Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

ten trudny dzień
słowa z naręczem kwiatów
nieprzygotowanie
zaskoczenie
szok
łzy
płacz

spoczęło na płaszczyźnie
tamten brak przekonania
utkwił w niedowierzaniu
jak w prawdziwym zaślepieniu

między nami ta cisza
teraz wiem
to nie płyta
tylko długi stół

zawieszenie
by obudzić pamięć
we mnie nas

przepraszam

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




łzy i płacz to nie zawsze to samo Eunicee - rozumiem, że źle brzmi,
ale taka prawda,

p-ciepło co znaczy?

pozdrawiam
wiem,że nie to samo,nie o to mi chodziło,taki banał... Chociaż może czasem trzeba coś spieprzyć,żeby dotarło...
P-jak pozdrawiam :) (taki skrót)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




łzy i płacz to nie zawsze to samo Eunicee - rozumiem, że źle brzmi,
ale taka prawda,

p-ciepło co znaczy?

pozdrawiam
wiem,że nie to samo,nie o to mi chodziło,taki banał... Chociaż może czasem trzeba coś spieprzyć,żeby dotarło...
P-jak pozdrawiam :) (taki skrót)

taki banał, no wiesz co :),czasem coś trzeba spieprzyć... zależy co, i zależy kogo, i zależy
żeby co właściwie dotarło :)), a ja się nie maskowałam we własnym czasie z tym co najważniejsze hmm:))
no
jak na razie miło było,
za te ciepłe pozdrowionka
pozdrawiam serdecznie
i dziękuję za czytanie Euniczko
Opublikowano

To jest właśnie taka poezja - proste to to, niewyszukane, ale tonie we łzach i wymusza na odbiorcy z góry zaplanowane oceny (bo jak ktoś napisze, że niedobre, to nie ma uczuć i jest niewrażliwy, ba...). Tyle, że to poezją nie jest.
Idę się rozbeczeć.

Pozdrawiam.

Opublikowano

Michale, dziękuję za komentarz i że do mnie zajrzałeś,
nie płacz już, bo ja znowu się rozryczę
i będziesz mnie musiał pocieszać i potem ja Ciebie,
bądź jak trzeba. Dobrze?
To nie jest poezja, to niedobrze
Cóź, więc zrobić, posmutniało mi sie
:(
Buźka i pozdrowionka

Opublikowano
trudny dzień

spoczął na płaszczyźnie
tamten brak przekonania
utkwił w niedowierzaniu
jak w prawdziwym zaślepieniu

między nami cisza
teraz wiem
to nie płyta
tylko długi stół

zawieszenie
by obudzić pamięć

przepraszam

zostawiam dla siebie tyle i jest dobrze, a wiersz jest wciąż Twój
pozdrawiam
r

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Wyrzucił orła. Wyrzucił reszkę. Zdarzenia są sprzężone?  
    • @MIROSŁAW C. tak, spinają @Robert Witold Gorzkowski  Dziękuję. Robert bardzo mi miło, nie wiem czy zasługuję. Ale jeśli- to zaszczyt dla mnie
    • @Annna2 jesteś tą poetką na portalu, która każdym utworem mnie zachwyca i sprawia błogi uśmiech na mojej twarzy. Przy twoich tekstach odpoczywam i wprowadzają mnie pozytywnie w nowy dzień. 
    • @Gosława Gosławo. Tym wierszem Jakbyś otworzyła drzwi w ścianie pamięci -- tam, gdzie żywica pachnie stratą, a cień ma ludzkie imię. Wiersz czuły jak palce po brodzie, a jednak ostry jak jeżynowy cień. Porusza – bo boli miękko.
    • Dla Krzysia -- przyjaciela, brata krwi. Szliśmy razem przez łąki, bieszczadzkich pustkowi, przez trawy do pasa. Sierpniowe słońce paliło nam karki, a my śmialiśmy się jak dzieci, które zapomniały, co to czas. Krzysztof zerwał dmuchawca. Zdmuchnął go jednym tchem. -- To moje myśli. Teraz latają. Był filozofem. Skończył Uniwersytet Jagielloński z nagrodami.. Czytał Hegla i Nietzschego jak inni czytają poranną gazetę. Myślenie miał w oczach. Szukał sensu wszędzie. Świat czytał jak książkę -- bez tłumaca, bez przypisów. Był moim bratem krwi. Kochaliśmy się jak bracia -- jeden dla drugiego zrobiłby wszystko. A potem przyszło to, co przyszło. Szpital psychiatryczny. Białe ściany, białe piguły, biali ludzie bez twarzy. Dom bez klamek. Korytarze długie jak modlitwy bez odpowiedzi. -- Bóg to schizofrenik z demencją, a rzeczywistość to Jego wyobraźnia -- powiedział Krzysztof. Już wtedy wiedziałem, że w tym zdaniu jest więcej prawdy niż w całym psychiatryku. Spał w świetle jarzeniówek, w oddechu innych -- ciężkim jak metal. Zajmowali się nim ludzie, którym przepisy zastąpiły serce. Bez oczu. Bez imion. Cierpiał nie jak chory, ale jak więzień idei. Jak żywy wyrzut sumienia. Widzieliśmy się coraz rzadziej. Odwiedzałem go. Witał mnie radością w oczach. A ja, wychodząc, płakałem jak dziecko. Raz przyszedł nago na moje osiedle. Do mojego domu. Późną  śnieżną jesienią.  Na boso. -- Nie jestem chory. Ja jestem wolny. Potem znów zniknął. Gdy go znaleźli, leżał w altance jak pies, który zdechł przy drodze. Zwinęli go jak brudny dywan. Widzieliśmy się ostatni raz w prosektorium. Wsunęli mu kartkę na sznurku  do ręki: „Zgon naturalny.” Cokolwiek to znaczy. Nic nie jest naturalne w umieraniu z mózgiem przeżartym chemikaliami i duszą, która biegła do mnie nago po zaśnieżonym osiedlu. Wyszeptał wtedy martwymi oczami: -- Wiesz… te myśli w dmuchawcu?  One wróciły. -- Ale nie moje. A ja, wychodząc, nie mogłem powstrzymać łez. Bo widziałem go, ale nie mogłem odzyskać tego, co w nim kochałem -- błysku w oku, ostrości i przenikliwości umysłu. Zostawiałem tam resztki mojego przyjaciela. Brata krwi.    
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...