Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

... prócz tego, żebyście mniej się kłócili :) chciałabym polecić wam książkę, zupełnie nadzwyczajną i niebanalną;) (napisał ją mój osobisty narzeczony, więc bezinteresownie jej nie polecam, ale z czystym sumieniem, gdyż jest naprawdę ciekawa:))

"Zielone wzgórza Ułan Bator" Radka Biczaka

"Zielone wzgórza Ułan Bator to barwna opowieść o wyprawie, w której droga jest celem, a trójka kumpli oprócz tysięcy kilometrów musi pokonać własne lęki, stereotypy, kolejne awarie samochodu, milicjantów spragnionych łapówek i ukrytych urzędników. Podróż obfituje w niespodzianki, zabawne ale i dramatyczne, a autor świetnie doprawia relację szczyptą humoru i adrenaliny, opisami pięknych krajobrazów oraz spotkań z niezwykłymi ludźmi."

można kupić w empikach i wielu księgarniach internetowych i tych realnych:)

m.in. www.merlin.pl/Zielone-wzgorza-Ulan-Bator-Opowiesc-o-wyprawie-do-Mongolii_Radek-Biczak/browse/product/1,780172.html?gclid=CPmFzsTd16ICFQo9ZgodQWpcyQ

można ją znaleźć na facebooku, gdzie zamieszczane są różne ciekawe informacje dookoliczne:
www.facebook.com/?ref=logo#!/pages/Zielone-wzgorza-Ulan-Bator/131911333497068

zapraszam do obserwacji - niedługo planujemy zrobić konkurs, a nagroda będzie owa książka z dedykacją od autora:)

a jakby ktoś chciał zakupić wraz z autografem i dedykacją to mozna również zamówić przeze mnie w promocyjnej cenie 22zł (plus koszt przesyłki:)

Opublikowano

zamawiam, a niech tam.... w najgorszym wypadku bilans mi wyjdzie na zero....
ewentualną nudę lektury zrekompensuje mi świadomość, że wot i Anka zapunktowała u 'osobistego' ;)

kiedyś miałam fazę na cywilizacje Wielkiego Stepu, a nuż-widelec, po lekturze pasja mi wróci ? ;)
- daj Zn [cynk] jakie kroki poczynić, :)

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



wyślij mi na priwa dla kogo ma być dedykacja;) podaj adres, a ja ci podam nr konta i ew. koszty przesyłki (bo jest kilka ewentualności)
jak wpłyną pieniądze wyślę książkę;)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



wyślij mi na priwa dla kogo ma być dedykacja;) podaj adres, a ja ci podam nr konta i ew. koszty przesyłki (bo jest kilka ewentualności)
jak wpłyną pieniądze wyślę książkę;)
kilka dni temu nazad wysłałam priva, nie dotarł, a...?
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



wyślij mi na priwa dla kogo ma być dedykacja;) podaj adres, a ja ci podam nr konta i ew. koszty przesyłki (bo jest kilka ewentualności)
jak wpłyną pieniądze wyślę książkę;)
kilka dni temu nazad wysłałam priva, nie dotarł, a...?

nic nie doszło:(
pisz na [email protected]

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • I Kazi lejca, raperom MO reparacje, lizaki...
    • @Klip Świetny!!!  

