.
- A jak puchnie, kurwa! Pyszałek i balon obłudy!
- Zobaczymy, zobaczymy. Wygra najlepszy. Ktoś musi wygrać. Będzie zwycięzca, będą przegrani. Jak zawsze i jak wszędzie, gdziekolwiek można policzyć do więcej niż do 2.
- o, patrzcie go, matematyk, liczyciel.

I właśnie wtedy zaczęło się na dobre. Wszystko się zatrzęsło, ściany poczerniały i zaczęły się przybliżać. Naczelnik kazał nam się zbić w jak najciaśniejszą kupę i złapać się za rączki. Zrobiło się bardzo duszno, prawie nie do wytrzymania.
Śmierć, śmierć, śmierć, wyjście, wyjście - powtarzaliśmy sobie w myślach.
Ściany zmiażdżyły nas niemal na miazgę.
A potem... potem na chwilę nabraliśmy słodkiej, fioletowej barwy i cały nasz tłum ruszył przed siebie, popłynął, pofrunął, wystrzelił. Kurwa, to jest to.
Nagły przypływ dobrego humoru, wielu zaczęło żartować i opowiadać świńskie facecje.
To było niesamowite, ale trwało krótką chwilę. Potem nastąpił moment oddechu i ... w końcu poczuliśmy ją, zobaczyliśmy.
Jasność.
Byliśmy wolni, głodni i czekała nas wędrówka w głąb. Udało się, trafił. Walka rozpocznie się u celu. Wygram - pocieszyłem się w duchu.
Na pewno, na pewno.
Ale śmierć dla wielu z nas była coraz bliżej. I nigdy nie miałem pewności, czy w ogóle ktokolwiek z nas TO przeżyje.



×
×
  • Dodaj nową pozycję...