Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

To the other side


Zuźka

Rekomendowane odpowiedzi

Bardzo bezwstydne jest to nasze pieprzenie się myśli. Dzisiaj dość chłodno, z lekkim zaćmieniem wspomnień, przyglądamy się własnej przeszłości. Wrażliwość nigdy nie była twoją mocną stroną. „Wszyscy jesteśmy kurwami”- napisałaś kiedyś kredą na białej ścianie. Później osunęłaś się na ziemię i siedziałaś pod murem na zimnym betonie wiele godzin, może lat – patrząc tępo przed siebie. Dlaczego to zrobiłaś? > Odpowiedź odczytałem z twojej zeschniętej, brudnej skóry; odpowiedziały mi twoje przymknięte powieki. Tak, słodka, wszyscy jesteśmy kurwami.
Ale i ty nie byłaś nigdy lepsza; na piedestale stawia cię jedynie świadomość prawdy. Ty jedyna zdajesz sobie sprawę ze swojej bezwartościowości. Upodlona i na dnie zawsze sprawiałaś wrażenie tej bardziej wyrafinowanej niż wszystkie luksusowe dziwki. Kobietę zrobił z ciebie jakiś napalony rockman w brudnej męskiej ubikacji któregoś z podmiejskich klubików. To ty, a nie te pomalowane dupy, dawałaś się przywiązywać do słupów. To ciebie pieprzyli wszyscy pijani i brudni, jeden za drugim. Tylko dla bólu, tylko po to, by umrzeć po raz kolejny, bo każde umieranie przynosi nadzieję. Zafascynowana czerwienią swojej krwi, topiłaś w purpurze własną twarz. Odpływałaś w mętnym wywarze bogów, byleby dostać się dalej, głębiej, pełniej…To the other side. Zapominałaś, że ziemia jest okrągła, że płynąc przed siebie nie dotrzesz daleko. Znajdując się w punkcie wyjścia, po raz pierwszy poznałaś strach. Lęk, że wśród tych wszystkich zamazanych twarzy nie znajdzie się ani jedna Ariadna gotowa rozwinąć sznurek utkany z babiego lata dla ciebie, i tylko dla ciebie.
Sny dały ci na imię Nadzieja, ale ty odrzuciłaś to imię, tak jak odepchnęłaś łaszącego się psa, dźwięk skrzypiec i boga, który podobno jest hipokrytą.
Nie byliśmy pewni, jaki aktualnie jest rok. Godzina po godzinie umieraliśmy na stare bóle, dostrzegając jedynie przechodniów bez twarzy. Niekiedy dotykaliśmy zbawienia. W tych rzadkich, jesiennych chwilach, kiedy babie lato muskało nasze pokraczne policzki. Nie przyznawałaś się, ale dobrze wiedziałem, że wtedy w tobie budziło się twoje dawne imię i chciałaś bym był pierwszym twoim trzeźwym mężczyzną, żebym chwycił cię za rękę i powiedział: „na imię mi Ariadna”.
Ale babie lato prędko odlatywało, a wrażliwość nigdy nie była twoją mocną stroną. Nie byłem żadną Ariadną, byłem psem łaszącym się do ciebie, którego z taką pewnością odtrąciłaś.

***

Zawsze paliłaś w taki poetycki sposób. Brudne, potargane włosy kłębiące się wokół twarzy nie były w stanie odebrać ci wdzięku, jeśli tylko miałaś w ręku żarzącego się papierosa. Sprawiłaś, że tytoń stał się synonimem marzenia, bo pegazy uformowane z dymu w ciasnych klitkach naszych wspomnień, wyfrunęły wprost z twoich snów. Snów, których notabene wyrzekałaś się całą sobą, wierząc tylko w życie polegające na ciągłym umieraniu. Najchętniej dawałaś się pierdolić chłopcom uważającym się za artystów, bo to bolało najbardziej. „Prawdziwa wolność kryje się pod ostatecznym zeszmaceniem” – mawiałaś, kąpiąc się w zapachu potłuczonego szkła.
Naprawdę żyć będziemy mogli dopiero, kiedy umrzemy naprawdę. Dlatego umierajmy, umierajmy z całych sił!
Życie stało się dla ciebie równoznaczne z nienawiścią. Nienawidziłaś wszystko i wszystkich: tych czystych ludzi bez twarzy i bez świerzbu, nienawidziłaś nawet babiego lata, bo bałaś się tego, co ze sobą niesie. Bałaś się swojego dawnego imienia. Nauczyłaś się wierzyć jedynie w śmierć. Budziłaś się czasami wsłuchana w perwersję ulicznego kurzu, którą nie każdy jest w stanie podchwycić. W bezdomności zawsze było coś bardziej poetyckiego niż w normalnym życiu. Ta nieuchwytna liryka, którą nie do końca dało się zrozumieć, fascynowała cię i przymykała twoje opuchnięte powieki na wszystko, co miało kolor inny niż uliczna szarość. Ta monochromatyczność nie przerażała cię, obrałaś strategię życia (coś, czego brakuje większości ludziom) – celowość umierania. Wybrałaś wszy i świerzb; ból, upodlenie i nienawiść. Stałaś się szmatą. Wszystko w imię śmierci zupełnej, która była celem tak dalekim, że pomału przestawałaś w nią wierzyć.
Noc na ulicy ma w sobie jakiś niepoznany romantyzm. Każdy byle zdechły kot na śmietniku rozbudza w wyobraźni znaki i symbole. Mleczne oczy spoglądających z ulicy przejechanych gołębi z otwartą klatką piersiową (jakby właśnie przeprowadzono na nich skomplikowaną operację chirurgiczną) budzą respekt. Zastanawiasz się, czy jest coś więcej, niż my. Czy istnieje śmierć? - zdajesz się pytać.
Nie mówiłaś nic, ale twój zapach zdradził emocje. Pewnej nocy martwy gołąb powiedział, że na własnej purpurze nie dopłyniesz daleko. Tak, o tym już się przekonałaś. Potrzebna była cudza krew, potrzebne było morze krwi…

