Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

I w życiu, kierowałam się śmiercią. Pozwalałam na wiele kartkom i długopisowi.

Drogi pamiętniku..nie wiedziałam że znajdę się pomiędzy dwoma rozdzierającymi się światami, doskonale wyniszczającymi mnie od środka. Każde poranki są zapowiedzią kolejnego dnia, który ma za zadanie zbliżyć nas do śmierci. Może kiedyś podziękuję Bogu za to, że pozwala nam umierać, że odbiera nam to, co nas rani.
Może małostka śmierci odwiedzi mnie w starości, w ostatnich chwilach oddechu powie, gdzie zrobiłam błąd.Czy w ogóle go popełniłam.
Jeśli tak, niech pozwoli mi zapomnieć. Na długą wieczność przed którą właśnie stoję.
Gdy postanowiłam umrzeć, znalazłam powód by żyć. Następnym krokiem Śmierci było zranienie mnie. Trwałe i bolesne. Po tym doświadczeniu wiem, że żyję dla Śmierci i kieruję się jej zasadami.
Gdy już myślę że się uda, ona nadchodzi i wypala wszystko. Odchodzi.
Zostawia mnie pośrodku niczego. Żadnej nowości wobec świata. Toksyczne zamieranie wszystkich gatunków. Nie da się zapomnieć jej wyrazu twarzy. Gdy ją widzę, jest wewnątrz mnie. Nie mogę jej wyprosić, muszę ją ugościć. Najlepiej jak potrafię.
Ona mówi że jeszcze nie czas umierać, niewiadomo czy kłamie. Niewiadomo gdzie się w tej chwili ukrywa.
Chciałabym się obudzić w krainie tylko mojej, bez Niej. Bez nocy. Bez księżyca. Zostaw mi tylko gwiazdy, które będą świecić niczym przydrożne latarnie. Rozlewać mały potok wiecznego życia. Napajać się nim każdego dnia. Być tym, czym nie jestem teraz. Modlić się by nie mieć nikogo w sercu - jakże kruchym.

Jest już wieczór, zaplanowany od dnia pierwszego. Sięgam po wiersze które opisują wszystkie noce łącznie z kilkoma dniami. Czytam ulubiony: 'Wszyscy zranieni, serca z plamą, duszami naprawić chcieli. Wszyscy zań płaczą...'
Romantyczne wiadomości, gorzkie rozterki i poniżające błagania.
Nie należę do tej ludności, która rani śmierć. Chcę się z nią po prostu nareszcie spotkać. Czy to już?...

* * *

Kolejny poranek zbudził moje oczekiwania, w oczy po raz kolejny wprosiło się kilka promyków słońca. Nie mogłam myśleć inaczej. Ciągle myślami byłam z życiem.
Ociągając się podeszłam do lustra. Lecz ono nie oddało mojego odbicia.
To w nim zobaczyłam nadal promienie, ciepłe i najpiękniejsze jakie dotychczas mogłam ujrzeć. Postać którą wzięłam za Boga mówiła szeptem: "Serce, które krwawi ukochaj najbardziej. Serca, które nauczasz wystrzegaj się. To istota 'własnego umysłu'. Nie utrzymuj z nią więzi, bo ból przejdzie na ciebie w najmniej oczekiwanym momencie, kiedy zamkniesz oczy, by podziwiać dar życia, nadchodzi przypływ mroźnego uczucia. Czarna Pani o pięknej twarzy która przyciąga twój wzrok. Gdy dojrzysz to piękno ona cię zabierze. Wyjdzie."
Szept ucichł. Nie mogłam ruszyć żadną kończyną mojego ciała. Powoli unosiłam się nad ziemią. Pomyślałam: 'to nie jest chwila kiedy umieram, to przecież nie jest chwila kiedy umieram...'

Było ciemno. Dźwięk włączających się po kolei świateł był nie do wytrzymania. Oświetlił stół przy którym siedziałam. Był to stół do pokera.
Osoba przede mną, pojawiła się znikąd. Opierała twarz na dłoni. Patrzyła w karty zasłaniające palącego się papierosa, którego dym wydobywał się spod kaptura.
Ów osoba rzuciła we mnie plikiem kartek które otwarły się na stronie gdzie było moje zdjęcie i tekst pod nim 'rozmowa z szatanem'. Uświadomiłam sobie gdzie jestem, ale nie potrafiłam już trzeźwo myśleć.
-Mów. - przemówił szybko głos istoty siedzącej przede mną.
-Nie chcę tutaj być.
-Mów, mów, mów...- skrzeczał.
-Weź mnie stąd!
Nagle podniósł głowę, jego twarz była pełna kontrastów. Lewa strona była połową twarzy pięknej dziewczyny, najpiękniejszej jaką było mi nadane zobaczyć. Druga połowa była twarzą starca, którego od środka wyjadały dziwne stworzenia.
Przyglądałam się tej pełnej dziwności twarzy. Ale jemu to nie przeszkadzało.
-Zagrajmy. - powiedział, rzucając we mnie kartą, na której widniał 'Joker'.
Graliśmy kilka chwil, on kursował palcem bo obrzeżach swojej kryształowej szklanki która była napełniona Brandy. Powiedział:
-Upiję Cię. Będziesz mniej cierpiała.
-To tylko poker.
Po moim stwierdzeniu popatrzył na mnie i odparł ostatnim zdaniem.
-To twoja gra. Nie moja. Ale to ja tutaj wygrywam. Nie ty.
Miał rację. Wtedy już nie żyłam. W jednej chwili opętał mnie sobą i zabrał do piekła. To nie było złe miejsce. Ono było najgorsze.
Moje listy spadały z Nieba, sugerując przeprowadzkę którą - mimo wszystko- chciałam odbyć.
Ogniste niebo zamknęło ostatni blask światła. Nastała ciemność.

* * *
Czas tutaj zabrał mój umysł do Krainy Żalu i Śmierci. Tutaj się nie śpi, nie je, nie myśli. Nie żyję już życiem ludzkim, nie potrafię wrócić do tego, co zabija.
Szatan pod koniec ognistych wędrówek w Karinie Umarłych przynosi mi list z Nieba. Podchodzi, czyta, wyrzuca i śmieje się ze mnie. Szydzi.
Świat zderza się z nami co jakiś czas, trwa to zazwyczaj kilka chwil. A tutaj chwile są bardzo długie. Bardzo naiwne.
Nie czekam na Niebo, nie chcę tam wrócić. Popijam niechlujne Brandy z Szatanem grając o życie którą ciągle przegrywam. Tutaj wyniki są zawsze z góry przesądzone.
Wrócić na Ziemię? Do Nieba? Można. Ale dlaczego mam stąd wychodzić, skoro tutaj moja rola może być niedorzeczna i zła. Dobro które nie jest docenione, to była zawsze odwieczna kara życia.

Wielka burza z płomieniami to pobudka z zaświatów.
Tutaj nie pamiętasz co było wczoraj, lecz wiesz co będzie jutro.

  • 2 tygodnie później...
Opublikowano

Ranranran?..."Chciałabym się obudzić w krainie tylko mojej, bez Niej. Bez nocy. Bez księżyca. Zostaw mi tylko gwiazdy, które będą świecić niczym przydrożne latarnie..." - Ranran ranranran!

  • 3 tygodnie później...


×
×
  • Dodaj nową pozycję...