Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Przeprowadzki (I)


Rekomendowane odpowiedzi

Mówili na nią Agnes.
Agnieszka urodziła się w domu. Przy ładnej ulicy w dużym mieście. Podczas porodu, matka krzyczała - "moja noga, moja noga!", co było w dalszym życiu tematem do żartów. Weronika miała trzydzieści osiem lat, dokuczały jej skurcze, żylaki i wogóle nie była już wtedy najlepszego zdrowia. Rodziła piąte dziecko. Najstarszy syn Zygfryd, chodził swoimi ścieżkami. Miał siedemnaście lat i kończył naukę w zawodzie elektryka. Trzecie z kolei dziecko - Jerzyk - zmarło na dyfteryt gdy miało dwa latka. Pozostał po nim tylko ładny nagrobek.
Siostry - jedenastoletnia Nusia i czteroletnia Zuzia, podsłuchiwały przerażone pod drzwiami. Pojawił się w ich życiu mały, ryczący szkrab. Życie się nieco zmieniło. Szczególnie dla Nusi. Musiała bawić się z Zuzią, podczas gdy mama zajmowała się Agnes, lub bujać w kołysce niemowlę podczas zwykłej krzątaniny Weroniki.
Ojciec dziećmi nie zajmował się. Albo zajmował się bardzo rzadko i bardzo nieumiejętnie.
Tak więc życie Agnieszki rozpoczęło się wraz z okrzykiem matki "moja noga"!

*

Pamięć Agnes rozpoczyna się w kwiecistym ogrodzie na żwirowych alejkach. Niesforna, uciekająca w grządki piłka była powodem gromkiego płaczu dwuletniej Agnieszki.
Przeprowadzki z ładnej ulicy, na ulicę błotnistą i dziurawą nie pamięta. Po kilku latach zamieszkiwania utrwalił się jednak obraz wdzięcznej łączki, spadającej łagodnie do rzeki, wiosną pięknie zielonej, latem ukwieconej, zimą utulonej w śniegu.
Nora, suczka niewiadomej rasy, z długą, czarną sierścią była towarzyszką zabaw dzieci i członkiem rodziny. Jednego upalnego lata, ojciec chcąc ulżyć psinie, ostrzygł
ją jak owcę. Agnieszka przeżyła to bardzo, nie mogła patrzeć na "łysą" suczkę i wciąż popłakiwała po kątach, ukochane zwierzę zrobiło się brzydkie. Wprawdzie sierść wktóce zaczęła odrastać, lecz nie była już czarna. Ulubienica rodziny osiwiała, pewnie z psiego wstydu i zmartwienia.
Zygfryd, po skończonej szkole wyjechał do pracy nad morze, w delegację. Przyjeżdżał do domu od czasu do czasu. Agnieszka pamięta silne dłonie brata, unoszące ją wysoko i sadzające na wozie służącym do zwożenia siana, pożyczonym koniem. Pamięta też siostrę układającą ją do snu w godzinach południowych i pamięta słowa matki - "ona chyba jest już za duża, żeby spać w obiad". Na tym zdaniu skończyło się wczesne dzieciństwo małej Agnes.

Koniec stosowania obiadowej drzemki zbiegł się z pomysłem ojca: nastąpiła nowa przeprowadzka.


Spakowane pierzyny, ubrania, szkło, nieliczne zabawki, meble i "narzędzia", jechały na zielonej ciężarówce, w towarzystwie ojca i brata, który w tym celu przyjechał na urlop. Mama, Nusia, Zuzia i Agnes pojechały autobusem. Na drugi koniec miasta.
Dwupokojowe mieszkanie miało małą kuchnię, spiżarnię i łazienkę na półpiętrze, która głównie służyła do przechowywania "narzędzi" ojca, do napraw motocykla i rowerów, do gromadzenia tzw "klamotów". Używano tylko ubikacji. Mycie odbywało się w kuchni. W tym mieszkaniu upłynęły kolejne lata dzieciństwa Agnes.

*

Mamo, boli mnie szyja - płakała Agnieszka.Termometr wskazywał trzydzieści dziewięć. Szmer rozmów, zmartwionych głosów, krzątaniny, ukołysał dziwczynkę. Przybyły lekarz stwierdził świnkę. Dołączyło się zapalenie płuc. Trudne trzy tygodnie, zastrzyki, medykamenty, zioła. Blady niejadek zmienił się w cień. Rekonwalescencja przebiegała w adwencie. Przygotowania do Świąt Bożego Narodzenia ożywiły nieco Agnes, a zabiegi mamy o zjadanie kolejnych posiłków, witamin i tranu dały w końcu rezultaty. Agnieszka wyzdrowiała.
Święta były tuż, tuż. Zuzia wywęszyła prezenty gwiazdkowe, czym oczywiście zepsuła małej wiarę w gwiazdora. Wprawdzie po Wigilii poszły wypatrywać Świętego, lecz drewniany pajac, poruszający rączkami i nóżkami oraz książeczka pt "Niurka" nie sprawiły już radosnej niespodzianki. Agnes widziała upominki w szufladzie wśród "klamotów" w łazience.
W czasie tej Wigilii podniosły nastrój łamania się opłatkiem, zakłóciła siwa Nora, która z wielką powagą zasiadła na miejscu dla niespodziewanego gościa. Wzbudziła tym ogólną wesołość, szczególnie dzieci. Zuzia dostała od gwiazdora "Grzybobranie". Dziewczynki bawiły się radośnie, pachniały świeczki na choince, zimne ognie.
Popłynęły kolędy. Ostatnie szczęśliwe święta Agnieszki.

Po Nowym Roku zaczęły się pojawiać złowrogie słowa: szpital, badania, punkcja, białaczka. Mama poszła do szpitala. Agnes została z siostrami i ojcem. Nusia chodziła do liceum, gotowała obiady, tarła buraki na sok dla matki, biegała do szpitala oraz na randki. Zuzia bardzo dzielnie dokuczała małej, robiła złośliwości starszej siostrze i zaniedbywała naukę. Ojciec wprawdzie starał się o lekarstwa dla Weroniki, pisząc do znajomych Niemców. Nie omieszkał jednak nadskakiwać pielęgniarkom i co chętniejszym sąsiadkom, "pomagając" paniom w różny sposób. Dziewczynki borykały się same z wszelkimi trudnościami, pomagał trochę narzeczony Nusi. Nieraz młodszym dzieciom pozwalano odwiedzać matkę w szpitalu. Agnieszka łakomym wzrokiem spoglądała na szpitalny stolik, na którym leżały owoce i czekolada, przyniesione przez jakieś ciotki dla mamy. W domu takich rarytasów nie było. Mijały kolejne miesiące walki z chorobą. Był rok 1958. We wrześniu Agnes poszła do szkoły.


cdn...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


×
×
  • Dodaj nową pozycję...