Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Dana Ren

Użytkownicy
  • Postów

    14
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Dana Ren

  1. bezgwiezdna noc mroczną pustką zieje szalony drapieżny wiatr za oknami wieje czarny świerk w ogrodzie tańczy swój taniec upiorny łapami iglastymi niebu grozi a w dzień był taki zwyczajny w kominie jakby sił nieczystych jęki to wiatru skargi to jego udręki wśród podmuchów wichru wsród nocnej otchłani samotnego człowieka słychać szloch i wołanie nikt nie słyszy....
  2. Znawcy zapewne stwierdzą, że poezją to nie jest. Na pewno techniczne poprawki by się przydały. Ale mi podoba się temat, dzieci teraz są okropne (może nie wszystkie, ale większośc) bezstresowym wychowywaniem wypaczamy im charaktery. To jest jak nieuregulowana rzeka, kiedyś wyleje...
  3. Mówili na nią Agnes. Agnieszka urodziła się w domu. Przy ładnej ulicy w dużym mieście. Podczas porodu, matka krzyczała - "moja noga, moja noga!", co było w dalszym życiu tematem do żartów. Weronika miała trzydzieści osiem lat, dokuczały jej skurcze, żylaki i wogóle nie była już wtedy najlepszego zdrowia. Rodziła piąte dziecko. Najstarszy syn Zygfryd, chodził swoimi ścieżkami. Miał siedemnaście lat i kończył naukę w zawodzie elektryka. Trzecie z kolei dziecko - Jerzyk - zmarło na dyfteryt gdy miało dwa latka. Pozostał po nim tylko ładny nagrobek. Siostry - jedenastoletnia Nusia i czteroletnia Zuzia, podsłuchiwały przerażone pod drzwiami. Pojawił się w ich życiu mały, ryczący szkrab. Życie się nieco zmieniło. Szczególnie dla Nusi. Musiała bawić się z Zuzią, podczas gdy mama zajmowała się Agnes, lub bujać w kołysce niemowlę podczas zwykłej krzątaniny Weroniki. Ojciec dziećmi nie zajmował się. Albo zajmował się bardzo rzadko i bardzo nieumiejętnie. Tak więc życie Agnieszki rozpoczęło się wraz z okrzykiem matki "moja noga"! * Pamięć Agnes rozpoczyna się w kwiecistym ogrodzie na żwirowych alejkach. Niesforna, uciekająca w grządki piłka była powodem gromkiego płaczu dwuletniej Agnieszki. Przeprowadzki z ładnej ulicy, na ulicę błotnistą i dziurawą nie pamięta. Po kilku latach zamieszkiwania utrwalił się jednak obraz wdzięcznej łączki, spadającej łagodnie do rzeki, wiosną pięknie zielonej, latem ukwieconej, zimą utulonej w śniegu. Nora, suczka niewiadomej rasy, z długą, czarną sierścią była towarzyszką zabaw dzieci i członkiem rodziny. Jednego upalnego lata, ojciec chcąc ulżyć psinie, ostrzygł ją jak owcę. Agnieszka przeżyła to bardzo, nie mogła patrzeć na "łysą" suczkę i wciąż popłakiwała po kątach, ukochane zwierzę zrobiło się brzydkie. Wprawdzie sierść wktóce zaczęła odrastać, lecz nie była już czarna. Ulubienica rodziny osiwiała, pewnie z psiego wstydu i zmartwienia. Zygfryd, po skończonej szkole wyjechał do pracy nad morze, w delegację. Przyjeżdżał do domu od czasu do czasu. Agnieszka pamięta silne dłonie brata, unoszące ją wysoko i sadzające na wozie służącym do zwożenia siana, pożyczonym koniem. Pamięta też siostrę układającą ją do snu w godzinach południowych i pamięta słowa matki - "ona chyba jest już za duża, żeby spać w obiad". Na tym zdaniu skończyło się wczesne dzieciństwo małej Agnes. Koniec stosowania obiadowej drzemki zbiegł się z pomysłem ojca: nastąpiła nowa przeprowadzka. Spakowane pierzyny, ubrania, szkło, nieliczne zabawki, meble i "narzędzia", jechały na zielonej ciężarówce, w towarzystwie ojca i brata, który w tym celu przyjechał na urlop. Mama, Nusia, Zuzia i Agnes pojechały autobusem. Na drugi koniec miasta. Dwupokojowe mieszkanie miało małą kuchnię, spiżarnię i łazienkę na półpiętrze, która głównie służyła do przechowywania "narzędzi" ojca, do napraw motocykla i rowerów, do gromadzenia tzw "klamotów". Używano tylko ubikacji. Mycie odbywało się w kuchni. W tym mieszkaniu upłynęły kolejne lata dzieciństwa Agnes. * Mamo, boli mnie szyja - płakała Agnieszka.Termometr wskazywał trzydzieści dziewięć. Szmer rozmów, zmartwionych głosów, krzątaniny, ukołysał dziwczynkę. Przybyły lekarz stwierdził świnkę. Dołączyło się zapalenie płuc. Trudne trzy tygodnie, zastrzyki, medykamenty, zioła. Blady niejadek zmienił się w cień. Rekonwalescencja przebiegała w adwencie. Przygotowania do Świąt Bożego Narodzenia ożywiły nieco Agnes, a zabiegi mamy o zjadanie kolejnych posiłków, witamin i tranu dały w końcu rezultaty. Agnieszka wyzdrowiała. Święta były tuż, tuż. Zuzia wywęszyła prezenty gwiazdkowe, czym oczywiście zepsuła małej wiarę w gwiazdora. Wprawdzie po Wigilii poszły wypatrywać Świętego, lecz drewniany pajac, poruszający rączkami i nóżkami oraz książeczka pt "Niurka" nie sprawiły już radosnej niespodzianki. Agnes widziała upominki w szufladzie wśród "klamotów" w łazience. W czasie tej Wigilii podniosły nastrój łamania się opłatkiem, zakłóciła siwa Nora, która z wielką powagą zasiadła na miejscu dla niespodziewanego gościa. Wzbudziła tym ogólną wesołość, szczególnie dzieci. Zuzia dostała od gwiazdora "Grzybobranie". Dziewczynki bawiły się radośnie, pachniały świeczki na choince, zimne ognie. Popłynęły kolędy. Ostatnie szczęśliwe święta Agnieszki. Po Nowym Roku zaczęły się pojawiać złowrogie słowa: szpital, badania, punkcja, białaczka. Mama poszła do szpitala. Agnes została z siostrami i ojcem. Nusia chodziła do liceum, gotowała obiady, tarła buraki na sok dla matki, biegała do szpitala oraz na randki. Zuzia bardzo dzielnie dokuczała małej, robiła złośliwości starszej siostrze i zaniedbywała naukę. Ojciec wprawdzie starał się o lekarstwa dla Weroniki, pisząc do znajomych Niemców. Nie omieszkał jednak nadskakiwać pielęgniarkom i co chętniejszym sąsiadkom, "pomagając" paniom w różny sposób. Dziewczynki borykały się same z wszelkimi trudnościami, pomagał trochę narzeczony Nusi. Nieraz młodszym dzieciom pozwalano odwiedzać matkę w szpitalu. Agnieszka łakomym wzrokiem spoglądała na szpitalny stolik, na którym leżały owoce i czekolada, przyniesione przez jakieś ciotki dla mamy. W domu takich rarytasów nie było. Mijały kolejne miesiące walki z chorobą. Był rok 1958. We wrześniu Agnes poszła do szkoły. cdn...
  4. Dana Ren