Wciąż, w dzień dzisiejszy (jaki by tam nie był) zastanawia mnie prawdziwy motyw twoich działań. Śmierć czy życie? A może to nieważne, może ważne jest tylko narzędzie. Tylko ból.

***

Stacje kolejowe uważane są za wylęgarnie i schronisko bezdomnych. Nigdy ich nie lubiłaś, dlatego właśnie spędzaliśmy tam czas, odkrywając pomazane sprayem, śmierdzące speluny. Zawsze chwilę przed godzinami szczytu zdawałaś się zadrżeć.
[Ludzie wsiadali do pociągów, ludzie wysiadali z pociągów, ludzie głośno rozmawiali, ludzie śmiali się. Grubi, czyści ludzie śmiali się głośno ze swoich rubasznych żartów i anegdot.]
Ludzie byli wszędzie. To bolało, bardzo. Ty topiłaś się w tym bólu, myśląc jedynie o nim i o pełnym przeżyciu kolejnej śmierci, której znów czegoś brakowało. Czasem nie wytrzymywałaś, brałaś nóż i cięłaś się po twarzy. Siedziałaś i płynęłaś, płynęłaś… Nigdy nie dowiedziałem się, gdzie byłaś, kiedy tak tonęłaś w sobie.
Zdarzało ci się później być czystą. Chodziłaś na stacje benzynowe i zmywałaś zeschniętą krew ze swojej twarzy. Ludzi dziwiła nie ta krew, ale fakt, że miałaś twarz. Ty jedna.

***

Kolejna próba śmierci zakończyła się niepowodzeniem. Zaczęły cię kusić dwa światełka, które w taki fascynujący sposób zbliżały się do ciebie, kiedy szłaś ulicą. Ty jednak wiedziałaś, że to by było zbyt proste, nie mogłoby się udać. Chciałaś umrzeć zupełnie i naprawdę, a nie ostatecznie. Własna krew przypominała ci martwego gołębia, który kusił cudzą purpurą. Znów się nie odzywałaś, umiałem tylko wyczytać cię z twojego zapachu i z drgań szorstkości twojej skóry.
Zabicie bezdomnego jest jak zbrodnia w starożytnym Rzymie – jakby na porządku dziennym. To nie zadowoliłoby cię do końca, chciałaś czegoś pełniejszego; czegoś, co pomogłoby przenieść cię to the other side. A wrażliwość? …cóż, nigdy nie była twoją mocną stroną.
Zaplanowałaś morze bólu. Cierpienie miało być wszędzie, miało być go tyle, by zalać całe miasta. Chciałaś, jako jedyna osoba posiadająca twarz, dotrzeć tam, gdzie nie był jeszcze nikt.
Tamta noc wydarzyła się tak dawno (dziś już chyba mamy kolejne tysiąclecie, ale pewien nie jestem). Co było w tobie (brudnej, zawszonej) takiego, że wzbudzałaś pożądanie chłopców, którzy mogli mieć wszystkie? Chyba grzech. Tajemnica. Perwersja. Tamtego chłopca wyhaczyłaś w podobnym, podmiejskim klubiku i zwabiłaś go do wyjątkowo brudnej meliny. Przylgnęłaś do ściany, a on cię pierdolił: mocno, boleśnie, obrzydliwie. Po wszystkim chwyciłaś nóż i delikatnie przecięłaś swój język, pojąc się własną krwią i racząc nią jego – pijanego chłopca, który myślał, że wie coś o życiu. Później było dużo czerwieni. Pierwszy raz pływałaś we krwi, która nie należała do ciebie, którą sobie bezwstydnie przywłaszczyłaś. Popłynęłaś daleko, dalej niż zwykle. Wciąż nie wiem (i może nigdy się nie dowiem) czy udało ci się dostać na drugą stronę.
Rano, kiedy cię znaleźli, wciąż płynęłaś. Ciebie zabrali na dołek, a chłopca, który podobno wiedział coś o życiu (ale już ta wiedza nie była mu potrzebna) – do kostnicy.
Teraz być może tak samo boleśnie pierdolą cię klawisze, a ty dalej umierasz dzień po dniu. Chyba, że znalazłaś swoją Ariadnę i odeszłaś to the other side. Lub poddałaś się, zawiązując sobie damski krawat ze sznurówek. Nie wiem. Wiem tylko, że odpłynęłaś ode mnie, porzucając nadzieję na pierwszego trzeźwego mężczyznę, który mógł cię mieć. Niewiele myślałaś, odpychając łaszącego się do twoich nóg psa (przecież nie wierzyłaś w miłość, a już na pewno nie w taką, która przychodzi sama). Ale przecież wrażliwość nigdy nie była twoją mocną stroną.