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

         
    • Powitajmy naszego gościa gromkimi brawami! Jest inny. Może zbyt inny. Odróżniający się zbytnio od swoich sióstr i braci. Od wszystkiego, co wokół się śmieje i drwi, i kąsa...   Panie i panowie! Przed państwem: 3I/Atlas! Kometa wielka jak wyspa Manhattan. Jak rąbnie, będzie po nas. Zostanie co najwyżej trochę kurzu.   Kurtyna!   Ustają szurania krzeseł, pokasływania, chrząknięcia w kłębach papierosowego dymu, w odorze alkoholu, rozpuszczalników...   W zdumionych szeptach rozsuwają się zatłuszczone poły szarej marynarki… Ekshibicjonista! - krzyczą ochrypłe głosy.   Po chwili wahania…   Po chwilowym, jakby potknięciu… Nie! To tylko iluzja. To tylko taki efekt, który aż nadto zdaje się złudny.   Klaun to jakiś? Pokraka? Wymachuje laską w bufiastych spodniach i przydużych butach.   Nie. Zaraz! To nie tak! Zaciskam powieki. Otwieram...   I już wkracza na scenę tryumfalnie, cała w pozłocie, jakby w aureoli świętego widziadła. W mieniącej się zielenią, purpurą, czerwienią osadzonej mocno na skroniach koronie. Roztrząsa swój warkocz, rozpościera. W jakiejś optycznej aberracji, imaginacji, eskalacji…   Powiedz, czemu ma służyć ta manifestacja, ten świetlisty kamuflaż, niemalże boski? Nasłuchuję odpowiedzi, lecz tylko cisza i szum narasta w uszach. Szmer promieniowania.   Jarzy się kosmiczna pustka zamknięta w krysztale. W tej absolutnej otchłani mrozu. W tej straszliwej samotni przemijania.   Materializują się dziwne omamy poprzez wizualizację, która przybliża do celu. Co się ma takiego wydarzyć? Coś przepięknego albo innego. Albo jeszcze innego…   Mario, Maryjo, jakaż ty piękna! I tu jest haczyk. Albowiem jesteś zbyt pociągająca jak na tę świętość zstępującą z niebiesiech.   To niemożliwe!   Mój ojciec wołał cię w trakcie alkoholowej maligny. Wołał: „Mario, Mario!”, tak właśnie wołał, leżąc pijany, zapluty, zmoczony skwaśniałym moczem, zanim skonał w błysku nuklearnego oświecenia. Na szarym stepie, deszczowym, gdzieś na stepie nieskończonego czasu.   W domu drewnianym. Samotnym. Jedynym…   Nie ma już i domu, i cienia, który pozostał po ojcu. Wyparował jak tylko może wyparować ostatnie tchnienie.   A teraz zbliża się mozolnie w jaskrawym świetle, kołysząc biodrami. Maria. Ta Maria jego jedyna... I w tym świetle nad głową skojarzonym z kołem, ze skrzydłem, narzędziem, wiórem, bądź iskrą. Bądź odpryskiem jakiejś odległej gwiazdy. Bądź gwiazdy...   Dlaczego to takie wszystko pogmatwane? Korektura zdarzeń widziana przez ojca. Tuż przed zamknięciem na zawsze zamglonych oczu.   A może to właśnie forma ataku obcego umysłu, jakieś oddziaływania nieznane?   Ach, gość nasz promieniuje tajemniczym blaskiem i coraz bardziej lśniącym. Płynie. Nadlatuje. Jest już blisko…   (Szanowni Państwo, prosimy o oklaski!)   A on, a ono, a ona… -- roztrąca atomy wszechświata swoim niebiańskim pługiem. I odkłada na boki, jakby lemieszem.   Przestrzeń będzie żyzna.   Wyrosną w niej całe roje, gęstwiny… Zakorzenią się kłębowiska splątań dziwnych i nieokiełznanych rodników zgrzybiałej pleśni, szemrzących od nieskończonego wzrostu.   Pojawi się czerń. I czerń za nią kolejna. I znowu…   O, już widać ogrom przestrzeni pozostawionej w tyle. A w niej pajęczyna. Utkana. Połyskliwa i drżąca… Sperlona gwiazdami jak kroplami rosy.   Ale to nie koniec. To dopiero początek przedstawienia!   Lecz tutaj gwiazda jest o dziwo czarna. Obraca się i wpatruje swoim hipnotycznym, jednym okiem. Na kogo? Na co? Na mnie. Bo na mnie tylko jedynie. I ta gwiazda, ta grawitacyjna czeluść nieskończenia jak czarna dziura...   Chodź tu do mnie, moja ty tajemnico! Chodź… Prosto w moje w ramiona.   Dotknij mnie i olśnij w swojej potędze wniebowzięcia! Albowiem doznałem wniebowstąpienia. Raz jeszcze wznoszę się wysoko. I raz jeszcze przenikam ściany.   Ściana lśni w promieniach słońca. Na razie nie widzę szczegółów i muskam palcami wyżłobienia karafki. Patrzę przez płyn przezroczysty. Patrzę pod światło. I słyszę tak jakby wołanie z daleka. Na jawie to wszystko? We śnie? Wszystko się kołysze…   Lecz cóż to za statek, co rdza go zżera? Cóż to za wrakowisko? Cóż za wielkie zwątpienie?! To jest przejmująco kruche i wątłe. Przesypuje się przez palce proch brunatny.   A tam widzę. A tam wysoko. Przybywa z oddali zbyt wielkiej, by moc to pojąć rozumem.   I jednocześnie mam to w dłoniach i ściskam. Jądro wyłuszczone. Jądro moje jedyne, spalone i sine… tego ciała jedynego, wniebowziętego. Jądro niklowo-węglowe, żelazne...   Jest to tutaj i jednocześnie tego nie ma. Jądro masywne jarzy się w popiele...   Zbyt dużo tego wszystkiego. Za dużo naraz jeden. Nie wiem. Nic nie wiem. Odchyleń w pionie odczuwam zbyt wiele.   Za dużo. Więcej już nie mogę. Butelka ląduje w kącie pokoju z trzaskiem i brzękiem. Z rozprysłymi kroplami wokół cienistych twarzy, wokół wystających zewsząd dłoni, rozczapierzonych palców.   Kołysze się wszystko. Kołysze. Jak na okręcie w czasie sztormu. Szklanki, talerze sypią się ze stołu. Spadają na podłogę z hałasem ostrym jak igła.   Lecz może to moje tylko drżą źrenice? Może to od tego? Ale światło jest majestatyczne i piękne. I równe. I proste. I pędzące na wprost. Na zderzenie ze mną…   A jeśli mnie dotknie – zniknę.   (Włodzimierz Zastawniak, 2025-09-21)      
    • Ty tutaj jesteś aż człowiekiem masz wolny wybór oraz wolę nie pozwól na to by być echem myśl samodzielnie - to Twój oręż :))
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...