    życiowy sukces

    Co dla jednego jest sukcesem, dla drugiego niekoniecznie, nie ma jednej miarki....tak jak tego, co komu się podoba.Mi wiersz podoba się:)
  5. Dana Ren

    Rozpacz

    Oczy stoją suche wołanie zastygło na wargach myśl w próżni serce kamienne twarz zmartwiała ból dusza krzyczy ona jedna powodów tysiące karen
  6. Dana Ren

    Podwójny

    Zabawne...chociaż tak właściwie każdy z nas ma drugie oblicze...pozdrawiam
  7. Dana Ren

    Jeszcze śpi...

    Sosnowy lasek pod poduchą śniegu cisza mroźna dzwoni szarak gotów do biegu wystrzela ku niebu wróbli rózaniec choć kroki ostrożne to wszystko na nic poduchy spadają zając ucieka drzewko różaniec znów na siebie nawleka budzę las do życia chociaż idę cicho wszystko już zbudziłam? nie- śpi gdzieś jeszcze licho
  8. Dana Ren

    Kropla

    Płynie kapie spływa zimna gorąca tkliwa tęczą się mieni życie odmieni soplem zastyga uroczym nieraz nie pyta po prostu się toczy ból ran wszelkich jej towarzyszy rzeźbi ślad nieszczęść samotnych gdy nikt nie widzi nie słyszy kropla...wiele ich w morzu życia
  9. Ja się jeszcze "poczepiam".Gdyby czytać tak jak radzi Oxyvia J.wychodzi :" na rozpromienionej twarzy zaczarowane kręgi wody".A może tak:"na rozpromienionej twarzy włosy z niebieską spinką zaczarowane kręgi wody gdy......itd".Ale to Twój wiersz ,a to tylko moje rady( niekoniecznie dobre).Serdecznie pozdrawiam,miło było tu zajrzec.
  10. Witaj.Jakoś źle brzmi:włosy z niebieską spinką na rozpromienionej twarzy.Nie wiem czy źle czytam, (jakoś mi wychodzi spinka na twarzy ) czy masz coś do poprawienia.Ale ogólnie jest o.k. Pozdrawiam.
  11. Stanęła dusza u wrót Nieba -zakaz wstępu- zrozumiała za mało zakazów skrętu na swej drodze rozpoznawała ******************** Krocząc schodami z mozołem można się cofnąć gdy bieda z brawurą po poręczy zjeżdzając, niebezpiecznie i zawrócić się nie da
  12. Godzin jasnych przybyło myśl zakwitła krokusem stół nakryty optymizmem jak zielonym obrusem po zimie już tylko blizna Mniej godzin na smutek swoje nuty odnalazł ptak w sercu miejsce na miłość pełni szczęścia trochę brak ale po zimie już tylko blizna
  13. Świerk za moim oknem wiernie mi towarzyszy chociaż jest niemy wiele widzi i słyszy ****************** Brzozy krajobraz malują pór roku barwy zaznaczają zmęczonym oczom ludzkim drogę przez świat umilają
  14. Spojrzałam w górę zobaczyłam - Niebo w Boskim błękicie zatonęła moja dusza trwałam wpatrzona jak odpływa piórko ze skrzydła anioła trwałam nie myśląc czując błogi zachwyt wiedziałam że kiedykolwiek pomyślę Niebo widzieć będę nieziemski głęboki błękit nieba nad Kasprowym
×
×
  • Dodaj nową pozycję...