Bóg naprawdę jest hipokrytą, a teraz to ja umieram z dnia na dzień i próbuję umrzeć całkiem. I mnie zaczynają kusić trzy światełka, tak często przejeżdżające przez dobrze mi znaną stację kolejową. Z tym, że ja się nie poddam; zacząłem wierzyć, że ja również mam twarz. Naprawdę. I z tą twarzą nie zginę, ja jeden.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



- Profesjonal? Hm... a co to znaczy "profesjonal"? - zastanawiała się amatorka wpatrzona w monitor...;)
Cóż to za czwórka, i czego czwórka, jeśli możesz zdradzić, Madziu? ;)

dygam
zuzka

:)))))))
jest Was Czworo do medali! ale są tylko trzy miejsca....i jeden zwycięzca
:))
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Oj, Magda, gdybyś wiedziała, jaką ja amatorką i gówniarą jestem...;)
A Ty, zamierzasz startować ze swoim tekstem? ;))

dygam
zuzka

:))))))))
a żebyś Ty wiedziała, Zuźka, jaką ja amatorką jestem :)))))))))) i jak chciałabym być gówniarą :))))))))
i powiem Ci, że jak na gówniarę piszesz biegle, dojrzale i profesjonalnie
będziesz kiedyś sławna ;*

nie umiem pisać o śmierci, nie chcę wywoływać wilka z lasu :))) bliżej mi niż dalej, w końcu!
:D
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Ee, żeby być sławnym, to trza pisać jak Grochola, albo jak Chmielewska, czyli zabawnie i lekko, a mi do tego daleko...;)

A z tą śmiercią, to nigdy nie wiadomo, czy bliżej, czy dalej, czy jak to tam. Moje opowiadanie zresztą nie było na ten konkurs pisane, ja chciałam spróbować sił w takim stylu, a że tematyka jakoś podpasowała, to dodałam ;)

ciepło ;*
zuzka
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Nie mam na komputerze czcionki Times New NORMAN, także nie mogłam sprawdzić, czy wyjdą trzy strony ;P. Ale ma Pan rację, pisałam inną czcionką i myślałam, że po znormalizowaniu wyjdą trzy strony, ale tego nie sprawdziłam. W takim razie kwalifikuję się do dyskwalifikacji.

Pozdrawiam

Ps. Mam sama usunąć swój tekst, czy ktoś zrobi to za mnie?
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach



  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Ewelina ...  KOBIETA jest jak diament obiekt pożądania westchnień miłości zazdrości ...  Pozdrawiam serdecznie 5*  Miłego dnia 
    • Jest życie i my tam jesteśmy Otwarte okna na życie są Świat samych życzeń... Barwy życzeń i barwy życia są różne Jesteś moim życiem , kolorem mojego serca Gra orkiestra , nie ma prądu , jest akustycznie Będę z tobą przez resztę mojego życia Kocham życie i kocham Ciebie Pytam się o życzenia , bądź moją miłością Żadnych życzeń , tylko życie                                                                                                       Lovej . 2024-11-30                          Inspiracja . Życzenia i życie . Jakie jest w życiu
    • Brzask lekko uchylił powieki. Zachłysnął się rześką rosą. Paletą pasteli ziewnął i zstąpił stopą bosą…   Na zielonej łąki odcienie, na przeciągające się cienie, na skrzydła motyli niemrawe, na wrzawę budzącą się w trawie.   Na sosny blaskiem skąpane, na szepty jasnością wyrwane, na kwiaty co z barwą igrają, na wszystko co sen swój przerwało.   Ten   brzask rozlał się promieniami po najciemniejszych zaułkach. Paletą pasteli smagnął. Zakukała kukułka.   Rozedrgały się w liściach głosy. Strumień przeczesał falą włosy. Obudziło się życie w świerszczach. W skrzydłach już muzyka trwa pierwsza.   Złota plama spłynęła z nieba. Ciepło w kamieniach się wygrzewa. A mgła jak wstydliwa kochanka, umyka przy krokach poranka.   Już brzask z pełnym dniem się przywitał. Wymienił się ciepłym spojrzeniem. By jutro znów o tej porze obudzić wszystko tchnieniem.
    • Zawodzą, ale ile z nich funu:).  Pozdrawiam
    • @Bożena De-Tre Zapraszam Poezję na Targi Książki we Wrocławiu…wyjdżmy do ludzi…pozdrawiam, @Bożena De-Tre …Poezja to życie

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...